Piesek przydrożny I
Krzysztof Gajewski

Piesek przydrożny I
Krzysztof Gajewski

Tom Piesek przydrożny ukazał się po raz pierwszy w roku 1997 w Krakowie. Zwraca uwagę jego niecodzienna, sylwiczna kompozycja, prowadząca do kłopotów z genologiczną atrybucją. Składa się on z ponad 200 krótkich form prozatorskich, pomiędzy którymi trafiają się pojedyncze utwory wierszowane. Objętość tych utworów waha się od kilku zdań do paru stronic – od jednozdaniowej maksymy do krótkiego eseju. Teksty te mają charakter refleksyjny i w zasadzie niefabularny, zarysy fabuł pojawiają się wyjątkowo, stanowiąc punkt wyjścia do rozważań ogólnych. Nie noszą one zresztą znamion fikcji, raczej zbliżają się w swej konwencji do pamiętnika, mimo trzecioosobowego, obiektywnego narratora. Odnajduje Miłosz tutaj, na co krytycy zwracali uwagę, ową „formę dostatecznie pojemną”, która „nie byłaby zanadto poezją, ani zanadto prozą”, swego rodzaju sylwę współczesną, wpisującą się w estetykę silva rerum i patchworku. Znaleźć tu można fragmenty intelektualnego dziennika, cytaty i notatki z lektur, wiersze, a nawet wypowiedzi zasłyszane.

Krytycy zwracali uwagę na szczególną „bezpośredniość widzenia” (Wojciech Karpiński), która została uzyskana przy pomocy szczególnej formy literackiej przez autora zastosowanej. Łukasz Tischner doszukuje się w dziele „zbawionego” od nicości obrazu przeszłości powstałego wskutek „składania okruchów”, która dadzą się również odnaleźć w takich utworach jak Dolina IssyGdzie wschodzi słońce i kędy zapada. Dostrzega z jednej strony postawę pojednania-współczucia wobec portretowanych postaci, będącą owocem kontemplacji i ćwiczeń uwagi bliskich buddyzmowi Zen. Z drugiej strony wskazuje gest pojednania-„przywrócenia”, która pojawia się w następstwie ujętych poetycko epifanii. Grażyna Borkowska dostrzega samooskarżycielski ton poety, który bierze się jej zdaniem z funkcjonowania na pograniczu języków i kultur oraz ze świadomości, że poezja rodzi się z doświadczenia własnej niedoskonałości. „Pokusa samoodsłonięcia” staje się impulsem twórczym. Leszek Kołakowski określa Pieska mianem metafizyki Miłosza, na gruncie której świat przeniknięty jest dwuznacznością, a wszelkie byty zawierają w sobie wartości antagonistyczne. Przyrównuje omawiane dzieło do potrzaskanego zwierciadła odsłaniającego tajemnice świata.

W sylwicznej formie, po którą Miłosz i wcześniej już chętnie sięgał (Gdzie wschodzi słońce i kędy zapada), pojawia się tu zestaw tematów typowy dla eseistyki i dyskursywnej poezji Czesława Miłosza. Można powiedzieć, że w postaci Pieska przydrożnego uzyskuje kulminację prąd poezji dyskursywnej, który w twórczości Miłosza rozpoczyna się w latach 40. Traktatem moralnym oraz Sześciu wykładami wierszem, łącząc się i przenikając z nurtem Miłoszowskiej eseistyki. Zbiór podzielony jest na dwie części; druga z nich nosi tytuł Tematy do odstąpienia.

Dominantą myślową zebranych przez Miłosza rozważań wydaje się być przemijanie. Czasem za punkt wyjścia i pretekst do rozważań służy imaginacyjny powrót do „kraju lat dziecinnych” – tak we wstępnym, tytułowym utworze zbioru.

Refleksje nad przemijaniem prowadzą do rozważań nad uniwersalnymi ograniczeniami ludzkiego poznania, niedoskonałości ludzkiego umysłu i zmysłów w zderzeniu z bogactwem i pięknem, ale również ohydą i okrucieństwem świata, przekraczającymi nieraz człowiecze zdolności pojmowania. Szczególnie drastyczną próbą był w przekonaniu poety wiek XX, który sprawił, że dotychczasowe sposoby rozumienia świata i ludzkiego w nim miejsca utraciły znaczenie jako nieprzystawalne do współczesnych doświadczeń.

Dręczy poetę z jednej strony solipsystyczne więzienie, na które skazany jest każdy osobnik świadomy i czujący, biorące swój początek zarówno w ubóstwie ludzkich zdolności odczuwania, jak i w nieadekwatności języka, który nie pozwala wyrazić tego, co odczute. Człowiek w swych próbach komunikacji z innymi skazany jest na nieporozumienia, gdyż doskonalszego sposobu wymiany myśli niż językowy nie poznał. Zamknięcie w Wittgensteinowskiej, szklanej muchołapce języka szczególnie doskwiera literatowi, dla którego język jest podstawowym i jedynym narzędziem pracy.

Tok myślowy autora nie prowadzi jednak do wniosków jednogłośnie pesymistycznych i negatywnych. Świat Miłosza jest najdoskonalszym z możliwych światów (Na miejscu Stwórcy), niczego nie da się w nim ulepszyć, choć – paradoksalnie – autor identyfikuje się ze światopoglądem manichejskim, wyznając wiarę w materialne istnienie zła. Nigdy jednak nie skłania się poeta w tym względzie ku radykalizmowi potępiającemu w czambuł istnienie świata widzialnego. Na piękno i rozkosze przez zmysły darowane poeta pozostaje nadzwyczaj wrażliwy, sięgając jak gdyby do tradycji epikurejskiej, która w poezji wyrażała się m. in. w poezji biesiadnej czy ziemiańskiej.

W twórczości Miłosza zawsze gdzieś w tle pobrzmiewa ton metafizyczny, a nawet mistyczny. Również i w Piesku przydrożnym powołując się na buddyzm, propaguje poeta postawę intensywnego przeżywania teraźniejszości i uwolnienia umysłu od lęku o przyszłość, a sumienia o brzemion przeszłości (Uważność).

Typowa dla autora jest wysoka samoświadomość artystyczna, przejawiająca się w literackiej kreacji wyrazistego i koherentnego obrazu twórcy. Obraz ten zdradza duże powinowactwa z romantyczną koncepcją poety wyobcowanego ze społeczności ludzkiej, odznaczającego się z jednej strony geniuszem artystycznym, z drugiej zaś dotkniętego pewnego rodzaju duchowym kalectwem, Weltschmerz, „chorobą dziecięcia wieku”, rozdartego między potępieniem i pogardą a miłością i podziwem dla człowieka-nieartysty, prowadzącego życie skoncentrowane na podtrzymywaniu własnej biologicznej egzystencji.

Autor chętnie sięga po tematykę religijną, która w tym tomie zdaje się angażować uwagę autora wprost obsesyjnie, w najrozmaitszych przejawach: od chłodnej teologicznej refleksji aż po zmysłową wizję mistyczną. Głębokie przekonanie o słuszności podporządkowania się obrzędowemu ceremoniałowi katolicyzmu łączy poeta z trzeźwym oglądem niedoskonałości instytucji Kościoła Katolickiego.

Z wielu zamieszczonych tu fragmentów wyłania się przerażenie współczesnością, również tą najnowszą. Degeneracja sztuki, czego symbolem jest dla poety kino amerykańskie i muzyka rockowa (Hollywood, Nie jest podobne) współbrzmi z upadkiem obyczajów (Przyszłość). Na tę chorobę lekarstwem mogłaby być, jak autor przypuszcza, poezja, wokół której gromadzą się uciekinierzy z rozpasanego chaosu teraźniejszości. W podobnej roli widzi Miłosz religię katolicką, niegdyś domenę szerokich mas, a w przyszłości być może jedyną ostoję elity intelektualnej (Odwrotnie). Innej ewolucji uległo zamiłowanie do sztuki, które zaczyna zajmować w świadomości społecznej miejsce religii (Kult sztuki). Błyskotliwie zauważa autor, że podobną drogę – od hermetycznej nowinki intelektualnej aż po ideologię szerokich rzesz – przebyła filozoficzna koncepcja nihilizmu (Nihilista pospolity).

Z wyczulonym zmysłem hierarchii łączy się u Milosza miłość do zwykłego człowieka (Litość, Helenka, Religia Helenki), korzącego się przed niepojętym i nieogarnionym. Z kultem rozumu oświeconego – romantyczny pogląd na pozaracjonalne źródła sztuki. To właśnie zaprzepaszczenie tradycji racjonalizmu wraz ze złem i niedoskonałością, które są człowiekowi przyrodzone spowodowało kataklizmy historyczne wieku XX (Rozum).

Druga część dzieła przypomina składowisko różności, z którego autor wyciąga przedziwne eksponaty i krótko o każdym opowiada. Każda z tych interesujących anegdot mogłaby stać się kanwą długiej opowieści lub posłużyć jako punkt wyjścia dla opasłej rozprawy naukowej, choć ich tematyka bywa niekiedy osobliwa i komiczna. Inspiracje Miłosz odnajduje w rozległych lekturach, a także we własnej biografii, zwłaszcza we wczesnej, wileńskiej młodości. Temat wschodnioeuropejskiego intelektualisty żyjącego w wyobcowaniu w zachodnim społeczeństwie przybiera tu postać fabuły nawiązującej do opowieści o Konradzie Wallenrodzie (Zadra).

Z kilku zgromadzonych tu tekstów wyłania się oryginalny, na poły poetycki projekt antropologiczny. Choć autor nie umie w zasadzie wyjść zbyt daleko poza pełną przekonania o własnej wyższości perspektywę przedstawiciela zachodniej cywilizacji (W Afryce), to rozpad plemiennych kultur tradycyjnych w wyniku zderzenia z kulturą europejską obserwuje z prawdziwym bólem (O duszę Ojca Junipero, Do sprawy Ojca Junipero). Zdradza ponadto predylekcje do teorii degeneracji, w myśl której istniał niegdyś złoty wiek kultury, a jego dziedzictwo zaprzepaściły i zniszczyły plemiona barbarzyńskich następców (Archeologia).

Zakres tematów, które stały się pretekstem do krótkich próz, jest doprawdy zadziwiający. Jest to istny bric à brac: koty, pornografia, niewierzący księża, komiksy, zagadka ludzkiej świadomości, życiorysy malarzy oraz zapomniana lub komiczne wyrażenia językowe.

Bibliografia

Borkowska G., W wieczystych wodach poezji, „Sycyna” 1997 nr 22.

Karpiński W., O „Piesku przydrożnym” Czesława Miłosza, w: Aleksander Fiut, Poznawanie Miłosza 2. Część druga 1980 – 1998, Kraków 2001.

O „Piesku przydrożnym” E. Bieńkowska; W. Karpiński, P. Kłoczowski; L. Kołakowski; B. Paczowski; M. Sabiniewicz; B. Toruńczyk; J. Turowicz; A. Zagajewski, „Zeszyty Literackie” 1998 nr 2.

Stala M., W drodze do paru znaków czystych, „Tygodnik Powszechny” 1997 nr 38.

Werner A., Mnie już nie dopadną, „Gazeta Wyborcza” 1997 nr 213.