Powiśle
Alina Kowalczykowa

Powiśle
Alina Kowalczykowa

[Wokulski] szedł, przez brudne szyby zaglądał do mieszkań […] i cicho śmiał się na widok robotników wiecznie czekających na robotę, rzemieślników, którzy trudnią się tylko łataniem starej odzieży […] na widok obdartych mężczyzn, mizernych dzieci i kobiet niezwykle brudnych. (I, 158)

Powiśle, dzielnica Warszawy zaludniona przez najbiedniejszą ludność, rozciągało się wzdłuż Wisły od ulicy Solec po Nowy Zjazd i Most Kierbedzia (ukończony w 1864 r.), aż do Nowego Miasta. Zaniedbana, pozbawiona podstawowych wygód miejskich okolica ruder, w czasach Lalki zaczęła się modernizować. Rozwój przemysłu prowadził do wykorzystywania gruntów pod budowę fabryk i gmachów rządowych, przy rzece ułożono wąski kamienny bulwar, a włodarze miasta snuli plany szerokiej rozbudowy. Pierwszym wielkim przedsięwzięciem (imponującym Europie!) miało być wybudowanie wielkich, eleganckich bulwarów, które otworzyłyby zamożne śródmieście na skarpę i rozległe widok przestrzeni nadrzecznej. Rozmach tych planów był w Lalce tematem ważnych dyskusji: Bój się pan Boga, z Paryża ogromnie ekscytują nas o te bulwary. Wokulski także był zafascynowany wizją bulwarów – łączyła się w jego myślach z ideą polepszenia doli plebsu: Gdyby brzeg rzeki obwarować bulwarami, powstałaby tam najpiękniejsza cześć miasta: gmachy, sklepy, aleje…
Spacer Wokulskiego z miasta ku Wiśle jest ukazany w Lalce dwukrotnie; za każdym razem przystaje po drodze, by objąć wnikliwym spojrzeniem panoramę miasta. Raz jest piękna i radosna, drugi raz – rozpaczliwie smutna. Bo jej obraz jest zmienny, jak emocje bohatera. Gdy Wokulski żywi się marzeniami o łaskawości uwielbianej panny, szczęście nadaje barwy jego obrazowi świata: Doszedł do Alei Jerozolimskiej i skręcił nią ku Wiśle. Owiał go rześki wiatr wschodni […] Uśmiechał się do piaskarza wiozącego swój towar nędznym koniem w podługowatej skrzyni, a żebrząca wiedźma wydała mu się bardzo miłą staruszką; cieszył go świst rozlegający się w fabryce i chciał pogadać z gromadką rozkosznych malców… Nie dostrzega nawet, że „rozkoszni malcy” rzucają właśnie kamieniami w Żydów.
Gdy bohater jest zrozpaczony, inaczej postrzega to samo Powiśle: jako uosobienie zła, nędzy i występku, ohydne zagrożenie dla całego miasta: wznosił się tu pagórek najobrzydliwszych śmieci, cuchnących, niemal ruszających się pod słońcem, a o kilkadziesiąt kroków dalej leżały zbiorniki wody, którą piła Warszawa. Symbol końca wszelkich nadziei, rozkładu, choroby i śmierci.