
03.
Gdyby jednak te odniesienia nie okazały się wystarczające i przekonujące, to niezbitej argumentacji dostarcza ostatni dystych wiersza, który, właściwie rzecz ujmując, powinien rzucić nam się w oczy jako pierwszy. Dystych ten ubrany jest bowiem w kursywę, która podobnie jak cudzysłów bywa znakiem cytowania. W takich sytuacjach uwaga czytelnika kieruje się ku znanym (a w praktyce jeszcze częściej – nieznanym) kontekstom i źródłom, z którymi owo cytowanie może być powiązane, szczególnie wtedy, gdy zawiera ono informacje dość zaskakujące, trudne do objaśnienia czy – przynajmniej z pozoru – niezbyt pasujące do treści wiersza. Tym niezrozumiałym elementem w szczodraku jest jaskółeczka. Narzuca się oczywiście od razu dość ogólna myśl o związku tego dwuwiersza z liryką i symboliką ludową, jednak Szczedryk Łeontowicza, śpiewany do tekstu tradycyjnego, tłumaczy to powiązanie w sposób możliwie najlepszy: opowiada on bowiem o jaskółce („łastiwoczce”), która przylatuje do domu gospodarza, by zwiastować obfity i pomyślny nowy rok. Dodajmy tutaj, że motywy ornitologiczne w szczedriwkach i szczedrykach, a zatem obecność jaskółek, kukułek czy kulczyków (ten ostatni, dość licznie występujący w naszym kraju, w języku ukraińskim nazywa się szczedryk), są świadectwem długiego trwania pamięci kulturowej, przechowującej historię dawnej Rusi, kiedy to nowy rok świętowano wraz z przylotem tych ptaków, a zatem w okolicach marca i kwietnia. W każdym razie nie mamy chyba w utworze Mueller do czynienia z dokładnym cytatem z żadnego konkretnego szczedryka, jest to raczej świadome nawiązanie do tradycji i tematyki gatunku, zatem coś w rodzaju kryptocytatu bądź parafrazy, [kryptocytat|→] [parafraza|→] tym bardziej że w szczodraku jaskółeczka nikogo nie odwiedza i, nic nie mówiąc i nie głosząc, przelatuje jakby mimochodem.
Nikomu, kto kiedykolwiek podejmował się dzieła interpretacji, nie jest obce to miłe uczucie, gdy znajduje się ukryte związki między różnymi utworami, ich intertekstualną i nie zawsze zaprojektowaną przez autorów zależność. Czy jednak odnalezienie tych powiązań, w tym przypadku z tradycją ukraińskiej pieśni ludowej, czyni moją interpretację lepszą? Odpowiem następująco: z pełnym przekonaniem dopuszczam myśl, że ktoś mógłby przedstawić interpretację dużo ciekawszą i bardziej inspirującą, w której tych odniesień by nie było. Celowo unikam w tej odpowiedzi określenia „lepsza (lub gorsza) interpretacja”. Podzielam bowiem pogląd, że interpretacja nie jest odkrywaniem jakiejś zamkniętej w tekście prawdy, wydobywaniem jej, niczym złotego samorodka, z twardego kamienia tekstu. Raczej widzę interpretację w kategoriach przekładu wyjściowych znaków językowych (np. wierszy) na inne znaki. Rzecz jasna, przekłady mogą być mniej lub bardziej udane, ale miarą tej udatności nie jest w mojej ocenie to, czy docierają one do „prawdziwego sedna” interpretowanych utworów.