Kowno
Juliusz Kleiner w monografii Mickiewicza nazwał Kowno „szarzyzną gniotącą, w której duch Mickiewicza wybuchnął po raz pierwszy wulkanem własnej mocy twórczej”[1] . Trafne zatem okazało się przeczucie Franciszka Malewskiego, wysłane na pociechę Adamowi w roku 1820: „I Szyllera młodość była podobną do twojej!… może Kowno będzie tym dla ciebie, czym dla Szyllera ucisk i nędza w żołnierskiej szkole”[2].
Kowno – mimo że nielubiane i traktowane przez Mickiewicza jako wygnanie (tam po studiach musiał w latach 1819-1823 odrabiać w szkole powiatowej swoje uniwersyteckie stypendium) – paradoksalnie przyczyniło się do jego samookreślenia duchowego i artystycznego.
Jakie cechy tego miasta złożyły się na to, że spełniło ono taką właśnie rolę w życiu poety?
Kowno w czasie, gdy zjawił się tam Mickiewicz (we wrześniu 1819), było w stanie podupadłym. Okres rozbiorów i wojen napoleońskich spowodował, że liczba ludności spadła dziesięciokrotnie (z 28 tys. w czasach stanisławowskich do ok. 3 tys.). Zamarł handel na Niemnie, poza powiatową szkołą, gdzie uczył poeta, nie istniało praktycznie żadne życie intelektualne. Siedem lat przed Mickiewiczem zobaczył to podupadłe Kowno żołnierz napoleoński Auguste de Sayve:
„Kowno, dawniej jedno z najbardziej kwitnących miast Litwy, doznawało wielkich zniszczeń od czasu wojen szwedzkich. Jego przedmieścia, tak jak w większości miast Polski, składają się z marnych drewnianych domów, bardzo źle zbudowanych, choć często na fundamentach starych, zniszczonych przez czas murów.
To małe miasto liczy nie więcej nad 3-4 tys. mieszkańców, gdzie prawie połowę ludności stanowią Żydzi. Domy gotyckie stojące frontonami od ulicy widzi się jeszcze w Kownie, te frontony różnią się kształtem, są ostro zakończone lub zaokrąglone. Na kowieńskim placu targowym znajduje się wieża ratusza, najwyższa w mieście. Brzegi Niemna są bardzo malownicze. Wzgórza na brzegach rzeki porastają lasy i dają się widzieć z każdego miejsca w mieście. Co do okolic Kowna, trudno nie zauważyć wielkiej ilości pszczół. Mnożą się w sposób nadzwyczajny, tak że gdy brak im miejsca na ul, to zakładają go w pniach lip i sosen, z których składa się większość lasów wokół Kowna. Niemen, zwany także Mesnel, bogaty jest w ryby u swego ujścia i umożliwia mieszkańcom Kowna wygodną komunikację handlową z Memlem. Można rzec w ogólności, że Niemen nawadnia żyzną krainę i tworzy nieskończenie piękne zakola na obfitych polach, przez które przepływa.
Samo miasto Kowno[…] jest zresztą dość brzydkie i pomiędzy jego siedmioma czy ośmioma kościołami jedynie stare kolegium jezuickie zasługuje na uwagę. Za to wspaniałym budynkiem, który oglądałem jest klasztor kamedułów. To samo mogę powiedzieć o kościele w Pożajściu, wzniesionym przez artystów włoskich.”[3]
Mickiewicz, przybywszy do Kowna jesienią, nie interesował się tym miastem jako godnym poznania i zwiedzania. Większość czasu spędzał w szkole, a wolne chwile w skromnej kwaterze mieszczącej się w pojezuickim klasztorze, gdzie ślęczał nad opracowywaniem lekcji, a w przerwach pisał rozpaczliwe listy do przyjaciół w Wilnie, czytał i rozmyślał na temat swego nieciekawego losu. Sytuacja nie do pozazdroszczenia, jednak stwarzająca dystans i warunki do introspekcji, podsycane licznymi listami kolegów, pełnymi pociech, porad i napomnień. Dzięki temu Mickiewicz mógł „rozpoznać się w swoim jestestwie”, wyodrębnić własne „ja” spomiędzy filomackiej grupy. Silnie przeżywane w samotności lektury Schillera, a wkrótce Goethego i Byrona, przewartościowały jego poglądy estetyczne, które w czasach uniwersyteckich mocno jeszcze były związane z klasycyzmem. Gdyby po studiach nie musiał opuścić Wilna lub gdyby trafił jako nauczyciel do szkoły w bardziej przyjaznym środowisku (jak wiemy starał się o Nowogródek bądź Krzemieniec) – wtedy proces ten mógłby wyglądać inaczej.
Poczuciu oddalenia, odrębności, wegetacji gdzieś na krańcu świata, sprzyjał także fakt, że Kowno było miastem granicznym. Po drugiej stronie Niemna, w Aleksocie, zaczynało się Królestwo Polskie. Mickiewicz „czerwone góry polskie” widział z okna swojej kwatery.
Pamięć tego widoku, pozwalającego na bezpośrednie doznanie skończoności obszaru Litwy, znalazła swoje odbicie w Konradzie Wallenrodzie, zarówno w scenach początkowych, gdzie krzyżackie zagrożenie przychodzi znad Niemna, jak i w chwili, gdy bohater, świadom, że nie ma już gdzie uciekać przed wrogiem, tłumaczy Aldonie swą decyzję o rozstaniu, dając niemal geograficzny wykład:
„Drogi Walterze, ujedźmy
Dalej w Litwę, skryjmy się w lasy i góry od Niemców”. –
„My odjedziem, a inne matki i dzieci zostawim? –
Tak uciekali Prusacy, Niemiec ich w Litwie dogonił.
Jeśli nas w górach wyśledzi?” – „Znowu dalej ujedziem”. –
„Dalej? dalej, nieszczęsna? dalej ujedziem, za Litwę?
W ręce Tatarów lub Rusi?” – Na tę odpowiedź Aldona
Pomieszana milczała; jej zdawało się dotąd,
Że ojczyzna jak świat jest długa, szeroka bez końca;
Pierwszy raz słyszy, że w Litwie całej nie było schronienia.”[4]
Kowno leżało na granicy, ale też na trakcie, tędy jeździło się zarówno do Warszawy, jak i do Petersburga. Obok poczucia wygnania gdzieś na kraniec Litwy, budziło więc u poety tęsknotę do podróży w dalekie kraje, na zachód Europy, tęsknotę niezaspokojoną, gdyż wszystkie starania o pozwolenie na wyjazd zagraniczny, czynione od 1821 r. pozostawały daremne. Coś z tej tęsknoty udzielił Mickiewicz Aldonie zasłuchanej w opowieści Alfa:
„A gdy igły migocą, toczą się chybkie wrzeciona,
Walter stoi i prawi cuda o krajach niemieckich
I o swojej młodości. Wszystko, co Walter powiadał,
Łowi uchem dziewica, myślą łakomą połyka;
Wszystko umie na pamięć, nieraz i we śnie powtarza.
Walter mówił, jak wielkie zamki i miasta za Niemnem,
Jakie bogate ubiory, jakie wspaniałe zabawy,
Jak na gonitwach waleczni kopije kruszą rycerze,
A dziewice z krużganków patrzą i wieńce przyznają.
Walter mówił o wielkim Bogu, co włada za Niemnem,
I o niepokalanej Syna Bożego Rodzicy,
Której postać anielską w cudnym pokazał obrazku.”[5]
Kowno, w przeciwieństwie do białoruskiej Nowogródczyzny, znajdowało się na terenach litewskich, a historia wojen z Krzyżakami stanowiła mit założycielski tego miasta, które od czasu zwycięstw Jagiełły i unii polsko-litewskiej zaczęło się szybko rozwijać. Dopiero zniszczenia potopu szwedzkiego zahamowały ten rozwój, a w następnym stuleciu, gdy Kowno dzięki dogodnemu położeniu dla handlu znów rozkwitło i miało zostać stolicą województwa – rozbiory i kolejne wojny z powrotem doprowadziły je do ruiny i wyludnienia. Mickiewicz mógł oglądać w Kownie pozostałości warownego zamku, który podczas wojen krzyżackich tak ważną rolę odgrywał w dostępie do miasta. Zanim ów zamek zobaczył, poznał podczas lektury recenzowanej przez siebie w 1818 r. Jagiellonidy Dyzmy Bończy Tomaszewskiego epizod do Kowna się odnoszący:
„XI.
Za nimi przybył goniec z wiadomością słowną
Z twierdzy, której mur Niemen z Wiliją oblíwa.
Że na tych dwóch rzek brzegach posadzone Kowno
Winryk , do poddania się wielokrotnie wzywa,
A te to miasto, twierdzą zmocnione warowną,
Pewne odsíeczy, wzgardą jego groźby zbywa,
Nie zważając na srogie okolic zniszczenie,
Ciśnione głodem, zniesie długie oblężenie.”[6]
Jednak w korespondencji poety z lat 1819-1823 opisy Kowna prawie nie występują. W porównaniu z innymi miejscami na Litwie niewiele tam było do odnotowania. Dopiero po ośmiu miesiącach od przyjazdu, wiosną 1820, Mickiewicz zauważył piękno okolic miasta i słynną dolinę kowieńską, która dzięki jego opisom w Grażynie i Konradzie Wallenrodzie stała się powszechnie znana. Nowi kowieńscy znajomi (prefekt Dobrowolski, rodzina Kowalskich, koledzy nauczyciele) zabierali niekiedy poetę na wspólne wycieczki i spacery w ciekawe miejsca: do klasztoru kamedułów w Pożajściu (dziś w obrębie miasta), do huty, do okolicznych majątków. Ale w porównaniu z tym, co oferowało Wilno czy Nowogródczyzna, nie było to wiele. W listach poety z Kowna najczęściej pojawia się prócz doliny kowieńskiej – Niemen. I kiedy wylewa, i kiedy płyną nim wiciny i baty, transportując wodnym szlakiem towary z Litwy. Położenie Kowna przy ujściu Wilii do Niemna było podstawową racją jego istnienia. Tu łączyły się drogi wodne wschodnich kresów Rzeczpospolitej i północnej Europy. I właśnie to topograficzne usytuowanie przekształciło się w Konradzie Wallenrodzie w obrazy, stanowiące punkt wyjścia do całej akcji poematu. Granica na Niemnie między Litwą i państwem Zakonu – symbolizowała „nienawiść narodów” burzącą porządek natury:
„Tak Niemen, dawniej sławny z gościnności,
Łączący bratnich narodów dzierżawy,
Już teraz dla nich był progiem wieczności;
I nikt, bez straty życia lub swobody,
Nie mógł przestąpić zakazanej wody.
Tylko gałązka litewskiego chmielu,
Wdziękami pruskiej topoli nęcona,
Pnąc się po wierzbach i po wodnym zielu,
Śmiałe, jak dawniej, wyciąga ramiona
I rzekę kraśnym przeskakując wiankiem,
Na obcym brzegu łączy się z kochankiem.”[7]
Z kolei obraz Wilii wpadającej do Niemna posłużył jako alegoria dramatycznej miłości dwojga głównych bohaterów poematu:
„Wilija gardzi doliny kwiatami,
Bo szuka Niemna, swego oblubieńca;
Litwince nudno między Litwinami,
Bo ukochała cudzego młodzieńca.
Niemen w gwałtowne pochwyci ramiona,
Niesie na skały i dzikie przestworza,
Tuli kochankę do zimnego łona,
I giną razem w głębokościach morza.”[8]
Na mapie romantyzmu Kowno nierozerwalnie połączyło się z Mickiewiczem. Tu dojrzał jako człowiek i romantyczny poeta, tu napisał sporo ballad i wierszy, częściowo Dziady, Odę do młodości, Żeglarza; tu spacerował po kowieńskiej dolinie (którą potem nazwano „doliną Mickiewicza”), tu romansował z doktorową Kowalską, bywał stałym gościem w jej domu, tu zarazem rozpamiętywał nieszczęśliwą miłość do Maryli Puttkamerowej. Nic więc dziwnego, że Auguste de Sayve, francuski autor wspomnień z wojen napoleońskich, wydanych w Paryżu w 1833, był przekonany, że to „ojczyzna sławnego poety Mickiewicza”.[9] W jakimś przenośnym sensie ten Francuz miał – wbrew faktom – rację: do Kowna przybył w 1819 nikomu nie znany absolwent wileńskiego uniwersytetu, a w 1824 po drodze na zesłanie do Rosji żegnał się z tym miastem znany już poeta, autor dwóch głośnych tomów wierszy, otwierających epokę romantyzmu w polskiej literaturze.
Przypisy
- J. Kleiner, Mickiewicz. Dzieje Gustawa, Lublin 1948, s. 164
- Korespondencja Filomatów 1815-1823. T. II,. Wyd. J. Czubek. Kraków 1913, s. 156.
- Auguste de Sayve,Souvenirs de Pologne et scènes militaires de la campagne de 1812, Paris 1833, s. 144-145, (przekł.– MZ).
- A. Mickiewicz, Dzieła, Wyd. Rocznicowe, t. II, Poematy, opr. Wł. Floryan przy współpracy K. Górskiego i Cz. Zgorzelskiego, Warszawa 1994, s. 111.
- Tamże, s. 107.
- Dyzma Bończa Tomaszewski, Jagiellonida: czyli zjednoczenie Litwy z Polsk : poema oryginalne, pieśń III,
Berdyczów 1818, s. 37. - A. Mickiewicz, Dzieła, op. cit., s.71-72.
- Tamże, s. 83.
- Auguste de Sayve, op. cit., s. 145.