Irzykowski Karol
Zadania krytyki i literatury. Dzieło literackie traktował Irzykowski jako eksperyment, a krytykę jako rewizję. Interesował go proces literackiego tworzenia bardziej niż dzieło jako utrwalony, więc ograniczony (jeden z możliwych), jego wynik. Cel, do którego dążyć powinna literatura, i której szuka krytyka, był etyczny – złagodzenie cierpień, wynikających z wyidealizowanego obrazu człowieka, co prowadziło do odrzucenia (lub niezrozumienia) siebie i rzeczywistości w myśl fałszywych wyobrażeń kulturowych. Miał być to rodzaj reformy dusz i rewolucji społecznej, dokonanej dzięki literaturze, proces pojednania ducha i natury objawionej z nową siłą w literaturze wczesnego modernizmu: „Przerabiać świat to znaczy przecież przerabiać także dusze ludzkie – a więc na duszach trzeba się także tak samo znać, jak na handlu lub mechanice” (Świat pracy…). Narzędziami tego procesu chciał Irzykowski uczynić psychologię oraz socjologię rozumianą jako badanie stosunków nie między grupami, lecz jednostkami. W Próbie krytyki „Dziejów grzechu” (powst. 1908, w: Czyn i słowo) twierdził, że krytyka może być zestawieniem „powagi dzieła z powagą życia”, tj. poszukiwaniem odpowiedzi na pytanie, czy autor przedstawiając w dziele problem – formę ludzkiej niewoli, ukazuje również drogę ku wolności – rozwiązanie. Podstawa oceny dzieła to „własne doświadczenia życiowe, poczucie właściwych problematów i zadań życia”. Literatura, wychodząc ze sfery życia, w ten sposób do niego powracała jako pomoc etyczna i rezerwuar użytecznych pojęć – narzędzi rozumieniu świata, drogowskazy.
Krytyka miała tworzyć alternatywny – idealny szereg dzieł literackich poprzez wykazanie, jak dzieło realne różni się do tego, które mogło powstać. Odrzucał Irzykowski tzw. krytykę syntetyczną – pisanie poetyckiej parafrazy krytykowanego dzieła zamiast jego oceny. Należało sformułować uzasadnienie własnego sądu i tym samym potwierdzać nieustannie swoje prawo do krytykowania. „Ciągle na nowo” (Liberum veto!, „Kurier Lwowski” 1902, nr 63) miało być mottem twórczej działalności. Nie uznawał bowiem żadnych raz na zawsze ustalonych autorytetów i hierarchii autorów lub zasłużonych krytyków. Formy i definicje krytyki uzależniał Irzykowski od konkretnego dzieła literackiego. Dzieło interesuje Irzykowskiego o tyle, o ile odsyła do twórczego procesu, odsłania wszechobecną dynamikę. Świadomość dynamicznego charakteru rzeczywistości sprawiła, że krytyk niechętnie odnosił się do projektów systemowych i wniosków abstrakcyjnych niewywiedzionych empirycznie. Nawet te jednak były efektem przyjęcia pewnej niedoskonałej i zmiennej w czasie perspektywy. Dlatego opinie Irzykowskiego są zawsze nieostateczne, opatrzone różnymi zastrzeżeniami, świadomością koniecznej (bo wymuszonej przez naturę rzeczywistości i ludzkiego umysłu) tymczasowości. Każdy raz na zawsze ustalony sąd prowokuje Irzykowskiego do wątpienia i do sprawdzania, czy wciąż zachowuje trafność.
Myślenie niesystemowe w krytyce to figura zmiennej i niejednoznacznej rzeczywistości, a jego odzwierciedleniem jest styl samego Irzykowskiego: glosatorski, nacechowany zastrzeżeniami, wahaniem. Niesystemowość miała związek m.in. z myślą empiriokrytyczną. Tego domagał się Irzykowski od literatury – ukazania procesualności, przedstawienie czytelnikowi nowych ludzkich problemów, uczuć, kolizji, zamiast powielania znanych oraz poszukiwanie rozwiązań, które mogłyby na jakimś etapie stać się pomocą w rozumieniu życia i w działaniu. Wartość utworu upatrywał w tym, czy był on w fazie genezy dla samego autora przeżyciem istotnym (tzw. „dramatem podstawowym”), czy autor przemyślał dogłębnie i wszechstronnie przedstawiany problem i swoje wobec niego stanowisko. Zarówno krytykę, jak i literaturę chciał widzieć jako historię ciągłego licytowania się w porzucaniu efektów już zdobytych i w poszukiwaniu efektów nowych, a przy tym coraz bardziej subtelnych i wyrafinowanych, w czym pomagał krytyczny namysł intelektualny (postulaty Irzykowskiego były tu zbieżne z postulatami Womeli). Poezję, tj. literaturę, traktował od początku nie jako utrwalony produkt pewnego procesu, lecz stan uczuciowy, który się „wytwarza na szczytach myślenia” (Glossy do współczesnej literatury polskiej, „Głos” 1905, nr 31). Od autora wymagał pewnego dystansu wobec stworzonych postaci, przemawiania z pozycji wyższej (co nie wykluczało empatii), na której przezwyciężył już pozycję bohatera, czego dał przykład we własnej powieści Pałuba. Nie akceptował czynienia bohaterów autorskim alter-ego, tubą jego poglądów. Zalecał wsłuchiwanie się w dusze postaci, by osadziwszy się w ich centrum, dalej autonomicznie je konstruować (analiza Ludzi bezdomnych w Glossach do literatury). W recenzji opowiadań Romana Jaworskiego (Ocalanie istoty rzeczy) przypomniał, że właściwym zadaniem krytyka jest analiza jakości i wartości zasad konstruowania postaci, a także odpowiedzialna postawa wobec nich. Irzykowski sprawdzał propozycje autora, oceniając, na ile nowe i oryginalne są orientacje, z których inspiracji one powstały. Nie tylko barwa uczuciowa, ale i treść tego, co nowe w literaturze, zależały zdaniem krytyka w pewnej mierze od „negacji […] A jeśli się przeciwnika nie ma, to należy go wymyślić” (tamże). Każde nowe piękno poetyckie to rzeczywisty lub fikcyjny rezultat walki, nowa prawda, aneksja nowej dziedziny życia – np. zaryzykowanie brzydoty, która przez to może być piękna. Uznawał jednak (polemizując w 1908 r z artykułem Żywe fikcje O. Ortwina), że „ludzkie zainteresowania i interesy” autora rozstrzygają o tym, z jakich elementów składa swą postać oraz o tym, czy czytelnik daną postać i sposób jej konstrukcji akceptuje („Żywe fikcje” Ostapa Ortwina, „Nasz Kraj” 1908, z. 12–13).