„Misja”
Duży hall nieczynnego dworca kolejowego. Na ścianach na pół zdarte plakaty z widokami atrakcyjnych miejscowości, nieczytelne tablice z rozkładem jazdy. Na środku resztki ławek dla podróżnych. Wejście z lewej, wyjście na peron z prawej; w ścianie na wprost okienko kasy oraz zasłonięta wnęka przechowalni bagażu. Dużo wolnej przestrzeni. Ze zdewastowaną całością kontrastuje starannie zasłane łóżko. Obok łóżka plecak, schnąca koszula, na krześle resztki jedzenia. Z peronu wchodzi Pontus, mężczyzna pięćdziesięciopięcioletni, z brodą, w zaniedbanym, ale malowniczym stroju trampa. Mówi do stojącego na peronie Tery.
PONTUS
Za takie szyny kowale dają każde pieniądze. Sto lat to leży i nie pęka. Nie ma lepszej stali na siekiery.
TERA (wchodzi z plecakiem, strój półwojskowy)
Dlatego, widać, rozkradli. Dwóch kilometrów toru brakuje.
PONTUS
Ile to siekier można wykuć z dwóch kilometrów, ile kos. Wiele pożytku z takich dwóch kilometrów.
TERA
Bardzo wiele. Tylko że pociąg nie dochodzi. Co to za stacja, do której można tylko furą dojechać…
PONTUS
Ale za to jaka tu cisza… Jeżeli co gwizdnie, to najwyżej ptak; jeżeli się co przetoczy, to chyba chmura po niebie. Jak w sanatorium tu jest albo jeszcze lepiej. Tylko pierwszej nocy źle spałem. Wciąż zdawało mi się, że pociąg nadjeżdża. Że podróżni biegają po peronie. Majaki takie miałem kolejowe.
TERA
Na dworcu to nie spanie. Łóżko chociaż wygodne?
PONTUS
Wygodne. Ale jedno. Jednoosobowe.
TERA
Na jednoosobowym najlepiej spać na zmianę. Jeden śpi, a drugi pilnuje.
PONTUS
A czego tu pilnować? Drugi też może spać, jeżeli ma gdzie. Tutaj nikt się nie kręci. Miasteczko od tej stacji spalone, najbliższa wieś pusta, co najwyżej jakieś zwierzę z lasu podejdzie. Wczoraj podeszła koza. Popatrzyła i zaraz uciekła. Rozgośćcie się. Czym chata bogata. Może macie coś do jedzenia?
TERA
A wasz bufet co – źle zaopatrzony?
PONTUS
W plecaku miałem bufet, tak jak i wy. A mieszkam tu już prawie tydzień.
TERA (wykładając z plecaka jedzenie)
Nie nudno?
PONTUS
Dawno się nie nudziłem, nareszcie mogę sobie na to pozwolić. Ale jakoś mi nie wychodzi. Roztętniony jestem jeszcze, rozdygotany w środku. Każdego dnia myślę, że może już jutro nadejdzie nuda, a przynajmniej znudzenie – i nic. Zamiast nudy przyszliście wy.
Zaczynają jeść.
TERA
Ja jestem dosyć nudny.
PONTUS
Wszyscy są nudni – ale nie od razu. Nazywacie się jakoś?
TERA
Tera moje nazwisko.
PONTUS
Tera. A ja jestem Pontus. Bez wyraźnego zawodu, ale z sensem. Lubię, żeby każda rzecz i każda sprawa miała sens. Gdzie mogę, to go doczepiam. Do tego trzeba mieć powołanie.
TERA
Nie łatwiej doczepiać bezsens?
PONTUS
O wiele łatwiej, ale do tego trzeba wykształcenia. Bez wykształcenia człowiek może doczepić tylko samego siebie.
TERA
A wyście co skończyli?
PONTUS
Nic, ale za to parę razy zaczynałem. W sumie uzbiera się moich studiów na jeden doktorat.
TERA
A ja mam wykształcenie żołnierskie. Wiem, co trzeba robić, żeby się nie dać zabić. Wiem, jak się atakuje, zdobywa i utrzymuje teren i jak się opatruje rany. Reszta jest sprawą Boga i panów oficerów. (ogląda stację) A tędy wojna przeszła tylko w postaci rabunku.
PONTUS
A spalone miasto?
TERA
Mówię o stacji. Ocalała – nie wiadomo po co. Bez torów, bez miasta – bez sensu.
PONTUS
Dlatego tu jestem. Wszystko nabiera sensu z chwilą, kiedy staje się potrzebne. A ten budynek jest mi potrzebny. A teraz i wam także. Na razie jako dach nad głową, a później…
TERA
A później to wszystko zniszczeje. Chyba że to jest zabytek pierwszej klasy.
Zbliża się do okienka z napisem „Kasa”, od niechcenia podnosi zasłonę. W okienku siedzi żywy człowiek w kolejarskim mundurze. Tera puszcza zasłonę i odskakuje z przestrachem.
PONTUS
Co wam jest?
TERA
Tam siedzi… Tam siedzi – kasjer!
PONTUS (po chwili)
Co za bzdury…
Pontus podchodzi do okienka, spokojnie odsuwa zasłonę – w okienku nikogo nie ma.
TERA
Którędy się tam wchodzi?
PONTUS
Z peronu, przez pokój zawiadowcy stacji.
Tera wybiega na peron. Po chwili ukazuje się w okienku.
TERA
Tu był kasjer.
PONTUS
Są ślady?
TERA
Nie ma. Ale przecież go widziałem! Siedział w rozpiętym granatowym mundurze. Dosyć młody…
PONTUS
Niedobrze z wami, Tera.
TERA
Przeszukaliście dokładnie całą stację? Piwnice, strych, przybudówki?
PONTUS
Wszystko. Miałem aż nadto czasu.
Zasuwa okienko i wraca na środek. Po chwili podchodzi do okienka i podnosi zasłonę.
PONTUS
Tera…
TERA (stając w wyjściu na peron)
Tak?
PONTUS (odwraca się, zaskoczony)
Czy wy myślicie, że ja… że ja… coś ukrywam?
TERA
Nic nie myślę. Zobaczyłem kasjera, to wszystko. Wiecie o tym, że go zobaczyłem, i reszta należy do was. To jest wasza stacja, nie moja.
PONTUS
Moja?
TERA
A kto tu mieszka? Czyje to łóżko? Wy. Wasze. Możecie tu czekać do końca życia – kolej tu już nigdy nie wróci.
PONTUS
Można to przerobić na coś innego. Na schronisko. Na mleczarnię. Na muzeum. Na warsztat naprawy maszyn czy przetwórnię owoców. Albo zrobić z tego po prostu magazyn.
TERA
Kto ma to wszystko robić? I po co? Najlepiej zajmijcie to dla siebie. Ściągnijcie rodzinę, krewnych. Ziemia czeka na ziarno, trawa na krowie pyski. Umiecie ziemi dogodzić, żeby rodziła?
PONTUS
Nigdy chłopem nie byłem. Ale przyznaję, że gleba, która nie daje płodów, niewiele ma sensu. Sens gleby jest w ziarnie.
TERA
Więc sprowadzicie tu swoich?
PONTUS
Po co koncentrować rodzinę? Niech żyje rozproszona, wrasta w cały kraj równomiernie – w góry, w niziny, w wybrzeże. Niech będzie na piaskach i na żuławach, i w puszczy; w centrum i nadgraniczna; wiejska, miejska i podmiejska… Zresztą ja nie mam rodziny.
TERA
Nikogo bliskiego?
PONTUS
Bliscy są w tej chwili daleko. Wyobrażam ich sobie jedynie – mężczyzn, dzieci, kobiety. Najczęściej kobiety. Może mnie pamiętają, może już nie. Im człowiek starszy, tym z pamięcią gorzej – z pamięcią o nim.
TERA
Nie jesteście starzy, Pontus. Skoro przeżyliście wojnę, to teraz do śmierci macie daleko.
PONTUS
W każdym razie dalej. Odstąpiła od nas i czeka przy końcu życia, a nie w połowie. Rzecz w tym, żeby ten koniec popychać przed sobą na odległość nadziei, na odległość marzenia. Życie odchodzi z marzeniem.
TERA
Ja nie marzę, a jeżeli, to krótko. Co zamarzę, to zrobię, co zamarzę, to zrobię. A właściwie nie tyle zamarzę, co pomyślę. Może nawet nie tyle pomyślę, co poczuję.
PONTUS
Zaswędzi was, to się podrapiecie.
TERA
A wy inaczej. Zaswędzi was, to się pomodlicie. Ja zamiast się modlić, wolę telefonować. Próbowaliście rozmawiać z tego aparatu, co stoi u zawiadowcy?
PONTUS
Rozmawiać? A z kim?
TERA
Ze światem. Przecież jest jakiś świat poza tą stacją. Chyba nie myślicie, że to jest wszystko, co zostało…
Wejściem od frontu wchodzą Sabina i Leon. Oboje ubrani dostatnio, lecz zakurzeni i strudzeni. Leon prowadzi rower, do którego przytroczona jest walizka.
SABINA
O, tu jest poczekalnia, można posiedzieć. Panowie też czekają.
LEON
Czy pociąg, pociąg, mówię, czy prędko przyjedzie?
TERA
Pociąg? Ja nie wiem. Może on wie.
PONTUS
A skąd państwo wiedzą, że to jest stacja?
SABINA
A co to jest według pana — kościół? Zapukaj, Leonku, do kasy. Tam jest okienko. Mąż jest krótkowzroczny, a podczas jazdy okulary mu się pogorszyły.
Siada na łóżku. Leon podchodzi do kasy i puka. Podnosi się zasłona, widać głowę kasjera. Pontus wpatrzony w Sabinę nic nie widzi, natomiast Tera rzuca się w kierunku peronu i wybiega.
LEON (do kasjera)
Dzień dobry, dzień dobry, mówię. Kiedy, proszę pana, mianowicie…
Zasłona opada gwałtownie. Leon ponownie stuka.
LEON
No co to znaczy, proszę pana?! Mówię, mówię, a tu… (do Sabiny) Był i nie ma. Czy tak się pracuje w kasie?
Zasłona znów w górze. W okienku widać głowę Tery.
TERA
Pontus! On znów był i zniknął!
PONTUS
Bzdury!
LEON
Pan będzie łaskaw poinformować mnie, mówię, co do pociągu. I bilet proszę, dwa bilety, dla żony także – do najdalszej stacji. Ja wiem, wiem, mówię, nie można dziś zbyt wiele od kolei wymagać. Gdzie pociąg jedzie, tam pojedziemy. I kwit, kwit bagażowy na rower – to też u pana?
TERA
Nie, kwit obok. W przechowalni bagażu.
LEON
Ale, proszę pana, ale, mówię, ja nie chcę roweru przechować, tylko nadać.
TERA
Na co nadać?
LEON
Na pociąg, rzecz jasna. No na cóż innego?
TERA
Pontus! Ten pan chce nadać rower.
PONTUS
To niech nada.
SABINA
Nie nadawaj, Leonku. Poszukaj zawiadowcy stacji.
Leon odwraca się od okienka, które zostaje ponownie zasłonięte, i podchodzi do Sabiny.
LEON
Co mówisz, Sabinko? Co mówisz, Inuś? Ależ, Inuś, ty siedzisz, ty siedzisz, mówię, na pościeli! Na pościeli siedzisz. Co robi, co robi tutaj to łóżko, proszę pana?
SABINA (wstaje)
Jak pan śmiał się dosiąść?
PONTUS
Dosiąść? Ja zaraz się na nim położę!
W wyjściu na peron staje Tera, trzymając za rękę Melanię.
TERA
Spotkałem dziewczynę, okazuje się – Melanię. Przywitaj się z państwem, Melanio.
Melania podchodzi do każdego i podaje rękę, wymieniając przy tym swoje imię.
SABINA
Dlaczego właściwie robi pani tyle zamieszania? Pierwszy raz widzę, żeby ktoś witał się ze wszystkimi pasażerami na dworcu.
PONTUS
A oficjalne osobistości? Nie widziała pani, jak wychodzą z pociągu i witają się z każdym? Nawet się całują. Pójdź, dziecko, ja cię też ucałuję.
Ściska i całuje Melanię.
LEON
To przyszedł pociąg?
TERA
Nie, na razie tylko Melania przyszła.
SABINA
Nie wygląda na osobistość. Wyjdź na peron, Leonku, i rozejrzyj się.
Leon wychodzi.