Człowiek
Agnieszka Kluba

Człowiek
Agnieszka Kluba

We wspomnieniach o poecie znaleźć można powtarzające się motywy. Wszystkie tworzą spójny portret człowieka niepodobnego do innych, intrygującego i zaintrygowanego, subtelnie osobnego, ale i nieobojętnego wobec tych, wśród których się znajdował. Ci, którzy go znali, zapamiętali miedzy innymi dar słowa i piękny głos.

Malutki dziwaczny Leśmian, z dużą rudą czupryną, z rozpiętym zawsze szynelem studenckim, był znaną postacią na tle licznej gromady polskich studentów, zawsze zaaferowany, zawsze przejęty różnymi społecznymi i towarzyskimi sprawami życia polskiego w Kijowie. Wszędzie coś naplątał, ale jednocześnie wszędzie był lubiany, znany jako poeta, bo nieraz ze swoimi utworami występował. Głos miał czarujący. (Michał Daszkiewicz-Czajkowski, Leśmian w młodości)

Leśmian już wtedy posiadał taki dar słowa, taki ogień gorącej wymowy i przekonywania, że w dyskusji przeobrażały one wprost przeciwnika. Byłem sam świadkiem takiej „akcji” Leśmiana na egzaminie z ekonomii politycznej w kijowskim uniwersytecie, kiedy potrafił „przekonać” nawet profesora Pichno, redaktora wiernopoddańczego rosyjskiego dziennika „Kijewlanin”, strasznego gnębiciela Polaków i Żydów, polakożercę z zasady i z amatorstwa. (…) Otóż Leśmian, który nie czytał nawet podręcznika Pichno, poszedł na egzamin (…) .Nie wiem, co mówił egzaminatorowi, który najpierw kręcił się na fotelu, rzucał ołówkami i nieprzyzwoicie „rugał się” – ale sam widziałem, jak po spokojnej replice Leśmiana profesor zaczął też spokojnie z nim rozmawiać, jak następnie pochylili się do siebie z minami spiskowców i jak długo i serdecznie rozmawiali, jak wreszcie profesor dziękował Leśmianowi, dłoń ściskając i zapewniając o wielkiej przyjemności, jaką mu sprawiła ta wymiana poglądów. (Michał Daszkiewicz-Czajkowski, Leśmian w młodości)

(…) lubił toczyć długie rozmowy o literaturze. (…) nigdy nie grał pierwszych skrzypiec. Wolał słuchać, a jeśli coś mówił, to zwykle zaczynał dość głośno, zaczynał z przejęciem, a potem nagle, jakby ostygł w zapale, kończył bardzo cicho. Wszyscy go jednak słuchali uważnie. (Maria Strzeszewska, Spotkanie młodości z prawdziwą poezją)

Leśmian był chętnie słuchany i potrafił swoich słuchaczy zadziwić:

(…) Leśmian był człowiekiem wielostronnie wykształconym. (…) był również wybornym znawcą malarstwa. (…) Wiedza ta była czasem aż zaskakująca. Pamiętam, że kiedyś w Ziemiańskiej wygłosił długotrwały i wyczerpujący wykład o malarstwie japońskim, a ściśle mówiąc, o pewnym jego okresie, czym wprawił w zdumienie nie tylko laików (…), lecz także siedzących przy naszym stoliku profesorów warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. (Leopold Lewin, Wspomnienie o Leśmianie)

Do ulubionych tematów poety należał podbój kosmosu i… ruletka. W obu dostrzec można nienasyconą chęć przekroczenia ograniczeń – fizycznych i finansowych:

Pasjonowało go zagadnienie podróży kosmicznych, zwłaszcza podróży na księżyc. W rozmowach sprawie tej poświęcał chętnie wiele czasu, rozwodząc się szczegółowo nad budową aparatów, którymi podróż taką można by odbyć. W wywodach Leśmiana było coś niecoś z fantastycznych pomysłów Verne’a, ale i sporo rzetelnych wiadomości z zakresu najnowszej wiedzy astronautycznej. Rozmowy tego rodzaju utrzymywane były w tonie najbardziej poważnym. Widać było, że Leśmian przywiązuje do poruszanego tematu dużą wagę i taktuje go na serio. (…) Drugą jego namiętnością była ruletka, o której lubił mówić godzinami, zdradzając się z opracowanymi szczegółowo planami rozbicia kasyna gry w Monte Carlo. (…) W liście z 1925 roku pisał do Miriama „Kilka razy wygrałem już w baccara i trente i quarante. Z wygranej zapłaciłem już za pensjonat i sprawiłem żonie suknię. Jestem pewien, że w końcu wygram dużą sumę i poddam się niezwłocznie do dymisji”. (Edward Kozikowski, Wspomnienie o Bolesławie Leśmianie)

Bujający – dosłownie – w obłokach zachowywał zdolność empatii. Potrafił odgadywać potrzeby innych i służyć im pomocą w dyskretny sposób:

W związku z moim przewidzianym wyjazdem do Łucka miałem okazję jeszcze raz stwierdzić u Leśmiana takie cechy, jak uczynność, delikatność i subtelność. (…) okres po wielkiej wojnie był w Polsce okresem „burzy i naporu” (…) w życiu towarzyskim i społecznym. W związku z tym istniały wybujałe wymagania od życia i potrzeba użycia. Skutki? Brak gotówki w nagłych wypadkach, na przykład przeniesienia się służbowego do nowego miejsca. Katastrofalna sytuacja. Należało się domyślać, że u mnie również taki stan zaistniał. Nikomu z moich „panegirystów” na pożegnalnym obiedzie nie przyszło na myśl zainteresować się (…) jak (…) ma się sprawa ze mną. Tylko milczący Leśmian we właściwy sobie i delikatny sposób, obawiając się urażenia mnie z jednej strony oraz przykrości wysłuchania podziękowań jemu z drugiej strony, zwrócił się do jednego z naszych wspólnych przyjaciół z prośbą, by dowiedział się dyskretnie ode mnie, czy nie potrzebuję pożyczki na warunkach przeze mnie ustalonych (…). W tym był cały Leśmian. (Michał Wiszniewski, Strzępy wspomnień o Bolesławie Leśmianie)

Szczególnie często przywoływano naturalną elegancję poety, odczytywaną jako jego „europejskość”. Cechowała go swoboda zachowania i nie narzucające się wyrafinowanie:

Był bardzo towarzyski i niczym nie zdradzał swego dwoistego życia: tego domowego lub kawiarniano-restauracyjnego i tego, które ujawniał dopiero w swych wierszach. W młodości, jak twierdzili przyjaciele, po prostu hipnotyzował swym głosem i wygłaszał bardzo buntownicze sądy. Wówczas, gdy ja go poznałem, a więc w latach dwudziestych, rzadko dawał się porwać uniesieniu, był zawsze gładki, mówił ozdobnie i finezyjnie. (…) miał wszystkie warunki po temu, aby zostać akademikiem: charakteryzowała go elegancja tyleż stylu co sposobu bycia – miał w sobie wiele z pisarza francuskiego. (Anatol Stern, Powroty Bolesława Leśmiana)

Kobiety odkrywały w nim urok, który przeczył nieatrakcyjnej fizjonomii. Czy była to wykwintność bliska szykowi eleganckiej kobiety?

Bolek siedział w swoim czarnym palcie, wykończonym karakułowym kołnierzem. Naprawdę było w nim coś wytwornego, coś skończenie eleganckiego, coś nieuchwytnego, a przecież tak bardzo istotnego. Leśmian należał do nielicznego gatunku ludzi na całym świecie, którzy wyższe szlachectwo posiadają w samej swojej istotności. (Izabela Czajka-Stachowicz, Wspomnienie o Bolesławie Leśmianie)

Pełen galanterii dla pań, miał ujmujący sposób bycia: skromny i cichy, przeraźliwie czysty i wyprasowany, zawsze ogolony, świeży, dyskretnie pachnący. Był mężczyzną brzydkim, ale ponętnym, interesującym i myślę, że dlatego tak bardzo podobał się kobietom. Ubierał się skromnie i nobliwie, z dyskretną elegancją. Nosił zima czarne futro z karakułowym kołnierzem. Właściwie nie było to futro. Futra by chyba nie udźwignął na swych słabych barkach. Spód stanowił puch, pikowany jak kołdry. Całość robiła jednak wrażenie futra. Było to leciusieńkie i bardzo ciepłe okrycie. (Zofia Wiktorowicz, Mój rejent)

Uwadze wspominających nie uszła niemal kobieca filigranowość Leśmiana.

Byli nierozłącznymi przyjaciółmi, a widok ich razem zadziwił mnie i cieszył. Franciszek, olbrzym, o niepomiernym brzuchu i Jowiszowej głowie, ozdobionej różnokolorową brodą (…) – a przy nim malutki, kruchy, z rudawymi wąsikami – Leśmian, wyglądał jak chrząszczyk albo żuczek. (Izabela Czajka-Stachowicz, Wspomnienie o Bolesławie Leśmianie)

Jeszcze inni interpretowali osobliwość postaci Leśmiana w kategoriach zjawiska nie mieszczącego się trywialnych realiach codzienności:

(…) wzruszonym głosem mówił wiersze Feta, któremu był bliski, lecz o ileż cudowniejszy od rosyjskiego poety. Najczęściej powtarzał:

… Wietier. W liesu odnomu
Szumno i żutko i grustno i wiesieło…
Ja niczewo nie pojmu.

Bo sam właśnie taki był: nic nie rozumiał. Toczył po tym świecie Bożym wątłe swe ciałko, zdumiony, że chodzi, zdumiony, że ludzie dookoła, przerażony bełkotem, chaosem i turkotem nieistotnych zdarzeń – On przybysz z niewspółmiernych z istniejącym światem stron, Ptak Fantastyczny, dziwnym a złośliwym zrządzeniem losu skazany na dwunożny, nieskrzydlaty byt na ziemi. (Julian Tuwim, Leśmian)

Sam Leśmian, wielbiciel Edgara Allana Poego, lubił wywoływać aurę niesamowitości, zwłaszcza, jak można podejrzewać, kiedy odczuwał znużenie banalnością okoliczności:

Zasadniczo należał Leśmian do kategorii ludzi milczących. Nie znaczy to, że nie umiał mówić, mówił a raczej opowiadał jak prawdziwy, utalentowany gawędziarz, nie znosił tylko ględzenia, koturnu i patosu. Opowiadał pięknym językiem – prostym – wbrew słownictwu swoich utworów, z dużą porcją sarkazmu, ironii i dowcipu, uzupełniając opowiadanie swoistą, bardzo oryginalną i wyrazistą mimiką twarzy, a szczególnie oczu. Mianowicie jednym z tricków była zupełnie nieruchoma, „martwa” twarz, oczy bez wyrazu i na wzór sygnałów latarni morskiej opadanie i podnoszenie jednej powieki, gdy druga była całkowicie nieruchoma przy otwartym oku. Wrażenie niesamowite! (Michał Wiszniewski, Strzępy wspomnień o Bolesławie Leśmianie)

W roku 1928 zostałem wybrany (…) do Sądu Okręgowego w Łucku i po czteroletnim pobycie miałem opuścić Zamość. (…) istniał zwyczaj, że opuszczających Sąd sędziów żegnano rautem bądź wspólnym obiadem. (…) Nie obeszło się oczywiście bez licznych toastów i przemówień (…). Dytyramby skończyły się, musiałem więc odpowiedzieć. (…) w ferworze krasomówstwa wyrecytowałem słowa Jacka Soplicy: »Raz ostatni dotknąwszy przyjaciela skroni, częstokroć najzimniejsze oko łzę uroni«. W tej chwili kiedy właśnie »roniłem łzę«, niebacznie spojrzałem na Leśmiana i zaniemówiłem. Sponad stołu patrzyła na mnie jednym okiem nieruchomym, drugim mrugającym co najmniej 5 razy na sekundę głowa Leśmiana. (…) Leśmian nie znosił patosu i koturnu, o czym niejednokrotnie toczyliśmy dyskusje i w taki sposób dociął mi za mój niewczesny zwrot w przemówieniu. (Michał Wiszniewski, Strzępy wspomnień o Bolesławie Leśmianie)

Zapamiętano go jako człowieka dowcipnego i chętnie obdarzającego swoim dowcipem innych:

Nie od rzeczy będzie wspomnieć o poczuciu humoru wielkiego poety. Leśmian śmiał się chętnie, dużo i zaraźliwie. Każdemu – oczywiście dobremu – dowcipowi jak gdyby się dziwił, że taki zaskakujący. Sam niekiedy wystrzelał dowcipem nieoczekiwanym i ostrym. Często jednym krótkim powiedzonkiem charakteryzował celnie człowieka, zjawisko, dzieło. (Leopold Lewin, Wspomnienie o Leśmianie)

Śmierć nagła Leśmiana zrobiła na mnie straszne wrażenie. (…) siedział w Akademii najbliżej mnie – zawsze zabawny, żartujący, piszący wesołe grypsy, nie dość oceniony, nie brany nigdy na poważnie. (Zofia Nałkowska, Dzienniki)