„Łóżko”

MADAME KRISTINA (ironicznie)

Cesarzowej? Do łóżka! Spróbuj pan mnie! Klateczkę piersiową ma pan wątłą, a bicepsy też jak z waty.

HRABIA

Słusznie, panienko. Sztangistą nigdy nie byłem, ale grywałem za to w szachy. Człowiek, gdyby się był urodził w innych, przystępniejszych warunkach, mógłby być atletą. Nawet marzyłem o tym przez wiele lat, gdy jako dziecina czytywałem rzewne książki. „O sztangistach”. Ale życie potoczyło się inaczej, zupełnie inaczej. Jak przez most. Wszystko przez tę babę.

MADAME KRISTINA (z przerażeniem)

Przez most?

HRABIA

No tak. Pociąg przez most, a pod spodem rzeka.

MADAME KRISTINA

Pan odczuwa do mnie pociąg przez most? Pan chyba zbyt długo tu jechał. (do siebie) To ciekawe, on mnie piekielnie podnieca. Robi mi się gorąco, jakbym była w tej kadzi.

HRABIA (tępo)

…Pociąg przez most…

MADAME KRISTINA (w uniesieniu – trochę przewrotnie)

…Pędzi, a pan szuka przygód? Kobiety? O, myli się pan. Jam nie taka! Mnie nie weźmiesz pan na litość ani na poezję! Poetom wystarczy ich własne współżycie z wierszem. Gdy mają kobietę, to pisać nie mogą. Znałam za życia takiego wariata. Wszystkom mu oddała jako panienka.

A on jeszcze do hotelowej książki zażaleń wpisał, że się wyładował. Że mu twórczość zniszczyłam.

HRABIA

Pani powiedziała: „za życia”. Nie rozumiem?

MADAME KRISTINA (do siebie)

Och, co ja mówię! (do Hrabiego) No tak, bo czy pan nazywa życiem to moje siedzenie w kadzi? Przebywanie tu na tej prowincji?

HRABIA

Tak. Prowincja to jest. Leczyć reumatyzm w kadzi…?

MADAME KRISTINA (uśmiechając się)

Kobieta robi wszystko, by być piękną.

HRABIA (do siebie, w lirycznym upojeniu)

…Oczy jak dwie latarnie, a biust jej jak zderzaki. Pani mi się podoba. Pani ma w sobie materialistyczny prąd, który czuję na całym moim ciele, pociachanym życiem…

MADAME KRISTINA (z litością)

Wpadł pan kiedyś pod pociąg?

HRABIA

Nie! Życie mnie ciacha, psiakrew.

MADAME KRISTINA

Pan jest chyba nienormalny? Tam w pociągu chyba bardzo trzęsie? Co?

HRABIA

Oj, trzęsie, panienko, trzęsie! Stare tory. Bez przerwy du, du, du. A potem już człowiek w czasie podróży tępieje coraz bardziej.