03.

03.

I jakże te nawiązania do gospodarza, dachu (pars pro toto), domowego progu, a zatem szeroko rozumianej gościnności, brzmią u Mueller echem innych utworów Kochanowskiego, jak choćby fraszki Na lipę („Gościu, siądź pod mym liściem, a odpoczni sobie!”[1]), będąc jednocześnie przekorną inwersją owej renesansowej idylli, jaką poeta we fraszkach i pieśniach wiązał z obrazami czarnoleskiej wsi. Przy czym i u Mueller mamy do czynienia z pewną dozą idylliczności, biorącą się z faktu, że najpierw rolę gospodarza pełni sam podmiot, który zaprasza wiersz do siebie (by zaprowadził tam swoje wrogie porządki), ale następnie to wiersz staje się właściwym i głównym gospodarzem, który pod swoim dachem gości „rozmieniony” podmiot – taki, który w wyniku tego procesu doznał jednocześnie odmiany i „rozmiany”, jak w rozmienianiu większych pieniędzy na drobne. Owo finalne przejście podmiotu od roli gospodarza do roli gościa, a wiersza – od roli gościa do gospodarza, jest przez poetkę kreślone w konwencji sielanki, a przynajmniej czegoś przez sam podmiot pożądanego i oczekiwanego.

Przypisy

  1. Tekst wg: Jan Kochanowski, Fraszki, dz.cyt., s. 45]