Monolog psa zaplątanego w dzieje
Monolog psa zaplątanego w dzieje, wiersz z tomu Dwukropek, jest ciekawym i dość reprezentatywnym przykładem dwóch ważnych tendencji trwale obecnych w poezji Wisławy Szymborskiej. Z jednej strony wchodzi on w obręb większej grupy liryków „zwierzęcych”, z drugiej zaś – stanowi kolejną wariację na temat relacji między przygodnym losem jednostkowym a regułami wielkich porządków i mechanizmami procesów dziejowych. Pretekstem dla splecenia tych dwóch wątków tematycznych stał się tym razem przypadek psa szczególnego, zwłaszcza ze względu na osobę właściciela. Choć bowiem informacja ta nie zostaje w żadnym fragmencie tekstu przekazana expressis verbis, z opisu realiów i rozwoju wydarzeń łatwo wywnioskować, że bohaterem wiersza jest pies Adolfa Hitlera (wystarczy wskazać choćby takie sygnały, jak odwołania do rasistowkiej retoryki, przywódcza rola psiego pana wobec zbiorowości, nagły zwrot w rozwoju sytuacji, a wreszcie – płonące „opaski z czarnymi znakami” niszczone w momencie ucieczki).
Zwierzęca figura z tego utworu jest więc istotą nieco bardziej semantycznie dookreśloną i konkretną niż pozostałe okazy z bestiarium krakowskiej poetki. Można tu nawet szukać bezpośrednich odniesień historycznych, skoro z wielu przekazów znana jest suka Blondi (owczarek niemiecki), która nieraz towarzyszyła Führerowi, aby utrwalać jego propagandowy wizerunek jako dostojnego ojca narodu i bohaterskiego przywódcy aryjskiego i która została otruta na rozkaz wodza w r. 1945, najprawdopodobniej dla wypróbowania skuteczności trucizny, mającej mu posłużyć jako narzędzie samobójstwa. Obok ciała suki znaleziono też jej martwego szczeniaka – podobno jeden z żołnierzy SS miał go dobić strzałem z pistoletu.
Poetycki obraz żywi się tu więc historycznym konkretem, choć sięga raczej po sprawy peryferyjne, rozgrywające się na marginesach głównego toku dziejów, gdzieś na pograniczu poważnej narracji oraz skandalizującej plotki, skupionej na barwnych rekwizytach i osobliwościach kolorytu lokalnego. Co więcej, przywoływane realia traktuje swobodnie i aluzyjnie, bez kronikarskiej pieczołowitości i dbałości o faktograficzną ścisłość. Anegdotyczny materiał nie jest bowiem głównym przedmiotem uwagi, a tylko retorycznym narzędziem, pozwalającym bardziej sugestywnie naszkicować określony punkt widzenia. Pies Hitlera nie występuje tu jako element realistycznego tła w jednym z epizodów opowieści biograficznej, ale też nie zostaje zredukowany do abstrakcyjnego obrazu alegorycznego w obrębie umoralniającego exemplum. Pozostaje zawieszony między obiema skrajnymi możliwościami, stanowiąc przede wszystkim figurę „zwierzęcej” niewiedzy, percepcji pozbawionej intelektualnych odniesień. Dzięki tak zakreślonej perspektywie staje się zaś medium narracyjnym – bo wiersz ten przyjmuje postać krótkiej opowieści – szczególnie predysponowanym do eksponowania absurdalnych zachowań, demaskowania iluzorycznych wyobrażeń oraz unaoczniania dramatyzmu sytuacji, wyrwanych z kontekstu towarzyszących im zwyczajowo wyjaśnień.
Taka niemal behawiorystyczna relacja, konsekwentnie redukowana do poziomu powierzchownych spostrzeżeń i pozbawiona refleksyjnego komentarza, sama nie zawiera jednoznacznego wyznania lirycznego ani bezpośredniej oceny przedstawianych zdarzeń. Warunkiem uchwycenia całościowych sensów wiersza staje się zatem wykroczenie poza poziom samego monologu i odniesienie jego fragmentarycznych obrazów do horyzontów interpretacyjnych niedostępnych z pozycji narratora, zbudowanego głównie na stereotypie psiej wierności. Otwiera to całe pole możliwych odczytań, zróżnicowanych w zależności od tego, jakie elementy utworu uzna się za uprzywilejowane nośniki autorskiego podtekstu, a także zależnie od wyboru układów odniesienia pozwalających na znaczeniowe uspójnienie tych elementów. Przy całej semantycznej otwartości słowa poetyckiego przynajmniej dwie sprawy narzucają się jako wyraźnie nacechowane – stylistyczna postać wiersza oraz jego swoista dramaturgia, tj. organizacja napięć między kompozycją a treścią.
Najważniejszym zabiegiem językowym konsekwentnie stosowanym tu przez Szymborską wydaje się gra z frazeologią zwierzęcą. Jest to strategia usprawiedliwiona decyzją o wyborze psiego bohatera, ale jednocześnie znajdująca swoją motywację na poziomie polemicznych nawiązań językowych oraz w planie wartości etycznych. Już bowiem wstępna deklaracja „Ja byłem psem wybranym. Miałem dobre papiery i w żyłach krew wilczą” brzmi jak gorzka parodia nazistowskiej retoryki krwi i rasy, wydobywająca z nacjonalistycznej ideologii właśnie jej animalistyczny charakter. A trzeba pamiętać, że figury zwierzęce pojawiają się też na drugim biegunie hitlerowskiej propagandy, gdzie np. filmowe ujęcia z rojącymi się stadami szczurów były wykorzystywane jako metaforyczne obrazy mające dehumanizować wizerunek Żydów. Ta antysemicka klisza zostaje pośrednio przywołana też w Monologu, gdy pies rozważa powody nieobecności pana „co najmniej tak pilne / jak dla mnie walka z kotami / i wszystkim, co się niepotrzebnie rusza”. Przywołanie tego dyskursu w sparafrazowanej postaci i nowym kontekście, pozwala i tu wydobyć z nazistowskiej retoryki jej zanurzenie w sferze atawistycznych fobii i nasycenie ślepym instynktem zniszczenia. Można więc przyjąć, że wskazana frazeologia zostaje przywołana w ramach polemicznego kryptocytatu i obrócona przeciwko swojemu ideologicznemu zapleczu, niejako na zasadzie poetyckiego gestu retorsio argumenti. Podobnie dzieje się wtedy, gdy – jakby wyciągając ostateczne konsekwencje z takiego trybu figuracji – autorka używa degradujących metafor zwierzęcych dla opisania Hitlera („Warczał na nich, ujadał”) i jego zwolenników („Miał okazałe stado chodzące za nim krok w krok”).
Kompozycyjnie tekst „rozpada się” na dwie części, z których każda zostaje otwarta quasi-aforystycznym powtórzeniem retorycznym – odpowiednio „Są psy i psy” oraz „Jest los i los”. Partie te pod względem semantyki są silnie skontrastowane, rozwijając niejako i amplifikując tezy postawione w każdym z owych „nagłówków”. Część pierwsza ma charakter bardziej statyczny i jest nostalgicznym rozpamiętywaniem minionej świetności świata znieruchomiałego w jasno zdefiniowanym porządku, opartego na hierarchii i segregacji („są psy i psy”), sztywno regulującego różnorodność zachowań poprzez ustalony system praw, obowiązków i przywilejów. O rzeczywistości tej mówi się z punktu widzenia jej ówczesnego beneficjenta, istoty bezrefleksyjnie korzystającej z przyznanych przywilejów, dopiero do czytelnika zaś należy zderzenie tego apologetycznego wspomnienia z przemilczanym kontekstem, w którym porządek „psa wybranego” okazuje się tyranią ideologii, szacunek rządami terroru, a „pilne sprawy” – zbrodniczym ludobójstwem.
W części drugiej koncentryczna struktura totalitarnej władzy rozpada się i pogrąża w chaosie, a opis powtarzalnych rytuałów nazistowskiego dworu ustępuje miejsca dynamicznej opowieści o klęsce wojennej, końcu świata „rasy panów” i o dramatycznej zmienności kolei losu („jest los i los”), a wreszcie o strachu, agresji, chciwości uciekających. Monolog staje się zapisem bezradnej obserwacji postępującego zniszczenia. Bezsilność i bierność podmiotu znajdują swój wyraz nawet w językowej formie prowadzenia narracji – w pierwszej części jest ona bardzo egocentryczna („ja byłem”, „miałem”, „dla mnie”, „tylko ja mogłem”, „odgadywałem” itd.), potem wszakże skupia się głównie na rejestrowaniu zewnętrznych działań i zdarzeń („rozpętała się bieganina”, „płonęły jakieś graty”, „ktoś zerwał” itd.). Tej drastycznej zmianie realiów i trybu opowieści nie towarzyszy jednak jakaś istotna zmiana w postawie zwierzęcego bohatera – zakończenie „Ja, pies mojego pana” jest formułą tożsamości jawnie tautologiczną wobec autocharakterystyki zawartej w pierwszych wersach. Ani rozpad stabilnego świata ani upokorzenie i agonia nie stanowią tu okazji do reinterpretacji własnych wyobrażeń.
Czytany na poziomie psiego monologu tekst kończy się zatem poznawczym impasem, ale dla odbiorcy wiersza właśnie jałowość owej repetycji może stać się sygnałem prowokującym do szukania sensów opowieści. Czytelnik może przyjąć np. prymat perspektywy historycznej i czytać Monolog psa jako wiersz, w którym sięga się po zaskakujący koncept, by znaleźć nową formułę pisania o traumie wojennej (podobnie jak w Pierwszej fotografii Hitlera tej samej autorki, gdzie – w równie zaskakujący sposób – opis „dzidziusia w kaftaniku” wyraża niepokój związany z realnością zła). Byłby to wówczas głównie utwór o bezlitosnym okrucieństwie zbrodniczego systemu, który nie cofa się przed zabiciem kogokolwiek (nawet w szeregach własnych wyznawców), kto przestał być użyteczny. Można jednak przyjąć perspektywę bardziej ogólną i zauważyć w geście zastrzelenia psa przez uciekającego żołnierza także ponure świadectwo małości i sadyzmu człowieka, który poczucie bezkarności czerpie ze stanu tymczasowego rozprzężenia. Tak pesymistycznie ujęty wątek antropologiczny powraca zresztą w wielu innych utworach Szymborskiej, w których motywy i postaci zwierzęce (np. Tarsjusz) często służą demaskowaniu ludzkiej pychy, zaborczości, głupoty i okrucieństwa.
Ważnym momentem pozostaje też wskazana powyżej opozycja między egocentryczną narracją o świecie pewnym swej siły oraz migawkową relacją z jego ponurej agonii. Lektura wychodząca przede wszystkim od tego napięcia prowadziłaby raczej w stronę historiozoficznej medytacji o słabości silnych, o złudzeniach płynących z posiadania władzy i o fasadowej potędze opresywnych porządków, które ignorują nieuchronność własnego uwikłania w przygodność i zanurzenia w przemijającym czasie. Właśnie figurą takiej ignorancji może być poznawcza bezradność tytułowego psa, który – choć „zaplątany w dzieje” – nie dostrzega tymczasowości, względności swojego położenia i nie próbuje postrzegać świata inaczej niż poprzez pryzmat wyuczonych dogmatów. Unikając zaś konfrontacji z własnym doświadczeniem potrafi określić swą tożsamość jedynie poprzez kolejne powtórzenie tego samego gestu i wskazanie przypisanego sobie miejsca w sztywnej strukturze. Interpretacja taka wydaje się zresztą zbieżna z zauważalną w tej twórczości ogólną niechęcią wobec różnych utopijnych wizji, którym poetka przeciwstawia niepewność, przypadkowość, trywialną zdarzeniowość i nieład życia codziennego jako wartości bliższe dynamice ludzkiego istnienia.