06. Kosmos, żywioły i metamorfozy eschatologiczne

Skuteczność mimesis lirycznej, której istotą jest efekt wywołania po stronie odbiorcy tych uczuć, które zostały zapisane w wierszu, osiągnął Potocki za pomocą dwóch środków. Po pierwsze: zamiast opisywać zachwyt Maryi, skupił się na towarzyszących mu, choć tak z nim skontrastowanych okolicznościach, czyli na wyrazistych świadectwach ubóstwa panieńskiego porodzenia: biednych chustach spowijających Dziecię i pustce szopy, w której je złożono. Po drugie: ukazał rozgrywającą się bez świadków scenę zarówno w maksymalnym zbliżeniu – członeczki Dziecka oglądane oczyma Matki i przez nią całowane – jak i z oddalenia – postaci Matki z Dzieciątkiem znajdują się w głębi wnętrza pustej szopy, z mocną sugestią zewnętrznej perspektywy księżycowej nocy i nocnego nieba. Płynne ruchy poetyckiego kadru, za pomocą których twórca zbudował swój obraz, chronią intymność opisywanego momentu przed niedyskretnym, bo zbyt długim, podpatrywaniem, i zarazem unaoczniają – dzięki objęciu mikroskali macierzyńskich gestów dużo szerszą perspektywą pustego wnętrza szopy i rozświetlonej nocy – wpisaną w te gesty kruchość. Noc, pusta stajnia, uboga, młodziutka matka zawija Dziecko w proste chusty, nie może oderwać od Niego oczu, okrywa pocałunkami. Kunszt poety przejawia się w tym, że czułość tych pocałunków wyraził z niechybną sugestywnością dzięki samemu potencjałowi ewokacyjnemu betlejemskiej sceny, ani razu cechy tej nie nazywając po imieniu, pozostawiając konkretyzację wrażenia całkowicie po stronie czytelnika.