34. Manifest mimo woli? Wiersz o kulturowym konceptualizowaniu przestrzeni

Jest jednak w tej strofoidzie słowo, którego użyto, by nadać całemu wywodowi nowy sens (i to już w pierwszym wersie, na początku), pomimo że chodzi tu o przenośnię na tyle subtelną, że może zostać niezauważona, pominięta w lekturze, albo nawet uznana za opartą na paronimie. „Przestrzeń […] niechybnie powołuje pytania o kres” – dlaczego „powołuje”, a nie „przywołuje”, które wydawałoby się oczywiste w tym miejscu? Powołanie pytania właściwie nie ma sensu – powołuje się przede wszystkim kogoś do czegoś (obywatela do wojska, zawodnika do kadry), ewentualnie coś powołuje się do życia – organizację, instytucję. Dzieje się to zwykle na mocy aktu. Bardzo wyczuwalny jest performatywny charakter tego czasownika (w rozumieniu tego terminu zaproponowanym przez Johna L. Austina) – ktoś ustanowiony prawnie dokonuje poprzez fortunny akt realnego powołania, zmieniając rzeczywistość. Sam rzeczownik „powołanie” ma także nieco podobne znaczenie – używa się go w obrębie chrześcijaństwa na określenie wybranego sposobu życia, ale również – wtórnie – na określenie niektórych profesji, o których mówi się, że są „powołaniem”, że wymagają nie tylko posiadania jakichś nadzwyczajnych cech, ale także szczególnego zaangażowania sił zewnętrznych, boskich (pierwotnie słowo to dotyczyło duchowieństwa, ale już w koncepcjach teologicznych protestantyzmu widać przesuwanie się jego znaczenia w stronę określania także innych ról zawodowych) oraz głębokiej autoanalizy, wnikliwego procesu rozpoznawania predyspozycji do ich wykonywania. „To nie zawód, a powołanie” – mówimy nie tylko o duchownych, ale o lekarzu czy nauczycielu.