„Łóżko”

AKT III

 

Scena urządzona analogicznie jak w pierwszym akcie. Fragmenty dekoracji z drugiego aktu, stwarzające konwencję „piekiełka” – zniknęły. Nie ma więc ani kadzi, ani fotografii śpiących wiszącej na ścianie nad łóżkiem. W miejsce upiornego łóżka-katafalku stoi nadal dawne łóżko. Za oknem na tle jasnego horyzontu – napis „Metropol”. Jest dzień. W łóżku spoczywa trzech śpiących: Hrabia, Cesarz i Rycerz w pozycjach jak na fotografii w końcówce aktu II. Ubrani są w nocne koszule. Obok nich, na wieszaku przybitym do ściany wiszą na ramiączkach ich mundury, zdjęte przed zaśnięciem. Jeden ze śpiących jednakże majaczy i trzyma w rękach krzesło, analogiczne do tego, którym została uśmiercona Madame Kristina.

Scena rozpoczyna się efektem dźwiękowym odjeżdżającego pociągu. Wpierw jest ciemno, punktowe światło ukazuje trzy śpiące sylwetki. Słychać ich senne majaczenie i chrapanie. Wolno robi się na scenie jasno.

W drzwiach stoi Dyrektor Rolas, podobnie jak Lucyfer w zakończeniu aktu drugiego. Nawet podobnie się odzywa.

 

DYREKTOR ROLAS (patrząc na zegarek)

…Pora wstawać, panowie.

 

Śpiący miotają się przez sen. Jeden z nich, Hrabia, wymachuje krzesłem, jakby chciał kogoś niewidocznego uderzyć. Wiodą oni szybki, nerwowy dialog.

 

CESARZ (śpiąc)

…Naprzód! Do ataku! Za mną. Grajcie nam surmy bojowe!…

RYCERZ (śpiąc)

…W basztę ją, tę kanalię!

HRABIA (śpiąc)

…Wal ją pan!…

CESARZ (niespokojnie śpiąc)

…Może nogę jej wyrwać?…

RYCERZ (przez sen – martwiąc się)

…Nie trzeba! Będzie kuleć…

HRABIA (sennie mruczy)

…Hiena…

 

Rzuca krzesłem w niewidocznego przeciwnika. Rozlega się trzask łamanego krzesła. Śpiący zrywają się.

 

DYREKTOR ROLAS (spokojnie)

Pora wstawać, panowie. Już świta. Kury w restauracji pieją. I proszę nie niszczyć mi mebelków, bo dopiszę do rachunku.

 

Zbliża się do leżącego krzesła, starannie je wyciera chusteczką do nosa, próbuje połamane krzesło ustawić.

 

HRABIA

To straszne. Cóż za dziwny sen. Nigdy bym nie wymyślił.

DYREKTOR ROLAS (do siebie)

…Wiadomo…

CESARZ (wycierając czoło chusteczką)

…Okropne. Babę zamordowaliśmy.

RYCERZ (do Rolasa)

…A potem wrzuciliśmy ją do piekielnej kadzi i bul, bul, bul…

 

Cała trójka patrzy na siebie zdziwiona.

 

CESARZ

…W trójkę ten sam sen?… Przedziwne… System trójkowy w murarce zrozumiem, ale we śnie? Paradoks…

RYCERZ (spoglądając na Dyrektora Rolasa)

Przyjechaliśmy jakby tu, i baba siedziała w kadzi…

DYREKTOR ROLAS (jakby zdziwiony)

Baba? W kadzi? A to dobre… Myślałem, że w kadzi ogórki.

HRABIA

Ogórki nie siedzą, panie. Tak. Madame Kristina w kadzi. I to jakby w tym hotelu, tylko trochę innym. Piekło jakby czy co? Zamiast łóżka stał katafalk. Brrrr. (otrząsa się ze wstrętem)

CESARZ (wycierając czoło)

Jeszcze drżę. Ufff!

HRABIA (ponuro)

Od czasów meduz w łóżku cesarzowej nie przeżyłem nic bardziej makabrycznie – frywolnego… (zażywając tabletki na uspokojenie) Wolę arabeski niż… makabreski.

DYREKTOR ROLAS (śmiejąc się zimno i otrzepując pyłek z klapy)

Panowie chyba przed pójściem spać zbyt dużo myśleli o zemście na biednej madame Kristinie?

(podnosząc oczy do nieba) Na tym łóżku ludziom zawsze śnią się rzeczy co najmniej… dziwne.

CESARZ (mściwie)

Zabiliśmy ją krzesłem. Podziurawiliśmy jak durszlak, przepraszam, jak rzeszoto.

HRABIA

A krwi to miała jak kaszanka. Jeszcze czuję ten słodkawy zapach! Jakby czekolada? Z orzechami czy piernik?…

DYREKTOR ROLAS

Przesadzasz pan, dobry człowieku. Piernik! Sam jesteś piernik.

(z wyrzutem) Niedaleko jest sklep z rybami. Lodowni nie mają.

CESARZ (do siebie)

…Gdzieś to zdanie już słyszałem…

RYCERZ

Zabiliśmy ją, gdyż przez nią jesteśmy arystokratycznymi bankrutami. Na czas nie obudziła. Ohydna! Jeszcze kapelana chciała… Tfy!

DYREKTOR ROLAS

Widzę, że nowa posada w hotelu niezbyt się panom podoba. Czyżbym się nieopatrznie mylił? A może zamiast myśleć o arystokratycznej przeszłości, zajmiecie się rzeczywistością? Ona jest przecież taka piękna. Proszę spojrzeć przez okno… (podchodzi do okna)

CESARZ

Jak mamy to rozumieć?

DYREKTOR ROLAS (odwracając się i spoglądając w sufit)

…Przydałoby się tu posprzątać…

 

W tym momencie wchodzą Drabowie, w rozmemłanych koszulach, ziewając i przeciągając się. Jeden z nich podaje Mesje Rolasowi telegram. Drabowie bezceremonialnie podchodzą do zawieszonych na ścianie mundurów: Hrabiego, Cesarza i Rycerza i nakładają je. Dyrektor w tym czasie studiuje depeszę.

 

DYREKTOR ROLAS

Inspekcja przyjeżdża.

HRABIA (zdumiony zachowaniem się Drabów)

Jakieś nieporozumienie?… Przecież to nie na panów uszyte. (cedzi ostatnie słowo)

CESARZ (uśmiechając się do Drabów i grożąc filuternie palcem)

Panowie żartują. Oj, oj, wy frywolnisie!…

DYREKTOR ROLAS (serio)

Oni nie żartują.

DRAB I (postękując i nakładając mundur Hrabiego)

Prawda to, prawda. Nie żartujemy, psia jucha… Dziś własność wspólna, hotelowa można by rzec. Teraz zamienimy się na role. My będziemy hrabią, cesarzem i rycerzem, a panowie wulgarnymi drabami. Życie bywa zmienne jak w teatrze. Fortuna kołem się toczy.

DRAB II (mierząc mundur Cesarza)

A wisiorków tych to ponaczepiał pan jak na choince. (pobrzękuje medalami) Te krzyże też jak z odpustu. Nie lepiej jeden, a porządny? Taki choćby i cmentarny?

CESARZ (obrażony odwraca się tyłem do Draba i ssie palec jak mały chłopczyk)

…Brutal!…