Aneks

Orfeusz. Sztuka w trzech aktach
Wydanie z 1947 roku

AKT III
SCENA 2 (fragment)

Wchodzą Menady.

 

ORFEUSZ

Witajcie, nadobne. Oto ten, którego szukacie. Ujarzmił centaury i oczarował ocean, zwiedzał piekło, flirtował z Persefoną – bardzo pracowicie sobie żył. Ale wszystko na świecie ma koniec.

MENADY

Pokłon tobie, święty mężu.

ORFEUSZ

Ile oczu. Oczy chmurne, zniecierpliwione, złośliwe, naiwne, oczy bezwstydne – bogowie, ani jednej pary oczu spokojnych.

MENADY

Pokłon tobie, święty mężu.

ORFEUSZ

Z nieba na ziemię spływa szaleństwo Dionizosa. Powietrze płonie od jego zapachu. Jak tkliwie płonie, jak sennie. Ono sprawia, że za chwilę święte się staną palce wasze rozszarpujące i ciało moje rozszarpane, i cierpienie wasze, którego nie ukoi śmierć Orfeusza, które będzie dotąd, aż zwyciężona zostanie moc Ananke. Aż przyjdą ludzie, którzy ją zwyciężą.

MENADY

Pokłon tobie, święty mężu.

ORFEUSZ

Kto wy?

MENADY

Najpokorniejsze, najpobożniejsze. My pożeramy świętych, by świętość zdobyć.

Strona: 123