
28. Mały szkic Michała Głowińskiego Analityczny i interpretacyjny przewodnik po Fikcji dobrego dzieciństwa
4.
Pojawiło się tutaj słowo, termin, pojęcie traumy. Jak twierdzi wielu badaczy, nie zostało ono precyzyjnie zdefiniowane, za to weszło do obiegu popularnego, do języka młodzieżowego na oznaczenie trudnych, czasami banalnych i odwracalnych przypadków życiowych. W języku psychoanalizy, psychologii, antropologii słowem trauma określa się trwały uraz, jakiego doznaje psychika ludzka po przebyciu stanu zagrożenia życia; pojęcie to odegrało istotną rolę w interpretowaniu świata po Zagładzie. Ważniejsze od precyzyjnej definicji traumy jest pytanie, jak sobie z traumą radzić, czy można jej się pozbyć, odzyskać jasność widzenia i radość życia. O czym świadczy przypadek Gerwazego – milczenie na temat doświadczeń traumatycznych, prezentacja innego stanu umysłu niż zanurzenie się we wstrząsających wspomnieniach, śmiech zamiast depresyjnego smutku? Przedstawione w Fikcji dobrego dzieciństwa reakcje otoczenia były raczej nieprzychylne bohaterowi szkicu; zarzucano mu lub może tylko posądzano go o tchórzostwo, zapieranie się siebie. Czy w ten sposób domagano się, aby ofiara Holokaustu nie rozstawała się ze swoim nieszczęściem, aby tkwiła w nim, wielki wyrzut sumienia, przypominający światu o jego zbrodniach? Okazuje się, że takie oczekiwanie, pozornie zbyt nieludzkie, by mogło być prawdziwe, pojawia się jednak w dyskusjach poholokaustowych. Jak dowodzi Agata Bielik-Robson, to nie opowiedzenie traumy, być może sprzyjające działaniom terapeutycznym, ale zachowanie jej w pamięci, staje się w rozumieniu wielu badaczy, np. Jacques’a Lacana, imperatywem moralnym:
Choć nie wiemy, co tak naprawdę oznacza postawa Gerwazego: czy jest ucieczką od rzeczywistego, „biorącą realność w nawias”, jak pisze Głowiński, czy zacierającym tropy zagłębieniem się w przeżywanie traumy, to w miarę jednoznacznie prezentuje się stosunek autora szkicu do opisanego przypadku. Głowiński nie nakłada na Gerwazego żadnych zobowiązań etycznych. Uznałby je, tak jak Bielik-Robson, za bezpodstawne. Ma to swoje konsekwencje, wykraczające poza refleksje wprost ujawnione w „małym szkicu”: skoro ocalały z Zagłady w odniesieniu do swojej historii nie musi niczego, ale może wszystko, jego sposób nie tylko zachowania, ale także mówienie lub milczenie o doświadczeniach zagładowych, jest niezdefiniowany, nieograniczony jakimikolwiek konwencjami.