Irzykowski Karol

Literatura – krytyka – życie. Literaturę rozumiał Irzykowski nie jako odzwierciedlanie życia, lecz tworzenie go po raz drugi – nowego, innego, z materiału pierwszego życia, które w tym akcie zostało unicestwione lub wyzwolone. Autorowi potrzebny jest pewien ideał, wynalazczość, umiejętność wyboru odpowiednich elementów. Krytyka to według Irzykowskiego „literackie podniebienie i żołądek” (Zza kulis krytyki), część literatury, dziedzina twórczości. Nie ma ona stałej formuły: „Sąd o jakiejś książce niekoniecznie musi być zawsze wyrokiem dodatnim lub ujemnym, czymś zamkniętym i skończonym, lecz może być także pytajnikiem, wykrzyknikiem, myślnikiem, może zawierać w sobie dwa sądy sprzeczne, z różnych stanowisk wydane. Są książki, względem których nasz stosunek co pewien czas się zmienia, i to są książki żywe” (Jeszcze jeden Hamlet. Stanisław Antoni Mueller: „Henryk Flis”, „Nasz Kraj” 1908, z. 8). Krytyka jest aktem twórczym, rzeźbiarskim, jak o tym przypomniał, pisząc o Brzozowskim: „[…] przecież te fakty, które [krytyk] recenzuje czy analizuje, musi wpierw własną fantazją stworzyć, nim je zrecenzuje, i to jest właśnie granica między obiema dziedzinami. Stworzyć to jest postawić za pomocą analizy krytycznej. Analiza jest tym medium, w którym osadzają się kryształy faktów” (Ostatnia powieść Brzozowskiego, „Gazeta Wieczorna” 1911, nr 155–156). Analiza jest więc w krytyce niemożliwa bez uprzedniego wglądu syntetycznego, może być także jednym ze sposobów wyrażenia syntezy lub jej maską (Zza kulis krytyki. „Prawda” 1912, nr 1-7, z przerwami). Najlepsza krytyka powstaje zdaniem Irzykowskiego wtedy, gdy nie padają żadne epitety, lecz gdy „cały sposób traktowania autora i waga użytych kryteriów świadczą, jak recenzent przejął się jego dziełem” (tamże). Irzykowski przyznaje, że właściwie ostateczną podstawą sądu krytycznego jest „ja” krytyka, i że gdyby zdawano sobie z tego sprawę, więcej byłoby prawdziwej chęci przekonywania. Twierdził też, że krytyka ma prawo do skrótów i do nieuwzględniania pewnych rzeczy, to znaczy może kwestionować czy umniejszać zjawiska estetyczne ciekawe i oryginalne, „jeżeli w nich wyczuwa pewne zadatki skostnienia” (tamże).

Irzykowski miał świadomość pewnej arbitralności ocen, zależnych od „prawdziwej intuicji krytycznej”, każdorazowo „ożywiającej” i dostosowującej narzędzia badawcze. W tym sensie pojęcie krytyki jest „pytajnikiem”, definicją nieokreśloną. Uważał również, że trzeba zająć stanowisko obiektywne, czyli wykazać błędy autora, uzasadnić swój sąd i zaproponować, jak należałoby je poprawić. Poprawianie autora uważał za bardziej twórcze niż podziwianie go, ponieważ celem było dzieło idealne, mierzone według ideału krytyka. Potrzebną obiektywizację określał także jako niepoddawanie się w krytyce własnym sugestiom, a jej przeciwieństwem byłoby „pławienie się chaosie wrażeń bez dążenia do rezultatów” (Brońmy swego Żyda, powst. 1909, wyd. w: Czyn i słowo). Irzykowski odrzucał tezę, że „świat tęsknot poezjotwórczych”, („życie krawędziowe” krytyka) jest ucieczką od rzeczywistości; twierdził, iż „im zaciętsze i głębsze walki stacza się w życiu rzeczywistym, tym obfitsze i dziwniejsze jest to życie krawędziowe i miara jego potrzeb jest poniekąd miarą kultury” (Zza kulis krytyki). Literaturę, którą często określał mianem poezji, ziszczającą się na krawędziach życia, uważał za instancję działającą tam, gdzie nie sięga nawet Bóg, pomocną, gdy zawodzi logika i filozofia. Poezja, arcynauka (Materia poetica, „Twórczość” 1946, nr 10), była według jego manifestu, 1896, Horlą, personifikacją tajemniczej, prześladującej, osamotniającej siły, której wyrazem jest autentyczność autora, pisanie krwią, czyli poznanie siebie zgodne z indywidualnością i naturą. Indywidualność powinna służyć formułowaniu i rozważaniu kwestii klerkowskich rozumianych jako nadrzędny, pojemny wzór, „kwintesencja ludzka”, jak miłość, przyjaźń, szczęście, nieszczęście, walka, dążenie (Literatura od wewnątrz, „Twórczość” 1946, nr 1).

Celem świata byłby według Irzykowskiego powrót do cudu, a poezja ilustruje ten cel, osiągając go na chwilę. Cud rozumiał Irzykowski jako nowe (wolne od szablonów) spojrzenie na świat – stan bezimienności, dotknięcie ukrytej a prawdziwej natury rzeczywistości lub dostrzeżenie w niej nowych elementów. Takie spojrzenie jest możliwe w akcie powrotu do chaosu, definiowanego jako pełna, pierwotna potencjalność, ukazująca się po zniszczeniu schematycznych, fałszujących konstrukcji poznawczych. Narzędziem tak rozumianego powrotu do płynności w umysłowym obrazie świata stał się pierwiastek „pałubiczny” z powieści Irzykowskiego Pałuba z 1903 r. Ów cud można określić jako odzyskanie widzialności rzeczy (podobny wątek podejmował W. Benjamin i współcześnie J. Ranciѐre). Celem sztuki i poezji nie jest jednak naśladowanie natury, lecz oddanie jej „tętna” – istoty, prawdy o świecie i człowieku, której założeniem staje się traktowanie tajemnic, fatum, konieczności jako (jak pisał w 1907 r. prawdopodobnie pod wpływem filozofii pracy Brzozowskiego) zadania do racjonalnego przezwyciężenia (Świat pracy a świat emocji, w: Czyn i słowo). W 1908 r. doprecyzował Irzykowski, że ma na myśli tajemnice życia codziennego. Nie chodzi już o odkrycie romantycznego hieroglifu prawdy, ukrytego za fasadą zmysłowej rzeczywistości, lecz o samodzielne stwarzanie cudu przez człowieka niewierzącego już w bogów – cud ma być dziełem ludzkiego „ja”, będącego „nadbudową potrzeb materialnych” (Spojrzenie wstecz ku „Listowi” Hofmannsthala, „Nasz Kraj” 1908, z. 12–13). Te zdobycze miałyby pogłębić kulturę życia wewnętrznego, uczynić życie ludzkie prawdziwszym i bardziej subtelnym, piękniejszym, bardziej świadomym kompleksowości i skomplikowania. Najważniejsze zaś było marzenie, by w ten sposób człowiek zapanował nad wrogą rzeczywistością, dlatego w 1930 r. Irzykowski znów proponował, by to, co irracjonalne, uznać za skomplikowane (Zasada komplikacji, „Europa” 1930, nr 11). Sąd wyższy o danej sprawie to sąd uwzględniający więcej komplikacji, w tym także elementów wykluczających się (za mistrza tej metody uważał G. Simmla). Jak pisał Tomasz Burek, prawda pragmatyczna nie jest dla Irzykowskiego czymś nieruchomym, ale nie jest też jedną z wielu prawd. Jest to zawsze ta sama prawda, ukazująca się wciąż z innej strony. Zasada komplikacji zbliża się do natury prawdy, która zakłada ogarnięcie wszystkiego. Według Irzykowskiego nawet to, co pozornie homogeniczne, jest heterogeniczne, więc uruchomienie wszystkich argumentów pro i kontra wzmaga dramatyczność analizy. Irzykowski, podobnie jak empiriokrytycy, dążył do doświadczenia oczyszczonego, dlatego tropił w naukowym i potocznym obrazie świata wszystkie „wmyślone” elementy – nie po to, by je usunąć, lecz by je zdemistyfikować, zrozumieć i zrelatywizować.

Problemy metaliterackie, estetyczne w twórczości Irzykowskiego były elementem refleksji nad ludzką kulturą, która powinna nadążać za zmiennym światem. Literatura miała przywilej docierania do prawdy o człowieku przez rewizję dotychczasowego kulturowego myślenia oraz dzięki awangardowemu przewidywaniu kierunków rozwoju człowieka i ludzkości. Spełniać ona miała rolę laboratorium, w którym odkrywa się i analizuje nowe, nieznane elementy rozmaitych dziedzin życia oraz określa ich wagę, proponując tym samym pożyteczne (postępowe) i potrzebne kierunki rozwoju współczesnego człowieka. Sam Irzykowski określał swą odosobnioną pozycję pisarską i osobistą w opozycji do – jego zdaniem – przednowoczesnego stanu świadomości literackiej i społeczno-politycznej we Lwowie, potem w Krakowie i Warszawie. Rolę pozytywnego punktu odniesienia w polemikach spełniała często literatura niemiecka. Irzykowski podkreślał, że brakowało w polskim myśleniu o literaturze elementu intelektualnego, a co za tym idzie – dojrzałości; krytykował przerost emocji i bezrefleksyjnej żywiołowości. Postulował konieczność współdziałania wyobraźni i intelektu w procesie twórczym.

Strona: 1234567