Koźmian Andrzej Edward
Łukasz Zabielski

Koźmian Andrzej Edward
Łukasz Zabielski

Pisarz, publicysta, poeta, wydawca, kolekcjoner i bibliofil, dyplomata, działacz polityczny.

Informacje biograficzne. Urodził się 4 XII 1804 w rodzinnej wsi Piotrowice na Lubelszczyźnie jako syn Kajetana Koźmiana, głównego przedstawiciela klasycyzmu postanisławowskiego. Matką Andrzeja Edwarda była Anna z Mossakowskich (ur. ok. 1780, zm. 1806) ro­dem z Błudowa (Wołyń) w Ukrainie. Jako dwulatek stracił matkę, od 1809 r. opiekę nad nim sprawowała druga żona Kajetana Koźmiana, starsza siostra Anny, Marianna z Mossa­kowskich (1778‒1874). Uczył się w domu, prowadzony przez francuskiego guwernera na­zwiskiem Bontemps (napoleońskiego żołnierza), po 1821 r. przez belgijskiego emigranta Jean-Baptiste’a Le Nain Rosemonda. W l. 1815‒1821 kontynuował naukę ‒ za radą przyja­ciela ojca, Samuela Bogumiła Lindego ‒ na elitarnej pensji profesora Adama Matuszewskie­go, czyli w tzw. Liceum Warszawskim. Kształcił się m.in. pod okiem Mikołaja Chopina, dzię­ki któremu poznał jego syna Fryderyka, „mistrza harmonii polskiej”, jak Koźmian określił go w swych Wspomnieniach (t. 1, 1867). Z Fryderykiem Chopinem połączy Andrzeja Edwarda trwała, dozgonna przyjaźń.

Liceum ukończył z wyróżnieniem. Studiował na Wydziale Administracji Uniwersyte­tu Warszawskiego. Dyplom magistra administracji i ekonomii politycznej uzyskał w 1824 r. Pod opieką Aleksandra Batowskiego wyjechał do Paryża (1829‒1830) oraz do Londynu (luty 1830 r.). Uczęszczał jako wolny student na Sorbonę oraz do College de France, słucha­jąc m.in. prelekcji François Guizota, Abla François Villemaina, Georges’a Cuviera, François Andrieux. W trakcie peregrynacji zapoznawał się z muzeami, teatrem i literaturą, uważ­nie śledził życie polityczne (obserwował obrady parlamentów), poznał m.in. Alphonsea de Lamartine’a, księcia Charles-Maurice’a de Talleyrand-Perigorda, François-Rene de Chateaubrianda, Pierre-Antoine’a Lebruna.

Koźmian dbał o nawiązywanie jak najszerszych kontaktów towarzyskich także w kra­ju. Umożliwiły mu to przede wszystkim koneksje ojca. Od najmłodszych lat miał możliwość uczestniczenia w spotkaniach arystokracji, zapraszano go m.in. na salony Izabeli Czartorys­kiej, Stanisławowej Potockiej czy Teresy Chodkiewiczowej. Nawiązał wówczas relacje ze Sta­nisławem Tarnowskim, Franciszkiem Salezym Dmochowskim, Dominikiem Lisieckim, Jó­zefem Korzeniowskim, Samuelem Bogumiłem Lindem, Feliksem Bentkowskim, Joachimem Lelewelem, Stefanem Witwickim. Częstym gościem bywał ponadto na salonach Marcina Badeniego, Tadeusza Mostowskiego oraz Wincentego Krasińskiego, gdzie nawiązał trwały kon­takt z Zygmuntem (nb. był świadkiem ostatnich dni poety). Koźmian odegrał ponadto zna­czącą rolę jako protektor m.in. Henryka Wieniawskiego, Henryka Rodakowskiego, a także Stanisława Moniuszki.

Po uzyskaniu dyplomu studiów wyższych Koźmian zdecydował się na życie ziemia­nina. Wybuch powstania listopadowego przyjął z niechęcią, choć w odróżnieniu od swego ojca wziął w nim aktywny udział. Przyłączył się do służby dyplomatycznej, pracował w Mi­nisterstwie Spraw Zagranicznych, redagował instrukcje Rządu Narodowego. Po klęsce po­wstania osiadł w Piotrowicach i korzystając z pomocy ojca w prowadzeniu gospodarstwa, często wyjeżdżał, w tym do Dobrzechowa, doglądając posagowego majątku żony Teofili ze Skarzyńskich. Zacieśnił w tym okresie kontakty z konserwatystami krakowskimi: Francisz­kiem Wężykiem, Pawłem Popielem, Walerym Wielogłowskim. Po śmierci ojca w 1856 r. ‒ ze względu na zły stan majątku ‒ sprzedał Piotrowice Janowi Tarnowskiemu i przeniósł się do Dobrzechowa. Wkrótce gospodarstwo przekazał synowi Stanisławowi. Przez dwa lata prze­bywał w Wielkopolsce, m.in. u Franciszka Morawskiego w Luboni. Z Księstwa Poznańskie­go wyjechał do Francji.

W l. 1858‒1864 r. mieszkał w Paryżu, gdzie współpracował z Hotelem Lambert, w l. 1861‒1864 był agentem dyplomatycznym Adama Czartoryskiego, pozostawał w blis­kich relacjach z Julianem Klaczką i Walerianem Kalinką, bywał stałym gościem salonu Mar­celiny Czartoryskiej. Objął kierownictwo działu korespondencji zagranicznych w „Le Moniteur”, głównym francuskim organie politycznym. Wybuch powstania styczniowego Koźmian pierwotnie potępił. W marcu 1863 r. zmienił zdanie, zawierzając zapewnieniom Napoleo­na III dotyczącym planów odbudowy Polski w granicach sprzed 1831 r. Liczył na połączenie się Polski z Prusami, co potwierdza jego korespondencja publikowana w czasopismach oraz kierowana do prywatnych osób. Gdy w marcu 1864 r. Francja odmówiła udzielenia pomo­cy, Koźmian wycofał się z prac politycznych Hotelu Lambert. Do Polski powrócił we wrześ­niu 1864 r., aby zobaczyć w Dobrzechowie swoją wnuczkę. Zmarł tamże 10 XI 1864 po krót­kiej chorobie.

Kręgi twórczości. Trudno jest wyodrębnić rys indywidualnych preferencji i poglądów estetycznoliterackich Koźmiana, zwłaszcza z początkowego etapu jego działalności. Bez wąt­pienia pewną rolę w ich ukształtowaniu odegrał ojciec, ale i duch epoki odcisnął swoje piętno. Jego podejście do sztuki uwidoczniło się chociażby w ocenie twórczości Williama Shakespeare’a. Autor Wyciągów piotrowickich od wczesnego dzieciństwa admirował genialne­go stratfordczyka, uznając go za najwybitniejszego dramaturga wszechczasów. Jako dziesię­ciolatek obejrzał w teatrze warszawskim Makbeta, a efektem rodzącej się wówczas fascynacji ową „najcelniejszą ze sztuk Szekspira” (Wspomnienia, t. 1) stały się wieloletnie próby jej prze­kładu, zwieńczone publikacją Makbet: tragedia przełożona z angielskiego wierszem polskim (1857). Pierwsze translatorskie prace, jeszcze na podstawie francuskiej edycji Pierre’a Letourneura, miały przyciągnąć uwagę Nikołaja Nowosilcowa.

Koźmian był uważnym czytelnikiem i wielbicielem literatury niemieckiej i angielskiej. Świadczy o tym przede wszystkim język, jakim się posługiwał jako autor memuarów. Chętnie sięgał po środki stylistyczne obce estetyce francuskiego klasycyzmu. Od klasyków oddala­ły go również poglądy na genezę poezji. Według Koźmiana najważniejszy jest talent, ta iskra Boża, której przy dużym nawet zaangażowaniu nie da się wypracować. Można ją co najwyżej pobudzić i wydobyć na światło dzienne.

Sam ‒ jako syn uznanego poety ‒ zaczął tworzyć wcześnie: „Już w piątej i szóstej kla­sie pisałem liczne wiersze tak jako zadanie dla profesora literatury, jak w wolnych od prac szkolnych chwilach dla własnej rozrywki” (Wspomnienia, t. 1). Zgodnie z klasycystycznym zwyczajem artystyczny warsztat szlifował na tłumaczeniach. Powstały też polskojęzycz­ne fragmenty Romea i Julii oraz Henryka V („Przyjaciel Ludu” 1838/1839, nr 22). Jeszcze w czasach szkolnych przełożył m.in. Esterę Jeana Racine’a oraz Nieszpory sycylijskie Casimira Delavigne’a, a także wiersz Victora de Laprade’a Resurrecturis: do Polaków. Zadebiutował opowiadaniem Dwa dni w Szwajcarii Saskiej (1828), czyli relacją z podróży w 1825 r. do Ber­lina, Drezna i Wrocławia. Napisał wiele prac historycznych, rysów biograficznych, zbiorów aforyzmów, poezji, komedii i dramatów. Dramat Rok 1846 (1868) ukazał się po śmierci au­tora dzięki staraniom jego syna, Stanisława Koźmiana. W rękopisie pozostały liczne wier­sze, również m.in. komedie pisane dla amatorskich teatrów, takie jak Matka o pięciu córkach na wydaniu.

Uwagi wymagają też jego dzieła publicystyczne i edytorsko-wydawnicze. Jest autorem poczytnych Wspomnień oraz zbioru Listów (1894). Był stałym korespondentem „Czasu”, pu­blikował w „Rocznikach Gospodarstwa Krajowego”, lwowskim „Głosie”, „Chwili”, „Przeglą­dzie Poznańskim”, pisywał do „Wiadomości Polskich”, „Athenaeum” Józefa Ignacego Kra­szewskiego, „Przyjaciela Ludu” czy warszawskich „Kronik”. Jako edytor opracował i wydał wspomnienia żołnierza napoleońskiego Wiktora Dmochowskiego pt. Pisma byłego wachmi­strza w wojskach różnych mocarstw… (1843) oraz Bogusza Stęczyńskiego Tatry w24 obrazach skreślone piórem i rylcem z 80 widokami (1860). Przygotował też do druku wiele pozostają­cych w rękopisach dzieł swego ojca, a także Zygmunta Krasińskiego listy o poemacie Kajetana Koźmiana „Stefan Czarniecki” (1859).

Stosunek do romantyzmu. Krytyka i historia literatury chętnie przywołują opinie młode­go Koźmiana nieprzychylne nowym prądom literackim przedpowstaniowej Warszawy. Nie jest jednak pewne, na ile artykułowana w różnych miejscach dezaprobata dla zmian w lite­raturze lat 20. XIX w. oraz niechęć do poetów sympatyzujących z romantyzmem wynikała z przekonań Andrzeja Edwarda, a na ile była odpowiedzią na oczekiwania ojca. W wierszu zawartym w liście do Franciszka Morawskiego (1 III 1828) scharakteryzował ówczesny Par­nas literacki: „Gdzie Osińscy pomieszani / Pośród balladowej dziczy / I gdzie bardziej prze­wodniczy / Duch Momusa niźli Feba”. W wypowiedziach tego typu niechęć dotykała przede wszystkim kwestii obyczajowych i społecznych, rzadziej aspektów związanych ze sztuką czy literaturą. Wachlarz uwag Andrzeja Edwarda nie wykraczał poza kanon sztandarowych za­rzutów wobec twórczości Adama Mickiewicza i jego naśladowców, jakie dało się usłyszeć w klasycystycznej Warszawie.

Tezę, że przez Koźmiana przemawiał przede wszystkim głos jego ojca, daje się obronić m.in. na przykładzie komentarzy poświęconych dziełom Mickiewicza. Znaczące jest już to, że za najczęstszy punkt wyjścia dla tworzonej argumentacji obierał on Ziemiaństwo polskie. Antymickiewiczowskie wystąpienia Andrzeja Edwarda były kierowane głównie do adresa­tów z najbliższego grona ojca lub bezpośrednio do niego samego. Trudno oczekiwać, aby syn ferował zdania jaskrawo odmienne od poglądów ojcowskich albo że mógł w tamtym okresie, pozostając w silnej zależności od apodyktycznego rodzica, wybić się na tak samodzielne sta­nowisko, na jakie pozwalał sobie choćby najbliższy przyjaciel rodziny, Morawski.

Sytuacja uległa zmianie dopiero podczas wyjazdu młodego Koźmiana do Paryża; np. omówienie stanu paryskich teatrów poeta spuentował stwierdzeniem: „[…] szał romantyczności, ale romantyczności wariackiej, trwa tu ciągle, i Victor Hugo jest tutejszym Mic­kiewiczem z talentem, ale bez smaku i umiarkowania. Jednak nasz wódz romantyków ma daleko więcej ducha poetyckiego” (A.E. Koźmian do rodziców, 24 I 1830). Tak więc, na sub­telną apologię autora Grażyny Koźmian odważył się ‒ i to w listach do ojca ‒ już na początku 1830 r. Opisując głośne w tamtym czasie w Paryżu sprzeczki obozów romantycznego i klasycystycznego, nie opowiedział się jednoznacznie po którejkolwiek ze stron.

Sposobów zawoalowanego, choć zauważalnego kokietowania twórcy Dziadów było w listach Andrzeja Edwarda z 1830 r. sporo, lecz na otwarte pochwały wobec tego poety zdecydował się dopiero w pisanych w latach 50. XIX w. Wspomnieniach. Przekonywał tam m.in., że „od upadku Księstwa Warszawskiego aż do zjawienia się Mickiewicza żadne zna­komitsze poetyczne dzieło nie ukazało się na widok publiczny” (Wspomnienia, t. 1). Poetę z Nowogródka nazywał „głosem pokolenia”, „wcieleniem ducha swego czasu”, artystą prze­pełnionym „wzniosłością natchnienia, które od razu zachwyca i podbija”, a przede wszystkim uznawał go za „wielkiego poetę”, jednego z twórców „na dłuższe wieki wznoszących chwa­łę narodową i życie narodu ocalających” (tamże). O petersburskiej edycji jego dzieł z 1829 r., w której za bardzo cenny uznał poemat Farys, napisał, że: „[…] po raz pierwszy w tak ży­wych, malowniczych i wzniosłych dźwiękach przemówiła mową polską wschodnia poezja” (tamże, t. 2).

Również ogólna ocena stanu literatury lat 20. XIX w., przeprowadzona z dystansu na­stępnego trzydziestolecia, wypada u Koźmiana zaskakująco ‒ jeśli uwzględnić stereotypo­wo przypisywane mu poglądy ‒ pozytywnie. Choć pojedynczym autorom skąpił pochwał, okres narodzin polskiego i europejskiego romantyzmu charakteryzował w jasnych barwach. Odnotuje m.in., że przed powstaniem listopadowym „było warto umieć i lubić czytać, bo czytać było co”, tworząc tym stwierdzeniem kontrast do sytuacji z lat późniejszych: „[…] dziś tylko odczytywać można” (tamże, t. 1). Do grona twórców szczególnie przez siebie cenio­nych zaliczał przede wszystkim Johanna Wolfganga Goethego, którego odwiedził dwukrot­nie w Dreźnie, co opisał w korespondencji oraz w artykule opublikowanym w odcinkach w „Przyjacielu Ludu” (Wizyta Polaka u Gothego w roku 1830, „Przyjaciel Ludu” 1838/1839, nr 35‒37).

Andrzej Edward pozytywnie wypowiadał się także m.in. o Józefie Bohdanie Zaleskim, chwaląc jego Dumy (Wspomnienia, t. 2). Z uznaniem pisał o Antonim Edwardzie Odyńcu oraz Stefanie Witwickim jako o pisarzach, którzy „zaszczytne zyskali miejsce w literaturze” (tamże, t. 1), choć potępiał początki ich twórczej drogi odznaczające się rażącym według nie­go epigonizmem. Koźmian należał ponadto do grona adoratorów talentu Jadwigi Łuszczew­skiej (Deotymy), komplementując jej „wysokie poetyczne usposobienie” (Wstępne słowo, w: Listy Zygmunta Krasińskiego o poemacie Kajetana Koźmiana „Stefan Czarniecki”).

Jego stosunek do twórczości Krasińskiego jest złożony. Choć byli przyjaciółmi, na te­mat konkretnych dzieł autora Nie-Boskiej komedii Andrzej Edward w swych listach i pa­miętnikach wypowiadał się raczej zdawkowo. Więcej komentarzy przynosi dopiero wstęp do Listów o poemacie „Stefan Czarniecki”, choć i tutaj autor ogranicza się właściwie do ogól­ników, zasłaniając się obiegowym aksjomatem, że właściwa ocena określonych wydarzeń jest zadaniem nie bezpośredniego ich świadka, lecz spoglądającego z dystansu lat historyka. Według Koźmiana Krasiński to artysta utalentowany i wrażliwy, „znakomity duchem, wiarą i cnotą”, jednak „skłonny do uniesienia nawet zbytecznego” (tamże).

Wobec twórców oświeceniowych. Koźmian jako krytyk nie uprzywilejowywał poetów ze względu na ich pochodzenie, poglądy czy przynależność społeczną. Co prawda za autora wy­bitnego uznał swego ojca, ciepło wypowiadał się o Franciszku Morawskim („wybornie tłu­maczył Andromakę, i to jakąś śliczną bajeczką, to jakąś ulotną a zawsze piękną poezją swój zapas poetyczny powiększał”; Wspomnienia, t. 1), Franciszku Wężyku („Wiersz płynny, czy­sty, jasny”, Listy A.E. Koźmiana), Kazimierzu Brodzińskim („w wierszach miłych swoje zacne i tkliwe czucia wylewał”, Wspomnienia, t. 1), a także Ludwiku Osińskim („wyborny tłumacz kilku sztuk Kornela i Alzyry Voltaire’a, znakomity poeta”, Ludwik Osiński, 1858), jednak są to wyjątki od reguły. W jego opinii na dezaprobatę zasługują artyści po prostu pozbawieni ta­lentu, bez względu na wyznawane zasady, wiedzę, doświadczenie czy reprezentowaną forma­cję. Wielu poetom z doby staropolskiej oraz oświecenia odmówił uznania z powodu ich predylekcji do naśladownictwa, kopiowania oraz przekładów: „Stan literatury ojczystej w owym czasie nie był wcale świetny pod względem samodzielności i siły twórczej; przeszła ona była z okresu naśladownictwa klasycznego wieku Stanisława Augusta, w epokę tłumaczeń, kto­kolwiek pisał, przekładał obcych pisarzy, zwłaszcza francuskich” (Wspomnienia, t. 1). Zarzut „niesamodzielności” wysuwał nie tylko wobec generacji swego ojca, ale i wobec niego sa­mego. Wszystkie utwory Kajetana Koźmiana poprzedzające cykl ód napoleońskich jego syn uznał za wtórne (tamże). I choć silenie się w sztuce na rewolucyjność, nieszablonowość ‒ co miało charakteryzować pokolenia polskich romantyków ‒ uznawał za równie godne potępie­nia (tamże), to oryginalność postrzegał jako cechę zdecydowanie pozytywną.

Artystom z epoki oświeceniowej zarzucał ponadto przesiąknięcie duchem sceptycy­zmu, który uznawał za synonim ateizmu. Zafascynowanie „dziełami encyklopedystów fran­cuskich i filozofów sceptycznych”, takich jak John Locke, Thomas Hobbes, Baruch Spinoza, Edward Gibbon oraz Pierre Cabanis, miało w jego opinii zgubić takich twórców, jak Stanisław Kostka Potocki, autor Podróży do Ciemnogrodu ‒ dzieła „lichego a tchnącego bezbożnością” (tamże), a także Stanisław Staszic, twórca poematu Ród ludzki. Ten ostatni utwór według krytyka z Piotrowic „nie był ani dziełem sztuki, ani poezją”, cechował go język i styl „naj­dziwaczniejszy”, a treść okazała się pełna „błędów i sprzeczności”. Gorzkich słów nie szczę­dził też Julianowi Ursynowi Niemcewiczowi. Przyznawał co prawda, że to twórca wybitny, odznaczający się nietuzinkową osobowością, jednak jego dzieła miały być „niepoprawne, często słabe i niedbałe”, przepełnione „samowolnością w kaleczeniu gramatyki i naginaniu języka podług upodobania” (tamże).

Krytyka krytyki literatury. Koźmian w swych pamiętnikach dużo miejsca poświęcił „kry­tykom i recenzentom” przedpowstaniowej Warszawy. Jego refleksje na ten temat miały wy­dźwięk jednoznacznie negatywny, a zarzuty wobec m.in. Towarzystwa Iksów dotykały kilku aspektów ich działalności. Przede wszystkim mieli oni ograniczać się do tworzenia recenzji „mówionych, nie pisanych”, wygłaszanych w stołecznych salonach („zamkniętych inter privatos parietes”, tamże) i przekazywanych opinii publicznej w formie plotek i niedomówień. Okazywało się to groźne przede wszystkim w przypadku autorów tak wybitnych jak Adam Mickiewicz, którego twórczość została pozbawiona rzetelnej i gruntownej analizy, blokowało to też debatę publiczną, co było szkodliwe dla rozwoju polskiej kultury. Chlubne przykłady Jana Śniadeckiego czy Franciszka Dmochowskiego jedynie tę regułę potwierdziły.

Zdiagnozowany przez Koźmiana problem polskiej krytyki literackiej lat 20. XIX w. po­legał nie tyle na wyśmiewaniu nowej estetyki oraz zdobywających popularność zjawisk lite­rackich, ile na ostentacyjnym lekceważeniu okazywanym utalentowanym młodym poetom. Zabrakło wówczas rzetelnego, „głębokiego i wszechstronnego”, naukowego, akademickie­go namysłu nad „pojęciem sztuki”. Syn Kajetana Koźmiana wskazywał w tym kontekście na konkretne nazwisko: Osińskiego, którego scharakteryzował jako osobę co prawda utalen­towaną, lecz leniwą, o wąskim horyzoncie światopoglądowym, nieznającą języków obcych, nieinteresującą się niczym, co wykraczało poza granice literatury francuskiej XVII i XVI­II w. (tamże). Nie był on wyjątkiem, reprezentował generację „Mostowskich, Matuszewiczów, Lipińskich”, ale pokolenie klasyków postanisławowskich nie było jednolite, istniała w nim grupa osób wrażliwszych, interesujących się literaturą niemiecką i angielską (tu wskazywał krytyk takie nazwiska, jak „ks. Czartoryski, Niemcewicz, Fredro, Morawski”), potrafiących dostrzec „piękności, charakter i zalety poezji, której nazwę romantycznej w niedawnym właś­nie czasie dzieła Szlegla i pani Staёl upowszechniły” (tamże). Nie zmieniło to jednak zasad­niczo sytuacji: ci krytycy, publicyści nie nadali nowego kierunku rozwoju narodowej kultury. Tego miała dokonać dopiero generacja następna, do której Andrzej Edward Koźmian zali­czał również samego siebie.

 

 

Bibliografia

NK, t. 5; PSB, t. 15

Źródła:

List A.E. Koźmiana do F. Morawskiego, III 1827, w: L. Siemieński, Obóz klasyków, War-szawa 1910;

List A.E. Koźmiana do F. Morawskiego, 1 III 1828, w: tamże; Wizyta Polaka u Göthego w roku 1830, „Przyjaciel Ludu” 1838/1839, nr 35–37;

Ludwik Osiński, Poznań 1858;

Wstępne słowo, w: Listy Zygmunta Krasińskiego o poemacie Kajetana Koźmiana „Stefan Czarniecki”, Poznań 1859;

List A.E. Koźmiana do J. Koźmiana, 4 VII 1863, w: J. Feldman, Bismarck a Polska, Katowice 1938;

List A.E. Koźmiana do generałowej Zamoyskiej, 29 IX 1863, w: Polska działalność dyplomatyczna 1863–1864, t. 2, red. A. Lewak, W. Kieniewicz, Warszawa 1963;

Wspomnienia, t. 1–2, Poznań 1867;

Listy Andrzeja Edwarda Koźmiana (1829–1864), t. 1–2, Lwów 1894.

Opracowania:

[nekrolog], „Czas” 1864, nr 186;

K.W. Wojciechowski, Kajetan Koźmian. Życie i dzieła, Lwów 1897;

A. Bar, Kumoszki na Parnasie, Kraków 1947;

F. German, Chopin i literaci warszawscy, Warszawa 1960;

S. Kawyn, Wstęp, w: Walka romantyków z klasykami, oprac. S. Kawyn, Wrocław 1960;

A. Kowalska, Warszawa literacka w okresie przełomu kulturalnego 1815–1822, Warszawa 1961;

Z. Sudolski, Wstęp, w: Z. Krasiński, Listy do Koźmianów, oprac. i wstępem poprzedził Z. Sudolski, Warszawa 1977;

M. Stanisz, Wczesnoromantyczne spory o poezję, Kraków 1998;

Z. Rejman, Świadomość literacka polskiego Oświecenia, Warszawa 2005;

B. Czwórnóg-Jadczak, Klasycy i romantycy. Spór i dialog, Lublin 2012;

A. Chamera-Nowak, Biblioteka, której nie ma… Andrzej Edward Koźmian i jego książki, Warszawa 2015.