
30. Inny jest śladem
Trzeba bowiem mocno to podkreślić: smutny, melancholijny pasaż ulicy Józefa to wielowymiarowa przestrzeń śladu, przestrzeń spotkania z cieniami i „myślenia o nieobecnych”. To, co wydawało się na początku nostalgicznym nokturnem, okazuje się scenografią spotkania z kimś, kogo „nie widać”, kto mieszka „nie wiadomo gdzie”, kto prowokuje do pytania: „co to jest?” – z kimś Innym. Znaki miejskiej architektury, jej specyficzny, melancholijny klimat stają się w Nienapisanej elegii… czymś, co przywołuje umarłych, co pozwala im uobecnić się wśród nas, co sprawia, że przybywają. Znajdujemy się w samym środku misteryjnej przestrzeni obcowania z tymi, którzy odeszli, ale w przedziwny sposób wciąż trwają. Być może właśnie dlatego część „akcji” swego utworu poeta umieszcza w katolickiej świątyni, być może dlatego uważnie odmalowuje scenę uczestnictwa swego bohatera w chrześcijańskim rytuale, wyrażającym wiarę w dynamiczną wspólnotę żywych i umarłych. Autentyczne zatroskanie, plastyczna wyobraźnia, przeczucie obecności nieżyjących – te i inne gesty wewnętrznego otwarcia na tajemnicę – wszystko to sprawia, że nasz romantyczny wędrowiec bierze udział w tajemniczym wydarzeniu, które filozofowie dialogu nazwaliby epifanią twarzy. Inni odsłaniają przed nim swoje oczy – to znaczy swoją osobę, swoją wewnętrzną tajemnicę, a także – swoją słabość, domagającą się troski i współczucia. Zdaniem filozofów spotkania doświadczenie podobnej epifanii zmienia naszą świadomość. Tak właśnie dzieje się w wierszu. Podmiot doznaje czegoś w rodzaju olśnienia. Do tej pory czegoś nie wiedział, a teraz już wie. „Wiem”, jakie wypowiada, oznacza odkrycie czegoś, co dotyczy Innych. Metaforyczne porównanie: „Wiem, że oczy nieobecnych są jak woda”, sugeruje, że Inni przekraczają wszystko, co jest w stanie uchwycić i zatrzymać nasz rozum. Dalsza część tej samej metafory: „nie można / ich zobaczyć – można w nich tylko utonąć”, mówi o tym samym – o tym, że Innych nie da się w żaden sposób rozumowo zawłaszczyć; że oni należą do sfery Tajemnicy, w której możemy się tylko zanurzyć, ale nigdy nie zdołamy jej objąć. Bohater wie, że nad Innymi nie można panować, że można się im jedynie poświęcić. To właśnie zrozumiał dzięki epifanii twarzy. Zrozumiał, że ślad skłania do na-śladowania, do wspólnoty-z-Innym, do pogrążenia się, a nawet do „utonięcia” w jego sprawach.