35. Metafora idzie na wojnę

Przełom szóstego i siódmego wersu („po stu laty / te same od wieców”) w równym stopniu charakteryzuje tłumy, jak i krzyki. Nihil novi sub sole – zdaje się mówić Liskowacki, ale czyni to w poetycko wysublimowany sposób. Użyteczny okazuje się kalambur, który podczas nazbyt szybkiej lektury (albo nie dość starannej deklamacji) łatwo mógłby nam umknąć. „Po stu laty”. Taka segmentacja wyrażenia umożliwia oczywiście dwojaką lekturę: z jednej strony odsłaniają się zaszyfrowane „postulaty”, żądania stawiane przez protestujący tłum, z drugiej – dowiadujemy się, że w tych żądaniach (postulatach) nie ma niczego nowego, od stu lat pozostają niezmienne. Tu małe mrugnięcie oka w stronę językoznawców: gramatyczna poprawność bywa niekiedy w poezji składana na ołtarzu retoryki tak stało się właśnie w naszym przypadku. W wersji zgodnej z regułami przywołane wyrażenie brzmieć przecież powinno: „po stu latach”, ale taka formuła gramatycznie kolidowałaby z pierwszą częścią wersu.