
03.
W odniesieniu do tego, kto dokonuje interpretacji, niezbyt konsekwentnie posługuję się raz to liczbą pojedynczą, innym razem – mnogą. W tym drugim przypadku interpretator z pewnością stara się podkreślać, że pracę myślową przeprowadza z nieustannym odniesieniem do swoich czytelników, że jest to poniekąd praca wspólna i wspólnie przebyta droga. Równocześnie jest w tym pewna nie zawsze uczciwa retoryka, którą powinno się stosować dość ostrożnie; może to bowiem wyglądać tak, że autor interpretacji, włączając czytelników do swojej narracji, chce ich obarczyć współodpowiedzialnością za ewentualnie popełnione błędy, niedoczytania i przeoczenia.
Zaczęliśmy tę próbę interpretacyjną od kategorii autotematyzmu. Możemy teraz, czyniąc istotne zastrzeżenia, do niej wrócić. Oba wiersze są bez wątpienia autotematyczne, ale na różne sposoby. Autorefleksyjność wydaje się bardziej pasować do utworu Kochanowskiego, ponieważ w tym przypadku, mówiąc o podmiocie wypowiedzi, nie trzeba stosować cudzysłowu. Nawet jeżeli ów podmiot czuje się zagubiony, to jest w stanie wykrzesać z siebie siłę, by ulecieć z labiryntu; poniekąd uwidacznia się tutaj wiara poety w rozum i klasycyzm. Tymczasem w wierszu Mueller podmiot jest całkowicie podejrzany, jest bytem płynnym i nieciągłym, jaskółeczką migotliwych sensów, wydobytych w akcie poetyckiej kreacji. Czy ten podmiot mógłby zatem przeprowadzać autotematyczną refleksję? Zdaje się, że nie i że zadanie to bierze na siebie wiersz, wrogi gość, który nie wiedzieć skąd się wziął i z jakimi zamiarami przybywa. Widać w każdym razie wyraźnie, że oba utwory zadają też pytania o własne uprawomocnienie jako wypowiedzi poznawczo wiarygodnych. Jeśli bowiem wiersz, jak u Kochanowskiego, jest nieodgadnionym labiryntem, jeśli, jak u Mueller, wychodzi z niezrozumiałego i niewypowiedzianego, to oba apele, czy to do wdzięcznych fraszek, czy do szczodrego wiersza, wydają się podejrzane, jeśli swoje faktyczne ujście znajdują właśnie w tak niepewnych siebie utworach. „Powiedzcie mu, niech próżno nie frasuje głowy […]”, „przejrzystego w męt nie fałszuj” – ale jak fraszki i szczodrak mają to zrobić, skoro te pierwsze są nieprzeniknione, ten drugi zaś dopiero stwarza podmiot mowy, wyprzedza jego właściwe ukonstytuowanie? Problem poznawczej wartości tekstu literackiego zostaje więc w obu utworach wyartykułowany w sposób możliwie najmocniejszy, bo przez paradoks. [paradoks|→] Wyostrzeniem tej paradoksalności jest fakt, że tę najpoważniejszą tematykę przedstawia się za pomocą środków, które zbyt pośpiesznie moglibyśmy uznać za niepoważne.