22. Albo ‒ albo, czyli batalia o przyszłość

Adam z wiersza współczesnego poety nie może udawać, że to nie o niego chodzi. Adresat wypowiedzi określony został bowiem bardzo jednoznacznie. Dla podkreślenia wielkiej z nim bliskości, oprócz wołacza: „Adamie” (w. 2), artysta włożył w usta Boga znamienne określenie: „synu” – i żeby nie było wątpliwości, że w ten sposób Ojciec zwraca się do swojego wybranego dziecka, to czułe słowo zostało przez autora wiersza powtórzone raz jeszcze (w. 21). Te sformułowania automatycznie budzą skojarzenia z przypowieścią o synu, który – jak pamiętamy – zbyt szybko zapragnął stać się niezależny i chociaż, owszem, utwierdził się w przekonaniu, że jest wolny i sam może decydować o własnym życiu, to nie uwzględnił faktu, że jeszcze nie zdążył się nauczyć korzystać z tego daru  i przywileju że nie dojrzał do samodzielności. Syn marnotrawny mógł się dobitnie przekonać o istnieniu wielkiej miłości, gdy roztrwonił otrzymany majątek i w hierarchii społecznej spadł na dno, nie umiał bowiem przewidzieć konsekwencji swoich działań. Dopiero wtedy otworzyły mu się oczy, ujrzał swoje upodlenie był już gotów wrócić do domu, w pokorze przyznać się do błędów, prosząc Ojca o przebaczenie. Nie spodziewał się jednak, że po tym wszystkim, co zrobił, zostanie przez niego przyjęty i obdarowany jak ukochane, wyczekiwane dziecko.