Kobiety
Matka
Wczesne dzieciństwo Leśmiana okryte jest tajemnicą. Atmosferę sensacji podsycają wspomnienia Jana Brzechwy. Bajkopisarz sugeruje, że Józef Lesman porwał obu swoich synów (Bolesława i Kazimierza) i wywiózł od matki do Kijowa, gdzie pracował jako wysoki urzędnik kolejowy. Kiedy to się stało, Brzechwa nie precyzuje. Czy po dokonaniu zbiorowego aktu konwersji na przełomie 1887/1888 roku, czy wcześniej? Wiadomo, że matka poety zmarła, gdy miał 10 lat. „Matka szła wcześnie w mogił knieje”– napisał w wierszu. W jego poezji tak mocno bije puls ukraińskiego pejzażu, że można przypuszczać, iż nasiąkał nim od wczesnego dzieciństwa. Wychowywał się więc bez matki? Pod opieką samego ojca, jak na to wskazuje Wspomnienie z Napoju cienistego? O Emmie z Sunderlandów nie wiadomo zbyt wiele; z dotychczasowych ustaleń wynika, że pochodziła z zamożnej rodziny żydowskiej (fabrykantów fajansu) przybyłej na ziemie polskie z Anglii, urodziła się 28 lutego/11 marca 1852 roku w Warszawie, umarła zaś 21 lipca /1 sierpnia 1887 roku, także w Warszawie. Pochowana została na Cmentarzu Żydowskim przy ul. Okopowej; na ocalałym nagrobku widnieje zapis, że ufundowali go bracia Emmy Lesmanowej „ku pamięci dzieci”. Można przypuszczać więc, że matka poety nie mieszkała z rodziną w Kijowie, nie wychowywała swoich dzieci, tymi bowiem, wiele na to wskazuje, zajmowała się wraz z ich ojcem Helena Dobrowolska (1860?-?), późniejsza, druga żona Józefa Lesmana; prawdopodobnie również ze względu na ślub z Dobrowolską (a nie – jak dotąd zakładano – jedynie z przyczyn dotyczących zatrudnienia), ojciec poety zdecydował się przejść na katolicyzm.
Siostra
Dobrowolską nie tylko akceptowała, ale i uwielbiała (z wzajemnością) siostra poety – Aleksandra Lesmanówna, która zajmowała się sparaliżowaną macochą aż do jej śmierci. Zarejestrowana w aktach kościoła katolickiego w Kijowie w roku 1888 jako córka Emmy i Józefa Lesmanów, a urodzona rok wcześniej, w roku śmierci Emmy, stanowi trudną zagadkę tożsamości. Choć dokumenty tego nie potwierdzają, mogła być córką Heleny i Józefa. Lesmanówna była podobno uzdolniona literacko i dużo pisała. Nigdy za mąż nie wyszła. Pracowała w Warszawie jako urzędniczka kolejowa. Maria Ludwika Mazurowa wspomina:
Wołano na nią Ola. Była szczupła, wątła, subtelna, o dużych orzechowych oczach. Kijowscy przyjaciele wołali na nią „Wielka Ukraina”. Anielskiej dobroci. Ojciec ją bardzo kochał. Ona też starała się pisać. (…) Umarła na suchoty w Otwocku. (Maria Ludwika Mazurowa, Podróże i praca twórcza Bolesława Leśmiana)
Była ukochaną siostrą poety. Kiedy umarła, mając zaledwie 33 lata, Leśmian pojechał wynajętym powozem do Otwocka, aby sprowadzić jej zwłoki. Poświęcił jej przejmujący rozpaczliwym smutkiem liryk Do siostry, a po szesnastu latach spoczął przy niej na Powązkach.
Żona
Zofię Chylińską (1885-1964), córkę Włodzimierza Chylińskiego, lekarza, ordynatora szpitala oraz mecenasa sztuki z Łomży, poznał Leśmian w Paryżu, dokąd przyjechała studiować malarstwo. Wcześniej kształciła się w warszawskiej pracowni Wojciecha Gersona. Rówieśnica i przyjaciółka Celiny Sunderlandówny, młodsza od Leśmiana o osiem lat i w chwili poznania dziewiętnastoletnia, od razu wpadła poecie w oko i wkrótce została jego żoną, zrywając dla poślubienia go wcześniejsze zaręczyny z innym.
Ciemnowłosa, o oczach orzechowych i silnie zarysowanej szczęce świadczącej o mocnym charakterze. (Jan Brzechwa, Niebieski wycieruch)
Wysportowana, lubiła jeździć konno, uprawiała narciarstwo. (Maria Ludwika Mazurowa, Podróże i praca twórcza Bolesława Leśmiana)
Płomienne uczucie Bolesława i Zofii nie przetrwało jednak próby czasu, choć małżeństwo Leśmianów mimo kilku kryzysów nie rozpadło się, głównie dzięki wyrozumiałości Zofii. Od początku chroniła go od prozy życia. Sekundowała talentowi poetyckiemu męża, a on, zwłaszcza w początkowych latach, pracy malarskiej żony. We wspomnieniach znajomego paryski pokoik będący całym mieszkaniem młodych artystów
tylko dzięki zamiłowaniu do porządku i talentom uroczej małżonki Leśmiana, mógł (…) odgrywać jednocześnie rolę i sypialni, i pokoju dziecinnego, i pralni, i pracowni malarskiej (…), i wreszcie najgościnniejszego pod słońcem salonu literackiego. (Ksawery Glinka, Wspomnienia o Leśmianie)
W 1913 roku, tuż przed wyjazdem z Paryża, Zofia wzięła udział w Jesiennym Salonie. Wystawiła wówczas trzy akwarele z cyklu Miłość, które po wystawie zakupiło angielskie Towarzystwo Miłośników Sztuki. W 1917 roku przygotowała indywidualną wystawę obrazów w warszawskiej Zachęcie. Za sztalugami widywana była w Hrubieszowie i w Zamościu.
Pewnego razu, rodziców nie było, chciałam zobaczyć [obrazy] one się wstydziły pokazać, dlatego pytałam? Okazuje się, że w tym gabinecie plecami odwrócone obrazy, były okropne. W tym czasie, kiedy była w Zamościu, on fruwał w Warszawie, służąca Felicjanowa sprowadzała spod kościoła dziadów, obleśnych, paralityków, powykrzywianych i do naga rozbierała ich, kazała im się rozebrać i oni pozowali jej, przyrodzenie obwisłe, o to wszystko okropnie to wyglądało, pokręcone, po futuryzmie to nowy był wtedy kierunek, koszmarne te gołe baby z biustem do tego, obwisłym i te nogi pałąkowate, kobiety i mężczyźni, osobne chłopów dziadów i kobiety; służące buntowały [się?] nie chciały, to był taki głupi Jasio, na kaloryferze ogrzewał się niby woźny, ona go wysyłała – przyprowadź najbrzydszych dziadów spod kolegiaty i kościoła św. Mikołaja (obecnie redemptorystów) (…). (Wspomnienie Janiny Bojarczukowej)
Z wojennej pożogi Zofia nie ocaliła żadnego ze swoich obrazów (nieliczne znane są z reprodukcji), ale uratowała wraz z córką rękopisy Bolesława, powierzając je – tuż przed trafieniem obu do obozu zagłady w Mauthausen – na przechowanie pewnemu Austriakowi. Dzięki niej publikacji doczekały się Klechdy polskie (wyd. emigracyjne 1956, wydanie krajowe 1959). Wcześniej wskutek jej starań tuż przed wojną ukazał się pośmiertnie ostatni tom poety, Dziejba leśna (1938). Po wojnie nie wróciła do Polski. Przebywała m. in. w Rzymie i Londynie, gdzie podobno utrzymywała się z szycia lalek. W czasach PRL Zofia nie dostawała należnych jej z tytułu praw autorskich honorariów; zmarła w biedzie w Argentynie w 1964 roku. W ostatnich latach życia dużo malowała, nie wiadomo jednak, czy jej prace ocalały i gdzie ich szukać.
Córki
Leśmianowie mieli dwie córki, Marię Ludwikę Emmę (Lusię) (1905-?) i młodszą Wandę Irenę Zofię (Dunię) (1908-1986). Starsza urodziła się jeszcze we Francji, młodsza – już w Warszawie. Po powrocie do kraju sytuacja materialna Bolesława i Zofii była tak zła, że dzieci wychowywane były poza domem.
W owych czasach Leśmian z trudem mógł utrzymać rodzinę. Często bywał w nędzy. Wanda oddana więc została na wychowanie do pani Snarskiej w Brwinowie, gdzie spędziła znaczną część swego dzieciństwa i gdzie kochano ja jak własną córkę. Maria Ludwika tułała się z rodzicami albo przebywała u krewnych matki w Łomży. (Jan Brzechwa, Niebieski wycieruch)
Rodzinie udało się połączyć dopiero po ponownym wyjeździe do Francji w 1911 roku. Lusia i Dunia różniły się znacznie, pierwsza niezbyt urodziwa, podobna do ojca, druga przeciwnie, urodę odziedziczyła po matce. Jednak to Dunia lgnęła do ojca, a druga zachowywała wobec ojca rezerwę, której dała wyraz w emocjonalnych, nie zawsze wiarygodnych i nie do końca sprawiedliwych wspomnieniach. Długo nie mogła znaleźć pracy i Leśmian usilnie starał się jej pomóc; nawet w ostatnim dniu życia zabiegał, bezskutecznie, o zatrudnienie córki u znajomego wydawcy i księgarza, Władysława Idzikowskiego. Druga z córek, Dunia, została aktorką i grywała w latach trzydziestych w warszawskich teatrach. Z ojcem łączyło ją artystyczne porozumienie, oboje chętnie przesiadywali w kawiarniach stolicy. Po zerwanym nagle związku z Alfredem Łaszowskim Wanda poznała Anglika, Dennisa Hillsa, majora. Po ślubie w 1939 roku wyjechała z mężem z kraju. Maria Ludwika wraz z matką przeżyły okupację w Warszawie, a po wybuchu powstania trafiły przez Pruszków do Mauthausen. Wykonywały przymusową pracę w fabryce broni w Linzu. Po wojnie Maria poznała w Rzymie malarza, Ludwika Mazura, z którym – zabierając ze sobą matkę – wyjechała najpierw do Paryża i Londynu, a ostatecznie do Buenos Aires. Żyła w nędzy, umarła w nieznanych okolicznościach. Wanda i Dennis mieli jedną córkę, Gillian, która została aktorką i grała między innymi w Powiększeniu (1966) Michelangela Antonioniego.
Celina i Dora
Silne i dozgonne więzi łączyły Leśmiana z dwiema nierozłącznymi przyjaciółkami: urodzoną w 1885 roku kuzynką Celiną (właśc. Czesławą) Sunderlandówną, malarką oraz jej rówieśnicą, Dorą (Teodorą) Lebenthal, lekarką. Przyjaźń z Celiną, bliźniaczo podobną do poety (nazywano ich „parą krasnoludków”), rozkwitła w 1902 roku w Iłży, tam też pod koniec I wojny Celina poznała kuzyna z Dorą. Zauroczenie nią oddał Leśmian w słynnym cyklu W malinowym chruśniaku. Jaka była ukochana poety, wspomina Brzechwa:
Dora była nadzwyczaj pogodna, z lekka zadarty, kształtny nos i śliczne dołki w twarzy. Należała do typu kobiet, które umieją się podobać, miała ponętne usta, ładne zęby, posiadała naturalny wdzięk i zalotność, ale nic w niej nie było sztucznego ani wymuszonego. Uważaliśmy ją wszyscy za kobietę o niezwykłym charakterze. Nie umiałbym wykrzesać z pamięci nic, co by w niej raziło, była zawsze, w każdej sytuacji, pełna taktu i delikatności. (Jan Brzechwa, Niebieski wycieruch)
Z pochodzenia Dora była Żydówką, ale w 1920 roku przeszła na katolicyzm. Pogłosek, jakoby była żoną warszawskiego chirurga Józefa Szpera, dokumenty nie potwierdzają. Podobnie i tego, że specjalizowała się w ginekologii, w anonsach prasowych ogłaszała się bowiem jako lekarz dermatolog. Dora i Celina pozostawały w przyjaźni z Leśmianem aż do jego śmieci. Zagrożone gettem opuściły Warszawę, Dora umarła w Iłży w styczniu 1942 roku na tyfus. Celina przeżyła wojnę, zmarła także w Iłży w październiku 1956 roku.