„Łóżko”
MADAME KRISTINA
Pod zbiornikiem. Fe! Prostackie! Gdyby choć Krynica czy Sopot!
RYCERZ
No tak! Pod zbiornikiem! Tam gdzie lokomotywy napełniają wodami.
MADAME KRISTINA
Mój panie, pan mnie obraża. Jeśli trzeba, to jeżdżę nad morze do wód!
RYCERZ
To żadna obraza, zacna pani. Pamiętam, jak jedna Amerykanka po pijanemu kąpała się pod zbiornikiem. Wychodziła z podróżnego kufra i wmawiała w nas, że wychodzi „z muszli jak Wenus”. Tylko że kufer w żadnym wypadku nie przypominał tej muszli. Miał hotelowe naklejki. (ziewa) Ale prawda, przecież potężnie spać mi się chce.
MADAME KRISTINA
Może mi pan rozmienić dwa tysiące? Nie mam drobnych.
RYCERZ
Pani żartuje. Wolne żarty, moja mała. Mam tysiąc i to w jednym banknocie.
MADAME KRISTINA (do siebie)
Wiedziałam. Nie ma drobnych, podobnie jak tamci. I nie chce płacić.
RYCERZ
Nie mam forsy. Ale mam miecz, to mogę pani ten jej tysiąc posiekać na kawałki.
MADAME KRISTINA
W takim razie nie będzie hotelu.
RYCERZ (groźnie)
Nie będzie? Dla rycerza! Ach, gdybym miał pod ręką żelazne majtki!
MADAME KRISTINA
A nie będzie.
RYCERZ
Twarda bestia. Niech ci będzie. (płaci jej)
MADAME KRISTINA
Ci jak ci, rycerzu. Do mnie mówi się madame.
RYCERZ
Niech ci będzie, madame. Oto banknot.
MADAME KRISTINA (biorąc pieniądze)
Resztę wydam jutro. Proszę bilet.
RYCERZ (patrząc na bilet)
Pokój 234? To tu?
MADAME KRISTINA
Niestety.
Rycerz idzie do łóżka, siada, zaczyna zdejmować buty.
RYCERZ (nagle zaniepokojony)
Tu ktoś jest? Gdzież moja mizerykordia[1]?!
(zagląda pod łóżko i dostrzega dwie pary butów. Do siebie)
O, to niebezpieczne! Miej się na baczności, rycerzu. Ten hotel pachnie mi jakoś niesamowicie. (podnosi latarnię. Patrzy na łóżko, zrywa się, ucieka, wolno wraca)