
30. Inny jest śladem
Interpretacja
Adam Zagajewski
Nienapisana elegia dla Żydów krakowskich
«Moja rodzina żyła tu 500 lat» – dr M.S.
Ale najsmutniejsza jest ulica Józefa, wąska jak księżyc w nowiu,
bez jednego drzewa, a jednak niepozbawiona pewnego uroku,
ciemnego uroku prowincji, pożegnania, cichego pogrzebu;
tutaj wieczorem zbierają się cienie przybyłe ze wszystkich dzielnic,
5 a nawet zwiezione pociągami z pobliskich miejscowości.
Józef był ulubieńcem Boga, lecz jego ulica nie zaznała szczęścia,
żaden faraon jej nie wyróżnił, sny były melancholijne, lata chude.
W kościele Bożego Ciała zapalam świece dla moich umarłych,
którzy mieszkają daleko stąd – nie wiem gdzie
10 – i czuję, że w czerwonym płomyku ogrzewają się też oni,
jak bezdomni przy ognisku, gdy pada pierwszy śnieg.
Chodzę ścieżkami Kazimierza i myślę o nieobecnych.
Wiem, że oczy nieobecnych są jak woda i że nie można
ich zobaczyć – można w nich tylko utonąć.
15 Wieczorem słychać czyjeś kroki – ale nikogo nie widać.
Idą długo, chociaż nikogo tu nie ma, kroki kobiety w butach
podkutych żelazem, obok miękkie, prawie czułe stąpanie kata.
Co to jest? Wydaje się, że to czarna pamięć przesuwa się
nad miastem, jak kometa wolno oddalająca się do stratosfery.
Pierwodruk: 2009.
Wiersz z tomu Niewidzialna ręka; tekst wg: Adam Zagajewski, Wiersze wybrane, nowe wyd., rozszerzone, Kraków 2017, s. 290.