
24. Koszykówka i poezja
Sytuacja liryczna jest tu jasna: mecz w „nabitej głowami hali / Boston Garden”. Zobaczmy, jak ona jest przedstawiona. W opisie mamy do czynienia z serią przenośni i wyolbrzymień. Już określenie „nabita głowami” jest przecież metaforą, której sens sprowadza się do tego, że hala jest całkowicie wypełniona, nie ma w niej wolnego miejsca. Następuje wizualne przedstawienie: widzimy jedną głowę obok drugiej. To jednak tylko część opisu. Bo zaczyna się on od innej metafory: „W oceanicznym ryku”, która znajduje swoje rozwinięcie w dalszym ciągu wiersza: „Fale wrzawy wzbierają, aż burzliwe grzywy / walą się, nagła cisza […]” (w. 14–15). „Oceaniczny ryk widowni” jest potrójną metaforą, dzięki czemu następuje hiperbolizacja, czyli wyolbrzymienie obrazu. Słyszymy ryk widowni, owszem ryk możemy zrozumieć jako gwałtowny, przeraźliwy odgłos, jednak przypisywany jest zazwyczaj zwierzętom. Tutaj ryczy widownia. Nie jest to jednak zwykły ryk, ten jest zwielokrotniony przez swoją „oceaniczność”, a więc przez skojarzenie z czymś wielkim i nieogarnionym, a przy tym groźnym. To drugi poziom przenośni. Ale jest też trzeci, bo przecież sam ryk oceanu to też metafora, jego animizacja. W ten sposób za pomocą kilku słów zostaje oddana atmosfera widowni w hali Boston Garden. I ten dalszy ciąg – gdy nadal widzimy i słyszymy ocean, „fale wrzawy wzbierają” – można sobie wyobrazić jako gwałtowne falowanie widowni, ale zarazem da się usłyszeć falowanie krzyku, przy czym falowanie dźwięku (choć w fizyce mówi się o falach w akustyce) też jest przecież metaforą. Nagle jednak zapada cisza, oceaniczne grzywy się walą, wszystko zamiera. Ten zmetaforyzowany opis widowni, a raczej sposobu jej reagowania na mecz, unaocznia atmosferę panującą w miejscu, gdzie jest on rozgrywany. Zarazem osiągnięte zostają dzięki niemu dwa inne efekty. Jeden dotyczy pokazywania wydarzenia, gdy dwukrotnie, na początku i w trakcie, kamera zostaje skierowana w stronę widowni (trochę jak w transmisji telewizyjnej). Drugi ma charakter poetycki – dzięki tej metaforze mecz zyskuje znamię zdarzenia niezwykłego, epickiego, wzniosłego.
Zasadnicza część wiersza poświęcona jest jednak zawodnikom. Kamera, a wraz z nią komentarz, skupiają się już tylko na nich: „wbiegają truchtem, luźni, zblazowani, cali / w niby-leniwej glorii, pięć piętrowych panter” (w. 3–4). Peryfraza, za pomocą której zostają ukazani, też oparta jest na wyolbrzymieniu, swoistej poetyckiej przesadzie. Pantery, najpierw leniwe, powolne, gdy tylko ruszą do biegu, są nie do powstrzymania i nie do pokonania. Tutaj są jednak piętrowe pantery – to oczywiście odniesienie do ich wzrostu. Metafora jest jednak zaskakująca, wydawałoby się, że oba jej człony są z zupełnie innych sfer rzeczywistości, w skrócie zostaje tu ukazana istota obserwowanego zjawiska: mowa o ludziach, ale jest w nich coś nie-ludzkiego czy poza-ludzkiego. Koszykarze są niby herosi, ale ich obraz zbudowany jest na zasadzie równocześnie zwierzęcej (pantery) i technologicznej (piętrowe) analogii. Z zakresu znaczeń obu słów wydobyte zostają te aspekty, które łączą się w nowy, nieoczywisty sens.