WOŁYŃSKA

Karol Rotgeber

ONI, III A

„Tymczasem władze unormowały jakoś getto, dając możność osiedlenia się po prawej stronie Franciszkańskiej (od Bonifraterskiej do Gęsiej), prawą stronę Gęsiej do Zamenhofa, zburzoną Wołyńską, Ostrowską i lewą stronę Niskiej (od Zamenhofa do Smoczej), Miłą (od Nalewek do Lubeckiego).” (s. 135)

JA, III B

„Wszyscy tego ranka (…) musieli się piątkami ustawić na terenie Ostrowskiej — Wołyńskiej. Ustawiały się grupami poszczególne warsztaty, poszczególnych właścicieli, wchodzących w skład szopu [szczotkarzy], wszystko to piątkami. Ambulatorium też się ustawiło.” (s. 148)

ONI, III B

„Służba porządkowa gwizdała, nawołując do zejścia. Kto nie schodził natychmiast — otrzymywał kulę. Blokowali Niemcy domy te tak długo i tyle razy, że żywa dusza prawie nie została. Za to trupów legło co niemiara — tysiące kobiet, dzieci i mężczyzn. Brać pogrzebowa miała plon obfity. Nie było kamienia na Ostrowskiej, Wołyńskiej, nie było schodów w poszczególnych domach, aby nie nasiąkła krwią niewinnych dzieci naszych. Tak to skończyła się druga selekcja. Tylko pojedynczym osobom udało się cudem wytrwać i wrócić do szopu, reszta albo legła albo została wywieziona.” (s. 153)

 

Noemi Szac-Wajnkranc

JA, III B

„Odrapany pokoiczek na Wołyńskiej, które to już z rzędu nasze mieszkanie? Tym razem może to już ostatnia nasza przystań życiowa. Ulica ma wygląd mrowiska, jesteśmy w klatce, z której prawie nikt nie wyjdzie. Bez przerwy trwa kanonada. Jurek idzie do matki, długo nie przychodzi. Czuje się taka samotna w tym mrowisku ludzkim, taka bezbronna. Każdy zajęty sobą, każdy myśli o sobie w godzinę śmierci.” (s. 47)

 

Stanisław Gombiński

JA/ONI, II

„Zima – to mróz, jesień i wiosna – to błoto, lato – to kurz i smród. Ale i ulice ghetta mają swe kasty i stopnie. Sienna – to Aleje Ujazdowskie, kilka drzew dodaje uroku, ładne domy, czystość. Grzybowska – to pl. Teatralny, centrala władz, Leszno – to Marszałkowska z jej ruchem, handlem i gwarem. Reszta ulic nie potrzebuje i nie zezwala na porównania. Wołyńska i Stawki – to Wołyńska i Stawki. To tylko tyle, to aż tyle. Tu słońce cofa się przerażone, jego promienie nie pocieszają, nie dają otuchy, wyobrażają tylko straszną zgrozę. Kiedy ono się zjawia, widzi ludzi jak widma, widzi dzieci podobne do mar.” (s. 51-52)

ONI, III A  (lipiec 1942 – pierwsze dni akcji)

„Pierwsze dni przebiegają trwożnie. Już oczyszczone wielkie skupiska, już zniknęły największe punkty uchodźców polskich, niemieckich, czeskich. Już wywieziono mieszkańców Domu Starców z Nowolipek – dawny Dom z Górczewskiej [istniejący do 1940 r. Dom Starców przy ul. Górczewskiej 9, dziś Wawelberga 10] – już nie ma Głównego Domu Schronienia dla Dzieci [ul. Dzielna 39], gdzie kilkaset sierot się znajdowało. Wywieziono starców, wywieziono dzieci. Wysiedlenie zaczyna działać systematycznie, w porządku ulic, nie sięgnęło jeszcze do centrum, operuje na peryferiach. Porządkowi grasują na Stawkach, Miłej, Lubeckiego, Ostrowskiej, Wołyńskiej, to daleko od Leszna, Żelaznej, Grzybow[ski]ej.” (s. 77-78)

ONI, III B

„Jest 12 wrzesień [sic], sobota po południu, posterunki dokoła czworoboku, stojące tu nieprzerwanie przez przeszło sześć dób od niedzieli rano, zwijają się i odchodzą, czworobok jest wolny. Ludzie jeszcze własnym oczom nie wierzą, biegną do domów na Wołyńskiej, Ostrowskiej, Zamenhofa, Lubeckiego, Miłej, Niskiej, Stawkach, Smoczej, gdzie pozostawili swych bliskich. Szukają. Niemców ni sprzymierzeńców już nie ma, rozlega się wiele okrzyków radości i więcej, znacznie więcej, jęków rozpaczy.” (s. 118-119)

 

Henryk Bryskier

ONI, III A

„Rada Żydowska ulokowała swoje biura w gmachu b. więzienia wojskowego przy ul. Zamenhofa 19; Zakład Zaopatrzenia zainstalował się przy ul. Franciszkańskiej 30 i 32, a wszystkie oddziały szpitala zostały rozmieszczone w domu nr 6 przy ul. Gęsiej, zaś przedsiębiorstwo wywozu śmieci przy ul. Franciszkańskiej 24 i Żydowskie Pogotowie Ratunkowe – przy ul. Wołyńskiej. Radcowie i urzędnicy gminy, którzy poprzednio zamieszkiwali bloki przy ul. Chłodnej, przenieśli się na ul. Muranowska 40-44.” (s. 190)

ONI, IV A

„W międzyczasie nastąpiła na szeroką skalę zakrojona ‘akcja styczniowa’. Mróz mocno dawał się we znaki, a chycle [sic!] Brandta pustoszyły teren. System akcji był podobny dla poprzednich, ale w akcji brały udział większe oddziały SS-owców. Funkcjonariusze Żydowskiego Pogotowia Ratunkowego przy ul. Wołyńskiej [nie udało mi się ustalić dokładnego adresu] zostali tym razem całkowicie pozbawieni żon i dzieci. Pozostali wyłącznie mężczyźni.” (s. 233)

 

Abraham Lewin

JA/ONI, III A

„W domu przy Dzielnej 7 (<Morija>), w którym mieszkają policjanci, wybuchł pożar trwający całą noc. Również dom przy Gęsiej 35a został zniszczony. Zerwał się dach, a cała frontowa część domu wkrótce się zawali. Wypadło wiele szyb w domach na pobliskich ulicach – Lubeckiego i Pawiej. Na Wołyńskiej, Miłej i Smoczej też wybuchły pożary, kilka drewnianych domów się spaliło. Nalot ten mocno dotknął Żydów, a mimo to Żydzi są jednak zadowoleni. Oczekuje się wydarzeń, które zmienią nasz los. Dziś w pierwszym dniu siódmego tygodnia trwania krwawych wydarzeń już informują nas o blokadach na terenie szopów Schultza.” (s. 215)

JA/ ONI, IV A (03.11.1942)

„Przedwczoraj byłem niezmiernie zaskoczony, przy Miłej 50-52 widziałem otwarty od strony ulicy zakład fryzjerski, w którym siedzieli Żydzi i golono im brody. Odnosi się wrażenie, iż Niemcy chcą stworzyć w getcie iluzję życia i ruchu. Do czego jest im to potrzebne? Wie tylko diabeł. A może naprawdę ma przybyć jakaś komisja z zagranicy? Opowiadają, że przy Wołyńskiej powstanie wkrótce kabaret. Wczoraj opowiadano u nas, że nie ma już Treblinki, w której wymordowano setki tysięcy Żydów. Znajduje się tam podobno obecnie ogromny obóz pracy. A może i ta wiadomość jest prawdziwa?” (s. 241)

JA/ ONI, IV A (01.10.1942)

„Zdziczały ulice małego getta ciągnącego się przez kilka ulic: Miłą, Zamenhofa, Franciszkańską, oraz kilka uliczek: Ostrowską, Libelta, Wołyńską, Niską itd. Nie wolno chodzić po ulicach. Nie widać żadnego Żyda. Każda fabryka jest zamkniętym więzieniem. Nie wolno przechodzić z fabryk Schulza na Nowolipiu do fabryk Toebbensa na Lesznie. Cały dzień jesteśmy zamknięci przy Gęsiej 30. Do i z pracy udajemy się grupami przed siódmą rano i o szóstej wieczorem.” (s. 228-229)

 

Perec Opoczyński

ONI, II D (czerwiec 1942)

„Dziś po Wołyńskiej rozeszła się plotka, że Niemcy chcą osadzić w getcie Cyganów wypędzonych z Reichu. Z tego też powodu Żydzi mieliby opuścić Wołyńską i Ostrowską. Tymczasem część Cyganów osiedlono przy Szczęśliwej.” (Pisma, s. 289)

ONI, III B (5-12.09.1942)

„W piątek [4.09.1942, prawdopodobnie chodziło o sobotę 5.09.1942] około drugiej w nocy do domów na Wołyńskiej weszli nagle żydowscy policjanci i nakazali mieszkańcom natychmiastowe ich opuszczenie, ponieważ mieli się tam sami sprowadzić. Twierdzili przy tym, że mieszkańcy muszą się wynieść do dziewiątej rano.

Rano [06.09.1942?] okazało się, że muszą się wynieść robotnicy szopów z prawie całego małego i dużego getta. Wyprowadzka miała się zakończyć do dziesiątej rano pod karą śmierci. Wszyscy Żydzi mieli się zebrać w rejonie Miłej-Lubeckiego-Niskiej. Zaraz zaczął się chaos. Wedle zarządzenia obwieszczonego na plakacie planowano poprowadzić nową granicę na rogu Smoczej i Gęsiej [jak podaje w przypisie autorka oprac.: „Był to obszar niezamieszkały, nazywany „dzikim”, zamknięty od północy nowym murem biegnącym osią ul. Gęsiej od Smoczej, a od południa nowym murem zbudowanym na osi ul. Leszno, skręcającym w ul. Karmelicką i łączącym się ze starym murem na rogu Nowolipia przy szpitalu ewangelickim”]. Miała też nastąpić nowa rejestracja, a zdolni do pracy musieli zostać w szopach.

Około południa w wyznaczonym punkcie zbornym zebrały się dziesiątki tysięcy mężczyzn, kobiet i dzieci i rejestracja rzeczywiście się zaczęła, trwała kilka dni. Tłok i napór były nie do opisania. Niemcy zaprowadzili „porządek”, kładąc trupem dziesiątki ludzi. Rejestracji towarzyszyły straszliwe blokady. Najgorzej wyglądało to w szopie stolarskim przy Gęsiej 30. Robotnicy stali na ulicy godzinami. Potem przyszli SS-mani i wybierali nie fachowców, nie młodych czy starych, ale kazali się osobno ustawić kobietom, z których wzięli prawie wszystkie. Potem straszliwie bili mężczyzn kijami, kolbami i motykami po głowach i gdzie popadło. W końcu nie pozostawili nawet połowy z ustalonej liczby. Wrażenie, jakie wywołała ta rejestracja, było okropne. W jej konsekwencji na ulicach siedziały opuszczone roczne, dwuletnie dzieci wołające „mamo”, którym przechodnie przyglądali się, płacząc. Niemcy zrobili to zapewne specjalnie. Mogli zabrać dzieci, ale tego nie zrobili. Przeciwnie: niech Żydzi patrzą i cierpią.” (Pisma, s. 296)

ONI, III C (18.09.1942)

„Znów zmniejszono getto. Pozostają tylko fragmenty Zamenhofa, Pawiej, Lubeckiego. Mówi się, że nawet Wołyńska ma być odłączona. Tę trochę Żydów z szopów ścisną na kilku uliczkach. Do tej pory odcięto 80 procent terenu getta. Na wszystkich tych ulicach panuje śmiertelna cisza.” (s. 298)

ONI, IV A (29.12.1942)

„Na Wołyńskiej Żydzi rozbierają drewniane domy, żeby mieć czym grzać w piecach. Nie boją się tego, że Niemiec oskarży ich o sabotaż. Chcą żyć i zabierają drewniane okiennice z opuszczonych domów, sklepów. Gdzie był jakiś płotek, już go nie ma. Pani Kadysiewicz, druga ofiara strzelaniny, do której doszło w zeszłym tygodniu w szopie szczotkarzy [Świętojerska 34], umarła w szpitalu.

Mówi się, że w szopie szczotkarskim [Świętojerska 34] ma zostać utworzony zakład galanterii skórzanej, u Schultza [Nowolipie, Ogrodowa i Leszno] natomiast warsztat naprawy starych ubrań.” (Pisma, s. 342)

ONI, I

„Cała Miła jest zapełniona chłopskimi wózkami. Zabłądziły też na Lubeckiego, Wołyńską, są w całej dzielnicy, szczególnie te z węglem.

Przed sklepami Wedla na Marszałkowskiej, a także na Bielańskiej stoją długie kolejki, stoją, niby tak sobie, bo każdy ma się na baczności. Przystaje przechodzień i pyta, za czym ta kolejka, odpowiada się mu, że samemu się nie wie, ot, tak się stoi. Ale przecież wiadomo, że za dwa złote dostaje się u Wedla tabliczkę przedwojennej czekolady z torebką cukierków.” (Dom numer 21, s. 347)

„Są już spece, do których przychodzą „zaufani” goje spod granicy, i są żydowscy przewoźnicy, co jadą przyczepami, omnibusami i różnymi rodzajami wozów.

Od rana do wieczora widzi się je na Wołyńskiej, Lubeckiego, Niskiej, Zamenhofa, a gdzie ich nie ma?

Oto przez uliczkę przejeżdża chłopski wóz. Na koźle siedzą razem Żyd z blond bródką i goj, a na jedynym siedzisku – worku z sianem – dwaj chłopcy sześcio-, siedmioletni, zakutani w szale. Patrzą smutnymi czarnymi oczkami, w których widać ślady wielu ciężkich przejść […]” (Dom numer 21, s. 353)

„Chłopcy z Wołyńskiej chodzą tam i z powrotem. Wracają stamtąd po kilku tygodniach, aby następnym razem, już jako doświadczeni przewodnicy, zdobyć przy przeprawie parę groszy.

Zabierają ze sobą bardzo drogie tam, a tu tanie jak barszcz zegarki, no i garnitury i buty, które po „tamtej stronie” są na wagę złota.” (Dom numer 21, s. 354)

„Kobiety wracają do mieszkań i próbują zrobić to, co Perele – wynieść do sąsiadów i krewnych, co tylko się da. Bieganina, krzątanina, bo nie wiadomo przecież, kiedy przyjdą oprawcy – może teraz, a może jutro. Nim się jednak obejrzą, na podwórzu [Wołyńska 21] już słychać te gniewne, złowrogie krzyki polskich policjantów zaganiających do łaźni.

Oj, niedobrze. Ludzie biegną do okien i spoglądają na podwórko – brama już zamknięta, nie ma dokąd uciec, gdzie się schować, mają ich w garści.” (Dom numer 21, s. 358)

„Dlaczego ten obrotny przewodniczący nie zwrócił się w czasie bombardowań o pomoc do Jointu, jak zrobiło to wiele domów w mieście?

Trudno zrozumieć, chyba że przyjmiemy, że nie miał śmiałości dobijać się do przywódcy Jointu, że była to dla niego zbyt ciężka próba. Jakkolwiek było, nasz dom, jak i pozostałe domy na Wołyńskiej, nie korzystał w owym czasie z pomocy Jointu. Dlatego też nie stworzono żadnych kuchni ludowych w schronach, choć niedaleko stąd, w schronie przy Kupieckiej 18, taka kuchnia była.” (Historia komitetu domowego, s. 380)

ONI, II

„Kiedy skaczą ceny, ożywia się Koźla. Towary wydziera się sobie z rąk. Jak obcęgami, żelazne łapy żydowskich tragarzy-zabijaków chwytają natychmiast każdy spuszczony z gojskich okien worek. Łowią towary dla bogatych handlarek z bazaru. Nikt nie może z nimi konkurować. Pośrodku uliczki, jak w świąteczny dzień przed synagogą, stoją setki Żydów. Żydzi syci, napojeni. Robi się interesy i dyskutuje na tematy polityczne. Bruk jest grubo zarzucony ustnikami i niedopałkami mocnych papierosów, i to teraz, kiedy papieros kosztuje sześćdziesiąt groszy, to znaczy dziesięć, dwanaście razy więcej niż przed wojną. W tłumie kręcą się handlarze z zawieszonymi na piersi skrzyneczkami pełnymi ciastek, wykrzykują: „No, koniec, kto ryzykuje!”. Ciągnie się numerki z torebki i albo się przegrywa, albo się wygrywa ciastko. Kilku młodych szmuglerów otoczyło sprzedawcę i żrą słodycze z tak obrzydliwą uciechą, że aż po prostu przykro patrzeć na ich tłuste gęby. Uliczni śpiewacy i grajkowie zachodzą tu z nadzieją na zarobek w krainie sytości, ale kto tutaj ma dla nich zrozumienie? Skrzypce rzępolą, śpiewak śpiewa: „Ja nie chcę oddać bonu, chcę jeszcze trochę pożyć”. Jednak nie robi to żadnego wrażenia. Ta uliczka porusza się, unosi, kołysze tylko wtedy, gdy niesie się szept: jeszcze ćwierć… pół złotego… dwa. Mąka żytnia dwadzieścia cztery i pół… to najpiękniejsza muzyka na Koźlej. Kogo obchodzi martwy, a raczej wydający właśnie z siebie ostatnie tchnienie, który ułożył się nie gdzie indziej, jak tylko przed sklepem Jopka i urządził sobie tę ostatnią drogę u stóp szmuglerów? Na Ostrowskiej, Wołyńskiej czy nawet na Franciszkańskiej i Nalewkach umarli leżą na ulicach jak u siebie w domu. Żydzi wstają rano, wychodzą na ulicę i wiedzą, że znajdą trupy: jednego, drugiego, piątego, dziesiątego. To te same śmiertelne ofiary głodu, spuchnięci zmarli, którzy głodowali przez całą wojnę – głodowali, aż się doczekali tej upragnionej [a zarazem] znienawidzonej śmierci. Ale leżeć tu na uliczce Koźlej? Jak zadeptana mucha, pluskwa – kogo to obejdzie? Szmuglerzy stoją w błyszczących butach, w dobrych burkach; zimne wrześniowe słońce złoci ich dobrze odkarmione twarze, pogryzają karmelki i ciastka, które sprzedawca słodyczy im podstawia, i nawet nie słyszą szumu przelatującej śmiertelnej kuli.” (Szmugiel w getcie warszawskim, s. 414)

 

Mary Berg

ONI, IIIC

20.IX.42’: „Policja żydowska zajmuje obecnie cały kwartał przy Ostrowskiej i Wołyńskiej. Wszystkim policjantom żydowskim i ich rodzinom rozkazano opuścić dawne mieszkania w różnych kwartałach getta i zająć opróżnione, splądrowane kwatery po wysiedlonych. Najwyraźniej Niemcy chcą zgromadzić policję żydowską w jednym miejscu. Chodzą słuchy, że jej liczebność zostanie wkrótce bardzo zmniejszona. Od kilku dni nie otrzymaliśmy żadnych wieści od wuja Abiego, choć teraz mieszka całkiem blisko nas; z Pawiaka na Wołyńską jest zaledwie kilka kroków. Edzia już nie pracuje w dawnym domu dziecka. Zastanawiam się, co się z nimi stało” (s. 300).

ONI, IVA

22.IX.42’: „Wczoraj przypadał Dzień Pojednania i Niemcy, jak to mają w zwyczaju, wybrali to święto na zablokowanie ulic: Ostrowskiej i Wołyńskiej. Spośród 2500 policjantów do dalszej służby wybrali 380, a przeszło 2000 deportowano wraz z rodzinami. Uznaliśmy za znamienne, że tego dnia Warszawa została zbombardowana przez radzieckie samoloty, liczniejsze niż kiedykolwiek przedtem” (s. 301).

ADRESY:

OBSZARY:

Obszar: Gęsia/Miła/Ostrowska/Wołyńska,

TRASY:

Trasa: Dzielna – Wołyńska,  – Trasa: Wołyńska – Niska – Spokojna,   – Trasa: Wołyńska 3 – Gęsia 25,   – Trasa: Wołyńska 21 – róg ulic Lubeckiego/Gęsia,

Bibliografia

– Noemi Szac-Wajnkranc, Przeminęło z ogniem. Pamiętnik. Pisany w Warszawie w okresie od założenia getta do jego likwidacji, przedmowa Efroim Kaganowski, Wydawnictwo Myśl, Warszawa 1990.

– Karol Rotgeber, Pamiętnik, Archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego, zespół „Pamiętniki”, sygn. 48.

– Stanisław Gombiński (Jan Mawult), Wspomnienia policjanta z warszawskiego getta, red. naukowa i wprow. M. Janczewska, Warszawa 2010, ss. 282.

– Henryk Bryskier, Żydzi pod swastyką, czyli getto w Warszawie w XX wieku, Oficyna Wydawnicza ASPRA-JR, Warszawa 2006.

– Mary Berg, Dziennik z getta warszawskiego, tłum. M. Salapska, Warszawa 1983.

– Abraham Lewin, Dziennik, wstęp i opracowanie K. Person, Warszawa 2016.

– Perec Opoczyński, Archiwum Ringelbluma. Konspiracyjne Archiwum Getta Warszawy, t. 31 Pisma Pereca Opoczyńskiego, oprac. M. Polit, Warszawa 2017.

– Perec Opoczyński, Dom numer 21, w: Tenże, Reportaże z warszawskiego getta, przekład, redakcja naukowa i wprowadzenie M. Polit, Warszawa 2012.

– Perec Opoczyński, Historia komitetu domowego, w: Tenże, Reportaże z warszawskiego getta, przekład, redakcja naukowa i wprowadzenie M. Polit, Warszawa 2012.

– Perec Opoczyński, Szmugiel w getcie warszawskim, w: Tenże, Reportaże z warszawskiego getta, przekład, redakcja naukowa i wprowadzenie M. Polit, Warszawa 2012.