
35. Metafora idzie na wojnę
Źródeł tej predylekcji szukać by należało w 1948 roku, podczas Światowego Kongresu Intelektualistów w Obronie Pokoju, jaki komuniści zorganizowali we Wrocławiu. Wówczas to jeden z honorowych gości Kongresu, Pablo Picasso, w owym czasie członek Francuskiej Partii Komunistycznej, narysował na serwetce w restauracji hotelu Monopol „gołębia pokoju”, który miał artyście wkrótce przynieść nie gałązkę, ale Nagrodę Lenina, a także stać się jednym z wizerunków chętnie wykorzystywanych przez reżim komunistyczny w celach propagandowych. Bardzo ciekawy to splot sztuki i totalitarnej polityki. Polityki, której reprezentanci mając „na wargach” na wszelkie sposoby deklinowany wyraz „pokój”, równocześnie energicznie szykowali się do wojny. Ten rys hipokryzji czasów stalinizmu świetnie scharakteryzowała w Dziennikach inna uczestniczka Kongresu, Maria Dąbrowska:
„Przemówienia antywojenne to przemówienia wojenne”, czyż nie tak – gdyby tylko Dąbrowska mogła znać Liskowackiego – udałoby się autorce Nocy i dni streścić ukryte przesłanie Światowego Kongresu Intelektualistów w Obronie Pokoju. Znajdując się w przedsionku zimnej wojny (a może już za jego progiem) i przy huku zatrzaskującej się żelaznej kurtyny, komuniści dokonywaliby swego rodzaju subwersji, przejmując hasła obrony pokoju i wspólnej walki z „podżegaczami wojennymi”, by w oczach opinii publicznej uchodzić za jedyną stronę szczerze troszczącą się o pokój na świecie. Niezwykle pomocna w uaktywnieniu tak skonstruowanej formy przekazu okazać się miała obecność prominentnych intelektualistów, w tym pisarzy i poetów: Paula Éluarda, Louisa Aragona, Salvatore Quasimodo, Juliena Bendy, Grahama Greene’a, Bertolta Brechta, Jarosława Iwaszkiewicza, Juliana Tuwima, Antoniego Słonimskiego i wielu, wielu innych.