Henryk Sienkiewicz na polowaniu, Pałacyk Henryka Sienkiewicza w Oblęgorku - oddział Muzeum Narodowego w Kielcach

Polowanie i pożądanie
Agnieszka Bąbel (Instytut Badań Literackich PAN)

Polowanie i pożądanie
Agnieszka Bąbel (Instytut Badań Literackich PAN)

W tym miejscu można postawić następującą tezę: czy tak ważne w konstrukcji Szkiców amerykańskich polowania nie stanowią tu również cenzuralnego substytutu doświadczeń erotycznych, wspominanych szczerze w prywatnej korespondencji, a potwierdzających w analogiczny sposób męskość opowiadającego? „Życie Robinsona” z nieodłączną strzelbą w ręku w liście do Daniela Zglińskiego, pisanym w San Francisco w maju 1877 r., ma stanowić cudowne lekarstwo na nerwy, apatię i hamletyzowanie[1]. W jednym z listów do towarzysza amerykańskich doświadczeń, Juliana Horaina, uderza bardzo przejrzysta metaforyka seksualna, kojarząca broń palną i seks:

Bo też pomyślić sobie, że człowiek ma szesnaście tysięcy nabojów, że zatem ja mam jeszcze z pięćset (przypuszczenie dowodzące skromności), i że te pięćset, które sama natura zdawała się dla Matyldy przeznaczać, leżą nieużytecznie i starzeją o 15 mil od Matyldy albo co gorzej, wystrzeliwane są przez sen na prześcieradła Maxa Neblunga[2].

Polowanie, męskość i erotyka w wyobraźni Sienkiewicza bardzo często kojarzą się na poziomie języka również w Listach z podróży…, choć w znacznie bardziej zawoalowany sposób – wzorzec męskości, czyli idealny mężczyzna amerykański będzie porównywany do silnych i niebezpiecznych zwierząt: orła, buhaja czy „rozkochanego lwa” (s. 217)[3]. Na marginesie można dodać, że ten sam typ asocjacji, nieco osłabiając tak wyrazisty tutaj element seksualny, zastosuje autor później w kreacjach bohaterów Trylogii, opisywanych przy użyciu zwierzęcych porównań – przywoływane dzikie zwierzę odpowiada posturze danego bohatera, stąd Wołodyjowski to „żbik”, a Zagłoba „tur”[4].

Dodatkowe elementy zaordynowanej europejskiemu wykwintnisiowi terapii to praca fizyczna przy budowie chaty (echa będą powracały jeszcze wiele lat później, np. w liście do Stanisława Witkiewicza z 13 stycznia 1881[5]!) i własnoręcznej produkcji mebli, dobrowolne ograniczenia i skromność potrzeb (wielokrotnie wymieniane ze smakiem „portki za  dolara”[6]), czemu towarzyszy otrząsanie się z konwenansów obyczajowych (np. przedkładanie szczerości i prostoty nad wykwintność manier), a wreszcie coraz wyraźniej dająca o sobie znać utożsamiana z wolnością „żyłka podróżnicza” („jak ptakiem przyleciałem w te góry, tak ptakiem z nich odlecę” – s. 220).

Jak przystało na konsekwentny Entwicklungsroman, „trening survivalu” daje modelowe efekty – ten wykreowany Litwos „dorasta”, umie zapewnić sobie w dziczy żywność, schronienie i bezpieczeństwo. „Bajkowa wyprawa do Wyomingu” na bawoły czyni z niego już doświadczonego myśliwca, któremu koledzy-fundatorzy ofiarowują honorowe stanowisko „naczelnika” (zresztą grzecznie przezeń odrzucone – s. 295); sam zgłasza się na pierwszą nocną wartę, z poświęceniem pilnuje obozu i z humorem relacjonuje już cudze wpadki.

Tekst Sienkiewicza zdaje się być doskonale zrealizowaną receptą na dojrzałego człowieka-mężczyznę według zaleceń Samuela Smilesa: świadomego swoich dążeń i możliwości, umiejącego krytycznie oceniać świat i dostosowywać do niego swoje działanie, a zarazem niepozbawionego młodzieńczego entuzjazmu. Doświadczenie tego procesu przed ukończeniem trzydziestego roku życia doskonale wpisuje się w zalecenia sformułowane w Pomocy własnej czy O charakterze, gdyż, jak zauważa Ewa Paczoska:

Wyjątkowość czasu dojrzewania polegała więc na tym, by w tym okresie szczególnej chłonności i wrażliwości na nowe bodźce zbudować solidny fundament wiedzy o świecie, który byłby jednocześnie ośrodkiem kształtowania się charakteru. Smiles podkreślał wagę „młodzieńczego zapału” jako „niezawodnej wskazówki charakteru”[7].

Przypisy

  1. „Czy wyobrażacie sobie kraj pyszny, lesisty, ciepły, w którym się podróżuje na własnych nogach lub na koniu, żyje się ze swej strzelby, na pieniądze patrzy jak kogut na perłę, sypia koło ognia pod gołym niebem, zapomina się o hamletowszczyźnie, a całą energię, wszystkie siły umysłu i ciała natęża się na to, aby nie spudłować do jakiejś zasranej kuropatwy lub zająca. Jeśli w ten sposób nie można odżyć, to wcale. […] Zwierzyny jest huk – wyuczyłem się przy tym strzelać jak anioł. Słońce opaliło mnie tak, że wyglądam jak turkos albo Indianin. Wychudłem jeszcze, bo wszelki tłuszcz wyparował ze mnie, ale zawędziłem się, zahartowałem i zdrów jestem jak koń. Znając mnie dawniej, może temu nie wierzycie, a jednak daję wam słowo, że takie życie półdzikie pędzę przeważną ilość dni. Sypiam doskonale, jadam jak koń – ani dbam o jutro. Rozpalam sobie ogień, zawijam się w kołdrę – i „all right” – a wspominając dawny strach wariata, tę nieokreśloną obawę, z jaką szedłem spać – wyobrażacie sobie, z jaką satysfakcją, z jakim poczuciem siły i zdrowia powtarzam sobie czasem: «E, w dupie mam nerwy!»” (H. Sienkiewicz, Listy, t. V, cz. 2, oprac., wstęp i przypisy M. Bokszczanin, Warszawa 2009, s. 585-586).
  2. H. Sienkiewicz, Listy, t. I, cz. 2, op. cit., s. 365-366.
  3. Owa „zwierzęca metaforyka” opanowała na długo wyobraźnię autora Szkiców amerykańskich również w tekstach nieprzeznaczonych do druku. Całą serię takich na pół żartobliwych porównań zastosuje Sienkiewicz wobec siebie samego w liście, donoszącym przyjacielowi o zawarciu upragnionego narzeczeństwa: „Dziwne się rzeczy dzieją, my dear! Sądziłem, że mogę sobie być na świecie tak doskonale sam, jak pojedynek w kniei, i myślę, że nie było tak narowistego i tak nieznoszącego wędzidła konia, tak wierzgającego osła, tak mrukliwego niedźwiedzia ani tak oburkliwego nosorożca jak ja. Zdawało mi się, że jestem najbardziej nieposkromionym i najtrudniejszym do oswojenia ze wszystkich bydląt, o jakich zoologia wspomina. Tymczasem widzę, że jestem jak wielkie a wierne psisko, które by mogło położyć się u kochanych nóg i tylko wtedy zjeżyć szczecinę na karku, gdyby jakie zło zbliżało się do kochanej ręki. Jednym słowem: Orso mruczy i czuje się bardzo szczęśliwy.” (Do Stanisława Witkiewicza z 22 stycznia 1881 r., w: H. Sienkiewicz. „Widziałem wszystko, com chciał i potrzebował widzieć.”. W stulecie śmierci Pisarza wybór listów oraz pokłosie epistolarne do druku podała M. Bokszczanin, Warszawa 2016, s.177-178). Tam też będzie się przyrównywać do „dobrego Kalibana” przy jasnowłosej Mirandzie, który wyraża swe uczucie, obiecując zatroszczyć się o nią w leśnej dziczy („Truflów ci pazdry długimi nagrzebię, / Powiem, gdzie gniazdo ma sójka ostrożna, / Do słodkich krynic doprowadzę ciebie, / Wskażę, jak ptaki sidłem ująć można …” – Burza, akt II, sc. 2). Dodatkowej dwuznaczności i komizmu dodaje tym wyznaniom fakt, że u Szekspira Kaliban składa te obietnice nie Mirandzie, lecz pijanemu marynarzowi Stefanowi, raczej bez romantycznych intencji.
  4. Zob. M. Pietrzak, Językowe środki charakteryzowania postaci w twórczości historycznej Henryka Sienkiewicza, Łódź 2004.
  5. „Och, my dear! jest mi tu czasem ciężko w Warszawie! A tym ciężej, że tak dobrze wiem, w jaki sposób mógłbym być spokojny, szczęśliwy i uważać się za króla nieograniczonej przestrzeni. Czasem wydaje mi się, że jestem skwaterem, który dźwiga belki na chatę i z trudem zakłada jedną na drugą. Ale nie wiem, czy mi się pewnego pięknego poranka nie zwalą wszystkie na głowę, czy mi się grunt nie obsunie pod nogami i w chwilach wątpienia czuję się tak zmęczony, że mi sił brak.” (Za: H. Sienkiewicz. „Widziałem wszystko, com chciał i potrzebował widzieć.”…, op. cit., s. 175-177).
  6. „Tualeta moja, składająca się z flanelowej koszuli, z rypsowych portek i sombrero, kosztuje: one dollar (jeden dolar). Klimat nie wymaga tu innej.” (H. Sienkiewicz, Listy, t. III, cz. 2, op. cit., s. 452-453).
  7. E. Paczoska, op. cit., s. 33 (rozdział: Dojrzewanie problem percepcji). Cytat z książki Smilesa O charakterze w tłumaczeniu W. Przyborowskiego, Warszawa 1879, wyd. II., s. 269.