Limanowski Bolesław
Historyk, socjolog, publicysta społeczny i polityczny, popularyzator nauki, senator, pamiętnikarz. Pseudonimy: J. Płakań; Janko Płakań; kryptonimy: B.L.; L.B.; X.Y.; y.
Informacje biograficzne. Urodził się 18 X 1835 w Inflantach Polskich (dzisiejsza Łotwa) w majątku Podgórze w wielodzietnej rodzinie jako syn Wincentego h. Alemanni i Katarzyny z Wysłouchów. Bolesław został oddany na wychowanie do babki Wysłouchowej, u której spędził pierwszych siedem lat życia. Wincenty Limanowski żywił wobec zaborcy uczucia neutralne, jeśli nie przyjazne, wieloletnia służba w rosyjskiej armii skłaniała go do gwałtowności wobec poddanych, co nie pozostało bez wpływu na społeczną wrażliwość dorastającego Bolesława, jak i do snucia planów skierowania syna na podobną do ojcowskiej ścieżkę kariery zawodowego oficera przez umieszczenie go w korpusie kadetów. Nagła śmierć ojca w 1847 r. spowodowała gwałtowne pogorszenie sytuacji materialnej rodziny, Bolesław zaś trafił ostatecznie do gimnazjum w Moskwie, gdzie po ukończeniu klasy piątej usamodzielnił się i na pięć lat związał z rodziną moskiewskiego kupca Syrejszczyka, u którego pracował jako guwerner. Pragnął podjąć studia historyczne lub prawnicze, okazało się to jednak niemożliwe. W 1854 r. zapisał się na wydział medyczny Uniwersytetu Moskiewskiego, nie ukończył go jednak. Od 1856 r. włączył się w prace samopomocowej i samokształceniowej organizacji polskich studentów w Moskwie „Ogół”. Ostatni rok studiów medycznych zdecydował się kontynuować na uniwersytecie w Dorpacie, ostatecznie jednak zrezygnował z egzaminu końcowego uprawniającego do podjęcia praktyki lekarskiej (czego potem żałował) i zapisał się na wydział filozoficzny. Krótko gospodarował we własnym majątku, następnie udał się do Paryża, by wstąpić do legionu Ludwika Mierosławskiego. W 1861 r. wziął udział w antyrosyjskich wystąpieniach w Wilnie, został aresztowany i skazany na zesłanie do gub. archangielskiej, gdzie w miejscowości Mezeń otrzymał nakaz pracy w administracji tamtejszego sądu ziemskiego. Podjęta próba ucieczki nie powiodła się. Przeniesiony do Pawłowska w gub. woroneskiej spędził na zesłaniu czas do 1867 r. Zwolniony wyjechał do Warszawy, gdzie imał się różnych zajęć, przez pewien czas pracował m.in. jako robotnik – co po latach pozwoliło mu napisać, że patriotyzm prowadził go ku demokracji, demokracja zaś – ku socjalizmowi, którego sprawie pozostał wierny do śmierci. W Warszawie, potem w Gałęzowie, pracował jako nauczyciel, by w 1870 r. przenieść się na dłużej do Lwowa, gdzie pracował m.in. jako dziennikarz. Wygłaszał odczyty na tematy społeczne (O kwestii robotniczej, 1871). W 1876 r. na Uniwersytecie Lwowskim uzyskał stopień doktora filozofii na podstawie rozprawy Socjologia Augusta Comte’a (1875), która była pierwszą gruntowną pracą na ten temat w języku polskim. Publikacja broszury Socjalizm jako konieczny objaw dziejowego rozwoju (1879) doprowadziła do wydalenia Limanowskiego z Galicji. Życie emigranta zaczął w Genewie, gdzie utrzymywał się z pracy publicystycznej (głównie współpraca z lwowskim „Tygodniem Polskim” i warszawskim „Przeglądem Tygodniowym”), tłumaczeń (dokonywanych wraz z żoną Wincentyną), omówień, działalności wydawniczej. Z Genewy przeniósł się do Zurychu, stamtąd, po dwóch latach, do Paryża, gdzie uzyskał posadę urzędnika w towarzystwie asekuracji. W 1892 r. przewodniczył paryskiemu zjazdowi delegatów socjalistycznych, na którym powołano Zagraniczny Związek Socjalistów Polskich, uznawany za początek działalności PPS. Władze galicyjskie zezwoliły Limanowskiemu na powrót do kraju (zamieszkał w Krakowie w 1907 r.). Był członkiem PPS frakcji rewolucyjnej, działaczem niepodległościowym, współpracownikiem Józefa Piłsudskiego. Po odzyskaniu niepodległości przeniósł się do Warszawy, z ramienia PPS był senatorem I, II i III kadencji Senatu II Rzeczypospolitej. Jako senator-senior otworzył pierwsze posiedzenie senatu 28 XI 1922. Powiedział wtedy: „Jest to ważny znak czasu, że pierwsze posiedzenie, rozpoczynające czynność Senatu, otwiera […] socjalista, starzec, który doszedł do swoich przekonań nie tylko z badań naukowych, ale któremu w długim jego życiu sam bieg wypadków wskazał, do jakiego celu i jaką drogą one prowadzą”. Z czasem stał się żarliwym krytykiem sanacji. W liście otwartym do prezydenta RP z 1929 r. pisał m.in.: „Od dawna odbywa się u nas codzienne łamanie prawa, dochodzi do szczytu rozpasanie, samowola władz centralnych i ta rozpościera się, jak zaraza, na całe Państwo, rodząc samowolę we wszystkich szczeblach władzy”.
Był dwukrotnie żonaty: z Wincentyną z Szarskich (1874), z którą miał trzech synów – Mieczysława, Zygmunta i Witolda – a po jej śmierci z Marią z Goniewskich (1887), z tego związku pochodził syn Stanisław. Bolesław Limanowski zmarł 1 II 1935 w Warszawie, dożywszy 100 lat, wielu zaszczytów, w tym doktoratu honorowego Uniwersytetu Warszawskiego, oraz głębokiego rozczarowania odzyskanym państwem.
Był autorem licznych prac z historii i socjologii; najważniejsze z nich to: Historia ruchu narodowego od 1861 do 1864 (t. 1–2, 1882), Historia powstania narodu polskiego 1863 i 1864 r. (1882), Historia ruchu społecznego w drugiej połowie XVIII stulecia (1888), Galicja przedstawiona słowem i ołówkiem (1892), Historia demokracji polskiej w epoce porozbiorowej (1901), Naród a państwo (1906), Odrodzenie i rozwój narodowości polskiej na Śląsku (1911), Szermierze wolności (1911), Historia ruchu rewolucyjnego w Polsce w 1846 r. (1913), Studwudziestoletnia walka narodu polskiego o niepodległość (1916), Socjologia (cz. 1–2, 1919); opracował też biografie Stanisława Staszica, Stanisława Worcella, Emilii Plater, Hugona Kołłątaja.
Działalność krytycznoliteracka. Krytyka literacka nie zajmowała centralnego miejsca w działalności publicystycznej Limanowskiego, była zajęciem podejmowanym dla zarobku i stanowiła jeden ze składników jego korespondencji z zagranicy, pisanych przez wiele lat i w różnej formie. Uprawiał ją z różną intensywnością w l. 1869–1885, by wyjątkowo do niej wrócić w 1907 r. Oprócz kilku młodzieńczych recenzji pisywał o literaturze w formie omówień, korespondencji zagranicznych, listów o literaturze i piśmiennictwie. Główne artykuły na ten temat publikował w „Przeglądzie Tygodniowym” (z przerwą, kiedy redakcją zarządzał A. Świętochowski) i w „Bluszczu”. Problematyka literacka pojawia się w korespondencjach ze Szwajcarii publikowanych we lwowskim „Tygodniu Polskim”.
Jego gust literacki kształtował się głównie przy lekturze pisarzy doby międzypowstaniowej. Jako ważnych twórców dla swego rozwoju wymieniał Józefa Ignacego Kraszewskiego i Zygmunta Kaczkowskiego, którzy rozbudzili jego zamiłowanie do studiów nad historią. Rzadko wspominał polskich romantyków, choć ich cenił; Adam Mickiewicz wyznaczał zdaniem Limanowskiego kanon języka polskiego. Generalnie wydaje się, że Limanowski był człowiekiem raczej prozy niż poezji, raczej powieści niż eposu, faktu niż poetyckiego zmyślenia. Jednak jak romantycy był po stronie ludu, demokracji, przeciw tyranii. Usiłował połączyć romantyczne czucie i wrażliwość ze szkiełkiem i z okiem uczonego. Nieco starszy od pokolenia pozytywistów, odnotował wczesne powieści Elizy Orzeszkowej, chwalił Niziny, choć bez bliższego rozbioru (jako kontrapunkt dla powieści P. Bourde’a La Fin du vieux temps, „Przegląd Tygodniowy” 1885, nr 6). Dojrzałość polskiego pozytywizmu przypadła na okres, gdy Limanowski zaprzestaje działalności krytycznoliterackiej. Warto też odnotować, że koryfeuszy polskiego pozytywizmu szczególnie nie cenił. Aleksandra Świętochowskiego nie akceptował z powodu panslawizmu i nadmiernej prorosyjskości, Bolesława Prusa uważał za dziwaka, Henryka Sienkiewicza za konserwatystę stojącego na przeszkodzie postępowi społeczeństwa, Orzeszkową za stosunkowo słabą pisarkę, przynajmniej w pierwszym okresie jej twórczej działalności. Rezerwę do pozytywistów warszawskich mógł pogłębiać krytyczny i nieco lekceważący wobec pracy Limanowskiego artykuł młodego Ludwika Straszewicza (Społeczne kierunki w teorii i w życiu. Pozytywizm, „Prawda” 1883, nr 40).
Założenia pracy krytycznoliterackiej. Jako krytyk pozostawał socjologiem ewolucyjnym, zwolennikiem i głosicielem metody pozytywnej, czcicielem rzeczywistości i literatury opartej na Świętym Graalu XIX-wiecznej prozy – obserwacji świata i odwzorowywaniu prawdziwego życia. Powieść – bo wyłącznie o takiej się wypowiadał – nie była dlań w pierwszej kolejności dostarczycielką przeżycia estetycznego, lecz analizą społeczną i realistycznym obrazem konkretnego fragmentu życia społecznego; obrazem udanym lub nie, studium zrobionym z natury, zbeletryzowaną socjologią. Literatura dla Limanowskiego miała zawsze cele społeczne i powinności względem ogółu. Kwestiami stylistycznymi zajmował się tylko o tyle, o ile albo uczuwał, że musi (zdawkowe zdanie poświęcone stylowi kończące recenzję), albo relacjonował poglądy innych na tę kwestię. Jedynie przy okazji uwag o biografii i twórczości Léona Cladela, uogólniając swoje refleksje, uskarżał się na wyraźną u pisarzy owego czasu tendencję do niemal całkowitej rezygnacji z intrygi powieściowej, o którą „nowa szkoła powieściopisarska we Francji wcale się nie troszczy”, na rzecz nadmiernej dbałości o styl. Uznawał to wszystko za wadę. Pisał, że „zwrócenie prawie wyłącznie całej uwagi na zewnętrzną formę, zabija jej treść wewnętrzną, jej ducha. […] Staje piękny posąg, ale zimny – bez czucia, martwy – bez życia. Można go podziwiać, ale po pewnym czasie zaczyna nudzić” („Przegląd Tygodniowy” 1883, nr 24).
Limanowski bardzo dbał o krytyczną rzetelność i bezstronność. Potrafił wyraźnie oddzielić poglądy opisywanych autorów od własnych sądów, które wygłaszał z rzadka i tylko w sprawach z jego punktu widzenia najważniejszych. Nie był jednak krytykiem pozbawionym pasji. Nigdy nie przestawał być przede wszystkim działaczem socjalistycznym, zawsze trwał w ideowym sporze z inaczej myślącymi, ale zawsze był gotów do pochwał, do poparcia tych, z którymi odczuwa ideową wspólnotę. Zawsze dostrzeże w kimś „szczerego demokratę”, pochwali tolerancję, zawsze z radością podkreśli wrażliwość na społeczną krzywdę, zawsze zgani klerykalizm lub tanie, niepoparte dowodem z życia moralizatorstwo. Gotów jest też jednak zwalczać antyklerykalizm, gdy uzna go za niesprawiedliwy lub przesadzony. Wraca często do kwestii kobiecej, na którą był mocno wyczulony. W tym zakresie najbardziej leżała mu na sercu sprawa wykształcenia kobiet oraz problem prostytucji; widać to w artykule o powieściach André Léo (właśc. Victoire Léodile Béra), gdzie zawarł biogram autorki i krótki rys jej twórczości („Przegląd Tygodniowy” 1880, nr 14, 25). Popierał krytykę europejskiego imperializmu i kwestię tę potrafił wypowiedzieć przy użyciu aktualnych także dzisiaj argumentów. Omawiając powieść Pierre’a Loti (właśc. Louis-Marie-Julien Viaud) Le Mariage de Loti, pisał: „[…] trudno powiedzieć, co nas pociąga więcej w powieści, czy delikatna analiza miłości wzajemnej dwóch ludzkich istot, które czują, że cywilizacja i rasa odgradzają je przepaścią niemal nieprzebytą, czy też smutkiem powleczone studium nad obyczajowością plemienia […], które kona w zdradliwych uściskach cywilizacji europejskiej. Smętna nuta współczucia dla społeczeństw, które zachowały swój oryginalny charakter z przeszłości, a które koło dziejowe zaczyna już nieubłaganie miażdżyć” („Przegląd Tygodniowy” 1884, nr 2). Jako badacz zjawisk społecznych był wrażliwy na to, co dziś nazywamy socjologią odbioru, zajmował go odbiorca tekstów, usiłował też przewidywać, w jaką stronę będzie rozwijać się czytelnictwo. Dostrzegał np. zależność, jaka zachodziła jego zdaniem między tematyką nowych powieści francuskich a faktem, że ich czytelniczkami są niemal wyłącznie kobiety. Widział też, jak powieść się demokratyzuje wraz z postępującą alfabetyzacją niższych warstw społecznych. „Wbrew zdaniu Zoli – pisał poza tym – że powieść jest największą literacką potęgą […], muszę, przynajmniej z tego, co widzę we Francji, przyjść do innego wniosku. Nie powieść, ale dziennikarstwo jest niewątpliwie największą dzisiaj literacką potęgą. […] Powieść przestała dzisiaj we Francji istnieć samodzielnie. Wyprowadza ją w świat zawsze dziennik i dopiero spod jego skrzydła dostaje się ona na półki księgarskie” („Przegląd Tygodniowy” 1880, nr 34).
Powieści polskie. Uwagi o ideologii. Klasyczne recenzje literackie (dzieł popularnonaukowych, naukowych, biografii itp. jest oczywiście nieco więcej) Limanowski napisał dwie. Dotyczyły powieści Mąż upatrzony Jana Zachariasiewicza („Przegląd Tygodniowy” 1869, nr 23) i Urocza Teodora Tomasza Jeża (tamże, nr 20). Tę drugą chwalił za tendencję krytyczną wobec wyższych warstw społecznych, ganił natomiast za fabularne nieprawdopodobieństwa, słabość motywacji psychologicznej i sztuczność postaci. Pisał, że Jeż „dowolnie sobie poczyna z doświadczalną psychologią. I dlatego osoby działające w jego powieści wyglądają na marionetki, które się ruszają nie same przez się i które nie z własnych pobudek robią to i owo, ale którymi kieruje dosyć widocznie ręka autora i w imieniu których on sam przemawia” (tamże). Powieść – uważa Limanowski – charakteryzuje się brakami konstrukcyjnymi i sprawia wrażenie niedopracowanej niczym starannie podmurowany budynek, którego jednak „ściany stawiano już z pośpiechem, a dach rzucono byle było jakieś pokrycie” (tamże). W recenzji Złotego Jasieńka Kraszewskiego Limanowski przyznaje, że w powieściopisarstwie polskim schyłku lat 60. XIX w. najwyżej ceni tego autora oraz Jeża, Zachariasiewicza i Walerię Morzkowską. O roli Kraszewskiego w literaturze polskiej pisze: „[…] wpływ jego był ogromny, a i dzisiaj najchętniej go czytają. Przyczyną tego jest niezawodnie to, że ma serce i patrzy w serce. Nie artyzmem, nie zaostrzaniem ciekawości podbija nas głównie jego powieść, ale tym, że odczuwamy w niej drgania własnego serca, a wiejące w niej uczucie czyni nas surowszymi w ocenianiu samych siebie” (tamże, nr 51). Omawiany utwór łączy w sobie cechy budzącego sumienia traktatu moralnego z dobrze wykonanym (namalowanym) obrazem współczesności, głębokim studium obyczajowym oraz właściwą tendencją moralną. I choć ważniejsze od artyzmu i czytelniczej ciekawości jest serce, to jednak w podsumowaniu dowiadujemy się, że „tok powieściowy rozwija się szybko, zgodnie z prawdą i wśród okoliczności urozmaiconych, które ciekawość w zaostrzeniu ciągłym utrzymują. W zawiązywaniu i rozwiązywaniu intrygi, w malowaniu sytuacji czuć biegłą rękę pisarza artysty” (tamże).
W tych pierwszych recenzjach Limanowski zwraca uwagę na sprawy, do których przez najbliższe lata jako krytyk będzie powracał: powieść, realizm, prawda, studium, obraz, tendencja, motywacja działań postaci. Nie są tu one co prawda sformułowane jako program – tego ani w odniesieniu do własnej działalności krytycznej, ani wobec krytyki literackiej w szerszym znaczeniu Limanowski nigdy nie zrobił, ale niewątpliwie wyznaczają pole pojęciowe i pole zainteresowań czytelniczych, które jako krytyk będzie odtąd stosował i uprawiał. Wybory te wpisują Limanowskiego w główny nurt krytyki XIX w. Od tego nurtu odróżnia go to, co później będzie nazywane lewicowością, wrażliwość społeczna i przekonanie, którego może by w ten sposób nie sformułował, że nie istnieje wypowiedź apolityczna ani nieideologiczna. ów wyostrzony polityczny zmysł wytrenowały w nim powracające z różnym natężeniem prześladowania, jakich doświadczał jako socjalista, kształtujące przekonanie, że główny nurt myślenia nie jest neutralny lub naturalny, ale – przeciwnie – że ma charakter zideologizowanej przemocy, symbolicznej hegemonii, która swą naturalność wymusza tak na innych, jak na sobie samej.
W tym kontekście wyrazistości nabierają zdania o powieści tendencyjnej. Limanowski w zasadzie każdą powieść uważa za tendencyjną, w pewnym sensie nawet taką, której autor ostentacyjnie ucieka od polityczności, bo w takiej sytuacji tendencyjności niby nie widać, ale podskórnie ona jednak istnieje, bo autor „nie należy czyli – raczej powiedzieć – chce nie należeć do żadnego obozu polityczno-społecznego” („Przegląd Tygodniowy” 1883, nr 32). W takiej więc sytuacji tendencyjność schodzi na dalszy plan, na pierwszy wybija się czysta fantazja, czytelnik zaś może doświadczyć przyjemności. Tak jest w jednym przypadku powieści Ludovika Halévy’ego Criquette: „[…] czyta się ją z przyjemnością. I to podług mnie najważniejsza jej zaleta” (tamże).
O współczesnej literaturze francuskiej. Najobszerniejszą i zapewne najciekawszą częścią dorobku krytycznego Limanowskiego są Listy o współczesnej francuskiej literaturze ukazujące się w „Przeglądzie Tygodniowym” w l. 1879–1885. Poświęcone są one nie tylko literaturze pięknej, lecz – szerzej – piśmiennictwu i publicystyce społecznej, historycznej czy filozoficznej, a czasem nawet ważniejszym tłumaczeniom na francuski literatury obcej. Zarówno z przyczyn objętościowych, jak i ze względu na swą krytycznoliteracką doniosłość na pierwszy plan w Listach wysuwają się fragmenty poświęcone kwestii naturalizmu i realizmu. Limanowski podejmuje te wątki w związku z dyskusjami toczącymi się na ten temat we Francji, przede wszystkim wokół twórczości Émile’a Zoli, Alphonse’a Daudeta, Gustave’a Flauberta i braci Goncourtów. Omawia broszurę La Littérature et la république (1879) Zoli, którego uważa za pełnokrwistego pozytywistę: „Pozytywizm nowoczesny wkracza i do dziedziny beletrystyki” („Tydzień Polski” 1879, nr 43). Głównym założeniem broszury jest postrzeganie naturalizmu i realizmu w szerszym niż estetyczny kontekście naukowym, ustrojowym i filozoficznym, można powiedzieć – nowoczesnym: „[…] stosownie do nowoczesnego umysłowego ruchu, który objawia się w obserwowaniu i badaniu, nie zaś stwarzaniu i wymyślaniu faktów, jedynie słusznym kierunkiem jest: w nauce – pozytywistyczny, w literaturze – realistyczny, w polityce – faktyczny” („Przegląd Tygodniowy” 1879, nr 22). Ten ostatni punkt nie dotyczy reakcyjnego trwania w politycznym status quo, lecz zrozumienia i wdrażania faktycznych (rzeczywistych) potrzeb społeczeństwa, „zadość im uczynienia” (tamże). Zola, a w ślad za nim bez sprzeciwu Limanowski, zarzuca francuskim republikanom, że nie dostrzegają „łączności, jaka zachodzi pomiędzy realistycznym kierunkiem literatury a przyszłością rzeczpospolitej” (tamże). Mało tego: fundamentem rzeczypospolitej jest realizm, którego brak likwiduje w istocie res publicae. „Naturalna szkoła w literaturze – cytuje Limanowski Zolę – jest republikańska, jeśli pod rzeczpospolitą rozumieć rządy humanitarne i przeważnie oparte na powszechnym zbadaniu mnóstwa dostarczanych społeczeństwu faktów, słowem takie, które odpowiadają spostrzeżonym i zbadanym potrzebom narodu. Cała pozytywna nauka naszego stulecia przemawia za tym” (tamże). Kierunek naturalistyczny w literaturze to tutaj jakby stopień wyższy realizmu. Realistyczny, a nawet naturalistyczny – mówi się często. Ale i czasem jest to stopień niższy, ponieważ między realizmem a naturalizmem zachodzi proces redukcji wyobraźni, który grozi w efekcie oschłością serca. „Powieść – podług naturalistów – powinna być historią współczesnego nam życia, powinna być prawdziwym dokumentem istniejącego stanu rzeczy, dokumentem, który by nie samą tylko wyobraźnię bawił, ale który dawałby przy tym obfity materiał do myślenia” (tamże). Dążność ta jednak grozi osunięciem się w opisy patologii, ponieważ – napomina polemicznie Limanowski – powieść francuska częściej „zajmuje się patologią aniżeli fizjologią społeczną. Zapuszcza nieustannie sondę do nabrzmiałych wrzodów, prawie już nie widzi zdrowego ciała”. Polemika odbywa się więc – jak widać – w orbicie myślenia organicystycznego, biologistycznego, zbudowanego na fundamencie nauki pozytywnej. Chodzi jednak o to, by zachować w pisaniu – mimo naturalistycznej metody dążącej do uogólnienia faktów społecznych – cząstkę patrzącej, odczuwającej i analizującej osobowości pisarza, czyli – pozostać po trosze tendencyjnym. Tymczasem naturaliści „nie chcą być tendencyjnymi, dążą do obiektywizmu w powieściopisarstwie” (tamże). Limanowski, zgadzając się z potrzebą uprawiania owej fizjologii społecznej, wskazuje na walor tendencyjności. „Powieściopisarz musi być po trosze tendencyjnym. Idzie o to, aby był szczery, aby nie oszukiwał samego siebie i innych, aby nie wmawiał tego, w co sam nie wierzy”. Odzywa się w nim uczeń romantyków: „Serce w takim razie nie tylko nie stanie na zawadzie, ale nawet dopomoże do sprawiedliwego ocenienia stanu rzeczy. »Miej serce i patrzaj w serce« – wielka to prawda” (tamże).
Między Victorem Hugo, Flaubertem a Zolą nie zachodzi istotna różnica, a to, co uległo zmianie, to – jedynie i aż – otocze społeczne. „Szkoła naturalistyczna jest dalszym stopniem demokratyzowania się literatury francuskiej” („Przegląd Tygodniowy” 1884, nr 23). Tu Limanowski relacjonuje krytycznoliterackie osiągnięcia pierwszego nadwornego krytyka naturalistów – Louisa Despreza, autora pracy L’Évolution naturaliste (1884). Chodzi o demokratyzację pierwszych osiągnięć francuskich romantyków takich jak Hugo, którego wpływ „na Flauberta, a nawet Goncourtów był ogromny” (tamże). Ale chodzi też o coś więcej: naturaliści co prawda zaprzeczają romantykom, odcinają się od nich, ale jednak pozostają ich spadkobiercami o tyle, o ile uznają prymat rzeczywistości nad fantazją. Zdaniem francuskiego krytyka „hugonowski liryzm dźwięczy w ich dziełach” (tamże). „Ludzie, dla których świat widzialny istnieje – tym się określa całe pokolenie pisarzy. Victor Hugo był wielkim inicjatorem”, z którego wyrośli Goncourtowie, Flaubert, Zola. Jest tak dlatego, gdyż pierwszy, „choć niewyraźnie przeczuciem geniuszu wprowadził do wierszy i prozy barwność wielkich płócien, był przede wszystkim malarzem w poezji” (tamże). A stąd niedaleko już do postrzegania literatury jako malowidła życia, a nawet literatury jako jego fotografii: „Ażeby wyobraźnia mogła mniej bruździć, trzeba niejako pozbyć się subiektywizmu, tylko obserwować i fotografować. Taką fotografią jest Pani Bovary Flauberta” (tamże). Utwór, w którym „Flaubert objawił się […] realistą, więcej nawet – naturalistą. Powieść jego mniej jest utworem wyobraźni, a więcej wynikiem sumiennych i ścisłych spostrzeżeń człowieka myślącego” („Przegląd Tygodniowy” 1880, nr 25). Romantyzm w literaturze francuskiej oznaczał wyzwolenie z przestarzałych i skostniałych form literackich. Słowem kluczem jest wolność: „Wielkim hasłem Victora Hugo wolność, wolność wybierania przedmiotu, wolność wybierania formy. […] Granicą jednak tej wolności jest prawda” („Przegląd Tygodniowy” 1884, nr 23). Właśnie dlatego „Champfleury i Duranty domagają się dokładności, wierności i szczerości w malowaniu społeczeństwa i jego życia, inaczej bowiem popełniamy kłamstwo i oszustwo” (tamże). Tak oto naturalizm wyznacza romantyzmowi granice, przejmuje odeń wolność i realizm, wyzbywając się nadmiaru fantazji wiodącej na manowce fałszu. Tak rodzi się ostatecznie literatura prawdziwa.
Rozważaniom tym wtóruje omówienie metody twórczej Zoli, które Limanowski daje nieco wcześniej w „Tygodniu Polskim”. Otóż dla Zoli intryga powieściowa to część najtrudniejsza i dlatego paradoksalnie nie zajmuje się nią. Intryga jest efektem długotrwałej analizy środowiska, charakterów, związków logicznych mogących zachodzić między ludzkimi działaniami i objawia się pisarzowi niejako na końcu procesu twórczego. Wcześnie Zola wybiera głównego bohatera, koncypuje postaci bliższe mu i dalsze, analizuje możliwości interakcyjne. „Bierze główną osobę swej przyszłej powieści i rozważa, jaki jej temperament, jakie usposobienie rodziny, z której wyrosła, jakie wrażenie najwcześniej mogła otrzymać i w jakiej warstwie społecznej żyć musi. Dalej rozmyśla nad ludźmi, z którymi bohater będzie miał stosunki, nad jego otoczeniem, mieszkaniem, zawodem, obyczajami” („Tydzień Polski” 1879, nr 15). Rozmyślaniom tym towarzyszą studia z natury oraz uzupełniające wiedzę pisarza lektury, analizy środowiska, zwyczajów i zachowań pogłębione prawdopodobieństwem psychologicznym. Dla każdej postaci Zola tworzy oddzielny formularz, gdzie spisuje „spostrzeżenia i uwagi” (tamże). Po kilku miesiącach takich studiów i rozmyślań świat powieści jest gotowy. Dopiero wtedy następuje wprawienie postaci w ruch, a „zamiast wyobraźni pomaga sobie logiką” (tamże). Bywa jednak, że świat nie chce się dać wprawić w ruch. Wtedy Zola czeka na właściwą chwilę, która zwykle przychodzi po kilku miesiącach. Potem proces zaczyna się od nowa i tak dalej, aż do ukończenia utworu. W 1879 r. Limanowski jest pewien, że metoda naturalistyczna w powieściopisarstwie zdobędzie dominację w świecie literatury: „Liczba powieści naturalistycznych mnoży się” (tamże).
Na osobną uwagę zasługuje żarliwa politycznie recenzja Mickiewicz jako publicysta („Trybuna” 1907, nr 6) będąca z jednej strony reakcją Limanowskiego na ukazanie się pełnego wydania artykułów Mickiewicza z „Trybuny Ludów” (La Tribune des Peuples, 1907), z drugiej na wypadki rewolucyjne 1905 r. i na niechętną im reakcję części polskich elit intelektualnych i artystycznych. Zawarte tu myśli są po części powtórzeniem tych, które zawarł w przedmowie do książki Artykuły polityczne Adama Mickiewicza (1893). W recenzji pisał: „Gdyby Adam żył w dzisiejszych czasach, to jesteśmy najmocniej przekonani, że nie nazwałby wespół z Sienkiewiczem bandytami naszych bojowców […]. Dowodem tego są artykuły w »Trybunie Ludów«”. Mickiewicz, podkreśla Limanowski, „wystąpił jako otwarty wyznawca zasad socjalizmu. Nie tylko odczuł on wysoką ich wartość wewnętrzną, nie tylko mu przepowiedział wielką przyszłość, lecz jeden z pierwszych mu nadał wybitny charakter międzynarodowy, wskazując rodzinie narodów europejskich, że najpilniejszym jej zadaniem jest wyzwolenie ludów ujarzmionych, albowiem wówczas tylko despotyzm straci wszelką oporę, i wówczas tylko stanie się możliwym ukształtowanie wolnych republik ludowych” (Mickiewicz jako publicysta). Władysław Mickiewicz, wydawca pism ojca, nazywany zresztą przez Limanowskiego „obywatelem Władysławem”, nie pojął do końca wagi mickiewiczowskiego socjalizmu ani nawet tego, że socjalizm autora Pana Tadeusza bliższy jest współczesnemu, niż można by na pozór sądzić. To, że dawniej był on pod „wypływem podniosłych uczuć”, że miał religijny charakter, a dziś ma charakter naukowy i płynie z prawideł socjologii ewolucyjnej, wynika z postępu ludzkiej wiedzy, a nie z przemian istoty socjalizmu, który tak wtedy, jak teraz ma na oku uszlachetnienie świata i naprawę ludzkiego bytu. Tak samo wtedy, jak dziś to socjalizm najwyżej unosi sztandar narodowej wolności, wówczas – piórem Mickiewicza, dziś – walką młodych bojowców. Limanowski widzi continuum politycznych podziałów i sił w całym XIX w. z przedłużeniem na XX w., podkreśla przy tym rolę nacjonalistycznie nastawionych reakcjonistów (orleanistów we Francji, narodowych demokratów na ziemiach polskich) w utwierdzaniu starego, niesprawiedliwego porządku w krajach Europy. Nie ma rozdźwięku między „sprawą narodowościową” a socjalizmem, dopóki sprawa ta jest naturalną konsekwencją więzi rodzinnych i – właśnie jak w rodzinie – członkowie społeczeństwa gotowi są do najwyższych poświęceń w imię wielkiej narodowej rodziny, co możliwe jest tylko pod egidą socjalizmu. W przeciwnym razie zwycięża niesprawiedliwość, ponieważ wyzysk staje się ustrojem państwa, a w dalszej kolejności jego naczelnik z natury rzeczy staje się naczelnikiem tylko przeciwnych demokracji wyzyskiwaczy. Dopiero socjalistyczne i demokratyczne rządy mogą zwrócić się w stronę internacjonalizmu, ponieważ „sprawy narodowe trzeba rozważać zawsze ze stanowiska powszechnej federacji europejskiej”. Wielką wagę ma tu metafora rodziny, która wpierw jest związkiem krwi, potem zasadą narodową, w końcu – internacjonalistyczną, w której można dostrzec wyraźnie zarysowaną ideę Unii Europejskiej, którą Limanowski w 1907 r. wywodzi z pism Mickiewicza z lat 40. XIX w.: „Narody europejskie, jako członkowie wielkiej rodziny europejskiej, powinny wspierać się wzajemnie, powinny walczyć o wyzwolenie wszystkich narodów, albowiem wówczas tylko rodzina europejska, kiedy wszyscy jej członkowie będą wolni, uzyszcze możność urządzenia tak swych stosunków, ażeby najbardziej odpowiadały jej pragnieniom i potrzebom” (tamże). Na przeszkodzie urzeczywistnienia owych idei stoi wyzysk, konserwująca go reakcja, wreszcie Rosja, wszystko to jednak uda się socjalistom przezwyciężyć, ponieważ urok „potęgi moskiewskiej, który rozpościerał swe czarne skrzydła na umysłowość francuską, znika” (tamże). W owym czasie tak zarysowany ewolucyjny model postępu wolności, demokracji i nacjonalizmu urzeczywistniającego internacjonalizm wydawał się Limanowskiemu nie tylko logiczny, ale i konieczny.
Mimo wieloletnich krytycznych zatrudnień niełatwo uznać Limanowskiego za pełnokrwistego krytyka literackiego. Podobnie jak literaturę postrzegał też krytykę literacką jako działalność ideologiczną, społeczną i użyteczną, pracę i zadanie szerzenia wiedzy i naprawiania świata. Nietrudno też zrozumieć, dlaczego porzucił tę działalność, zdaje się bez żalu, na wiele lat, a jeśli do niej na chwilę wrócił, to w pierwszej kolejności jako socjalista społecznik, w drugiej dopiero – jako krytyk literacki.
Bibliografia
PSB, t. 17
Źródła:
August Comte i pozytywizm, podług oceny Milla, „Przegląd Tygodniowy” 1869, nr 17–18;
[rec.] T.T. Jeż, „Urocza”, „Przegląd Tygodniowy” 1869, nr 20;
[rec.] J. Zachariasiewicz, „Mąż upatrzony”, „Przegląd Tygodniowy” 1869, nr 23;
Przegląd piśmiennictwa polskiego, „Przegląd Tygodniowy” 1869, nr 51; 1870, nr 27, 30;
Przegląd piśmiennictwa francuskiego, „Przegląd Tygodniowy” 1870, nr 24–26;
Korespondencje ze Lwowa, „Bluszcz” 1872, nr 9, 14–15, 17, 19, 24;
Korespondencje z Genewy, „Tydzień Polski” 1879, nr 15, 20, 38, 43;
Listy o współczesnej literaturze francuskiej, „Przegląd Tygodniowy” 1879, nr 22, 27, 32, 47; 1880, nr 14, 25, 34, 46; 1883, nr 24, 32–33; 1884, nr 2, 23, 37–38; 1885, nr 6;
Przedmowa, w: Artykuły polityczne Adama Mickiewicza, Kraków 1893;
Mickiewicz jako publicysta, „Trybuna” 1907, nr 6.
Opracowania:
W.M. Kozłowski, Bibliografia prac Bolesława Limanowskiego, w: Socjalizm – demokracja – patriotyzm, Kraków 1902;
M. Handelsman, Bolesław Limanowski jako badacz historii powszechnej, Warszawa 1936;
Z.A. Żechowski, Socjologia Bolesława Limanowskiego, Poznań 1964;
M. Żychowski, Bolesław Limanowski 1835–1935, Warszawa 1971;
J. Targalski, Szermierz wolności. Stuletni żywot Bolesława Limanowskiego 1835–1935, Warszawa 1972;
J. Bardach, Inflanty, Litwa, Białoruś w twórczości Bolesława Limanowskiego. Studium z dziejów kwestii narodowej, Warszawa 1974;
J. Bardach, Nieznana autobiografia Bolesława Limanowskiego, Poznań 1974;
K.J. Cottam, Boleslaw Limanowski (1835–1935): A Study in Socialism and Nationalism, New York 1978;
M. Śliwa, Bolesław Limanowski. Człowiek i historia, Kraków 1994.