„Czapa czyli Śmierć na raty”
AKT I
SCENA 1
Wnętrze więziennej celi. Z prawej, tuż za proscenium, zawieszone w górze zakratowane okno; pod nim taboret. Po bokach dwa żelazne łóżka; jedno piętrowe. W głębi, na wprost widowni, okute blachą drzwi. Wizyterka. Nad drzwiami, nie za wysoko, żarówka. W kącie po lewej cienka, niska ścianka, za którą znajduje się kibel. Pod ścianką naczynie z wodą. Obok wisząca szafka. Na środku celi duży, ciężki stół. Ranek. Oleś klęczy na łóżku ze złożonymi do modlitwy rękami. Kuźma stoi na taborecie. Wciskając głowę między kraty, patrzy na widownię. Zza okna słychać ruszający ze stacji pociąg osobowy.
KUŹMA (nuci)
…a pilnik cienki jak włos,
lecz on nie zważa, piłuje nim kraty
wciąż, ach wciąż.
Odszedł osobowy.
OLEŚ (modli się szeptem)
KUŹMA
Cholerny świat. I mówi się, że ludzie nie mają pieniędzy. Popatrz no tylko, ile wysiadło z pierwszej klasy. Pół wagonu. Na jednej tylko stacji.
Zza okna głosy idącego tłumu. Kuźma chichocze.
KUŹMA
Te kobity to ci mają nieraz świerka. Taki upał i w futrze. Jak Boga kocham, Oleś, futro do samych kostek. W życiu nie widziałem czegoś takiego. Prawie szarga się po ziemi.
Za oknem turkot wozu.
KUŹMA
No, jedzie i furka.
Szept modlitwy człowieka coraz bardziej przerażonego.
KUŹMA
Popatrz no, Oleś. Ta szkapa niedługo zupełnie wyłysieje. Jak Boga kocham, mogliby ją czym posmarować. Pamiętasz, trzy lata temu, to była jeszcze całkiem do rzeczy klacz. Zupełnie ją zmarnowali.
OLEŚ
Przestań, Kuźma, ja się modlę.
KUŹMA
Cholerny świat, żeby tak zmarnować konia.
Dudnienie i gwizd przelatującego ekspresu.
KUŹMA
Ekspres. Oleś, słyszysz, ekspres. Wstawaj z tego barłogu. Dzisiaj już nie przyjdą.
OLEŚ
Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu, Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu, Boże, bądź miłościw…
KUŹMA
Przestań walić się w piersi. Siedzę tu trzy lata i nie słyszałem, żeby kogoś powiesili po przejeździe ekspresu. Tu, bracie, wszystko jak w zegarku. (schodzi z taboretu, oddala się od okna, otwiera szafkę i brzęka naczyniami) A gdzie jest mój kubek, Oleś? Mówiłem ci, żebyś mi go stawiał na miejsce.
OLEŚ (przerywając modlitwę)
Nie wiem, Kuźma. Tam gdzieś musi być.
KUŹMA (wyciąga pospiesznie rękę z szafki)
A, cholera. Tu jeszcze jakaś zupa. Wsadziłem w nią palce.
OLEŚ
To moja wczorajsza. Chciałeś, żeby ci ją zostawić.
KUŹMA
Ja? Chyba ci się śniło? A może i chciałem. Niech to diabli, cała łapa upaprana. (wyjmuje kubek, przechodzi na drugą stronę celi, znika za przegrodą, słychać, jak odkrywa dekiel kibla i wylewa zupę) Pfe! Aleś wypuścił z siebie strachu. Pół nocy chyba tu przesiedziałeś. Masz żołądek jak skunks. No, przestań już, do cholery. Ileż można się modlić?
Stukanie z zewnątrz w prawą ścianę alfabetem Morse’a.
KUŹMA
O, wrócił Ciara. Cicho, Oleś! Dajże mu dojść do słowa. (płucze garnuszek, odstawia go i przechodzi pod prawą ścianę; stukanie rozlega się w głuchej ciszy, Kuźma do ściany) Ciara…
Stukanie.
OLEŚ (drżącym głosem)
No i co?
KUŹMA
I nic. Pyta, czy nie mamy czasem warcabów.
OLEŚ
A po co mu warcaby?
KUŹMA
Chciałby zagrać z nami przez ścianę. Mówi, że jest zdenerwowany i musi się jakoś uspokoić. Sypnął nas.
OLEŚ
Sypnął? Kogo sypnął?
KUŹMA
Mnie.
OLEŚ (z niepokojem)
A mnie?
KUŹMA
Mówi, że też.
OLEŚ (z ulgą)
O Boże miłosierny. Ciara kochany. Kochany Ciareńka. Powiedz mu, Kuźma, że nigdy mu tego nie zapomnę.
Stukanie.
KUŹMA
Ciszej, Oleś… On mówi, że sypnął nas tak, że mucha nie siada. Trzy kary śmierci, trzy czapy murowane!
OLEŚ (z radosnym ożywieniem)
Nieprawda…
KUŹMA
Tak mówi. Trzy czapy. Dla każdego po jednej. Ciara zawsze dobrze się zapowiadał. Ale prawdę mówiąc, to nie jego zasługa.
Słychać kroki, brzęk kluczy. Otwierają się drzwi, staje w nich Strażnik, w ręce trzyma świstek papieru.
STRAŻNIK
Dzień dobry, chłopcy. Jak tam dzisiejsza noc? Bo ja to prawie nie spałem. Coś tak duszno, chyba będzie padało.
KUŹMA
Ale skąd, panie szefie. Pan to zawsze ma takie czarne myśli. Niebo jak lustro, a pan powiada deszcz. Niech pan wejdzie. Czego się pan boi? Strasznie głupio tak stać w drzwiach.
STRAŻNIK (wchodzi głębiej)
Przyniosłem wam zatwierdzenie ostatniego wyroku. To za sklepikarza, tak?
KUŹMA
No i widzisz, Oleś, zatwierdzili. Mówiłem, że zatwierdzą. Ale to już, panie szefie, niesprawiedliwość. Trzy kary śmierci za takiego jednego piżmowca. Pan wie, co on mówił, jak żeśmy go rozbierali? Mówił, że jego żona ma dużo lepsze futro niż on. Gotów był ją nam podstawić. No, rzeczywiście futro do niemożliwości zżarte było przez mole. Ale co to za chwyt? Czy pan, panie szefie, powiedziałby coś takiego?
STRAŻNIK
Nie wiem, Kuźma. Chyba nie. Ale to nie ja sądziłem. To sąd.
OLEŚ
Nie każdy sędzia chce brać pod uwagę okoliczności łagodzące.
STRAŻNIK
No, podpiszcie ten wyrok… (podsuwa papier Kuźmie, po czym Olesiowi) I ty, Oleś. Niżej, tu… (podpisują)
KUŹMA
Ale, ale… Panie szefie. Wypada z rachunku, że dzisiaj rano mieli z nami zrobić koniec. Wczoraj wieczorem umyłem szyję, przemyślałem sobie to i owo, Oleś modlił się całą noc – a pan przynosi tylko jakiś papier i nic. Coś tam chyba nie gra u was w administracji.
STRAŻNIK
Nie narzekaj, Kuźma, nie narzekaj. U nas wszystko gra. Tylko wasza sprawa znowu komplikuje się. Podobno jeszcze coś tam winni jesteście sprawiedliwości.
KUŹMA
My?
STRAŻNIK
Wy, Kuźma, wy… Żeby nie Ciara, to byście tę ostatnią zbrodnię zabrali ze sobą do grobu.
KUŹMA
Jaką znowu zbrodnię, panie szefie?
STRAŻNIK
Nie wiem, Kuźma. Podobno zabiliście kobietę i zatailiście to. Ciara doniósł o tym śledczemu dzisiejszej nocy. Mieliście wyjątkowego pecha. Zgłosił się w ostatniej chwili.
KUŹMA
Kobietę? To nieprawda. Oleś, czy myśmy zataili jeszcze jakąś kobietę?
OLEŚ
Nie, Kuźma, kobiety chyba nie.
KUŹMA
No, też mówię, że nie.
STRAŻNIK
Lepiej, Kuźma, nie wypieraj się. Śledczy i tak już wie. Chodzi i opowiada, że coś niedobrego zrobiłeś ze swoją kochanką.
KUŹMA
Z kochanką? Z Lolą? A… z Lolą… No, to zupełnie co innego. A co miałem z nią zrobić, kiedy jej się nagle zachciało futer. Próbowałem tłumaczyć, że to jest towar, że chodzi o obroty i że poza tym to trochę niebezpieczne. Ktoś może poznać i kram. Myśli pan, szefie, że dała przemówić sobie do rozsądku? A gdzie tam! Wysłuchała, a potem cap za futro i na grzbiet. Wynieśliśmy ją w walizce.
STRAŻNIK
Lolę?
KUŹMA
Lolę. Ściślej mówiąc, nie w jednej walizce, tylko w trzech. No nie tak było, Oleś?
OLEŚ
Jasne, że tak.
STRAŻNIK
Wierzę ci, Kuźma. Ale śledczy chce koniecznie wiedzieć, gdzieście ją zanieśli.
KUŹMA
Jak to chce wiedzieć? Tak od razu, już? Niech mu pan powie, żeby nie był taki w gorącej wodzie kąpany. Inni to biją, żeby im powiedzieć, a on by tak chciał zaraz, pierwszego dnia.
STRAŻNIK
To jakiś nowy. Młokos jeszcze. Boję się, Kuźma, że będziecie mieli z nim kram.