„Misja”
Henryk Bardijewski

„Misja”
Henryk Bardijewski

Wszyscy rozchodzą się po kątach. Wyciemnienie.

Po chwili scena się rozjaśnia. Wejściem frontowym wchodzi On I w mundurze strażnika więziennego. Zamyka na klucz wyjście na peron, po czym wraca do wejścia i woła na zewnątrz.

 

ON I

Wchodzić, wchodzić!

 

Wchodzą On II, Ona I i Ona II w szarych drelichach więziennych i stają w szeregu. On I zamyka za nimi drzwi na klucz.

 

ON I

Kolejno – odlicz!

 

Więźniowie odliczają.

 

ON I (do Pontusa)

Pan tu jest komendantem? Doprowadziłem jeszcze troje ludzi. Razem będzie pan miał na stanie… (liczy obecnych) ośmioro. Proszę pokwitować odbiór.

PONTUS

A co to za ludzie?

ON I

Wszyscy po wyroku. (pokazuje kolejno) Usiłowanie morderstwa, gwałt, defraudacja. A ci za co siedzą?

PONTUS

Którzy, proszę pana?

ON I (wskazując na Leona)

No, ten na przykład.

LEON

Ależ proszę pana!…

ON I

Cicho! Was nie pytam. Stać na baczność, kiedy do was mówię! Sprawę już miał?

SABINA

Miał, proszę pana, ale to było jeszcze przed wojną…

ON I

Cicho! Nikt was nie pyta. (do Pontusa) Ależ pan ich rozzuchwalił… Dołączcie no, dołączcie do szeregu. Prędzej, prędzej! (do Tery) A wy co?

TERA

Ja jestem zastępca.

ON I

No to każcie odliczyć i zameldujcie.

BOTYLDA

Ale to chyba nieporozumienie, proszę pana. My jesteśmy ludzie wolni.

ON I

Ma się rozumieć. A pan komendant i ja siedzimy za kratkami. Dowcipniś, psiakrew!

SABINA

My jesteśmy niewinni i z tymi aresztantami nie mamy nic wspólnego!

ON I

Poza celą. Cele będziecie mieli pewnie wspólne. Rozsadźcie ich, panie kolego, według uznania.

PONTUS

Tak, ma się rozumieć. A co z wyżywieniem? Przyślą?

ON I

Oczywiście. Dwa i pół tysiąca kalorii na głowę.

LEON

Oj, to dobrze… Myśmy tu mieli, myśmy tu, mówię, mieli znacznie mniej. Prawda, Inuś?

ON I

Cicho! Nie gadać w szeregu! Pewnie jakaś recydywa. (do Melanii) A wy jak długo tu siedzicie?

MELANIA

Trzecią dobę, proszę pana.

ON I

A wyrok?

MELANIA

Bez wyroku, proszę pana.

ON I

To nic, będziecie mieli zaliczone.

BOTYLDA

To jest moja siostrzenica.

ON I

Ładna rodzinka, nie ma co. Wujek i siostrzenica. Kradzież?

BOTYLDA

Nie. Kanibalizm!

ON I

No widzicie. I po co wam to było?

TERA

Mamy tu jeszcze małżeństwo. Ci państwo.

ON I

Państwo! Cackacie się z nimi! Może jaśniepaństwo, nie? Co zrobili?

TERA

Nie wiem. Chcieli, zdaje się, wyjechać za granicę.

ON I

Wystarczy, możecie dalej nie mówić. Zwłaszcza jeżeli się zważy, że nie ma czym…

PONTUS

Zastanawiam się i nie wszystko mogę zrozumieć. Pan jest absolutnie pewny, że tu jest więzienie?

ON I

Co takiego? A cóż by tu miało być – kościół?

 

Wybucha śmiechem, aresztanci także.

 

PONTUS

O właśnie, może kościół.

ON I

Co pan powie… A dlaczego nie hotel albo dom publiczny?

PONTUS

Wcale nie jestem pewien, że nie. Między nami mówiąc, tu kiedyś była stacja. Stąd jeździło się w świat.

ON I

A teraz ze świata przyjeżdża się tutaj. Dla przestępców jest to poniekąd stacja na drodze ich życia. Stacja z dłuższym postojem. Co to za walizki?

TERA

Te? To ich.

ON I

Jak to, ich? Nie znacie regulaminu?! Bagaże zostawia się na wolności albo przechodzą na skarb państwa. Brudno tu, byle jak, burdel, nie więzienie! Weźcie no ich do galopu, niech mi tu zaraz wysprzątają!

TERA

Tak jest! Na moją komendę – do sprzątania – w tył – rozejść się!

BOTYLDA

Pan oszalał, panie Tera?

TERA

Tu rzeczywiście jest brudno.

LEON

To niech panowie sprzątną. Dlaczego właśnie, dlaczego właśnie my?

ON I

Cicho tam, kanibale! Do roboty!

TERA

No co wam szkodzi – posprzątajcie, kiedy proszą…

 

Wszyscy zaczynają się krzątać i robić trochę porządku. On I odciąga na bok Pontusa.

 

ON I

Powiedzcie no, komendancie, politycznych u was nie ma? Może trzymacie ich gdzieś osobno, na górze albo na dole?

PONTUS

Nie ma nikogo osobno. Wszyscy są tutaj.

ON I

Nie boicie się trzymać ich razem? To trochę lekkomyślne. Na pewno porozumiewają się ze sobą.

PONTUS

Owszem.

ON I

No właśnie. Takie kontakty do niczego dobrego nie prowadzą. Buntu jeszcze nie było?

PONTUS

Buntu? Nie było.

ΟΝ Ι

To będzie. Zobaczycie, że będzie. Opanują więzienie, straż wyrżną, was wyrżną, i co wtedy? Wojsko na pomoc wezwiecie?

PONTUS

Wojsko? O ile zdążę. Nie pomyślałem o tym.

ΟΝ Ι

Beztroski z was człowiek, komendancie. Dawno w zawodzie?

PONTUS

Niedawno.

ON I

To widać. No nic, ja już pomogę wam zaprowadzić porządek. Po pierwsze, należy oddzielić nowych od tych waszych, rozpieszczonych i zdemoralizowanych.

PONTUS

Jak uważacie…

ON I

To jest konieczne. Są jakieś wolne cele na górze?

PONTUS

Są. Tędy trzeba, przez peron.

ON I

W porządku. Nowo przybyli – zbiórka!

 

Nowi ustawiają się w szeregu i odliczają. On I otwiera drzwi na peron.

 

ON I

Wychodzić, nie gapić się, wychodzić! (do Pontusa) Miejcie baczenie na całość.

PONTUS

Tak jest.

 

Nowo przybyli kolejno wychodzą. Ostatni wychodzi On I, zamykając od zewnątrz drzwi na peron. Pozostali na scenie przestają sprzątać i spoglądają na siebie w milczeniu.

 

PONTUS

No co tak stoicie, sprzątajcie! Dwa i pół tysiąca kalorii…

LEON

Pan wierzy w te kalorie?

PONTUS

W więzienie wierzę. Więzienie to nie kościół. Zamkną człowieka i siedzi. To się od razu sprawdza.

BOTYLDA

Jak sprawdza?

TERA

Że nie można wyjść.

SABINA

Nie wszystko, co zamknięte, musi być zaraz więzieniem. Spróbujcie otworzyć.

LEON

Słusznie.

 

Próbuje otworzyć drzwi od frontu, co mu się bez trudu udaje.

 

TERA

Pontus, on nam ucieknie!

BOTYLDA

Oszaleliście, czy co?!

MELANIA

Bo pęknę ze śmiechu.

SABINA

To nie jest więzienie!

PONTUS

A co to jest?!

BOTYLDA

Nie wiem. Będzie, co będziemy chcieli.

TERA

To dlaczego nie więzienie?

LEON

Bo nie ma chętnych na więźniów. Na więźniów, mówię. Ja i te drugie drzwi otworzę.

 

Otwiera drzwi na peron.

 

SABINA

Brawo, Leonku! Co za ludzie… Zupełnie bez charakteru.

LEON (wyglądając na zewnątrz)

Ani żywej duszy…

PONTUS

Jasna cholera… No nic się nie udaje! Nic. Głodny jestem.

 

Z lewej wchodzi On II, ubrany w dżinsy i kolorową koszulkę. Niesie dużą torbę.

 

ON II

Cześć. Rudego jeszcze nie ma?

PONTUS

Nie ma. A kto to taki?

ON II

Jego spytaj. On do takich, co o to pytają, od razu strzela. Kto mnie nie zna, powiada, niewart jest, żeby żyć.

TERA

Ostry facet. Z jakich stron?

ON II

A jego spytaj. On do takich, co o to…

TERA

Wiem. Ale ja też umiem strzelać.

ON II

Nie rozśmieszaj mnie. Ilu masz na rozkładzie?

TERA

Nie liczyłem.

ON II

A broń masz?

TERA

Nie twój interes.

ON II

Słusznie. Podobasz mi się.

TERA

Niepotrzebnie.

ON II

To się jeszcze okaże. A te sikorki co tutaj robią?

LEON

Panie! Ta pani jest moją żoną.

ON II

Tak? Żałuj, że nie ta – ta jest lepsza. Rudemu będzie się podobała. Rudy lubi młode sikorki.

BOTYLDA

To jest moja siostrzenica.

ON II

Nie szkodzi.

PONTUS

Niech pan nie myśli, że nie potrafimy obronić naszych kobiet. My tu już niejedno razem przeżyliśmy.

ON II

Razem… Ach, rozumiem. Ale to dobrze. Komuna powinna być ze sobą zżyta.

SABINA

Komuna?… Pan myśli, że my…

ON II

Nieważne, co ja myślę. To się rzuca w oczy. Dzieci macie dużo?

LEON

Jakich znów, proszę pana, dzieci?

ON II

No jakich, jakich… Wspólnych, oczywiście! Nieważne, przyjdzie Rudy, to będą. Komuna bez dzieci prędko się rozpada. Dzieci to cement.

SABINA

Także przyszłość.

ON II

Przyszłość także, ale głównie cement. Gdyby nie dzieci, wszystko by się rozpadło – i małżeństwa, i komuny, i społeczeństwa, nawet mocarstwa by się rozpadły. Upadłby cały porządek na świecie. Tylko to nas ratuje, że dzieci patrzą.

BOTYLDA

My jakoś funkcjonujemy.

ON II

A jak długo razem żyjecie?

PONTUS

Parę dni.

MELANIA

Ale nie w tym sensie, co pan myśli.

ON II

Nie w tym, to w innym. Najważniejsze, żeby się razem kochać i wspierać. Ale Rudy nie przystąpi do was z pustymi rękami. Dwie dziewczyny wprowadzi do komuny, dziewuchy jak rzepy, obie bardzo robotne, zwłaszcza w łóżku! Co wy na to?

TERA

Ja się nie sprzeciwiam.

ON II (do Pontusa)

A ty?

PONTUS

Nigdy dotąd nie żyłem w komunie. Czy z tego można wystąpić?

MELANIA

Na pewno. Nikt nikogo siłą nie trzyma.

LEON

To my, proszę pana, to my od razu zgłaszamy nasze wystąpienie. Prawda, Inuś?

SABINA

Prawda, Leonku. Ale nie ma takiego pośpiechu. Kiedy człowiek już w tym jest, to może nie jest takie straszne. Jak wygląda ten Rudy?

LEON

Ależ to bandyta, kochanie. On strzela, strzela, mówię, za takie pytania.

SABINA

Do mnie nie strzeli, nie będzie taki głupi.

Strona: 12345678910