Leman
Marek Bieńczyk, IBL PAN

Leman
Marek Bieńczyk, IBL PAN

Podobną, lecz o wiele płytszą zdolność biernej pamięci przyznaną jezioru znajdziemy w najsłynniejszym akwatycznym wierszu francuskiego romantyzmu – Le lac Lamartine’a. Jezioro położone nieopodal w górach Jury – lac de Bourget, jest dość podobne do Lemanu w kształcie oraz topograficznym usytuowaniu, i również polodowcowe. Tyle że w wierszu Lamartine’a poetycka relacja jest ograniczona do wspomnienia biograficznego – o miłosnej przygodzie; jezioro pamięta tę miłość dwojga i proszone jest – retoryka Lamartine’a staje się tu nieznośna, odbiera bowiem opisywanej przestrzeni jej samoistność, czyniąc z niej zwykłą dekorację – by pamięć tę na wieki zachowało, gdyż czas ludzki przemija. W „pisanym nad brzegiem Lemanu” wierszu Słowackiego Rozłączenie z 1835 roku analogiczna miłosna tęsknota, która ujawnia siebie w nadjeziornym krajobrazie, jest źródłem prawdziwie głębokiego obrazowania.

„Nie wiesz, że trzeba niebo zwalić i położyć

Pod oknami, i nazwać jeziora błękitem.

 

Potem jezioro z niebem dzielić na połowę,

W dzień zasłoną gór jasnych, w nocy skał szafirem”.

Ten jeden powracający u Słowackiego obraz jeziora jako „zwalonego” i „podzielonego” nieba ma niezwykłą rangę poetycką, lecz przecież nie o wartościowanie wierszy chodzi. Słowacki „coś” z jeziorem robi, przetwarza pejzaż – tak w swej „historiozoficznej”, jak tutaj w „kosmicznej” metaforze. Doświadczenie podmiotu miłosnego przez doświadczenie pejzażu zdaje się osiągać wymiar fenomenologiczny; pejzaż jeziorny nie tyle sprzyja efektownej poetyckości, co pomaga wypowiedzieć istotę miłosnego doznania.

Przejście od tego, co sentymentalne, do tego, co romantyczne, lecz w sensie bliższym Krasińskiemu, mógłby reprezentować – gdybyśmy dysponowali jego świadectwami – Malczewski. Wiemy tylko, że przyjechał nad Leman w 1818 i że przez kilka miesięcy mieszkał również blisko Chillonu z Izabellą Czartoryską, z którą miał romans. Później udał się w Alpy, gdzie dokonał wejścia na Mont Blanc; możemy sobie tylko wyobrażać, że widok Alp zadziałał magicznie: Malczewski przeszedł na „drugą stronę” – porzucił sielską okolicę i spróbował wejścia na dach tego świata, na najwyższą górę. W każdym razie, w słynnym przypisie, którym opatrzył jeden z wersów Marii i w którym wspomina o swej wspinaczce, opisuje widok ze szczytu, gdzie „przez dwie godziny pobytu doznałem uczuć, jakich już zapewne w życiu moim nie doświadczę, w podróży tej straciłem żywy z oczu i myśli dziedzinę, na której panuje człowiek, i tylko z jego siedziby przedmioty białej farby, a te właśnie, których swą władzą odmienić nie zdołał, rozróżnić się dawały: i tak widoczne były jeziora: Genewskie, Neuchâtel, Morat i Bienne itd., jakby rozciągnięte na mroku żagle, kiedy domy, miasta nad ich brzegami stojące, barwy, blaski ciemną mgłę tworzyły”. Jeziora w tym widoku, czy w tej wizji, wymykają się ze świata ludzkiego, wracają do czasu przedludzkiego, do chwil, w których – napisze Malczewski – „Bóg chaos utwarzał”; uczestniczą w pejzażu, gdzie ujawnia się w niemal mistycznej, ma się odczucie, synchronii czas przed i czas po stworzeniu człowieka.

W dziejach polskiej literatury z Lemanem wiąże się jednak przede wszystkim Adam Mickiewicz. Jest to najbardziej oczywiste – Mickiewicz podczas pobytu w Lozannie napisał kilka wierszy, nazywanych tradycyjnie „lirykami lozańskimi” i uznanych później za najwybitniejsze w jego twórczości i za jedne z największych dokonań polskiej poezji. I jest to do interpretacji najtrudniejsze – o swym pobycie nad Lemanem Mickiewicz słów szczędzi, a opisywanie związku miejsca i egzystencji na podstawie wierszy, a właściwie wiersza jednego, Nad wodą wielką i czystą, wiersza arcydzieła, w którym pojawia się jezioro, lecz bezimiennie, jest wyjątkowo hipotetyczne i ryzykowne. Mickiewicz na dłużej przyjechał do Lozanny w czerwcu 1839 roku (po raz pierwszy był tu na krótko, z Odyńcem, w 1830, w październiku 1838 przyjechał na miesiąc) i pozostał jako profesor tutejszej Akademii (później Uniwersytetu) do października 1840; wykłady cieszyły się popularnością nie tylko w opinii polskiej emigracji; w książce z 1871 Les dernières années de Lord Byron Roberta Emmeta znajdziemy ustęp o „złotym wieku” Lozanny: „Było to wówczas, gdy Mickiewicz wykładał literaturę łacińską, a Secrétan metafizykę”. Był to szósty pobyt Mickiewicza w Szwajcarii, do Lozanny prawdopodobnie wróci na chwilę w roku 1843 w towarzystwie Towiańskiego i również na krótko w maju 1845; ten pobyt także wiązał się z Towiańskim, z którym Mickiewicz przyjechał się spotkać. W Lozannie podczas swej kariery profesorskiej mieszkał pod dwoma adresami: na rue Saint-Pierre 16 i niżej, na rue Beau-Séjour 40, w tym samym domu co rodzina zaprzyjaźnionych Jundziłłów (podobno niegdyś zatrzymał się tu Napoleon).

Jak całe śródmieście Lozanny, miasta mniejszego od Genewy (wówczas około 15 tysięcy mieszkańców), dom ten znajdował się na wzgórzach, dość wysoko nad jeziorem; do samego brzegu, czyli portu w Ouchy, jest w linii prostej ponad dwa kilometry; różnica wysokości jest dość znaczna; Mickiewicz ze swego domu (dziś nieistniejącego) mógł jezioro dobrze widzieć, lepiej niż z mieszkania na ulicy Saint-Pierre (w którym skarżył się, że „do jeziora daleko”); jego córka Maria wspominała, że w salonie „przeciwległa ściana, cała oszklona, odbijała cudny ten krajobraz: błękitną przestrzeń Lemanu i w oddaleniu śnieżne góry” i że ojciec lubił obserwować jezioro, a zwłaszcza burze na nim. Mickiewicz informował w podobnych słowach Domeykę, że „salon ma pyszny, z ogromnymi zwierciadłami i olbrzymimi oknami, widokiem na ogród i jezioro”. Samo miasto swą urodą nie wywołało entuzjazmu: „miasto Lozanna dość nudne”, pisał Mickiewicz, na ten brak urody narzekał też Odyniec, a wspomniany Bailly de Lalonde (i nie jest to odosobnione świadectwo) wydał w 1842 roku taką oto nieprzychylną opinię: „Wnętrze Lozanny szczególnie nie przypadło mi do gustu. Miasto to, otwarte ze wszystkich stron, okazuje się niczym innym, jak niejasnym labiryntem domów, ulic, uliczek, placów rozrysowanych bez smaku i bez żadnego konkretnego planu; można by rzecz, że architekci wielu stuleci przemyślnie inscenizowali tu bałagan. Poza tym trzeba wciąż wchodzić i schodzić”. Ale miasto ma swoje zalety: „Klimat jest łagodny, powietrze czyste i ożywcze. Poza tym wszędzie jest pełno wspaniałych punktów widokowych, być może jedynych w tym rodzaju w całej Europie”. Szukając śladów Byrona i Shelleya w Lozannie, Robert Emmet pisał w roku 1871: „Lozanna jest wysokim przylądkiem, z którego dostrzec można rogal jeziora. Jego świetlisty łuk rozciąga się od lodowców w Vevey po wesołe wzgórki Genewy. Wejdźcie na górę miasta i zobaczycie, jak jezioro kreśli swój wdzięczny łuk u stóp Alp, zwieńczonych bladą sylwetką króla wiecznych śniegów”.

Skąd patrzył, skąd lubił patrzeć Mickiewicz, z wysoka, znad brzegu, i co widział? Gdzie stoi czy siedzi podmiot liryczny Nad wodą wielką i czystą? W trakcie pierwszego, krótkiego pobytu w roku 1830 Mickiewicz zjeżdżał na brzeg jeziora, do Ouchy; tam Odyńcowi szpetne miasto przestawało przeszkadzać. Gdy w Lozannie zamieszkał na rok, na co dzień patrzył na jezioro, choć z oddalenia, najpierw zbyt dużego – trzeba się było jeziora dopatrywać; w domu drugim panorama, przygotowana przez architekta, zdawała się właściwa i, by tak rzecz, zrównoważona: jezioro było wystawione na widok – nieco jak obraz muzealny. Julian Przyboś (zob. Żal rozrzutnika w tomie Czytając Mickiewicza) bez większych nadziei szukał miejsc Mickiewiczowskiego spojrzenia podczas wizyty w mieście około 100 lat później. „Co pozostało z dawnego widoku, który miał w oczach profesor literatury łacińskiej? Krótkimi, stromymi stokami wznoszący się pejzaż pokryły nowe ulice, ale ze szczytu miasta, z placu nad gmachami rządowymi – widać rozpadliste jary. Jarzą się oto jesiennymi czerwonymi drzewami, im dalej, tym od błękitnego tła złocistszymi, a najdalej pod niskim słońcem przemienionymi w świetlistą plamę malarską. Lecz wielostopniowy spad dachów, niosących się w dół, pokrył miejsca, które poddawały się jego wzrokowi, i tylko falujące z dołu w górę wąskie uliczki utrzymały daną im przed wiekiem miarę, choć zmieniły kamienie i domy […] Lecz rozmiar tego miejsca niesie się daleko poza skupienie domów, poza miasto, poza oczerwienione bukami wzgórza i spadziste jary. Obejmuje je swoboda rozległego roztocza wód i wzburza najdalszy poryw gór spiętrzających ogromny horyzont. Nie widać czarnych opok, które stoją w wierszu poety, nie biegną czarne obłoki i nie ryczy grom. Tylko woda wielka, a czysta i przejrzysta jak łza, migoce odbitym słońcem”.

Przyboś szukał wskazówek topograficznych, chciał spojrzeć na pejzaż okiem Mickiewicza; Juliusz Kleiner i bez pielgrzymki do Lozanny nie miał wątpliwości: „Z bezpośrednią rzeczywistością, z jasnym pięknem Lemanu związany jest wiersz Nad wodą wielką i czystą”. To oczywiście najprostszy domysł biograficzny i topograficzny, nad tą „wodą” przez dłuższy czas poeta przebywał, zatem pejzaż jeziorny niejako musiał stać się inspiracją do wiersza. Kleinerowi i innym zwolennikom oczywistości takiej więzi odpowie Czesław Zgorzelski, który stwierdzi, wytaczając główny nurt współczesnych interpretacji wiersza: „Bo nie chodzi o to jedno jezioro, o tę jedną burzę. Chodzi o każde z nich, o jakiekolwiek jezioro, o jakąkolwiek burzę. Bo nie samo otoczenie krajobrazowe, nie zdarzenie jest tu ważne. Ono nie powinno zatrzymywać naszej uwagi dłużej niż znak”. Z kolei Marian Stala, autor tekstu o znaczącym tytule W stronę Lemanu wyznaczy niejako trzecią drogę refleksji, która dla uprawiających geopoetykę będzie najważniejsza. Stala tak formułował pytania przed chwilą postawione: „Pewności, z jaką o nadlemańskiej przestrzeni mówili dawni czytelnicy Mickiewicza, nie da się – tak po prostu – przywrócić. Ale nie można też – tak po prostu – odrzucić przeświadczenia, iż autor liryków lozańskich pisał swe wiersze wobec jakiejś konkretnej rzeczywistości i z mocnym poczuciem jej uprzedniego istnienia. Pomiędzy tak zarysowanymi stanowiskami pojawia się nowa seria pytań o tożsamość przestrzeni ewokowanej w lozańskich wierszach i o jej relacje z przestrzenią realną. Co Mickiewicz zobaczył nad Lemanem? Jak odczytał własne widzenie? Czy mógł zobaczyć i zrozumieć to, co zobaczył i zrozumiał, tylko w Lozannie, czy też w każdym innym miejscu, nad każdym innym jeziorem, w każdym innym pejzażu?”.

Marian Stala uważa, że Mickiewicz „stworzył swą «wodę wielką i czystą» przez transpozycję nadlemańskiego pejzażu” dlatego, że „miał niezwykłe poczucie realności (więc też konkretności i jednostkowości) i wyżej stawiał to, co istnieje, od tego, co tylko wymyślone. A zatem: pisząc, widział Leman, lecz starał się nie tyle opisać go – jak to uczynił przed nim Krasiński – ile uchwycić w pejzażu to, co najmocniej nasycone autentycznym przeżyciem. Takie spojrzenie przyniosło szczególny rezultat: to, co najważniejsze, znalazło się na granicy widzialnego, dało się określić tylko przez jakości zmysłowe i symboliczne – jako «woda wielka i czysta». W ten sposób nadlemański pejzaż zachował swą przedmiotową tożsamość – i przekroczył ją… odsłaniając się w momencie olśnienia (przedłużonym w akcie kontemplacji) jako wewnętrzny pejzaż, związany z duchową sytuacją poszukiwania tego, co pewne, co może ugruntować egzystencję pozbawioną podstaw w materialnym, dostępnym zmysłom świecie…”.

Istotne wydaje się stwierdzenie, że siła Mickiewiczowskiego wiersza wynika także z „konkretnego i realnego” obcowania z jeziorem. Wszyscy poeci, o których mowa, mieszkali nad jeziorem, uczestniczyli, mówiąc po Braudelowsku, w „życiu codziennym nad Lemanem w pierwszej połowie XIX wieku”. Kąpali się w nim i pływali; Słowacki, sam amator zimnych kąpieli, znał lemańskiego przewodnika, który opowiadał mu jako bezpośredni świadek o kąpielach Byrona. Krasiński pływał po tak zwanym Le Petit Lac, czyli przygenewskiej, wąskiej odnodze jeziora. Mickiewicz siedział u Nakwaskich „na dobrym stole i winie” i „paląc fajkę”, chwytał szczęśliwą chwilę, wpatrując się w jezioro; „kraj piękny jak obraz”, zachwycał się. Wszyscy przepływali jezioro tutejszymi parowcami (wspomnianym „Winkelriedem”, „Aigle’em”, „Lémanem”), barkami (o długości 22,5 m); Krasiński miał własną łódź, którą mógł podczepiać do barki, by płynąć szybciej i oszczędzić – raczej nie sobie – wiosłowania; na przejażdżki zapraszał Mickiewicza z Odyńcem, puszczał im z łódki sztuczne ognie. Uwagę wszystkich zwracał kolor wody; był szczególny. Byron wspominał, że wypływający w Genewie z jeziora Rodan jest „tak niebieski, o barwie tak głębokiej, że równej nigdy nie widziałem w wodzie słonej czy słodkiej, poza Morzem Śródziemnym i w okolicach Archipelagu”; duński krytyk literacki Georg Brandes pisał: „Przede wszystkim żadne jezioro nie jest tak błękitne jak jezioro genewskie, którego lazurową toń w pogodny dzień letni śmiało porównać można do błękitnego atłasu, mieniącego się odbiciami złota”; Odyniec też pisał o niezwykłym błękicie jeziora; Krasiński z Henriettą Willman chwytał tę toń u ujścia Rodanu w butelkę, woda była czysta i przejrzysta. Wszyscy podróżowali wokół jeziora (z powozów najbardziej ceniono tak zwane char à la polonaise, ze względu na dobre zawieszenie i wygodę jazdy); istniały dwie utwardzone, szerokie drogi – północna, bardziej cywilizowana i turystyczna, przechodząca przez Coppet, port w Ouchy, zamek w Chillon, i południowa, bliższa Alp. Jezioro było częścią święta, gdy przyjmowało wycieczkowiczów, i zarazem czymś najbardziej codziennym, gdy wyznaczało szlaki komunikacyjne, gdy trzeba było gdzieś jechać, załatwiać sprawy; gdy trzeba było przewozić z Bex chorego Garczyńskiego albo jak Mickiewicz śpieszyć się z Lozanny do Genewy i z powrotem, gdy rozstrzygały się losy uniwersyteckiej katedry do wzięcia. Wciąż tu było, zawsze tu było – pod okiem i pod ręką. Mickiewicz pisał do Domeyki w Chile: „Znajdź tam na mapie jezioro Leman i moją nową ojczyznę. To jezioro i góry mam przed oczyma”. To jezioro.

Interpretacja wiersza Mickiewicza, któremu poświęcono setki tekstów, nie jest tu naszym zadaniem, jednak za Marianem Stalą wypada doceniać w myśleniu o tym wierszu istotę konkretnego pejzażu. Piszący te słowa, który wielokrotnie nad Leman jeździł, musi potwierdzić tę sugestię własnym doznaniem: pejzaż jest magiczny i wyjątkowy. Z różnych spojrzeń wpatrujących się niekiedy przez długi czas w jezioro, w to jezioro, wypływa bardzo różnorodny, często intensywny obraz Lemanu; jeśli nawet w samych wierszach Mickiewicza wszelka geografia jest nieokreślona, dowodem na „transpozycję lemańskiego pejzażu” są wiersze, poematy, opisy innych. W takim mianowicie sensie, iż wobec tego miejsca nie tylko Mickiewicz, lecz każdy z nich, Byron, Krasiński, Słowacki, jeszcze inni, na swój sposób stają przed imperatywem mówienia o jakiejś całości – całości własnego istnienia, całości bytu, całości świata, całości wszechświata, całości czasu. Powtarzają się motywy, obrazowania – odbicia, lustra, wiecznego ruchu; Byron będzie raczej bliższy szczęśliwemu doznaniu panteistycznemu, Krasiński dojrzy nieuchwytną, groźną i wzniosłą siłę natury. W pisanym w Veytoux wierszu Chmury Słowacki uprzedzi Mickiewiczowskie „płynąć, płynąć, płynąć” swoim „lecieć, lecieć, lecieć”; wiersz nie ma siły Mickiewiczowskiego liryku, lecz i jego przenika intencja całościowego ujęcia własnego istnienia. Słowacki w sposób poetycko najbardziej różnorodny wykorzystał obcowanie z jeziorem. Wydaje się, że to nad Lemanem wykształcił się tak doniosły w pierwszym okresie jego twórczości fantazmat zamknięcia w szklanej kuli; wspomniane wyżej poetyckie utożsamienie nieba i jeziora, uwikłanie spojrzenia w grę odbić między jednym a drugim zdają się mieć więcej niż przelotne znaczenie dla całej twórczości Słowackiego; można również lepiej zrozumieć, że późniejszy tak zwany przełom mistyczny będzie musiał związać się z innym żywiołem wodnym, z żywiołem oceanu, żywiołem nieograniczonym, nieskończonym, jednolitym, gdyż niewprowadzającym dwoistości odbicia.

Mickiewicz osiągnął najwyższą artystyczną formę i wyraził najgłębiej „jasne widzenie siebie i swojego miejsca w całości istnienia” (Stala). Z jego nazwiskiem Leman będzie łączył się przede wszystkim; echa wierszy nadlemańskich, a zwłaszcza Nad wodą wielką i czystą, powracać będą w polskiej poezji przez kolejnych sto pięćdziesiąt lat. Iwaszkiewicz, Wat, Miłosz (choćby Notatnik. Bon nad Lemanem), Różewicz (Liryki lozańskie), Herbert, Maj, Krynicki, inni. Przyboś pisał:

„Stoją domki jak wyjęte ze łzy

Nad wodą wielką i czystą”.

Strona: 12

Bibliografia

1. Dąbrowski Krzysztof, Polacy nad Lemanem w XIX wieku, Warszawa 1995.
2. Emmet Robert, Les dernières années de Lord Byron, Paris 1872.
3. Kleiner Juliusz, Mickiewicz, Lublin 1948.
4. Lalonde Bailly De, Le Léman ou voyage pittoresque, historique et littéraire à Genève et dans le canton de Vaud, Genève 1842.
5. Mauget Jacques-Louis, Description et itinéraire des bords du lac de Genève ou Manuel du Voyageur dans la Vallée du Léman, Genève 1822.
6. Przyboś Julian, Czytając Mickiewicza, Warszawa 1965.
7. Rodolphe Rey, Genève et les rives du Leman, Genewa 1868.
8. Marian Stala, Liryki lozańskie Adama Mickiewicza. Strona Lemanu. Antologia, Kraków 1998.
9. Czesław Zgorzelski, O lirykach Mickiewicza i Słowackiego. Eseje i studia, Lublin 1961.

Utwory cytowane

1. Byron George G., Wędrówki Childe Harolda, Sonet do Jeziora Lemańskiego.
2. Krasiński Zygmunt, Listy do Ojca, Listy do Reeve’a, Listy do Konstantego Gaszyńskiego.
3. Lamartine Alphonse de, Le Lac.
4. Malczewski Antoni, Maria.
5. Mickiewicz Adam, Liryki lozańskie, Listy.
6. Słowacki Juliusz, Lilla Weneda, Rozłączenie, Listy do Matki.