„Misja”
Henryk Bardijewski

„Misja”
Henryk Bardijewski

Wchodzą Ona I i On I.

 

ON II

O, już są. Wiedziałem, że prędzej czy później przyjdą.

PONTUS

To też nasi członkowie?

ONA II

Tak. Ale, niestety, frakcja. Skrajna lewica.

LEON

Przepraszam, a – pan prezes?…

ON II

My jesteśmy centrum.

BOTYLDA

A prawica?

ONA II

Prawicy u nas nie ma, jest tylko centrum i lewica. Pamiętajcie, że należycie do centrum.

ON I (do Pierwszej)

Zaczniemy chyba od podwieczorku, koleżanko. Proszę naszykować coś do zjedzenia.

 

Ona I szykuje przyniesione przez siebie jedzenie.

 

TERA

Podoba mi się ta lewica.

ONA II

Przecież jeszcze nic nie powiedzieli.

TERA

Dla mnie wystarczy.

ON II

Bułka to jeszcze nie program.

TERA

Przeciwnie, to już program zrealizowany. Zawsze byłem lewicowy.

BOTYLDA

W gruncie rzeczy centrum jest mi obce, zawsze wolałem skrajności. Nie ma skrajnej prawicy, to niech będzie chociaż lewica. Chodź, Melanio, na lewo…

PONTUS

Powoli, Botylda, zastanówcie się jeszcze.

ON II (do Drugiej)

Niech pani nakryje do stołu.

LEON

Właśnie. Nie ma się co spieszyć. Polityka nie znosi, nie znosi, mówię, pośpiechu.

SABINA

A niech sobie idą do tej lewicy – zobaczymy, kto się gorzej natnie.

 

Ona I i Ona II w dwóch osobnych miejscach nakrywają do stołu.

 

ON I

Krzesełka dla kolegów, koleżanko.

ON II

Krzesełka dla drogich koleżanek i kolegów, proszę pani!

ΟΝΑ Ι

Konserwy mięsne, szproty, masło, chleb…

ONA II

Sucha kiełbasa, sardynki, masło śmietankowe, ser, bułka…

ONA I

Czysta, wino, dla koleżanek likier…

ΟΝΑ ΙΙ

Koniak!

TERA

No co, Pontus, jeszcze się namyślasz?

LEON

Ja z moimi umiarkowanymi poglądami zawsze byłem, zawsze, mówię, byłem bliżej centrum.

SABINA

Oboje byliśmy. Chyba że nie było centrum, tylko skrzydła. Pan z nami, panie Pontus?

PONTUS

Ja bym chciał wpierw posłuchać racji. Obie strony muszą mieć jakieś swoje racje.

TERA

Mają – żywnościowe! Czegóż wy, Pontus, jeszcze marudzicie?

PONTUS

Ja poza żołądkiem mam jeszcze głowę.

ON II

Napełnimy i głowę, nie ma obawy. Proszę pani – broszury!

ON I

Chcą koledze napełnić głowę papierem.

ONA I

Nie tyle napełnić, co wypchać!

MELANIA

Czy możemy już jeść?

ONA I

Jeszcze chwileczkę. Nie wiemy, ile przygotować nakryć.

BOTYLDA

W centrum już siadają do stołu!

ON I

Ale też jeszcze nie jedzą.

SABINA

Mam, rozszyfrowałam go, Pontusa! On chce mieć talerz w każdej frakcji. Zje obiad w centrum, a na kolację pójdzie do lewicy!

LEON

Teraz jasne, jasne jest, mówię, dlaczego pytał o poglądy: żeby je zmieniać.

SABINA

A pewnie. Uczciwemu poglądy niepotrzebne. Światopoglądem uczciwych jest uczciwość.

PONTUS

To trochę za mało. Zawsze byłem zwolennikiem ścierania się poglądów. Niedobrze jest, kiedy wszyscy myślą tak samo.

TERA

Grunt, żeby tak samo jedli.

PONTUS

To też jest, moim zdaniem, niebezpieczne. I niesprawiedliwe.

ONA I

Skrajnie konserwatywny pogląd. Szalenie prawicowy.

 

Pontus wolno przechodzi na prawą stronę sceny.

 

ONA II

Patrzcie, on tworzy nowe skrzydło!

ON I

Uprzejmie przypominamy, że lewica już jest. Może być tylko prawica.

BOTYLDA

Daj pan spokój, panie Pontus, prawicę pan będzie tworzył? Na głodniaka?

PONTUS

Wolałbym nie, to znaczy, nie prawicę. Czy stronnictwo nie może mieć dwóch lewych skrzydeł?

ON II

Dwa lewe i żadnego prawego? Jak to będzie wyglądało? Jakoś niepoważnie. Żeby zupełnie bez skrzydeł, to się zdarza, ale z dwoma lewymi – to już nienormalne.

ON I

My dążymy do tego, żeby została tylko lewica – bez prawicy i bez centrum!

ONA II

Bez centrum… Od razu byście stracili równowagę. Nawet pojedynczy człowiek ma swoje centrum, a cóż dopiero stronnictwo!

SABINA

Co by ludzie powiedzieli…

ON II

No, ludzi to my na szczęście słuchać nie musimy.

LEON

Ale oni mimo to mówią.

ON II

Niech mówią, niech nawet krzyczą – zawsze lepsze są rozruchy myśli niż jakiekolwiek inne.

ON I

Od myśli zaczynamy.

BOTYLDA

Tylko zaczynacie. A co potem?

MELANIA

Stryju, nie dyskutuj. Mnie się chce jeść.

ON II

Niestety… Nie wszystko jeszcze zostało wyjaśnione.

ON I

W tej kwestii zgadzamy się z centrum.

TERA (przechodząc na stronę Pontusa)

Wiecie co, Pontus, jak mam nie jeść, to wolę z wami. Przynajmniej będę wiedział, dlaczego nie jem.

LEON

No dlaczego?

TERA

Bo nie mamy co. Chodź pan do Pontusa – u nas jest jasna sytuacja, my wiemy, czego chcemy!

LEON

Słyszałaś, Sabinko? Pan nas zaprasza na prawo.

SABINA

W tej chwili można mnie zaprosić tylko na obiad!

TERA

Zostało mi jeszcze trochę kaszy.

LEON

To już jest coś. Przyzwyczaiłem się do panów, przyzwyczaiłem się, mówię.

SABINA

Żebyś tego nie żałował, Leonku… Bo jak ja się do kogoś przywiążę…

 

Przechodzą na stronę Pontusa.

 

SABINA

Pozwolisz, że uściskam przewodniczącego naszej frakcji!

 

Ściska Pontusa, a przy okazji i Terę.

 

PONTUS (zadowolony)

Tego się po państwu nie spodziewałem.

MELANIA (podchodząc do nich)

Niech go pani zostawi, nie można mieć wszystkich mężczyzn naraz.

BOTYLDA

Melanio, ty wolisz kaszę?

 

Spieszy za nią.

 

TERA

W porównaniu z nimi jesteśmy organizacją wręcz masową.

PONTUS

Ledwie się tu pomieścimy. Obawiam się, że centrum i lewica będą musiały poszukać sobie miejsca gdzie indziej.

ON I

Nie da się zaprzeczyć, że macie pewną przewagę liczebną.

PONTUS

Ideową także!

ONA I

Zaimponowali mi. Gdybym nie była pewna, że jestem niezbędna tutaj, na lewicy, to…

ONA II

A ja, że jestem niezastąpiona w centrum…

PONTUS

Panowie, trzymajcie swoje kobiety, bo ja kaszę mam tylko dla moich!

SABINA

One chcą do nas przejść dla kariery. Nie przyjmujemy!

MELANIA

U nas przypada dwóch mężczyzn na jedną kobietę i nie damy zwichnąć tej szczęśliwej proporcji!

ONA II

Panie prezesie, wygląda na to, że mimo woli założyliśmy filię…

ONA I

Która nas nieco przerosła.

ΟΝΑ ΙΙ

Obawiam się, panie prezesie, że tak długie przebywanie na terenie filii, do tego prawicowej, zaczyna być znaczące politycznie.

ON II

Bardzo słusznie. Proszę się pakować. A wy, kolego Pontus, działajcie dalej sami, zachowując jednak minimum lojalności wobec centrum. Czy lewica zostaje?

ON I

Z prawicą? Bez dzielącego nas centrum? Musiałoby dochodzić do ciągłych starć, a oni mają chwilowo przewagę.

ONA I

I lepiej znają teren.

ON II

Mamy nadzieję, kolego Pontus, że macie jakiś rozsądny program?

PONTUS

Owszem. Chcemy zagospodarować obiekt.

ON II

No tak, a potem?

PONTUS

Zagospodarować najbliższą okolicę.

ON II

A potem?

PONTUS

Zagospodarować dalszą okolicę.

ON II

A potem?

PONTUS

Cały kraj.

ON II

A potem?

PONTUS

Europę.

ON II

A potem?

PONTUS

No cóż – świat.

ON II

Dobrze. Jestem o was spokojny. Idziemy. (do Pierwszego) Słyszeliście, jaki mają rozsądny program? A wy co – od razu cały kosmos, a Ziemi, którą macie pod nosem, to nie widzicie!

 

Obie pary wychodzą. Na stole zostaje jedzenie przygotowane przez lewicę.

 

BOTYLDA (wyglądając na zewnątrz)

Poszli! Naprawdę poszli!

TERA

A kolacja lewicy została!

SABINA

A centrum swoją zabrało.

LEON

Skrajności są sobie bliższe, bliższe są, mówię, niż to się powszechnie uważa.

 

Wszyscy otaczają stół z jedzeniem.

 

MELANIA

Nareszcie coś do jedzenia…

BOTYLDA

I do picia!

PONTUS

Niczego nie ruszać! Krok do tyłu! No już! Wiecie, co to jest dyscyplina organizacyjna? Komu zawdzięczacie ten obiekt i ten stół zastawiony? Gdyby nie moja ideowość i przedsiębiorczość, bylibyście teraz na cudzej łasce. (zaczyna przemawiać) Stronnictwo nasze…

TERA

Pontus, opamiętaj się, na co nam stronnictwo? Chyba nie brałeś tego wszystkiego poważnie?

PONTUS

Nie jestem cynikiem.

BOTYLDA

Głodni wszystko biorą poważnie.

TERA

W każdym razie ta żywność nie należy do ciebie!

PONTUS

Nikt nie ma prawa jej ruszać.

LEON

A to dlaczego, jeśli łaska?

SABINA

To już mi się nie podoba.

MELANIA

Ładne rzeczy – nie ruszać…

PONTUS

Ponieważ może być zatruta.

 

Ogólna konsternacja.

 

TERA

No cóż… Sam jestem na świecie, nikt po mnie nie będzie płakał… Ja się dla was poświęcę. Żegnaj, Pontus, żegnaj, Melanio, pani Sabino, padnijmy sobie w ramiona… Bądź zdrów, panie Leonie, i ty, Botylda…

MELANIA

Pan nas opuszcza?

TERA

Siadam do stołu.

Strona: 12345678910