Kaczkowski Zygmunt
Bartłomiej Szleszyński, współpraca Magdalena Rudkowska

Kaczkowski Zygmunt
Bartłomiej Szleszyński, współpraca Magdalena Rudkowska

Powieściopisarz, publicysta. Pseud. i krypt.: Heubauer, Nieczuja, Ein Pole, Pomian, Z.K.

Informacje biograficzne. Zygmunt Józef Erazm Kaczkowski urodził się 2 V 1825 w Kamionce Wołoskiej jako syn Ignacego Kaczkowskiego h. Pomian (ur. 1790, zarządcy majątku A. Fredry w Cisnej) i Teresy Franciszki z Niklewiczów (zm. 1862). W l. 1835–1842 odebrał nieregularne wykształcenie w Galicji, później studiował na uniwersytetach we Lwowie i Wiedniu. Wziął udział w powstaniu 1846 r., za co najpierw (wraz z ojcem) został skazany z śmierć, ale po odwołaniu wyszedł na wolność w 1848 r. Był organizatorem gwardii narodowej sanockiej podczas Wiosny Ludów, w następnych latach przebywał w Bereźnicy i we Lwowie, a od 1853 r. często w Krakowie. Na skutek skandali i nieporozumień w 1855 r. udał się za granicę, m.in. do Paryża. W 1858 r. przybył znowu do Lwowa, gdzie u boku Adama Sapiehy rozpoczął przygotowania do wydawania pisma „Głos”, a w 1861 r. został jego redaktorem. Atakowany przez demokratów z „Dziennika Literackiego”, nie potrafił także pozyskać pełnego poparcia kół ziemiańskich. Za przedrukowanie odezwy Agatona Gillera Posłanie do wszystkich rodaków na ziemi polskiej został, jako redaktor, skazany 7 X 1861 r. na siedem lat ciężkiego więzienia, który to wyrok zmniejszono, a 8 XII 1862 cesarz ułaskawił pisarza. Podczas powstania styczniowego organizował zaplecze w Galicji. W 1864 r. został skazany przez sąd powstańczy na banicję za to, że był płatnym agentem rządu austriackiego; Kaczkowski odwołał się od wyroku, który został zniesiony przez Rząd Narodowy Romualda Traugutta. Pisarz przez całe życie dążył do rehabilitacji, jednak w pracy Eugeniusza Barwińskiego z 1920 r. ujawniono dokumenty potwierdzające współpracę Kaczkowskiego z rządem austriackim. W 1866 krótko r. przebywał we Lwowie i w Wiedniu, w 1870 r. założył w Paryżu Banque des Provinces, przeprowadzał operacje finansowe, które przyniosły mu spore dochody. Od 1873 r. mieszkał na stałe w Paryżu. Został odznaczony orderem Legii Honorowej za opracowanie planu finansowego spłaty przez Francuzów niemieckich kontrybucji wojennych. W 1883 r. wystąpił przeciw krakowskim stańczykom z pamfletem Teka Nieczui. Wrócił również do pisania powieści historycznych oraz pamiętników. Ożenił się z Marie Desirée Cayez (ur. 1845). Zmarł 7 IX 1896 w Paryżu. Został pochowany na cmentarzu Montmorency.

Na łamach lwowskiego „Pamiętnika Literackiego”. Walka ze złudzeniami. Po kilkuletnim okresie juwenaliów od początku lat 50. rozpoczął się dla pisarza niezwykle intensywny okres literackiej i publicystycznej aktywności. We współredagowanym przez niego lwowskim tygodniku „Pamiętnik Literacki” zamieścił w 1850 r. kilka wypowiedzi krytycznoliterackich (obok licznych poezji, fragmentów powieści i dramatów, a także publicystyki społecznej). Pierwszy zespół publikacji to próba swoistego rozliczenia się z romantyzmem. W artykule O walkach umysłowych („Pamiętnik Literacki” 1850, nr 15), podając za przykład spory romantyków z klasykami, głosił potrzebę nieustannego starcia idei, których wynik – często odległy od bieżących utarczek – jest „treścią i karmą” życia społecznego; pisarz apelował przy tym: „[…] chciałbym tylko, ażeby przy wyrozumiałości i zachowaniu wszelkiego szacunku czy to osobistego, czy stronnictwa z jednej strony, tym samym wypłacała się i strona przeciwna; chciałbym, ażeby przy wszelkich, choćby najzaciętszych umysłowych walkach, zachowana była godność obustronna, wypływająca ze stopnia oświecenia, do którego wszyscy umysłowo walczący radziby się przyznać”. Kaczkowski zauważał panujące w Polsce „zamieszanie pojęć i wyobrażeń” (O przesadzie w pojęciach, „Pamiętnik Literacki” 1850, nr 24), a jako jego źródła wskazywał „brak szkól publicznych, w których by na jednostajnym oparłszy się systemie w narodowym języku, wszystkie wykładano nauki” oraz literaturę romantyczną. Przyznając tej ostatniej ożywczą rolę dla „starganego i zdruzgotanego ducha narodu”, krytykował doszukiwanie się w niej zbyt wielu znaczeń, wynikające często z niewrażliwości na formę dzieła literackiego. Kaczkowski przeciwstawiał Nie-Boską komedię Zygmunta Krasińskiego, utwór zdaniem pisarza mniej udany artystycznie, lecz „przez wszystkich zrozumiany i pojęty” – Anhellemu Juliusza Słowackiego, negatywnemu przykładowi „poezji proroczej” – podobnie jak Lilla WenedaBalladyna, a także Noc letnia Krasińskiego. Choć Kaczkowski winił bardziej krytyków niż samych autorów, uznawał, że oderwanie od rzeczywistości, marzycielstwo, niechęć do nauk ścisłych i pracy „jest wadą tego nieszczęśliwego pokolenia”, postulował, by zacząć twardo stąpać po ziemi: „Naród taki, który ma popęd do rozmarzania się w złudliwych obrazach, powinien być ustawicznie ze snu budzony nagą rzeczywistością” (O przesadzie w pojęciach). Aby zaś móc postawić fundamenty pod nową polską literaturę, „potrzeba pracy”, do której obecnie trudno znaleźć chętnych. Niejako przy okazji Kaczkowski zwracał uwagę na krytykę literacką, której „zadaniem powinno być pośredniczenie pomiędzy autorem a czytającym ogółem”, nie zaś wzmacnianie i upowszechnianie „czczej wyobraźni mrzonek” (tamże).

Prawda w powieści. W dorobku krytycznym Kaczkowskiego ważne są dwie recenzje zamieszczone w „Pamiętniku Literackim”. Pierwsza dotyczy utworu Grzechy powszednie Józefa Aleksandra Miniszewskiego (Przegląd literacki, „Pamiętnik Literacki” 1850, nr 20). Po ogólnej konstatacji na temat złego stanu powieściopisarstwa krajowego oraz obszernym streszczeniu utworu Kaczkowski, wydobywając na pierwszy plan przesłanie powieści Miniszewskiego, że „grzechem powszednim ma być z jednej stronie uleganie wpływowi »salonu francuskiego«, z drugiej – rzucanie się »pod stopy cara«”, oceniał negatywnie sposób przedstawienia powieściowej rzeczywistości. Opowiadał się za powieściową „prawdą i jasnością”, a przeciwko „mistycyzmowi”; powieściopisarz jest „malarzem w swoim sposobie, a cóżbyśmy powiedzieli o malarzu, który by połowę obrazu zamalował, choćby piękną, tęczową, ale nieprzejrzystą mgłą?… To samo i o powieściarzu”. Kaczkowski krytykował także nieporadność w ukazaniu głównej idei powieści oraz konstrukcję utworu, zalecając trzymanie się Goetheańskiej zasady samoograniczenia (zwłaszcza w popuszczaniu wodzy wyobraźni), za wzór stawiając Miniszewskiemu twórczość Henryka Rzewuskiego.

Powieść jako dzieło sztuki. Druga recenzja z „Pamiętnika Literackiego” była poświęcona powieści Eugène’a Sue Les enfants de l’amour (Przegląd literacki, tamże, z. 27). Kaczkowski, odwołując się do wcześniejszych o dekadę krytycznych sądów Michała Grabowskiego o francuskiej „literaturze szalonej”, stwierdzał, że można w niej znaleźć wiele utworów udanych pod artystycznym; określał przy tym cele powieści i związane z nimi zadania krytyki: „Powieściarstwo jest sztuką, celem zaś każdej sztuki jest prawda i piękność, a chociaż krytyka ma prawo wymagać po każdej sztuce, ażeby jej drogi, jej przybory, jej duch był moralny, toż nie przeto ma prawo wymagania od niej nauki moralności” (tamże). Kaczkowski zdecydowanie oddzielał cele artystyczne sztuki powieściowej od doraźnej tendencyjności: „Każda odrębna pozaartystyczna tendencja, chociażby była nie wiedzieć jak religijną lub moralną, nie przydaje utworowi ani prawdy, ani piękności, przeciwnie, jest ona tylko balastem, bagażem, który wleczonym być musi na barkach ideału” (tamże). Co za tym idzie, formułowany niegdyś przez Grabowskiego postulat, aby powieści miały pozytywną tendencję moralną, musi prowadzić nieuchronnie do obniżenia ich poziomu artystycznego. Powieść Sue (zwłaszcza jej konstrukcję) Kaczkowski oceniał bardzo pozytywnie, krytykuje jedynie zbytnie uleganie masowym gustom.

Improwizacja i poezja. Cele krytyki. W studium Deotyma w Krakowie. List Zygmunta Kaczkowskiego do redaktora „Gazety Warszawskiej” (1854) autor zawarł pochwałę Jadwigi Łuszczewskiej (Deotymy) jako genialnej poetki improwizatorki, łączącej w swojej twórczości siłę „wyobraźni i rozumu”, stanowiącej zjawisko w kulturze polskiej. Kaczkowski nie tylko zamieścił w swoim liście zapis krakowskich improwizacji poetki oraz kilka innych wierszy, ale też wyraził tam swoje poglądy na temat stanu krytyki literackiej w Polsce: „Przeznaczeniem jej jest być pryzmatem zestrzeliwającym w sobie wszystkie promienie pracującego ducha, nieomylnym kompasem dla głów twórczych, a świecznikiem dla biernych – ale ona najczęściej była tylko po prostu obszerną registraturą piśmiennictwa” (tamże). Za godnych miana krytyków, „których prace zawierają w sobie usestymizowane zasady”, uznał jedynie Michała Grabowskiego i Aleksandra Tyszyńskiego, podkreślając, że są oni pisarzami, dzięki czemu ich krytyka ma wysoką wartość; podobnie było w przypadku Gottholda Ephraima Lessinga, braci Schleglów, Heinricha Heinego, Ludwiga Börnego i przede wszystkim Johanna Wolfganga Goethego; inni piszący o literaturze grzeszą natomiast publicystyczną doraźnością i płytkością, ograniczając się najczęściej do krytykanctwa („takie veto w literaturze jest tylko upiorem dawno pogrzebanego grzechu, któren niezgromiony zawczasu może taki sam skutek sprawić w piśmiennictwie, jaki tamten sprawił gdzieindziej”), nie spełniając stawianego przed krytyką wymagania: „Pierwszym warunkiem pożyteczności krytyki jest, przy gruntownej znajomości przedmiotu i najskrupulatniejszej oględności na wszystko, stateczność w zdaniach i powaga w wykładzie” (tamże).

Powieść historyczna i jej źródła. W okresie po 1863 r. Kaczkowski publikował znacznie rzadziej. W pierwszym tomie swoich Dzieł (1874) roku zamieścił jako wstęp napisaną wcześniej rozprawę O wartości źródeł rękopiśmiennych i ustnych tradycji do historii drugiej połowy XVIII wieku (powst. 1862). Odnosząc się do wypowiedzi krytyków na temat swoich powieści historycznych, zarzucających mu ignorancję i wzorowanie się tylko na twórczości Jana Chryzostoma Paska i Henryka Rzewuskiego, dziękował za wskazówki dotyczące poziomu artystycznego. Wśród źródeł, z których czerpał wiedzę historyczną, wymienił opowieści ustne, drukowane dokumenty i pamiętniki, studia naukowe nad dokumentami rękopiśmiennymi. Według Kaczkowskiego do poznania ducha przeszłości można dochodzić na trzy sposoby: „[…] albo przeczuwa go geniusz swoją mocą cudowną, albo go z wolna odkrywa zdrowy rozsądek za pomocą mozolnej pracy i długiego wczytywania się w źródła współczesne, albo go przekazuje w puściźnie ustne podanie” (O wartości źródeł). Zarzucał polskim historykom (m.in. J. Lelewelowi), że zbyt mało korzystali z ustnych tradycji, podkreślał za to, że obficie czerpał z nich Adam Mickiewicz. Kaczkowski akcentował również wagę wspomnień szlacheckich ze względu na znaczenie szlachty w życiu zbiorowym. Przypominał, że duch narodu żył także w opowieściach nie tylko największych i najsłynniejszych rodów.

Wobec Sienkiewicza. Publikacja Ogniem i mieczem (1884) zmobilizowała Kaczkowskiego do obszernej wypowiedzi krytycznej dotyczącej tej powieści, a także wcześniejszej twórczości Sienkiewicza (O pismach Henryka Sienkiewicza, „Gazeta Lwowska” 1884, nr 166–185 z przerw.). Kaczkowski przedstawiał Ogniem i mieczem na tle dotychczasowej twórczości Sienkiewicza oraz innych utworów literatury polskiej, jak również w dialogu z innymi recenzjami (ze szczególnym uwzględnieniem wypowiedzi S. Tarnowskiego). Twórczość Sienkiewicza przed Trylogią Kaczkowski oceniał negatywnie – w Bartku zwycięzcy potępiał przedstawienie głównego bohatera: „[…] głupota jego nie jest ludzką, tylko zwierzęcą” (tamże, nr 167), a w Szkicach węglem fałszywy obraz polskiej wsi: „Widzimy tu bowiem wieś polską, w której lud wiejski jest głupi i podły, duchowieństwo głupie i podłe, inteligencja głupia i podła, i dziedzice także głupi i podli” […] Ale czy tak wygląda wieś polska? Z pewnością nie” (tamże). Kaczkowski piętnował w opowiadaniach Sienkiewicza „język wykoszlawiony, pełen najgrubszych błędów przeciw gramatyce i składni, co gorsza, pełen prostackich i grubiańskich wyrazów” (tamże), sugerując, że powołanie „pisarzy ludowych” polega na tym, „aby język ukształcony pomiędzy ludem rozszerzyć” (tamże). Dostrzegając zalety obrazowania w Jamiole, stwierdzał, że „myślą przewodnią w tych wszystkich trzech utworach jest czarny pesymizm, czysta negacja, brak wiary w cokolwiek bądź wyższego nad zwierzęcość” (tamże, nr 168). W dramacie Na jedną kartę krytyk widział przede wszystkim przeniesienie na scenę teorii Charlesa Darwina. Lekceważąco wypowiadał się o reportażach i listach Sienkiewicza, które „nie powinny […] podlegać krytyce, są to bowiem dorywczo pisane notatki, od których młody człowiek, wybrawszy się po raz pierwszy w podróż po świecie, rzadko się może powstrzymać, chociaż nie każdy ogłasza je drukiem” (tamże). W noweli Za chlebem (1880) chwalił „z niezwykłym talentem wykonany opis powodzi”, dostrzegając w nim prefigurację konfliktu „Rzeczypospolitej z wzburzonym jak powódź kozactwem” z Ogniem i mieczem.

Kaczkowski – oprócz „skłonności do czarnego zapatrywania się na świat i życie człowieka” – dostrzegał w twórczości Sienkiewicza ślady „pociągu do naśladowania owej szkoły naturalistycznej, która we Francji powstała pod przewodnictwem Emila Zoli” (tamże, nr 170). Przeprowadził gruntowną krytykę dzieł Zoli, wymieniając m.in. takie ich cechy jak bezideowość, fałszywe przekonanie o naukowości, „zmysłowość” i zgubny wpływ na czytelnika.

W zwrocie Sienkiewicza ku pisarstwu historycznemu Kaczkowski widział zasadniczą cezurę w twórczości autora Ogniem i mieczem: „Po długich wędrówkach po świecie rzeczywistym i świecie myśli, młody autor obudził w sobie pamięć, pamięć przeszłości tego społeczeństwa, do którego należy pamięć przeszłości dziejowej […]” (tamże, nr 173). Krytyk poddał analizie bohaterów powieści, kierując się przede wszystkim kryterium zgodności z realiami historycznymi. Zdaniem Kaczkowskiego Sienkiewicz zbyt poważnie traktował „tradycje, stworzone sztucznie przez pewną kastę, w chwilach obłędu, w celu usprawiedliwienia lub upiększenia grzechów popełnionych, w celu umycia się z winy”, dlatego też wykreowane przez niego postaci drugo- i trzecioplanowe „sprawiają na nas takie wrażenie, jak niektóre rysunki Michałowskiego albo Kossaka, niewypełnione, niewykończone, czasem zaledwie z kilku rysów złożone, ale pełne prawdy i genialnych pociągów pióra” (tamże, s. 179). Krytyka raziła natomiast w powieści niewłaściwie przedstawiona topografia i brak opisów zwykłego życia. Ganił w Sienkiewiczowskim obrazowaniu „przeraźliwość kolorów, którą stanowczo potępić należy” (tamże). Zarzucał także Ogniem i mieczem brak głębi oraz niewłaściwe poprowadzenie akcji mimo znakomitego początkowego założenia. Kaczkowski doceniał stylizację w powieści (odwołania do Pamiątek SoplicyListopada Rzewuskiego), choć zasadniczo był przeciwny odtwarzaniu dawnego języka w powieściopisarstwie historycznym. Budował też „techniczne” analogie pomiędzy powieścią Sienkiewicza a obrazami Jana Matejki: „Ta sama jaskrawość, a czasem nawet przeraźliwość kolorów, ten sam tłum ludzi, tu i ówdzie zanadto natłoczonych na sobie, ta sama wyrazistość rysunku, ta sama wierność materialnym podaniom historii, ten sam ruch porywający widza lub czytelnika ze sobą, ta sama nareszcie niedostateczność perspektywy” (tamże, nr 184). Ogólna ocena była jednak pozytywna: Ogniem i mieczem jawiło się krytykowi „jako złoto wrzucane do narodowego skarbca” (tamże).

Romantyzm i pozytywizm. Do tematu romantyzmu Kaczkowski powrócił w cyklu artykułów Słowo o romantyzmie, drukowanych w „Gazecie Narodowej” w 1891 r. (nadb. Romantyzm. Gawęda literacka, 1891). Swoje uwagi odniósł do ogłoszonej pracy Józefa Tretiaka O głównych kierunkach poezji polskiej XIX wieku („Świat” 1890, nr 21–22). Kaczkowski kreował się tu na surowego, lecz sprawiedliwego sędziego, tym bardziej uprawnionego do wydawania sądów, że przypisywał sobie znaczący udział w ruchu romantycznym i bliską znajomość z jego najważniejszymi uczestnikami. Dużo miejsca poświęcał Wincentemu Polowi, przeciwstawiając się nieuczciwej w jego mniemaniu polemice Włodzimierza Spasowicza. Przypominał Pieśni Janusza i ich wielkie oddziaływanie w społeczeństwie, podkreślał, że to Pol napisał pierwszą gawędę i jeszcze przed Mickiewiczem „zapalił pierwszą iskierkę poezji proroczej” swoim Proroctwem kapłana polskiego wieńczącym Pieśni. Celem tej meandrycznej rozprawy jest sformułowanie definicji i opis polskiego romantyzmu, który zostaje przeciwstawiony współczesnemu naturalizmowi – pierwszy cechuje „idealny patriotyzm” i „idealna moralność”, drugi zaś – nie ma „ani cienia idei moralnej”, nie ma też w nim „żadnej miłości dla ludu” (według Kaczkowskiego w tym nurcie pozytywnie wyróżnia się tylko E. Orzeszkowa), występuje za to „zbrutalizowanie estetycznego uczucia, rozstrojenie harmonijności stylu, a w końcu i zaśmiecenie języka” (Romantyzm…). Ale i sam romantyzm nie jest zdaniem Kaczkowskiego bez winy, w Polsce wykształciła się bowiem szczególna forma bajronizmu (z ideałem poświęcenia własnego „ja” dla ogółu), przez co romantyzm wywarł na społeczeństwo szkodliwy wpływ, doprowadzając do katastrofy powstania styczniowego, której skutki wciąż są odczuwane.

Za cechę wyróżniającą polski romantyzm Kaczkowski uważał ścisły związek między literaturą a życiem społecznym i politycznym: „Ten ścisły związek poezji z życiem stanowi ogromną trudność dla historyka naszej literatury” (tamże). Na skutek położenia narodu zarówno poezja, jak i krytyka literacka cechowały się według Kaczkowskiego prowincjonalizmem i „plemiennością”. Krytyka nieoparta „na gruntownym ukształceniu filozoficznym” nie spełniała kryteriów „naukowej krytyki w pełnym tego słowa znaczeniu”, stojącej „na straży prawdy i piękna, bez względu na chwilowe potrzeby czasu i miejsca” (tamże). Według Kaczkowskiego dotyczy to dwóch najważniejszych krytyków romantycznych: Maurycego Mochnackiego i Michała Grabowskiego, którzy mimo różnych zapatrywań religijnych i politycznych poruszali się „zawsze na poziomie i w obrębie tych samych horyzontów ogólnych” (tamże). W związku z tym czasami utwory „chorowite, niedorzeczne i brzydkie” oceniano wysoko, ponieważ „schlebiały uczuciom narodowym” (tamże). Krytyk opowiadał się też przeciw przesadnemu biografizmowi w badaniach nad romantyzmem oraz nadmiernej apologii Mickiewicza.

Zdaniem Kaczkowskiego od 1864 r. trwa reakcja na romantyzm, czyli pozytywizm, który przez ćwierć wieku dążył do osłabienia pamięci o romantyzmie. Wśród współczesnych krytyków tej nowej epoki cenił Piotra Chmielowskiego za pracowitość i „gruntowne ukształcenie filozoficzne, którego innym brakuje”, a także za to, że po romantycznej tezie i pozytywistycznej negacji „wystąpił pierwszy z krytyką syntetyczną” (tamże). Inni krytycy nie kierują się w ocenach utworów kryteriami estetycznymi, sądzą je zaś według „sympatii i antypatii”.

Kaczkowski sformułował następującą definicję romantyzmu: „[…] jest to prąd ducha, mający na celu wyswobodzenie naturalnego ludzkiego uczucia z narzuconych mu form i formułek, przyprowadzenie go do samowiedzy i oddanie mu najwyższej władzy w poezji, literaturze i sztuce” (tamże). Mimo licznych grzechów romantyzm pozostawił po sobie „myśli sięgające swoją wzniosłością na najszczytniejsze wyżyny ludzkiego ducha”, a także „nauczył nas pisać, wzbogacił, ukształcił i uwspanialił nasz język do wysokości przed nim nieznanej, podniósł nasz umysł na poziom najukształceńszych narodów, a nad to wszystko, jeżeli nie wskrzesił, to utrzymał w nas tę treść duchową naszego wiekowego żywota, która bez niego byłaby pewnie zmarniała, a może i całkiem zamarła” (tamże). Zdaniem Kaczkowskiego panowanie romantyzmu jest już skończone, krótko dominował realizm, po nim nastąpił naturalizm, który, choć ma na sumieniu wiele grzechów, będzie panował długo, opiera się bowiem na naukach przyrodniczych, ideach socjalistycznych i filozofii pozytywistycznej. Jednak według krytyka także panowanie filozofii pozytywistycznej zakończy się, a ludzie powrócą do spraw ducha.

W artykule przeznaczonym do księgi pamiątkowej dla Elizy Orzeszkowej Kaczkowski sformułował zadania krytyki: „Jak w ogólności rzadkim jest u nas człowiek, co umie grosz składać do grosza, kapitalizować dochody i tworzyć majątek, tak i społeczeństwo nasze nie składa swoich duchowych nabytków i nie tworzy duchowego skarbu narodu. Któż może temu niedostatkowi zaradzić? Tylko krytyka. Ale nie tacy krytycy, co rozpatrują książkę ze stanowiska swego własnego stronnictwa i tylko w tym celu, ażeby jej ułomności wykazać, a jej zalety przemilczeć” (Znamiona literatury). W wydanym pośmiertnie artykule (dat. Paryż 1887) nazywał literaturę „poprzedniczką wielkich wypadków publicznych” (Głos umarłych, „Kurier Warszawski” 1905, nr 304). Krytyka literacka Kaczkowskiego miała charakter nieregularny i sytuacyjny. Jego działalność na tym polu była nierzadko spleciona z twórczością prozatorską – pisał rozprawy i artykuły publicystyczne bezpośrednio związane ze swoją twórczością oraz powieści mające potwierdzić jego poglądy krytyczne (np. w kontekście polemiki z Sienkiewiczem: Abraham Kitaj, 1886; Olbrachtowi rycerze, 1889). Jednak przytoczone wypowiedzi świadczą o metakrytycznej samoświadomości pisarza.

Bibliografia

NK, t. 8; PSB, t. 11.

Źródła:

O walkach umysłowych, „Pamiętnik Literacki” 1850, nr 15;

[rec.] J.A. Miniszewski, Grzechy powszednie, „Pamiętnik Literacki” 1850, nr 20;

O przesadzie w pojęciach, „Pamiętnik Literacki” 1850, nr 24;

[rec.] E. Sue, Les enfants de l’amour, „Pamiętnik Literacki” 1850, nr 27;

Deotyma w Krakowie. List Zygmunta Kaczkowskiego do redaktora „Gazety Warszawskiej”, Warszawa 1854 (odb.);

Charakter piśmiennictwa polskiego, „Album Lwowskie” 1862;

O wartości źródeł rękopiśmiennych i ustnych tradycji do historii drugiej połowy XVIII wieku, w: Z. Kaczkowski, Dzieła. Poprawione i przejrzane przez autora, t. 1, Warszawa 1874;

O pismach Henryka Sienkiewicza, „Gazeta Lwowska” 1884, nr 166–185 z przerw; Romantyzm. Gawęda literacka, Lwów 1891 (odb.);

Znamiona literatury, w: Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866–1891), Kraków–Petersburg 1893;

Kaczkowski o Ujejskim, wyd. S. Zdziarski, „Przegląd Literacki” 1898, nr 14/15; Głos umarłych, „Kurier Warszawski” 1905, nr 304.

 

Opracowania:

P. Chmielowski, Zygmunt Kaczkowski. Jego życie i działalność literacka. Zarys biograficzny, Petersburg 1898;

A. Krechowiecki, Zygmunt Kaczkowski i jego czasy (na podstawie źródeł i materiałów rękopiśmiennych), Lwów 1918;

E. Barwiński, Zygmunt Kaczkowski w świetle prawdy (1863–1871). Z tajnych aktów b. Austriackiego Ministerstwa Policji, Lwów 1920;

S. Kieniewicz, Konspiracje galicyjskie 1831–1845, Warszawa 1950;

K. Wyka, Teka Stańczyka na tle historii Galicji w latach 1849–1869, Wrocław 1951;

A. Jopek, Bard szlachty sanockiej. Opowiadania i powieści historyczne Zygmunta Kaczkowskiego, Kraków 1974;

A. Waśko, Romantyczny sarmatyzm, Kraków 1995.