06. Kosmos, żywioły i metamorfozy eschatologiczne

Śmierć upokarza pychę człowieka. Odziera go z pozorów, którymi się okrywał, ujawnia nietrwałość tworzonych przez niego hierarchii, rewiduje je i unieważnia. Tak obnażonego spowija w śmiertelny całun, zdejmuje z pola widzenia świata, usuwa z przestrzeni zainteresowania żyjących, odsuwa w ciemność. Leliwczykowi w tej ciemności jaśnieje księżyc – jego rodowe signum, będące dla poety nie znakiem zanikającej (jak księżyc, którego ubywa) świeckiej chwały, ale znakiem nadziei, herbem nocy betlejemskiej, której chwała utajona była w poniżeniu. Detale opisu tej nocy, umieszczonego przez poetę w samym centrum „śmiertelnego” kontekstu, przywodzą na myśl wczesnochrześcijańską ikonografię Bożego Narodzenia, ukazującą w teologicznej syntezie Chrystusowe przyjście na świat jako prefigurację Jego złożenia do grobu. Dziecię spoczywa we wnętrzu ciemnej groty, w kamiennym żłobie przypominającym sarkofag, owinięte w płótna, zapowiadające śmiertelne spowicie martwego ciała Ukrzyżowanego[1]. Potocki przeprowadza podobną analogię,  jednak nie między narodzeniem i śmiercią Zbawiciela, lecz między narodzeniem Zbawiciela i śmiercią osoby spoczywającej pod nagrobkiem oznaczonym Leliwą. Jego scena betlejemska kreślona jest czystymi liniami, cała przeniknięta czułą miłością. Tą czułością Matka otacza swego najuboższego Syna, dlatego poeta odwołuje się do jej uczuć jako argumentu mającego przemówić w obronie tego, który – obnażony przez śmierć i najuboższy – staje przed sądem Boga.

Przypisy

  1. Zob. na ten temat: Urszula Mazurczak, Ikonografia Wcielenia w sztuce wczesnoromańskiej i romańskiej na wybranych przykładach scen Bożego Narodzenia, „Vox Patrum” 2000, t. 3839, s. 401411; Michał Janocha, Ikona Bożego Narodzenia, „Pastores” 2003 nr 1, s. 116123.