
12. „Jakaś siła niezgadniona…”, czyli Ironia Cypriana Norwida
Droga bohatera-narratora po stracie Assunty – naczelny motyw poematu – jest drogą łączącą sprzeczności, i to łączącą je wyraźnie na sposób barokowy – wytyczoną przez jakże ironiczne concors discordia.
Wydaje się, że podobny – o ile nie tożsamy – motyw organizuje Ironię. Arcydzieło i dłuto, koło i skrzypienie, sen i ironiczne przebudzenie. Norwid ewidentnie sięga w interpretowanym wierszu po styl barokowy, ale – co godne uwagi – maskuje go, posługując się językiem dalekim od barokowej retoryki.
Ta „matryca baroku” organizuje też ostatnią strofę Ironii:
Można by długo zastanawiać się nad tym, o jakich właściwie cnotach mówi poeta w ostatnim wersie. Na myśl przychodzą tu chyba przede wszystkim te „cnoty podstawowe” (nie mylić z „cnotami kardynalnymi”), które na gruncie kultury drugiej połowy wieku XIX, „wieku kupieckiego i przemysłowego” kojarzą się co najwyżej z burleskową naiwnością, z emocjonalnym nieprzystosowaniem do nowoczesnego społeczeństwa. Ale istnieje też w kulturze europejskiej wywodząca się z baroku postać szlachcica z la Manchy, przekształcona przez młodego Norwida w metaforę całego pokolenia. W Epos-naszej, gloryfikującej i ironizującej zarazem postać hiszpańskiego szlachcica, możemy przeczytać: