„Łóżko”

MADAME KRISTINA

Nie ma, kochanku. Co robić, taka tu produkcja! Standard! Tradycyjni stolarze, stare modele, trudno ich o czymś nowym przekonać.

HRABIA (ziewając i siadając na katafalku)

Zbudzi mnie pani o siódmej? Jutro znów du, du, du. I w podróż! Może znajdę tę babę. (Hrabia siada na łóżku, zdejmuje buty, mówi do siebie) Łóżko, cholera, tylko wieńców brak. (zasypia)

MADAME KRISTINA (włażąc do kadzi)

Uff! Nie poznał mnie! (popija z butelki)

 

Za oknem błyskawica, słychać daleki piorun.

 

MADAME KRISTINA (nadsłuchuje)

 

Wchodzi Cesarz w nocnej koszuli. W ręku latarnia. Otrząsa się od deszczu.

 

CESARZ

Siąpi, siąpi ten deszcz, a niech to wszyscy diabli! (po chwili) Wciórności! Pamiętam, jak byłem na arabskim froncie, to też padało. Boska artyleria, pioruny, ta ci jak przyłożyły, mój Boże! Pamiętam, jak jeden żołnierz w czasie burzy siusiał na szyny. Piorun uderzył o sto kilometrów, a jego spaliło.

MADAME KRISTINA (wychodząc z kadzi)

…Pan zapomina, że jest w towarzystwie kobiety.

CESARZ (zauważa Madame Kristinę)

Ach, prawda, madame. Rzeczywiście. A wydało mi się, że ma pani wąsy. To ta latarnia rzuca tu takie dziwne cienie. Dziwnie tu. Jakby pogrzebowy zakład? Już tyle razy adiutanta prosiłem, żeby nową świeczkę wstawili.

Pani bierze kąpiele?

MADAME KRISTINA (zasłaniając twarz)

Pan przyszedł tu spać?

CESARZ (rozgląda się)

Szukam jednej baby, Kristiny. No, ale ja ją jeszcze dopadnę. (rozgląda się) Nieznana stacja. Nieznane miasto. Jakby do obozu wroga człowiek przyjechał. Wprost pod Picos. Trupem czuć? (węszy)

MADAME KRISTINA (ukrywając twarz)

Niedaleko jest sklep z rybami. Miasto się panu nie podoba? Czy pan przyszedł tu spać, czy krytykować, pytam?

CESARZ

Trochę spać, trochę teoretyzować. Jak człowiek tak długo jak ja, proszę pani, samotnie we śnie jeździ, to lubi sobie poteoretyzować… Baby szukam.

MADAME KRISTINA (do siebie)

…No tak. Zaczyna się. Tamten chciał ze mną pometaforzyć, a ten znowuż „poteoretyzować”. Taki jest los samotnej kobiety na rencie. A jurni ci podróżni! Słownictwo ich jakieś nowe, bliżej nieznane, aż dreszcz mnie przeszywa. (otrząsa się)

(do Cesarza) Pan to od razu chce „teoretyzować”? Jestem nie z tych, o jakich pan myśli! To, że człowiek pracuje w hotelowej recepcji, nie znaczy, że z byle każdym z dworu zaraz „teoretyzuje”, jak pan to nazywa. (oburzona) Panie, ja mam narzeczonego! Smaży się w kotle!

CESARZ

Pani żartuje!!! Pani narzeczony w kotle? Jest kucharzem?!

A co mnie to zresztą obchodzi? Co mi to przeszkadza! Pani narzeczony praktyk, dlatego pani nie lubi teorii.

MADAME KRISTINA (obrażona)

Mój narzeczony jest dyrektorem hotelu, proszę pana. I zbije panu mordę.

CESARZ

„Hola, moja panno!”, jak mówią w teatrze. A któż zabroni mnie, cesarzowi, teoretyzować? Gdyby jeszcze jakiś rewizjonizm czy co, ale teorie? Niosą one ze sobą zawsze coś nowego! I mięsień w mózgu się rozwija, jak mówił mój sekretarz.

MADAME KRISTINA (do siebie)

On ma mięsień w mózgu! Cesarski! Mój Boże, jakiż to okropny mężczyzna. Dom na odludziu, nawet pomocy wezwać nie można!

CESARZ

Pani coś mówi? (zbliża się i przygląda się jej) Myśmy się chyba z panią już gdzieś spotkali?

MADAME KRISTINA (cofając się)

O Boże! Chyba mnie nie poznał! (przerażona) Nie, nie, nie znam pana! Nic nie mówię. Jak widzę przystojnego mężczyznę, to same mi usta tak jakoś chodzą…

CESARZ

Same usta pani chodzą? Daleko?

MADAME KRISTINA (cofając się)

Tak, trochę!