Leman
Marek Bieńczyk, IBL PAN

Leman
Marek Bieńczyk, IBL PAN

W swoim opasłym dziele Genève et les Rives du Leman z roku 1868 Rodolphe Rey tak opisywał jezioro: „Pejzaż nadlemański jest prosty w swym podstawowym wymiarze. Słońce zachodzi w ponurym i surowym regionie Jury; w środku rozciąga się wielki, harmonijny łuk Jeziora, ze swymi zatoczkami, niewielkimi przylądkami, uroczymi wzgórzami; słońce zachodzi wśród Alp, których pyszne i śmiałe kształty przeciwstawiają swą nieskończoną różnorodność skoncentrowanej sile Jury. W miarę, jak będziemy posuwali się wzdłuż brzegów Lemanu, ujrzymy, że będzie on rozwijał po kolei poszczególne swe motywy i przechodząc od jednego, powiększy swą scenę, do słodyczy i wdzięku dodając potęgę i powagę”. To tylko jedno z bardzo licznych przedstawień Jeziora Genewskiego w literaturze XIX-wiecznej. Nie brakuje ich tak u wielkich autorów, jak i w dziełach epigonów czy nawet w księgach całkiem praktycznych, o charakterze przewodnikowym, jak ta, z której zaczerpnąłem cytat. Odnosi się wrażenie, że opisanie Lemanu jest jednym z zadań, które piszący nad jeziorem sobie stawiają, zadań, chciałoby się rzec, warsztatowych: przez cały wiek rozgrywa się korespondencyjny konkurs na poetyckość, celność i oryginalność metafor. Zygmunt Krasiński natychmiast po przyjeździe do Genewy wysyła do Gaszyńskiego parustronicowy, pełen poetyzmów opis („Wzruszone fale snuły się jedna za drugą na kształt splotów ognistego węża”); ma siedemnaście lat i na romantycznej przyrodzie ćwiczy styl; do opisywania Lemanu będzie jeszcze parokrotnie powracał i będzie to brzmiało inaczej.

Jezioro weszło do literatury słowami Woltera (z poematu L’auteur arrivant dans sa terre, près de lac de Genève), Monteskiusza (Epître au lac de Genève) i przede wszystkim Jana Jakuba Rousseau, ojca założyciela lemańskiego toposu: bohaterowie najpopularniejszej powieści XVIII wieku, Nowej Heloizy, odbywają po jeziorze przejażdżki, a miejscem akcji jest jego najbliższe otoczenie. W roku 1816 nad jeziorem pojawił się Byron. W Child Haroldzie i w Sonecie do Jeziora Lemańskiego będzie już mówił o Lemanie, nie o Jeziorze Genewskim; od początku wieku dawna, udokumentowana jeszcze przez Juliusza Cezara nazwa (Lacus Lemanus) wraca do powszechnego użytku i funkcjonuje równolegle do „Jeziora Genewskiego” (rzadziej zwanego też Lozańskim), częściej w poezji. Wszystkie te teksty: Rousseau i celebrującego go Byrona, Woltera, Gibbona oraz pani de Staël – wraz z rosnącą legendą intelektualnego salonu tej ostatniej w Coppet nieopodal Genewy, utrwalają Leman jako jedno z najbardziej „podręcznikowych”, emblematycznych miejsc w europejskiej literaturze romantycznej; Krasiński, Słowacki, Mickiewicz dołączają do tej sztafety przekazującej doświadczenie jeziora jako szczególnego genius loci.  

Wyważony opis Rodolphe’a Reya, rodzaj, mówiąc językiem filmowym, panoramicznego travellingu, zbiera to, co powraca w wielu nadlemańskich świadectwach. Po pierwsze, harmonijny kształt jeziora, często porównywany do formy rogala, oka lub łuku (którego cięciwą jest brzeg południowy, sabaudzki); łagodność i owalność linii brzegowej zdaje się estetycznym preludium (Rey mówi o „scenie”) do wszelkich rozważań poetyckich czy filozoficznych. Leman jest dla wyobraźni sceną, matrycą, tym, co organizuje otaczający świat jak spektakl – pozostaje już tylko, a nawet należy w nim uczestniczyć. Leman jest dla piszących o nim czymś naturalnie „centralnym”, środkiem pejzażu, miejscem obserwacji imago mundi; narzuca panoramiczny właśnie, pełny ogląd. Po drugie, Rey przywołuje wymiennie dwa różne, wręcz przeciwstawne widoki, i co za tym idzie, dwa odmienne nastroje, dwa odmienne doznania świata, dające się ułożyć w parach przeciwieństw: ciężki–delikatny, silny–łagodny, wzniosły–uroczy, groźny–sielski; w literaturze lemańskiej powracają one często. .

Ta dwoistość wydaje się dla lemańskiego toposu ważna. Bailly de Lalonde w dziele Le Léman ou voyage pittoresque, historique et littéraire à Genève et dans le canton de Vaud z roku 1842 przytacza opinię słynnego Genewczyka Ferdinanda de Saussure’a, także znawcę i miłośnika Alp, porównującą Leman z alpejskimi jeziorami włoskimi, które w potocznej opinii „pretendują do wyższego piękna”. De Saussure ma odmienne zdanie, zauważa, że w przeciwieństwie do Lemanu jeziora włoskie „są otoczone ze wszystkich stron przez góry niezwykle strome, które nadają im posępny i dziki wygląd”. Sam Bailly de Lalonde, pomny słów de Saussure’a, zachwyca się przejażdżką z Genewy do Lozanny na pokładzie znanego naszym romantykom parowca „Winkelried”; dla wielu pasażerów obcokrajowców, pisze, była to najpiękniejsza podróż w ich bogatym pod względem odbytych wojaży życiu; widok, gdy odwrócić wzrok od gór, jest łagodny i idylliczny. „Z jakąż przyjemnością widziałem siebie na środku tego wspaniałego jeziora, które, jak każde niewielkie choć morze, ma swoje porty, statki, burze i okresy ciszy; którego brzegi po stronie szwajcarskiej układają się w amfiteatr i są utkane z mnóstwa miasteczek, wiosek, przysiółków, domków letnich, zamków, łąk, oddających swe odbicia wodzie, gdzie żenią się z lazurem nieba. Niepodobna trafić na obraz bogatszy, żywszy i zarazem tak wyniosły; oko nieznużenie przebiega wszystkie szczegóły”. Tym samym parowcem popłyną w 1830 roku Mickiewicz z Odyńcem; Odyniec również wyrazi, w krótszych słowach, swój zachwyt.

W opisach Lemanu strona przyjaźniejsza, bukoliczna – rozciąga się ona na północno-wschodnim brzegu, gdy już wzniesienia Jury stopniowo zaczynają zanikać, krajobraz się zniża, delikatnie fałduje i traci ostrość konturów na rzecz miękkiej linii pagórków z winnicami (od 2007 na Liście światowego dziedzictwa UNESCO) – staje wobec strony drugiej, górskiej, alpejskiej i jurajskiej, jako przeciwwaga lub jako uzupełnienie. Przez tę dwubiegunowość pejzażu jezioro wyobrażać może dwa porządki, które chciałoby się identyfikować z okresami w dziejach literatury: sentymentalnym i romantycznym. W poemacie Byrona obie te strony lemańskiego krajobrazu współgrają i współistnieją; Byron, ściśle łącząc swe nadlemańskie wędrówki i jeziorne żeglugi ze wspomnieniem dzieł i życia Rousseau przywołuje tak grozę gór, oślepiające wrażenie widokiem Mont Blanc, jak i urok „małych, prześlicznych gajów”, w których przebywała Russowska Julia. Jezioro jest tutaj rodzajem media res łączącym przeciwieństwa, ofiarowującym różne perspektywy i zbierającym je w sobie jako obrazie – pars pro toto – całości wszystkiego.

„Turnie nadbrzeżne i Leman uśpiony –

Wszystko to życiem jak najgłębszym dyszy:

Tu każdy promyk, powiew, liść zielony

Jest cząstką bytu, człek w nich moc tę słyszy,

Co stwórcą jest wszystkiego i panem tej ciszy…”.

Rousseau nie należy do ulubionych autorów Krasińskiego; odnotowuje on „literacką” przynależność Lemanu do Rousseau, lecz nie rozwodzi się, tak jak Byron, nad tym powinowactwem. Chodzenie za Byronem śladem Rousseau nie jest już duchową atrakcją; dzieli ich o jedno pokolenie za dużo. Krasiński ogląda, jak Byron, nadbrzeżne „skały Meillerie, sławne w Nowej Heloizie, a z drugiej strony Lemanu góry zielone, i lasy, i ogrody, i gaj w Klarencji. Ale te skały i ten gaj żadnego na mnie wrażenia nie uczyniły, bo Nowa Heloiza wydaje mi się nudnym dziełem; piękny styl, ale nie ma uczucia żadnego, jest tylko deklamacja […]”. Krasiński swoje opisy szwajcarskich pejzaży będzie zatem z czasem coraz bardziej dramatyzował, ustanawiając – zwłaszcza w listach do Reeve’a – Mont Blanc i Leman jako miejsca obrazujące wyzwanie dla egzystencji, stawiające swym kształtem obraz czy symboliczny wzór do naśladowania; Mont Blanc wzywa do heroizacji własnego istnienia, do wielkiego czynu, Leman do głębokiej refleksji, oba te naturalne byty odwodzą od mieszczańskiego żywota pozbawionego wymiaru duchowego. W kolejnym, pisanym po francusku, opisie jeziora Krasiński – który spędził na jego brzegach, w Genewie, trochę ponad dwa lata (1829–1832) – odchodzi zatem od bukolicznej poetyki, jeszcze obecnej we wczesnych listach do Gaszyńskiego i do ojca, i wprowadza jezioro w obszar metafizycznej medytacji.

Leman - Lozanna, zamek Beau-Sejour (mieszkanie Mickiewicza)

Leman – Lozanna, zamek Beau-Sejour (mieszkanie Mickiewicza)

Słowacki spędzi nad Lemanem więcej, bo ponad trzy lata (1832–1836); mieszkając w pensjonacie w Pâquis, nie widzi z okna pobliskiego Lemanu, ma widok na Mont Blanc; jezioro („jak pół nieba wywróconego na ziemię”) dostrzega natomiast bezpośrednio z okna podczas dwumiesięcznego pobytu latem 1835 w wiosce Veytaux, położonej nieopodal zamku w Chillon, w pobliżu miasteczka Villeneuve; gdziekolwiek się tu zresztą ruszy, „widać je z każdej ścieżki, z każdej doliny, z każdej góry”. W listach do matki odnotowuje „turystyczne” asocjacje pobliskich miejsc, ich związki z Rousseau i Byronem; więcej zresztą w jeziorze pływa, niż o nim mówi. Wspomni je nieco dłużej po latach, w liście-dedykacji do Zygmunta Krasińskiego otwierającym Lillę Wenedę. Wyjaśnia w nim jedno ze źródeł swej inspiracji. Miał nią być właśnie widok pobliskiego Villeneuve („dawnego Avencium”). Słowacki mówi o wielkim kontraście między miasteczkiem „czarującym swą wiejskością i spokojną pięknością”, domkami „biało odbitymi w jeziorze”, ogólną delikatnością i sielankowym nastrojem, a bliskością „czarnych gór, które podobne rzymskiemu legionowi, stoją groźne, nachylone, gotowe spaść” i miasteczko zniszczyć, jak to się zdarzyło w odległej przeszłości – pamięć o katastrofalnym osunięciu się ziemi połączonym prawdopodobnie z falą powodziową w roku 563 była żywa w czasach Słowackiego i przetrwała do dzisiaj. Ten kontrast między pięknem (ujętym według klasycystycznego ideału) a jego kruchością wciąż Słowackiego niepokoi; kolejna tragedia wprost wisi w powietrzu. Słowacki – jak zawsze najmniej przewidywalny – zdaje się tu odwracać romantyczne wartościowanie nadlemańskiego pejzażu; pięknem i wartością są sielankowe nabrzeża, to, co zbudowane ręką człowieka; dzika, górska natura przynosi zaś śmiertelne zagrożenie i stoi po stronie jeśli nie zła, to fatalności. Jezioro w tej konfrontacji dwóch porządków jest świadkiem zdarzeń, rodzajem, by tak rzec, materialnego podkładu, wiecznej tafli, na której rysują się tragiczne przemiany. Opisując pięć lat wcześniej wiejski bal nad Lemanem, używa Słowacki wyrażenia „tło obrazu”: „złudzonemu oku zdawało się, że cały taniec mijał nad brzegiem przepaści – i zawsze jezioro było tłem obrazu”. To drobne określenie, lecz może znamienne. Leman u Słowackiego – całkiem inaczej niż u Krasińskiego, Malczewskiego czy Mickiewicza – wpisuje się bardziej, choć nie tylko, w perspektywę historiozoficzną; jest dekoracją mitycznej pierwotnej szczęśliwości, której konkretne ślady w codziennym wiejskim życiu Słowacki zdaje się nad Lemanem dostrzegać; to szczęśliwość dawnej, wiejskiej Szwajcarii (a za nią, aluzyjnie, innych krain), za którą – jak pisze w liście z roku 1835 – „ludzie i rycerzy ginęli” i której udało się przetrwać.

Strona: 12

Bibliografia

1. Dąbrowski Krzysztof, Polacy nad Lemanem w XIX wieku, Warszawa 1995.
2. Emmet Robert, Les dernières années de Lord Byron, Paris 1872.
3. Kleiner Juliusz, Mickiewicz, Lublin 1948.
4. Lalonde Bailly De, Le Léman ou voyage pittoresque, historique et littéraire à Genève et dans le canton de Vaud, Genève 1842.
5. Mauget Jacques-Louis, Description et itinéraire des bords du lac de Genève ou Manuel du Voyageur dans la Vallée du Léman, Genève 1822.
6. Przyboś Julian, Czytając Mickiewicza, Warszawa 1965.
7. Rodolphe Rey, Genève et les rives du Leman, Genewa 1868.
8. Marian Stala, Liryki lozańskie Adama Mickiewicza. Strona Lemanu. Antologia, Kraków 1998.
9. Czesław Zgorzelski, O lirykach Mickiewicza i Słowackiego. Eseje i studia, Lublin 1961.

Utwory cytowane

1. Byron George G., Wędrówki Childe Harolda, Sonet do Jeziora Lemańskiego.
2. Krasiński Zygmunt, Listy do Ojca, Listy do Reeve’a, Listy do Konstantego Gaszyńskiego.
3. Lamartine Alphonse de, Le Lac.
4. Malczewski Antoni, Maria.
5. Mickiewicz Adam, Liryki lozańskie, Listy.
6. Słowacki Juliusz, Lilla Weneda, Rozłączenie, Listy do Matki.