Widzenia nad Zatoką San Francisco
Elżbieta Kiślak

Widzenia nad Zatoką San Francisco –wydany w 1969 (wydanie krajowe 1989) zbiór 32 esejów – z przewagą tekstów niedługich – podsumowujący doświadczenia Miłosza z Kalifornii lat sześćdziesiątych, okresu studenckich buntów, torujących drogę społecznym przemianom. Według słusznej uwagi Leonarda Nathana i Arthura Quinna, to „najbardziej zaniedbane dzieło Miłosza”, odczytywane często jako przede wszystkim reportaż, zdominowany przez obrazy dawnej i współczesnej Ameryki oraz krytykę kontrkultury (z barwnymi anegdotami z kampusu Berkeley). Dyskurs eseistyczny prowadzony jest tu czasem bardzo kapryśnie, poddany, wg autora, „zachciankom umysłu” – przerywany skojarzeniami i nawrotami wątków, ale krążący konsekwentnie wokół jednego centrum – problemu kryzysu współczesnej cywilizacji i jego egzystencjalnego, a także metafizycznego wymiaru. W subkulturowych hasłach powrotu do natury Miłosz dostrzegł ukrytą postawę neomanichejską, awersję do bytu, a także próby irracjonalnej ucieczki od kultury, następstwa rozdźwięku nauki i religii, który przyczynił się do utraty antropocentrycznej perspektywy i ukształtował obraz świata oparty na determinizmie.

Ta hybrydyczna książka najpierw prezentuje się czytelnikowi jako intelektualny pamiętnik przybysza z Europy, który musi zmierzyć się z obcością Zachodniego Wybrzeża Ameryki: niemal fenomenologiczny opis elementarnego doświadczenia egzystencji rozpoczyna księgę zdziwień-bycia-tu (O moim zamiarze), następne teksty punkt ciężkości z „ja” przenoszą na refleksyjny opis Kalifornii, przede wszystkim jej przestrzennego rozmachu, który nie poddaje się „humanistycznym wyobrażeniom”. W dziewiczym pejzażu manifestuje się wyzywająca siła natury, wymagającej od człowieka wysiłku w ustanowieniu swojego miejsca w świecie pierwotnego chaosu (O miejscu, gdzie jestem), poza ludzkim wartościowaniem, obcym i obojętnym (Co czuje się wobec zbyt dużego obszaru). Naturze, której prawa są „tylko samowystarczalnym przeciwsensem”, Miłosz przeciwstawia przestrzeń społeczną i cywilizacyjną twórczość, która jednak nie gwarantuje w Kalifornii azylu przed pustoszącą „małe gospodarstwo nadziei i zamiarów” bezmiernością krajobrazu, stanowiącego stałe wyzwanie do konfrontacji człowieka z przyrodą. Natura pozostaje sferą obcą człowiekowi, mimo procederu doszukiwania się w niej sensu, uczłowieczania jej w symbolu i metaforze (Symboliczne góry i lasy), czego dowodzi apologia drzewa, ilustrującego sakralny, jak w Boskiej komedii, „podział istnienia na trzy strefy”, która daje okazję do opisu amerykańskich sekwoi (nb. poeta wynalazł dla nich trafny polski ekwiwalent: „krasnobór”). Pojawia się też tutaj motyw manichejski – w jałowy krajobraz, pełen „zbędnego splendoru” wpisują się „intencje ukrytego, przewrotnego Twórcy”, „demonicznej obecności”, obnażającej brutalność w człowieku (Zdarzenia w Kalifornii). Dolina Śmierci jest już w istocie „pustynią, zmieniającą ludzi w fantomy” – przestrzenią Ziemi Ulro . Miłosz powraca tu także do swoich młodocianych pasji przyrodniczych (Wspomnienie pewnej miłości) i utraty złudzeń na temat natury, punktu zwrotnego, kończącego jego dzieciństwo (jak bohatera Doliny Issy – wzmianka o sporze o powszechniki odsyła natomiast do wiersza Sroczość). Własne poety przypadki z naturą stanowią prolegomena do kluczowych rozważań książki, dotyczących konsekwencji antropologicznych, które przyniosła nauka, obrazowi Boga w stworzeniu przeciwstawiając „samoczynny, ustawiczny Ruch”, kształtujący nowoczesną świadomość. Ewolucja zmieniła antropocentryczny punkt widzenia: „Przejęty litością nad zwierzęciem w sobie […] człowiek, poniżony, nabywał współczucia dla wszystkiego, co żyje i cierpi, nazywając istnienie obozem koncentracyjnym” (O skutkach nauk przyrodniczych); Miłosz dostrzega w całej epoce, podległej naukowej wizji świata, rys „neomanicheizmu”, urazu do złej materii, która wikła człowieka w swoje żelazne prawa i narzuca mu swoje „bezosobowe okrucieństwo”, skazuje na samotność w pustej przestrzeni kosmosu, wykorzenia z bytu. Zarysowuje się tu problematyka rozpadu wyobraźni religijnej, kontynuowana potem w Ziemi Ulro. Wyobraźnię kształtuje przestrzeń, która wraz z wizją nieskończonej pustki kosmicznej, sprowadzającej człowieka do drobiny, została pozbawiona sakralnego ładu i stabilności (Religia i przestrzeń). Miłosz wiąże początek tego kryzysu z romantyzmem i z wiekiem XIX, który skrytykuje ostro, tu głównie za manichejski lęk przed sferą cielesności, uchwytny nie tylko w poezji, również w marksizmie (O tamtym stuleciu); przedtem Krótka dygresja o kobiecie jako przedstawicielce Natury przypomina szczególny uraz wobec natury związany z erotyką – w traktowanym jako jedna epoka wieku XIX i XX, a zwłaszcza w epoce modernistycznego przełomu. Według Miłosza to postawa religijna, ponadwyznaniowa i przekraczającą nawet granice wiary, implikuje uniwersalny szacunek dla bytu. Zasadniczy, choć ukryty często na drugim planie rozważań, temat wyobraźni religijnej – i potrzeby religii – powraca w esejach O zgiełku wielu religii oraz O katolicyzmie, najbardziej antropocentrycznym wyznaniu. Tym razem na Kalifornię Miłosz patrzy przez pryzmat swoich studiów tomistycznych. Niemniej jednak sam przyznaje, że i jego wyobraźnia zdradza wpływ nowej epoki: „wyzwolono mnie z przestrzeni zakrzepłej niby ciało stałe”. W kolejnych esejach zawęża perspektywę, analizując skutki zburzenia tradycyjnego sposobu życia dla współczesnej egzystencji – na przykładzie cywilizacji amerykańskiej, w którą wpisana jest alienacja, „obcość wobec siebie i wobec bliźnich” (O pewnej chorobie trudnej do nazwania). Naszkicowaną tu swoistą fenomenologię podróży rozwija też esej Ja, motor, ziemia. Temat natury i religii splata się w eseju Carmel poświęconym Robinsonowi Jeffersowi i religijnemu aspektowi jego inhumanizmu. Z amerykańskim poetą Miłosz polemizuje również w utworze Do Robinsona Jeffersa, jedynym wśród esejów, które coraz częściej przechodzą na grunt socjologii i historii, jak Migracje czy Zdarzenia w Kalifornii (z epoki kolonizacji). Tekst O westernie zestawia wyobrażenia o Ameryce m.in. z realizmem Cendrarsa, O cnocie – konfrontuje amerykański etos z naturą; do ogólnych wniosków prowadzą zawsze błyskotliwe analizy konkretu. Rozważając znaczenie wymiaru społecznego egzystencji (Ja i oni), Miłosz odżegnuje się od naukowego charakteru swoich socjologicznych zamiłowań, przedkładając nade wszystko zmysłowe doświadczenie rzeczywistości – jak u chwalonego tutaj Walta Whitmana. Jego kontynuator Allen Ginsberg jest już krytykiem opresyjnej, alienującej cywilizacji, podporządkowującej sobie naturę i równie człowiekowi wrogiej (Wizerunek bestii), chociaż do liczby sprowadza jednostkę również fizjologia (Co jest moje). Miłosz analizuje nową utopię seksu (Seks dostarczony) i kulturę masową, zwłaszcza przemoc wszechobecną w medialnym wizerunku świata, wzbudzającą neomanichejską niechęć do rzeczywistości (O cenzurze). Drugą część książki zdominuje otwarta krytyka subkultury i obraz amerykańskiego społeczeństwa w dobie kryzysu lat sześćdziesiątych w esejach O agonii Zachodu (sięgający do historycznych źródeł tego pojęcia), Bezkształtne i nowe, Ewangeliczny wysłannik, Czarni, O tańcu śmierci i nierówności ludzi. Osobne teksty Miłosz poświęcił kultowej twórczości Henry Millera, prekursora kalifornijskich buntowników, i myśli swojego uniwersyteckiego kolegi (Odradzanie się utopii: Herbert Marcuse). Władzy absurdu, którego wyróżnikami są alienacja, degradacja religijnej wyobraźni, neomanichejska nienawiść do materii, niemożność życia, prometeizm zwrócony w nicość, Miłosz przeciwstawia konsekwentnie antropocentryczny punkt widzenia (Rozdział, w którym autor przyznaje się, że jest po stronie ludzi w braku czegoś lepszego), raz kolejny głosząc pochwałę tradycji kulturalnej jako dorobku ludzkości i racjonalistycznej myśli przeciw utopijnemu powrotowi do natury, ale zarazem opowiada się za ratio zakorzenionym w metafizycznym światopoglądzie. W ostatnim eseju Miłosz jeszcze raz ironicznie traktuje zarówno społeczeństwo kultury masowej, jak bunt kontrkultury, sięgając do własnych doświadczeń. Porównuje Zachód europejski (Francja) z Zachodem amerykańskim, zestawia bilans zysków i strat opuszczenia Europy oraz osiedlenia się (i konieczności integracji) właśnie w Ameryce, która staje się teraz paradygmatem wszelkiego wygnania, „także wygnania z przestrzeni istniejącej w umyśle, zhierarchizowanej przez tron Boga” (O emigracji do Ameryki tudzież jakby podsumowanie). Na koniec podejmuje temat wyobraźni, pod wpływem nauki odrzucającej swój dawny religijny paradygmat, szukając perspektyw wyzbycia się tej nabytej bezdomności, ponownego zakorzenienia w bycie, wyjścia z „nihilistycznego bezwładu”; ostatnie strony stanowią już swoiste wprowadzenie do Ziemi Ulro. Zakończenie zamyka klamrą początkowe rozważania: „Jedyne, czego jestem pewien, to moje zdziwienie”.

Bibliografia

Nathan L., Quinn A., Zatoka San Francisco, w: Poznawanie Miłosza 2. Część druga 1980-1998, red. Fiut A., Kraków 2001.