„Misja”
Henryk Bardijewski

„Misja”
Henryk Bardijewski

Wchodzi Leon.

 

LEON

Dosyć już tego leżakowania, leżakowania tego na tarasie. Tarasie, mówię.

SABINA

Daj spokój, Leonku, to jest, okazuje się, ośrodek metodyczny.

LEON

Ach tak? To dlatego tak źle wypocząłem. Niby człowiek leżakuje, a leżaka pod nim, a leżaka, mówię, nie ma. Ale ośrodek metodyczny to nie wypoczynkowy.

TERA

To też nie jest takie pewne.

PONTUS

Co jest niepewne, Tera?

TERA

Że metodyczny. I że w ogóle ośrodek.

MELANIA

Ale na coś trzeba się zdecydować. Chciałabym przypomnieć, dlaczego tu jesteśmy.

BOTYLDA

No dlaczego?

MELANIA

Dlatego że uznano nas za specjalistów. Wystarczy poczytać transparenty.

BOTYLDA

Nie wierz w takie rzeczy, moje dziecko. Czytaj książki, nie transparenty.

LEON

Ja bym wolał, wolałbym, mówię, żeby pan tu nie politykował. Człowiek głodny wszystko bardzo upraszcza.

PONTUS

Nie szkodzi, to są rozmowy kuluarowe. Trwa przerwa w obradach i wszystko, co teraz mówimy, ma charakter nieoficjalny, kuluarowy.

BOTYLDA

Co do mnie, to ja całe życie tak mówię.

TERA

To wyjdźże, człowieku, wreszcie z tych kuluarów i powiedz coś głośniej! Czas najwyższy.

BOTYLDA

Jako kto?

TERA

Jako człowiek. Wystarczy. Nie bój się, że…

 

Słychać dzwonki kościelne. Wejściem frontowym wchodzi coś w rodzaju procesji. Przodem w białej komży postępuje On I z dzwonkami, za nim On II w ozdobnej szacie, ze złocistym naczyniem w dłoniach, a dalej Ona I i Ona II w kolorowych habitach, niosące zapalone świece. Wszyscy obecni usuwają się z drogi, Sabina i Botylda czynią znak krzyża. Pochód zatrzymuje się na środku. On II życzliwie pozdrawia zebranych.

 

TERA (do Pontusa)

Umarł kto, czy jak?

ON I

Żywi też potrzebują pomocy i pociechy. Bez względu na to, w co wierzą – w brak Pana Boga czy w istnienie. Pochylcie się wszyscy, kiedy Pan wchodzi pod ten dach strzelisty, aby pod nim zamieszkać.

TERA

Ale chyba nie na stałe?

ON I

Na zawsze. Albowiem powiedziane jest: ,,Gdziekolwiek wnijdziesz, tam dom twój i świątynia twoja”[1]. Poza tym mamy nakaz. (do Drugiego) Ojcze, poświęć nowy dom Pana i spocznij. (do Pontusa, podając mu komżę) Włóżcie to, będziecie kościelnym.

PONTUS

Dlaczego właśnie ja?

ON I

Budzicie zaufanie.

TERA (cicho do Pontusa)

Zgódźcie się, to jest niezła posada. I mnie weźcie na zastępcę.

PONTUS

Ja nawet nie wiem, co to za wyznanie…

 

Ociągając się, wkłada komżę. On I i kobiety w habitach zdejmują transparenty, odwracają je i układają na ladzie przechowalni bagażu, sporządzając coś w rodzaju ołtarza. Kobiety stawiają tam świece, kwiaty. On I ustawia gramofon i puszcza płytę z muzyką organową. On II stawia swoje naczynie. On I wręcza Pontusowi puszkę na pieniądze.

 

ON I

Przejdźcie się po ludziach i zbierzcie na kościół.

PONTUS

Tak jest, po ludziach. (podchodzi do Leona) Co łaska, proszę. Na kościół.

LEON

A co to jest, panie, za kościół?

PONTUS (do Pierwszej)

Przepraszam, siostro, ten tu pan właśnie pyta, co to jest za kościół?

ON I

Siostry nie odpowiedzą, bo ślubowały milczenie. Mogą tylko śpiewać. To jest kościół wielowyznaniowy. Kazanie ideowe będzie później. (do Melanii) A panienka powinna do nowicjatu. Do nowicjatu!

 

Wskazuje Melanię siostrom, które energicznie wkładają jej minihabit i pokazują na migi, że powinna milczeć.

 

PONTUS (do Leona)

Długo mam czekać?

LEON

Ale będziemy tu mogli, mam nadzieję, będziemy tu mogli zostać? Zostać pod dachem, mówię.

ON I

Oczywiście. Tak długo, jak długo będziecie się modlić.

LEON

Rozumiem. Po ile płacimy?

PONTUS

To nie składka, tylko ofiara. Jak najwięcej.

LEON (płacąc)

To za dwie osoby – za mnie i za żonę.

PONTUS

Bóg zapłać. (do Tery) Co łaska…

TERA

Zastępca kościelnego nie płaci. Ja sam mogę zbierać.

PONTUS

Jak uważacie, Tera. Mnie możecie oszukać, ale Pana Boga nie oszukacie. (do Botyldy) Co łaska.

BOTYLDA

Może mi pan powiedzieć, gdzie my się teraz podziejemy? Jedyne schronienie w całej okolicy i – okazuje się – zajęte. I to przez kogo…

PONTUS

Na razie nikt was stąd, Botylda, nie wygania, a siostrzenica nawet się urządziła. Płaćcie bez obawy.

BOTYLDA

Świątynia jest podobno wielowyznaniowa. Wyznań kilka, a co z Bogiem – jeden?

PONTUS

Moim zdaniem jest tylu bogów, ilu ludzi. Każdy ma swojego.

ON I

Panie kościelny, tylko bez własnej teologii, proszę! Od tego są Ojcowie Kościoła.

PONTUS

A ja jednak uważam, że jeżeli Pan Bóg ma już być, to powinien być mniejszy, niż to się powszechnie głosi. I nasz. Na skalę jednostki, nie kosmosu. Niech się zajmuje każdym z nas, nie obrotami ciał niebieskich i Mleczną Drogą!

ON II

Teologiczny nonsens, mój synu. Dobrzy ludzie po śmierci rozpływają się i jednoczą z Bogiem, a źli wracają na świat powtórnie. Dlatego wśród żywych przeważają źli. Zadaniem naszym jest doskonalić ich, aż w którymś wcieleniu staną się dobrymi i znikną.

PONTUS

Czy nie byłoby lepiej, żeby Pan Bóg sobie zabierał złych, a nam zostawiał dobrych?

ON II

I zapełnił niebo łotrami, a ziemię aniołami? Rozważymy to.

TERA

Gdyby to się udało przeforsować na którymś z soborów…

SABINA

Czy takie rzeczy są możliwe?

ON II

Wszystko jest możliwe, córko, ponieważ religia jest sztuką. Człowiek wciąż tworzy nowe dzieła – dlaczegóż miałby w tej jednej dziedzinie ustać? Na drugiej półkuli coraz to nowe sekty powstają, religie wybuchają jak wulkany. Módlcie się.

BOTYLDA

Jakimi słowami?

ON I

Najlepiej modlić się poezją. Człowiek prawdziwie pobożny zna wiele wierszy na pamięć.

LEON

Dziwna to liturgia. Czy wasz Kościół, czy wasz, mówię, Kościół jest gdzieś zarejestrowany?

ON II

Tak, synu. W niebie.

BOTYLDA

A czy przyjął się na ziemi?

ON I

Po co? To bardzo ekskluzywny Kościół. Im nas jest mniej, tym więcej uwagi może nam poświęcić Pan Bóg. Przyszłość należy do małych religii, nawet tych najmniejszych, dwuosobowych, składających się z jednego Boga i jednego człowieka. Wyznawcy masowych religii giną w tłoku, a nas widać jak na dłoni.

TERA

I po co się tak eksponować… Macie coś specjalnego do pokazania?

ON II

Tak, synu. Naszą pobożność. Bo Bóg jest przede wszystkim po to, aby człowiek był pobożny. Jedynie ludziom o pobożności wrodzonej wolno nie wierzyć. Osobiście bardzo cenimy pobożnych ateistów, bowiem ich cnoty są prawdziwie bezinteresowne. Wśród reszty przeważają kramarze, co za każdy uczynek każą sobie płacić, i to słono! A najbardziej wyrachowani są święci.

SABINA (do Leona)

Przeżegnajmy się, to heretyk.

LEON

Ale interesujący. Podczas gdy większość duchownych, większość, mówię, to nudziarze bez polotu, zdolni zepsuć najciekawszą religię.

ON II

Słyszałem cię, synu, mamy słuch niemal nadprzyrodzony. Dziękuję. Zanim cię nasz Bóg wynagrodzi, przyjmij drobną pamiątkę. Siostro, dajcie mu paczkę herbatników.

 

Leon łapczywie chwyta herbatniki i zaczyna je pożerać.

 

SABINA

Leonku, to pamiątka!

LEON

Będę je lepiej pamiętał… Całe życie.

SABINA

Daj mi chociaż skosztować…

PONTUS

W świątyni się nie je.

TERA

Właśnie. Wszystko sam zeżarł, bydlak jeden. W piekle będzie się za to smażył!

LEON

Każdemu wolno chwalić Pana.

BOTYLDA

Tyś nie Pana pochwalił, tylko Jego sługę. Pan herbatników nie daje. Co najwyżej mannę.

 

Wszyscy głodni spoglądają w górę.

 

ON I

Sufit by trzeba pociągnąć na biało. Może znajdzie się malarz, który by nam zrobił plafon.

PONTUS

Na przykład Sąd Ostateczny.

ON II

Odroczony. Odroczony bezterminowo.

SABINA

Nic o tym nie wiedziałam.

LEON

Bo to pewnie jeszcze nieoficjalna, nieoficjalna, mówię, wiadomość. Przeciek.

ON I

Kto z was umie malować?

MELANIA

Stryj trochę malował za młodu.

BOTYLDA

Takie tam kwiaty, zwierzęta… Nic wielkiego.

ON I

A Pana Boga potrafiłby namalować?

BOTYLDA

Z głowy nie dam rady. Chyba że z natury.

ON I

A gdybyśmy dostarczyli modela?

TERA

Czy to wiadomo, jak Pan Bóg wygląda?

PONTUS

Czy w ogóle można się z Nim skontaktować oczami? Człowiek nie może kontaktować się z Bogiem tym samym zmysłem, którym kontaktuje się z drugim człowiekiem. Do tego musi służyć jakiś zmysł dodatkowy, niestety brakujący.

TERA

Zmysł? Ja bym powiedział, że dodatkowy umysł!

ON I

Widzę, że będziemy tu mogli założyć nie tylko świątynię, ale i akademię teologiczną.

BOTYLDA

To by mi bardziej odpowiadało. Akademia z własną stołówką.

SABINA

Ja bym ją mogła poprowadzić. Z mężem.

BOTYLDA

I ze mną.

TERA

Wszyscy byśmy się przyłożyli.

PONTUS

Żeby tylko było jakieś zaopatrzenie.

ON II

To drobiazg. Ale wpierw trzeba uwierzyć. Trudno, żebyśmy karmili niewierzących albo wierzących w co innego niż my. Od tego jest państwo.

LEON

Ja od razu uwierzyłem. Moja żona także.

PONTUS

Powoli. Pierwszy to ja uwierzyłem. Zebrałem nawet pieniądze. Co prawda nie wiem po co, bo za nie i tak tu nic nie można kupić.

ON II

Nie pieniądz jest ważny, ale sam akt ofiarowania. Akt został dokonany, oddaj pieniądze właścicielom.

TERA

Kto daje i odbiera…

ON I

U nas nie ma piekła. Tylko niebo i ziemia. Szykujcie się do ceremonii. Będziecie chwalić Pana, spożywając Jego dary.

PONTUS

Ceremonia jedzenia… Przysięgam, że Pan będzie z nas zadowolony.

TERA

I pomyśleć, że tyle lat jadłem w nieświadomości…

ON I

Czy jesteście pewni, że wasza wiara jest niezachwiana?

PONTUS

Jest może niejasna, ale nic jej niejasności nie zagrozi.

SABINA

Piękne słowa!

BOTYLDA

Wiara musi być przeciwieństwem matematyki, na to nie ma rady. Siadajmy i chwalmy Pana.

ON II (do Pierwszego)

Idź, ojcze, z siostrami i przynieście dary Boże.

TERA

Może pomóc?

ON I

Nie trzeba. (do Melanii) Siostrzyczka też pozostanie. Za krótko w nowicjacie, aby do wszystkiego mieć dostęp.

 

On I, Ona I i II ceremonialnie wychodzą na lewo. On II zbliża się do wyjścia na peron.

 

PONTUS

Tam jest peron.

ON II

Nie szkodzi, zrobimy wirydarz[2]. Przydałby się rzeźbiarz i ogrodnik.

LEON

Z tym gorzej.

ON II

A z czym było lepiej? Ze wszystkim u was gorzej. Nie ujęliście jeszcze spraw w swoje ręce. Sami jeszcze nie chwyciliście się w garść. Czekacie, aż was ktoś chwyci? Czekajcie. (podchodzi do wejścia z lewej strony) Powinni już być. Powitam ich z darami Bożymi na progu.

 

Wychodzi.

 

SABINA (po chwili, cicho)

Wysokiej klasy ksiądz.

PONTUS

Módlcie się.

BOTYLDA

Jeszcze zdążymy, kiedy wrócą.

MELANIA

Kiedy wrócą…

PONTUS

Milcz, Melanio.

TERA

Jeszcze ślubów nie składała.

LEON

I powiedziała tylko dwa, dwa, mówię, słowa: „Kiedy wrócą…”. Bardzo mądre słowa.

 

Wszyscy patrzą na Melanię.

 

PONTUS

I to ma być materiał na siostrę… Pierwsza zwątpiła!

SABINA

Dzisiejsza młodzież!

TERA

Bardzo przytomna. (biegnie do drzwi)

PONTUS

Nie biegać po kościele!

TERA (wygląda na zewnątrz)

Nikogo.

LEON (wyglądając na zewnątrz)

Nie widać, żeby ktoś był.

BOTYLDA

Zostały po nich dzwonki i kadzidło.

PONTUS

A Pan Bóg? Pan Bóg jest najważniejszy.

SABINA (po chwili)

No na pewno. Ale…

BOTYLDA

Tak…

PONTUS

Co wy? Chyba… chyba nie przestaliście wierzyć?!

TERA

Skądże. Jeżeli ktoś zaczął, to na pewno nie przestał. To zawsze musi trochę potrwać. Gdyby tak zaraz wyruszyć, toby ich człowiek jeszcze złapał.

LEON

Tylko po co?

TERA

Pociechy zaczerpnąć…

MELANIA

I bez tego jesteśmy pocieszni.

SABINA

No co, panie kościelny Pontus? Czemu pan milczy?

PONTUS (siadając)

Idźcie spać, ludzie. Nie denerwujcie mnie ponad zwykłą miarę.

Strona: 12345678910

Przypisy

  1. Stylizacja biblijna nasuwająca skojarzenie z fragmentem Ewangelii św. Marka (Mk 6,10) z Biblii Gdańskiej (1881) „Gdziekolwiek wnijdziecie w dom, tam zostańcie, póki byście stamtąd nie wyszli” czy np. z przekładu mariawitów (1921): „Gdziekolwiek wnijdziecie do domu, tam mieszkajcie, aż stamtąd wynijdziecie”.
  2. Wirydarz – ogród umieszczony wewnątrz klasztoru, o kwadratowym lub prostokątnym kształcie, zazwyczaj otoczony krużgankami.