Londyn
Zbigniew Majchrowski, UG, Gdańsk

Londyn
Zbigniew Majchrowski, UG, Gdańsk

Londyn najbogatszym i najludniejszym jest miastem na świecie” – pisał „stary Niemcewicz” w Pamiętnikach czasów moich. „Ciemna dymu opona rozciągająca się po całej atmosferze, wśród gęstej mgły przebijające się, jak tylko zasięgniesz okiem, wieże, gmachy i domy, w środku tych srebrne pasmo Tamizy zapowiadają, że się zbliżamy do stolicy handlu całego świata”.

W itinerariach polskich romantyków Londyn był raczej rzadkim celem peregrynacji i z pewnością uchodził za jedno z mniej romantycznych miejsc. Siedliskiem poetów angielskich była częściej rodzima prowincja, zwłaszcza północna Kraina Jezior, gdzie osiadł William Wordsworth, a jego sława ściągała tu takich twórców jak Samuel Taylor Coleridge czy Thomas de Quincey. Inni poeci angielscy wybierali podróż na kontynent: George Byron przemierzył niemal całą południową Europę, by dokonać żywota w dalekiej Grecji, John Keats zmarł w Rzymie, a Percy Shelley poniósł śmierć w Morzu Tyrreńskim. Literacki mit Londynu miał dopiero powstać pod prozatorskim piórem Charlesa Dickensa, bo jeden z najsłynniejszych dziś romantycznych artystów, londyńczyk William Blake, pozostawał za życia raczej w cieniu.

Owszem, miał Londyn swój Poets’ Corner („Kąt Poetów” – zapisze Juliusz Słowacki) w katedrze westminsterskiej, co więcej, w Westminster Abbey odwiedzać można było groby monarchów znanych z kronik szekspirowskich – i we wstępnej partii powieści poetyckiej Słowackiego Jan Bielecki pojawia się refleks takiej wizyty:

 

Gdzież jestem? – oto mury Westminsteru,

Tam Izba Parów, tu Tamiza mgława

Połyska słońcem. Przebiegłem chmurny

Ów pałac zmarłych z uczuciem przestrachu;

Bo ja sam byłem jak umarły w gmachu,

A oni żyli… Nie zajrzałem w urny,

Wybiegłem – więcej nie wchodzę w te ściany…

(Jan Bielecki, ww. 23–29)

 

Jeśli więc coś przyzywało tutaj romantycznego artystę, to nade wszystko kult Shakespeare’a, chociaż podróż z książką śladami ukochanego przez romantyków mistrza poezji scenicznej okazywała się o tyle trudna, że dawny elżbietański Londyn został w większej części unicestwiony w wielkim pożarze 1666 roku. Substancja miasta była zatem stosunkowo młoda, zwłaszcza że z początkiem dziewiętnastego wieku stolica królestwa stała się najdynamiczniej rozwijającą się metropolią w dobie rewolucji przemysłowej. Słowacki miał okazję przypatrywać się budowie tunelu pod Tamizą, opisanego w liście jako „most podziemny”: „ogromna enfilada filarów – w każdym filarze lichtarz brązowy, z którego gaz się pali – ten rząd świateł i filarów niknący w oddaleniu, myśl wreście o ogromie przedsięwzięcia bardzo wielkie sprawia wrażenie” (list do matki z 10 września 1831). O londyńskim tunelu wspomni też poeta w 32. sekstynie Pieśni I Podróży do Ziemi Świętej z Neapolu:

„Most pod Tamizą jest kupców Iliadą”. Słowacki przerzuca metaforę między dawnymi a młodszymi laty, nie bez ironii wpisując doświadczenie nowego świata industrialnego w epicką tradycję literacką. Londyn staje się teraz terenem nowej urbanistyki przemysłowej, miejscem formowania się społeczeństwa wielkomiejskiego: „wystawić sobie nie możecie ogromu tego miasta – z jednej części do drugiej jeżdżą dyliżansami” – donosił poeta w liście do rodziny. W tym samym roku Anglik Henryk Reeve, z którym utrzymywał korespondencyjną przyjaźń Zygmunt Krasiński, pisał w liście z Londynu: „Widzieć, widzieć, być widzianym – oto jedyny cel tutejszego życia. (…) Ja jednak jestem przekonany, że w Londynie, a może i w całej Anglii nie ma nic zasługującego na oglądanie. Duch tego kraju jest mi obcy” (6 czerwca 1831).

Industrialny Londyn stanowił niemałe wyzwanie dla wyobraźni romantycznej, osadzonej w kulcie natury. Słowacki natychmiast więc przekształcił miasto w pejzaż – tak opisując widok ze szczytu kopuły katedry Świętego Pawła: „z żadnej strony końca nie było widać – domy aż po horyzont się rozciągały – i pyszna Tamiza z ogromnymi mostami, i za ostatnim mostem las ogromny masztów, i nad brzegami Tamizy do obelisków podobne kominy machin parowych, z których wylatują kłęby czarnego dymu – wszystko to tworzy widok zachwycający” (list z 10 września 1831). Zabieg włączenia przestrzeni urbanistycznej w porządek natury jest tu doskonale widoczny. Odmienną perspektywę przypisał poeta Kordianowi w londyńskim monologu, otwierającym akt II dramatu:

Wyspę łąk porzucono na pałaców stepy,

Uciekam tu opodal od wrącego gminu;

A ten ogród, czarowna sielanka Londynu,

(…)

Tam miasto!… Zegar ludzkim kręcący się ruchem,

A tu cisza – tu ludźmi nie kwitną ogrody,

Ale się po murawach wyperliły trzody…

 

Krótka scena przechadzki Kordiana przez St. James Park to bez wątpienia najbardziej znany poetycki obraz Londynu w literaturze polskiej.

Na Paryż polscy romantycy byli poniekąd skazani, nad Sekwanę musiał prędzej czy później trafić prawie każdy polityczny emigrant; do Rzymu, do Italii prowadziły niemal wszystkie książki (również kilka tragedii Shakespeare’a), a wyspiarski Londyn pozostawał najbardziej obcy. Dla Słowackiego Londyn stanowił cel zakonspirowanej misji politycznej: przybył jako kurier z przesyłką od Rządu Narodowego i spędził tu miesiąc, od 3 sierpnia do 4 września 1831 roku. W listach do matki i bliskich poeta opisywał nowo poznane miasto z entuzjazmem i nie bez egzaltacji: „Ach, Londyn! co za miasto!”, „Paryż podobny jest do innych miast, do Warszawy – Londyn jest zupełnie oryginalnym”, „Ci lokaje, co wystrojeni, na głos dzwonka jak duchy po wysłanych dywanem schodach wchodzą – te wykwintne śniadania”. Słowackiemu za przewodnik służyła książka Krystyna Lacha Szyrmy Anglia i Szkocja. Przypomnienia z podróży roku 1820–1824 odbytej, której warszawskie wydanie ukazało się w 1828 roku. Spotykał się też w Londynie ze starszym o pół wieku Julianem Ursynem Niemcewiczem, który akurat także tu przybył, a znał dobrze miasto z wcześniejszych pobytów (w latach 1785, 1787 i 1797). „Widziałem w tym kraju wszystkie błogosławieństwa rozsądnej wolności, czystej moralności i oświeconej religii” – pisał Niemcewicz w Pamiętnikach czasów moich. „Comfort, wygoda, pierwszym jest Anglika celem, mieszkać czysto, mieć dobrą odzież, dobre łóżko, stół zdrowy i posilny, nade wszystko swobodę i osobiste bezpieczeństwo, to jest, w czym szczęście zakłada”, a „duch umiarkowania i szlachetności znajdziesz we wszystkich społeczeństwa oddziałach”. W oczach pamiętnikarza Londyn końca XVIII wieku jawi się jako idealny wzór nowoczesnego życia demokratycznego, jakże odległy od ciemnej wizji Williama Blake’a z tego samego czasu:

Londyn 

Wśród ulic, które rój lichwiarzy

Wykupił wraz z Tamizą mętną,

Błądzę i widzę w każdej twarzy

Słabości i niedoli piętno.

 

Każdy głos, klątwa, krzyk urwany,

Płacz, którym Dziecko trwogę głuszy,

Dźwięczy w mym uchu jak kajdany

Wykute w kuźni ludzkiej duszy.

 

Gdy Kominiarczyk płacze z cicha,

Bledną kościołów ciemne ściany;

Kiedy żebrzący Żołnierz wzdycha,

Krwią spływa Pałac pozłacany.

 

Lecz w nocy słyszę też, jak z dala

Klnie młodociana Nierządnica:

Zarazą ślubne Łoże kala

Jadem dziecięcą Łzę nasyca.

 

przełożył Stanisław Barańczak

 

Utwór Blake’a, opublikowany w 1794 roku w tomie Song of Experience, poniekąd zapowiada poetycki obrachunek z nowym wymiarem cywilizacji miejskiej, jaki kilkadziesiąt lat później przeprowadzi Cyprian Norwid.

Dla Norwida Londyn był miastem tranzytowym – przystankiem w podróży do Ameryki: artysta spędził tu kilka dni przed wypłynięciem w atlantycki rejs w grudniu 1852 roku, a po powrocie w połowie 1854 roku przebywał kilka miesięcy, znajdując najpierw lokum w „najuboższym prawie domku najuboższej miasta części”, pomiędzy dzisiejszymi stacjami Euston i King Cross, blisko obecnej siedziby Biblioteki Brytyjskiej. Był to już Londyn w rozkwicie epoki wiktoriańskiej, „pod niewieścim berłem” (jak wyraził się sam Norwid w artykule Emancypacja kobiet z 1882). Ten Londyn śmiało można też określić jako dickensowski (notabene Charles Dickens, który często zmieniał mieszkania, akurat w tym czasie zamieszkiwał nieopodal, w Tavistock House w rejonie Bloomsbury). Bez wątpienia najważniejszym wyrazem doświadczeń londyńskich Norwida jest alegoryczny wiersz Larwa, utrzymany w depresyjnym klimacie i w poetyce antycypującej już styl niemal ekspresjonistyczny:

 

1

Na śliskim bruku w Londynie,

W mgle – podksiężycowej, białéj

– Niejedna postać cię minie,

Lecz ty ją wspomnisz, struchlały.

2

Czoło ma w cierniu? czy w brudzie?

– Rozpoznać tego nie można;

Poszepty z Niebem o cudzie

W wargach… czy? piana bezbożna!…

3

Rzekłbyś, że to Biblii księga

Zataczająca się w błocie,

Po którą nikt już nie sięga,

Iż nie czas myśleć o cnocie!…

4

Rozpacz i pieniądz – dwa słowa

– Łyskają bielmem jej źrenic,

Skąd idzie?… sobie to chowa,

Gdzie idzie?… zapewne, gdzie nic!

5

Takiej-to podobna jędzy

Ludzkość, co płacze dziś i drwi;

– Jak historia?… wie tylko: „krwi!…”

Jak społeczność?… tylko: „pieniędzy!…”

 

Bibliografia

  1. Lach-Szyrma, Anglia i Szkocja. Przypomnienia z podróży roku 1820–1824 odbytej, PIW, Warszawa 1981 (pier- wodruk: 1928).
  2. U. Niemcewicz, Pamiętniki czasów moich. Pierwsze wydanie według obszerniejszej wersji rękopiśmiennej. Tekst oprac. i wstępem poprzedził J. Dihm, t. 1, PIW, Warszawa 1957.
  3. Paszkiewicz, Norwid w Anglii, w: Norwid żywy. Książka zbiorowa wydana staraniem Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie, Londyn 1962, s. 86–99.
  4. Sienkiewicz, Dziennik podróży po Anglii 1820–1821. Z rękopisu wydał, wstępem i komentarzem opatrzył B. Ho- rodyński, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 1953.