12. „Jakaś siła niezgadniona…”, czyli Ironia Cypriana Norwida

Droga bohatera-narratora po stracie Assunty – naczelny motyw poematu – jest drogą łączącą sprzeczności, i to łączącą je wyraźnie na sposób barokowy – wytyczoną przez jakże ironiczne concors discordia.

Wydaje się, że podobny – o ile nie tożsamy – motyw organizuje Ironię. Arcydzieło i dłuto, koło i skrzypienie, sen i ironiczne przebudzenie. Norwid ewidentnie sięga w interpretowanym wierszu po styl barokowy, ale – co godne uwagi – maskuje go, posługując się językiem dalekim od barokowej retoryki. 

Ta „matryca baroku” organizuje też ostatnią strofę Ironii:

 

5
Ty myślisz, może, że wiek złoty
Bez walk, sam, przyjdzie do ludzkości –
A gdzież?… powiodą pierw  te cnoty,
Od których cofa strach śmieszności!…

 

Można by długo zastanawiać się nad tym, o jakich właściwie cnotach mówi poeta w ostatnim wersie. Na myśl przychodzą tu chyba przede wszystkim te „cnoty podstawowe” (nie mylić z „cnotami kardynalnymi”), które na gruncie kultury drugiej połowy wieku XIX, „wieku kupieckiego i przemysłowego” kojarzą się co najwyżej z burleskową naiwnością, z emocjonalnym nieprzystosowaniem do nowoczesnego społeczeństwa. Ale istnieje też w kulturze europejskiej wywodząca się z baroku postać szlachcica z la Manchy, przekształcona przez młodego Norwida w metaforę całego pokolenia. W Epos-naszej, gloryfikującej i ironizującej zarazem postać hiszpańskiego szlachcica, możemy przeczytać:

 

VI
To tak!… a śmiechu nie ma w tym, oj! nie ma –
Dla widzów chyba i dla czytelników,
Lecz dla nas? – mówię: dla nas, co obiema
Rękami nikłych walczym rozbójników,
Oswobodzając księżniczkę zaklętą –
Ból, spieka, gorycz i marsz drogą krętą.
VII
A śmiech? – to potem w dziejach – to potomni
Niech się uśmieją, że my tacy mali,
A oni szczęśni tacy i ogromni,
I czyści, i tak zewsząd okazali…
I, 159–160