Irzykowski Karol
Diagnozy literatury polskiej. Omówienie konkretnych utworów prowadziło Irzykowskiego często do wniosków dotyczących ogólnych tendencji literatury współczesnej. W literaturze polskiej do 1913 r. stwierdzał duży wpływ Stefana Żeromskiego zarówno na technikę powieści współczesnej (nadmiar nastrojowych opisów, brak wynalazczości w fabule), jak i na życie psychicznym bohaterów (hipertrofia życia emocjonalnego, brak wyraźnej fizjonomii myśli, pomijanie praktycznego i brutalnego rdzenia życia, pokazanie monadycznego życia ludzi „w sobie”, zamiast społecznego, tj. oddziaływania ich między sobą), co skutkowało zanikiem fabuły i kompozycji. Demonstrował te obserwacje na przykładach z utworów Juliusza Kadena-Bandrowskiego, Zofii Nałkowskiej, Stanisława Antoniego Muellera. Były to dla krytyka przykłady psychologii biernej, rozdrapującej rany zamiast leczącej – zwycięskiej, która opanowuje stany duszy w imię jakiegoś celu. Od 1901 r. Irzykowski diagnozował zamarcie kultu wynalazczości, oryginalnych pomysłów i tematów w powieści. „Im zaś więcej rzeczywistych walk, trudów i bolów ludzkich wchłonie w siebie dzieło, im szerzej i głębiej je obejmie, tym silniej i naglej działa potem to krótkospięcie władz duszy, na którym polega wrażenie estetyczne. To wrażenie zaś jest jednym z celów, do których im dalsza zawikłańsza droga prowadzi, tym lepiej” (Ze szkoły Żeromskiego).
Irzykowski zarzucał pisarzom tworzenie z notatek, a nie z wyobraźni, fałszowanie przeżyć postaci przez watowanie ich elementami z zewnątrz (np. przez czerpanie z własnych przeżyć). Krytyka interesowała również odpowiedź na pytanie: w imię czego poeta absorbuje uwagę i współczucie czytelnika? Czy podsuwa mu zjawiska konwencjonalne, czy też odkrywa i wyjaśnia zjawiska nowe, stwarzając możność ich odczucia i zrozumienia, tj. „wspólnictwa”? Innymi słowy – czy propozycje autora są takimi zdobyczami kulturalnymi, jakimi być powinny. Istotną zdobyczą mogłoby być np. „reaktywowanie widzialności przedmiotów, które w życiu codziennym przestały nas zajmować”, wizjonerskie pokazanie w literaturze rzeczy „niejako w ich stanie przedsubstancjalnym”, przez np. rozerwanie codziennych użytkowych wyobrażeń na poszczególne składniki (Ze szkoły Żeromskiego). Twierdził, że pisarze wolą kreślić fakty „lirycznie”, to znaczy przedstawiać je w czasie teraźniejszym, niż je epicko opowiadać z perspektywy zakończonej już sekwencji zdarzeń. Przyczyn upatrywał w tym, że autorzy powieści „albo uchylają się od wyciągania konsekwencji z doświadczeń, albo tych konsekwencji nie znają, stąd chaotyczność w wyborze szczegółów, „piękne wkładki” – tj. opisywanie rzeczy zewnętrznych zamiast przejść duchowych. Chwalił Jaworskiego za wyposażenie postaci groteskowych, rodem z osobnego, równoległego świata, w „natężone i głębokie życie intelektualne” (Ocalanie istoty rzeczy). Równie wysoko, jeśli nie wyżej, stawiał powieści Brzozowskiego, w których „systemy myślowe ludzi są oparte na rzeczywistości historycznej, na niezwykłym wżyciu się tego pisarza w strukturę psychiczną narodu i epoki” (Ostatnia powieść Brzozowskiego). Ale i jego bohaterom zarzucał „gotowość”, rozumianą jako brak zarysowania procesualności życia psychicznego; dostrzegał również manierę filozofowania zamiast myślenia: „Myśleć to znaczy wysnuwać konsekwencje z danych wypadków konkretnych; z bolów, zawodów, z rozkoszy tworzyć pojęcia, a potem te pojęcia rozbijać i na powrót cofać się do tego fermentu, w którym nie ma nic, tylko bezładne kotłowanie wyobrażeń, słów, wspomnień, namiętności, twarzy, zdarzeń” (tamże). Zarzucał Brzozowskiemu również apoteozowanie siły wiary i przekonań przy jednoczesnej obojętności dla treści tego, w co się wierzy. To samo odnosił do – jego zdaniem– abstrakcyjnej apoteozy pracy, twierdząc polemicznie, że „dopiero praca konkretna, mająca jakiś określony cel, nie praca dla pracy, jest pracą istotną” (Stanisław Brzozowski). Żałował, że wychowawca zdominował w dziele Brzozowskiego twórcę.
Irzykowski szydził z wszelkiej ucieczki od rzeczywistości i teraźniejszości, tępił przejawy „dostojnego bzika tragiczności” i „włażenia w swoje korzenie”, tj. bezkrytycznego cofania się w rozwoju ku mitycznym początkom. Odrzucał pozytywne waloryzowanie archaiczności oraz wszelkie bierne akceptowanie losu. W tym kontekście uważał za negatywny wpływ m.in. Stanisława Wyspiańskiego (kult antyku, pierwotności). Twierdził, że cofnięcie się w historię powinno służyć jedynie nabraniu „nowego rozpędu do wzięcia przeszkody” współczesnej, a powrót do czegoś jest złudzeniem – w rzeczywistości nawiązanie w procesie rozwoju kultury do dawnych wątków dokonuje się nie po linii koła czy przecięcia się, lecz przechodzi „obok nich kształtem linii spiralnej” (W kształt linii spiralnej, „Widnokręgi” 1911, nr 1).