„Czapa czyli Śmierć na raty”

 

SCENA 5

 

 

Półmrok. Celę rozjaśnia jedynie odblask świecącego na zewnątrz reflektora. Na stole leży blaszana miska odwrócona do góry dnem. Oleś stoi nad nią z wyciągniętymi przed siebie rękami. Kuźma przy oknie, chichocze.

 

KUŹMA

Popatrz no, Oleś. Ten czarny kot, co tu stale chodzi. Złapał w kuchni mysz i chciał wyleźć z nią przez okno. A pod oknem stoją już kotły z zupą. Mysz wyskoczyła mu z pyska i wpadła do zupy. No, chodź, popatrz tylko, jak on ją teraz łowi.

OLEŚ

Kuźma, prosiłem cię, żebyś potrzymał ręce.

KUŹMA

Jak Boga kocham, poparzy sobie całą łapę. Co mówiłeś?

OLEŚ

Żebyś tu przyszedł i potrzymał ręce.

KUŹMA

A daj mi spokój, trzymaj sobie sam.

OLEŚ

Nie mogę sam. Mówiłem ci, że mam za mało siły. Proszę cię, Kuźma, chodź. To nasza ostatnia szansa.

KUŹMA (podchodząc do stołu)

I to ma się ruszyć?

OLEŚ

Ruszy się. Na pewno się ruszy. Tylko musisz w to włożyć wszystkie siły. Musisz natężyć się, napiąć, a najlepiej w ogóle wstrzymać na chwilę oddech. Zobaczysz, że się ruszy.

KUŹMA (wyciąga ręce nad miską)

No już.

OLEŚ

Dobrze. Trzymaj tak, trzymaj… (chwila milczenia) Duchu przyjaciela naszego Zdzisia, wzywamy cię, przyjdź! (milczenie) Duchu, my, przyjaciele twoi, wzywamy cię, odezwij się. (milczenie)

KUŹMA

To nie może być miska. To powinien być porcelanowy talerzyk.

OLEŚ

Powinien, ale skąd go wziąć?

KUŹMA

Ja tam nie wierzę, żeby Zdzisio chciał przyjść. (opuszcza ręce)

OLEŚ

Przyjdzie, przyjdzie na pewno. Nie odchodź, Kuźma. Jeszcze tylko raz. Duchu Zdzisia, przyjaciela naszego, wzywamy cię, przyjdź! (milczenie)

KUŹMA

On się boi.

OLEŚ

Czego ma się bać. Przecież już raz żeśmy go zabili. Nie możemy go zabić po raz drugi.

 

Nagłe gwałtowne uderzenie miski o stół.

 

OLEŚ

Jest!

KUŹMA

Ruszyłeś miską.

OLEŚ

Nie ruszyłem, to on. Duchu, duchu, czy to ty?

 

Rumor miski.

 

KUŹMA

O rany boskie! Niech skonam, to chyba on. Pytaj, pytaj go!

 

Hurkot miski uciekającej w przeciwny kraj stołu.

 

KUŹMA

Co on? Ucieka? Oleś, czy to tak ma być?

OLEŚ

Nie, Kuźma, nie powinno. Nie ruszaj! Nie łap go! (przechodzi na drugi kraj stołu, miska wraca na poprzednie miejsce)

KUŹMA

Mówiłem ci, że się boi.

OLEŚ

Boi się, ale chce z nami mówić. Gdyby nie chciał, rzuciłby miską o podłogę. Chce mówić, tylko woli trzymać się z daleka.

KUŹMA

Niech powie tylko, gdzie leży. Wyjaśnij mu, do czego nam to potrzebne. Zdzisio zawsze był podejrzliwy.

OLEŚ

Duchu Zdzisia, przyjaciela naszego, nie odmawiaj nam swojej pomocy. Zapomnij krzywdę, jaką ci wyrządziliśmy, i…

KUŹMA

Nie tłumacz się. Wal prosto z mostu. Ze Zdzisiem zawsze trzeba było ostro. Jak zaczniesz obwijać w bawełnę, to nie wyciągniesz od niego ani słowa.

OLEŚ

Duchu, duchu… Przypomnij sobie ludzką mowę i powiedz nam, gdzie zagrzebane jest twoje ciało. Duchu, duchu, czy daleko stąd? (milczenie) Duchu, prosimy cię, odezwij się.

 

Miska stuka alfabetem Morse’a.

 

KUŹMA

Cicho, mówi!

OLEŚ (sylabizując)

A k o r f i u t…

KUŹMA

Co to znaczy?

OLEŚ

Nie wiem.

KUŹMA

On się z nas zgrywa.

OLEŚ

Nie, Kuźma. Duch nie może się zgrywać.

KUŹMA

No to niech gada do rzeczy. Powiedz mu, że zaczynam tracić cierpliwość.

OLEŚ

Uspokój się, Kuźma. On sobie przypomina ludzką mowę. (sylabizuje) K u r d e m u l a…

KUŹMA

To skurwiel. On nigdy nie mógł przypomnieć sobie tego, co mu było niewygodne.

OLEŚ

O Jezu, Kuźma, zabijesz mnie!

KUŹMA

Co się stało?

OLEŚ

Rany boskie, Kuźma. Jak mogłem zapomnieć! Przecież Zdzisio nie mógł znać Morse’a. On ani czytaty, ani pisaty. Kompletny alfabeta.

KUŹMA

To po jaką cholerę tu lazł? Powiedz mu, żeby lepiej zabierał się stąd.

 

Miska kołuje chwilę w drugim końcu stołu i spada na ziemię.

 

OLEŚ

Poszedł.

KUŹMA

I chwała Bogu. Co mi to za rozmowa z taką ciemnotą, co nawet nie potrafi wytłumaczyć, gdzie jej własny grób.

 

Oleś zrezygnowany wdrapuje się na taboret, dokręca znajdującą się nad drzwiami żarówkę. W celi rozjaśnia się. Kuźma spaceruje w tę i z powrotem, podenerwowany. Słychać stukanie z lewej.

 

KUŹMA

A tam znowu kto?

OLEŚ

Nowy sąsiad, Kuźma. On już stukał dwa razy. Pogadać z nim?

KUŹMA

A o czym? O czym będziesz gadał z takim sąsiadem na jeden dzień?

OLEŚ

Nie wiem, Kuźma. Mogę nie gadać. Jak sobie chcesz.

 

Stukanie z lewej powtarza się kilkakrotnie.

 

KUŹMA (podchodzi do drzwi i podnosi plik podartych papierów)

Popatrz, Oleś, ten nasz szef to wcale nie najgorszy chłop. Położył nam na progu niby to papier do kibla, a w gruncie rzeczy gazetę.

OLEŚ

Po diabła nam gazeta?

KUŹMA

A tak sobie, do poczytania. Całkiem świeża gazeta. W kawałkach, ale całkiem świeża. (siada na łóżku, składa kawałki) Nie, czekaj… to niemożliwe…

OLEŚ

Co niemożliwe?

KUŹMA

To, co piszą. Piszą, że wczoraj ogłoszono amnestię.

OLEŚ

Amnestię?!

KUŹMA

Amnestię. Tak piszą. Stoi czarno na białym. „W dniu wczorajszym zatwierdzono ostatecznie wniosek”… Słuchasz, Oleś?

 

Stukanie z lewej powtarza się.

 

OLEŚ

Słucham, Kuźma, słucham…

KUŹMA

„…wniosek o amnestii. Akt ten, od dawna oczekiwany przez społeczeństwo”, tak piszą, przez społeczeństwo, „… nabiera mocy prawnej z chwilą jego ogłoszenia”.

OLEŚ

Znaczy się od wczoraj.

KUŹMA

Od wczoraj.

OLEŚ

Nie, Kuźma, nie wierzę. Nie wierzę! Jak to rozumieć? Czyli że, nie, Kuźma. To nieprawda – jesteśmy uratowani!

KUŹMA

Tu pisze, że amnestia obejmuje wyroki do lat pięciu.

OLEŚ

Jak to do pięciu? I to wszystko, Kuźma? Nie, to niemożliwe!

KUŹMA

Nie, poczekaj… Wyroki do lat dziesięciu – na połowę. Do piętnastu – na dziesięć… Dożywocie…

OLEŚ

A o karze śmierci?! Jest coś o karze śmierci?!

KUŹMA

Zaraz… Jezu, co za człowiek… Nie da nawet spokojnie przeczytać gazety. Dożywocie, piszą, że na lat piętnaście. Hm, piętnaście… O, jest i o najwyższych wymiarach kary… „Wyroki śmierci bez względu na rodzaj przestępstwa”… Słuchaj, Oleś, bo to ważne.

 

Stukanie z lewej i przejeżdżający pociąg osobowy.

 

KUŹMA

O Jezu, Oleś, nie wydzieraj mi gazety. „…bez względu na rodzaj przestępstwa… zamienione zostają na karę dożywotniego więzienia”. Znaczy się, słusznie powiedziałeś, że w pewnym sensie jesteśmy uratowani.

OLEŚ

Nie, Kuźma, nie wierzę… My tutaj zachodzimy w głowę, jak znaleźć zwłoki Zdzisia, jak by tu sobie o te sześćdziesiąt dni, a tu… Nie, to jest wprost nie do pojęcia. I pomyśl tylko, że wszystko zawdzięczamy społeczeństwu. Pamiętasz, Kuźma, że zawsze wierzyłem w nasz naród.

KUŹMA

Pamiętam, Oleś, pamiętam. Ale poczekaj, bo tutaj nic nie pisze, g d z i e  właściwie jest ta amnestia.

OLEŚ

Jak to gdzie?

KUŹMA

No bo tu wcale nie pisze, że u nas. Pisze tylko, że jest.

OLEŚ

Jak pisze, że jest, to jasne, że u nas. Pamiętasz, mówili przecież, że ma być.

KUŹMA

Kto mówił?

OLEŚ

Nie pamiętam. Wszystko jedno kto. Ważne jest, że mówili. A zresztą gdzie by miała być? Jakby to było gdzie indziej, nie pisaliby w naszej gazecie. Po co nasza gazeta miałaby pisać o jakiejś amnestii gdzieś tam, licho wie gdzie?

KUŹMA

Zastukaj, Oleś, do Ciary. On na pewno ma ten brakujący kawałek.

OLEŚ

Dobrze, Kuźma. (stuka. Ciara odpowiada) Ciara mówi, że nie dostał żadnej gazety.

 

Długie milczenie, w czasie którego słychać turkot furki.

 

KUŹMA

To zastukaj do tego z powieszalni. On musi to mieć.

OLEŚ (stuka, milczenie)

Tam się nikt nie odzywa. (stuka znowu — milczenie) Nie odzywa się nikt.

KUŹMA

Jak to nikt? Przecież dopiero co ktoś tam był.

 

Gwizd i jazgot przelatującego ekspresu.

 

OLEŚ (po długim milczeniu, drżącym z przerażenia szeptem)

Trzeba zapytać kogo innego.

KUŹMA

To już niepotrzebne.

OLEŚ

Dlaczego?

KUŹMA

Bo jeśli jest ta amnestia, to obowiązuje od wczoraj. No i dotyczyłaby nie tylko nas, ale i tamtego. To chyba jasne. Czego tak patrzysz? Nie rozumiesz?

 

Zbliżające się głuche kroki na korytarzu.

 

OLEŚ (cofa się pod ścianę)

Idą… Kuźma, idą po nas.

STRAŻNIK (otwiera drzwi)

Kuźma, mam dla was dobrą wiadomość. Wasz przyjaciel, Zdzisio, znalazł się. Musiał być bardzo poruszony tym, coście mu zrobili, bo przeniósł się jeszcze z ciałem dobre dziesięć kilometrów od tych ruin, w których go zostawiliście.