Aneks
Orfeusz. Sztuka w trzech aktach
Wydanie z 1956 roku
AKT III
SCENA 2 (fragment)
Wchodzą Menady.
ORFEUSZ
Witajcie, nadobne. Oto ten, którego szukacie. Ujarzmił centaury i oczarował ocean, zwiedzał piekło, flirtował z Persefoną – bardzo pracowicie sobie żył. Ale wszystko na świecie ma koniec.
MENADY
Pokłon tobie, święty mężu.
ORFEUSZ
Ile oczu. Oczy chmurne, zniecierpliwione, złośliwe, naiwne, oczy bezwstydne – bogowie, ani jednej pary oczu spokojnych.
MENADY
Pokłon tobie, święty mężu.
ORFEUSZ
Z nieba na ziemię spływa szaleństwo Dionizosa. Powietrze płonie od jego zapachu. Jak tkliwie płonie, jak sennie. Ono sprawia, że za chwilę święte się staną palce wasze rozszarpujące i ciało moje rozszarpane, i cierpienie wasze, którego nie ukoi śmierć Orfeusza, które będzie zawsze.
MENADY
Pokłon tobie, święty mężu.
ORFEUSZ
Kto wy?
MENADY
Najpokorniejsze, najpobożniejsze. My pożeramy świętych, by świętość zdobyć.