03.

03.

Jednym z najpoważniejszych wyzwań, jakie stoją przed interpretatorem, jest kwestia analizy formalnej tekstu i jej przełożenia na semantykę; w przypadku interpretacji porównawczej sprawa ta jest jeszcze trudniejsza, ponieważ należy dopuścić możliwość, że dwie niekiedy bardzo różne poetyki wchodzą ze sobą w pewną interakcję, która może skutkować istotnymi konsekwencjami semantycznymi. Refleksja nad poetyką porównywanych tekstów towarzyszy mi od pierwszej z nimi styczności, ale czy musi się znaleźć gdzieś na początku interpretacji, czy musi nadawać jej ton? Może, ale równie dobrze mamy prawo umiejscowić ją dalej, nawet na końcu, możemy też nią swobodnie przeplatać nasz interpretacyjny wywód. Osobiście wiele zawdzięczam strukturalistycznej intuicji, zaczerpniętej od symbolistów, że w języku poetyckim pojedynczy znak może przenosić zawarty w nim immanentnie sens, w szczególności zaś wehikułem sensu są podobieństwa i opozycje znaków językowych. Z tym należy jednak uważać, ponieważ może to prowadzić do wniosku, że wszelkie znaki i ich relacje są nośnikiem jakiejś semantyki. W taki właśnie sposób dwaj wielcy strukturaliści, Roman Jakobson i Claude Lévi-Strauss, analizowali Koty Charles’a Baudelaire’a, ale czy nie było w tym odrobiny szaleństwa? A może ironii udającej szaleństwo? Natomiast z pewnością nie będzie nas satysfakcjonować taka interpretacja, w której czysto analitycznie „rozbiera się” wiersz, tzn. opisuje użytą poetykę, środki stylistyczne, wersyfikację itp., ale bez związku z proponowaną interpretacją. Należy też być wyczulonym na sytuacje, w których ta poetyka kłóci się z naszymi przypuszczeniami interpretacyjnymi, w których zatem najbardziej nawet spójne i przekonujące odczytanie może być zakwestionowane przez językowy kształt wiersza.

Kochanowski powagę „wszytkich tajemnic swoich”wtłacza mianowicie we fraszkę, nawet jeśli dla zmylenia napisaną dostojnym trzynastozgłoskowcem, podczas gdy Mueller relatywizuje ową problematykę przez ludyczność, ludowość i baśniowość. Ludyczność i ludowość słyszymy w śpiewnym ośmiozgłoskowcu, o regularnym układzie rymów parzystych (co na tle całego tomu, z którego wiersz pochodzi, jak i wcześniejszej twórczości poetki, jest czymś nader wyjątkowym), wreszcie w nawiązaniach do szczedryka i ludowej pieśni noworocznej. Baśniowość szczodraka jest natomiast pochodną jego magiczności: te litanijne prośby, z których szczodrak się składa, są tak naprawdę magicznymi zaklęciami, począwszy od incipitowego „wierszu wierszu szczodry wierszu”, co przywodzi na myśl ośmiozgłoskowe frazy w rodzaju: „Lustereczko, powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy w świecie”.

Można jeszcze widzieć wiersz Joanny Mueller jako dziejący się na naszych oczach obrzęd czy seans spirytystyczny, w którym, niejako w poetyckim transie, przywołuje się ducha, a może demona, który jako jedyny potrafi dokonać przeprowadzenia podmiotu przez próg mowy. Zwróćmy uwagę, że właściwym zakończeniem wiersza jest ujęte w nawias kwadratowy i wyodrębnione przez poprzedzającą je interlinię „wejdź”, które w ten sposób zyskuje rangę osobnej strofy. Nawias zwykle znamionuje wypowiedź jakby poboczną i o mniejszej wadze, ale wiersz upoważnia nas również do interpretacji innej, mianowicie takiej, w której ujęte w ten nawias wezwanie nie może być w sposób jednoznaczny przypisane do żadnego „podmiotu” (przy całej nieadekwatności tego słowa, co wydaje się teraz oczywiste) – ani do mówiącej w wierszu Joanny Mueller, ani do owego demona, który wydobywa z niej mowę, ani do samego wiersza, czyli wypowiedzi, zapewne za sprawą działań demona, niejako z podmiotu wydartej siłą. Zawołanie: „wejdź”, może być więc jednocześnie rozumiane albo jako otwarcie się poetki na ową zewnętrzną interwencję, coś w rodzaju „wejrzyj na mnie”, albo jako oznaczenie owego przejścia przez próg mowy, albo wręcz, ze względu na fakt, że mamy do czynienia z wierszem otwierającym tomik, jako głos demona-wiersza skierowany do czytelnika: modlitwa została wysłuchana, przybywam na wezwanie medium, oto właśnie dokonuje się przejście przez próg, do czego ty, czytelniczko i czytelniku, również jesteście zapraszani.

Można by na koniec powiedzieć przekornie, że wspólnym mianownikiem obu wierszy jest nigdzie niewypowiedziane „wyjdź”: wyjdź z labiryntu, wyjdź z szumu i mierzwy, wyjdź z „przedmowia”, o ile mogę pozwolić sobie na taki neologizm. Wychodzi się, ulatując – czy to na skrzydłach Dedala, czy lotem jaskółki. Ale o tym była już mowa.