
03.
Zauważmy przy tym, że u Mueller wiersz jest szczodry, co swoiście rezonuje z nazwaniem przez Kochanowskiego fraszek mianem wdzięcznych i nieprzepłaconych (tj. bezcennych, ale też miłych). Wiersz w swojej umiejętności przechodzenia za próg mowy przejawia swoją szczodrość. Ujawnia się tutaj etymologiczny i historyczny związek szczodrości i szczerości, podkreślony jeszcze końcowym nawiązaniem do szczerego pola – przymiotnik obecny w tym utartym związku frazeologicznym nabiera znaczenia swego rodzaju prawdomówności. Szczodry wiersz, czyli szczodrak, jest nie tylko hojny, w tym sensie, że obdarza mówiącą tym, czego ona w inny sposób powiedzieć by nie mogła, a przy tym karmi niedosyt i sypie dreszczem, ale jest też szczery, nie dlatego jednak, że przedstawia jej niezakłamany i niewątpliwy obraz, ale dlatego że pozwala, możliwie bez zafałszowania, wydobyć klarowne słowa i myśli („przejrzystego w męt nie fałszuj”). Przy czym to, że są one klarowne i przejrzyste, może się okazać dopiero wtedy, gdy staną się częścią wiersza. Z tego powodu akt pisania jest ciągłym procesem negocjacji pomiędzy wyjściowym szumem a tym, co powiedziane w wierszu („głos mi z szumu wynegocjuj”). Widzimy tu niekartezjański podmiot, który nie wie, kim lub czym jest, podmiot, który dopiero się tworzy i staje – poprzez akt pisania, który z kolei jest niehermeneutycznym czytaniem dokonanym przez sam wiersz. Inaczej niż w racjonalistycznej filozofii podmiotu, który sam siebie ustanawiał poprzez myślenie, to dopiero zewnętrzne dzieło daje jakieś niepewne poczucie jestestwa („[…] mów że jestem”). Akt pisarski, ten trudny proces negocjacji, to wydobywanie nieznanego podmiotowi wewnętrznego głosu – z gniewu i szumu, z niedosytu, z wyparcia, z poplątanej mierzwy zdarzeń (również, domyślamy się, z mierzwy mediów elektronicznych i społecznościowych), to także nadawanie słabym myślom mocnego sensu: „[…] a te błahe / pomnóż w sensy pod swym dachem”. Zarazem jest ten akt otwieraniem się („nie zatrzaskuj”) i ucieczką, ale nie jest to proces bezproblemowy i bezkonfliktowy, co wyrażają liczne zestawienia oksymoroniczne, [oksymoron|→] których kulminacją jest antropomorfizacja „wrogi gość”, jakże kontrastująca z początkowym „szczodrym wierszem”. Wrogi gość jest tutaj kimś, o kim wiemy, że nawet jeśli nie przychodzi ze złymi czy podejrzanymi intencjami, to przynajmniej z nieznanymi zamiarami; jest w rezultacie kimś lub czymś naruszającym wewnętrzny spokój („mir naruszaj”), do czego wręcz jest zapraszany i zachęcany. Nadejście wrogiego gościa, nieco na kształt egzystencjalnej filozofii Sørena Kierkegaarda, ma poskutkować bojaźnią i drżeniem („sypnij dreszczem”). W pisaniu, jak sugeruje szczodrak, ujawnia się bowiem prawda, że ów mir jest co najwyżej swoistym konformizmem podmiotu: podmiot ten może zagubić się w mierzwie zdarzeń i zarazem uznać ten stan za wygodny i pożądany. Te dwie przeciwstawne tendencje, to znaczy potrzeba dreszczu i zagrożenie mierzwy, znajdują swoje ujście w jednej i tej samej poetyce – w aliteracyjnym [aliteracja|→] nawarstwieniu spółgłosek szeleszczących i syczących, a gdy ich z rzadka w danym wersie brak – w obecności przede wszystkim samogłosek ciemnych.