Myśliciel i znawca filozofii
Twórczość Leśmiana, tak wiele zawdzięczająca baśniom i mitom słowiańskim, operująca symbolistycznym niedopowiedzeniem, a jednocześnie oddziałująca silnie na zmysły i wyobraźnię, pod finezyjnością i lekkością skrywała ważkie przemyślenia niezwykle oczytanego i świetnie wykształconego autora. Refleksja filozoficzna poety wykraczała daleko poza inspiracje płynące ze znajomości koncepcji Henriego Bergsona (1859-1941), z którym najczęściej autor Łąki bywa zestawiany. W jego myśleniu intuicjonizm zespolił się w jedno z przekonaniem o sile twórczych możliwości wyzwolonego umysłu oraz jego nieograniczonej inwencji poznawczej, a zarazem – z głębokim poczuciem zasadniczej nieuchwytności bytu, tylko tym, którzy błądzą, jawiącym się jako coś, co daje się opanować.
Leśmian już jako gimnazjalista – przebrany w mundur studenta – uczęszczał na wykłady Georgija Iwanowicza Czełpanowa (1862-1936), psychologa, filozofa, teoretyka sztuki, badacza percepcji przestrzeni i czasu, przyszłego twórcy moskiewskiego Instytutu Psychologii. To od Czełpanowa przede wszystkim przejął młody poeta ideę intuicyjnego postrzegania zjawisk, przedkładanego ponad rozumowanie przyczynowe, któremu uczony przeciwstawiał myślenie celowościowe. Za Czełpanowem również przyjął, że zjawiska psychiczne i fizyczne istnieją jednocześnie, równolegle i niezależne od siebie; tu znajduje się źródło szczególnej metafizyki Leśmiana, wynikającej wprost z owej dualistycznej materialno-duchowej zasady istnienia. W czasie studiów zainspirowały Leśmiana także teorie Aleksandra Potiebni, językoznawcy badającego poezję i symbolikę ludową oraz słowiańską mitologię, a zatem problematykę, dla której poetycką odpowiedź odnajdzie poeta za kilka lat u poznanych w Paryżu rosyjskich symbolistów oraz we własnych studiach nad ludowymi wierzeniami i podaniami. Niewykluczone, że również w Kijowie zetknął się przyszły autor Dziewczyny z koncepcją „pieśni-zaklęcia” Aleksandra Wiesiełowskiego, badacza filozoficznego przesłania folkloru oraz wpisanych w formy i symbole ludowe modeli rozumienia świata. Wiadomo też, że już w czasach studenckich późniejszy autor Dżanandy zaczął fascynować się myślą hinduistyczną. Niewykluczone, że inspirował go w tym również Lange, tłumacz literatury indyjskiej.
Choć poeta odebrał podczas studiów wszechstronne wykształcenie filozoficzne, w swoich esejach, a tym bardziej w poezji, unikał posługiwania się dyskursem racjonalnej spekulacji. O swobodnym poruszaniu się Leśmiana wśród zagadnień filozoficznych świadczą wplatane w niewymuszony sposób w tok wywodu odwołania do takich myślicieli jak Eriugena, Kartezjusz, Spinoza, Leibniz, Wolter, Kant, Hegel, Herder, Schopenhauer, Renan, Sorel, Nietzsche, Bergson… W jednym z wywiadów, odwracając role, przepytywał rzeczowo interlokutora:
– Czy czytał pan Husserla i Cassirera?
– Nie.
– Filozofia doszła do nowego językoznawstwa. Zaczynamy mówić o słowie jako o ejdos, symbolu i micie. Swego czasu bardzo mi przypadły do gustu poglądy pisarza rosyjskiego, [Aleksieja] Łosiewa, rozwinięte w książce: Dialektyka formy artystycznej. Patrzy on na poezję jako na wyrażalność niewyrażalnego, wy-słowność niewysłownego… (Dialogi akademickie – w niepojętej zieloności. Rozmowa z Bolesławem Leśmianem, wywiad przeprowadził Edward Boyé, „Pion” 1934)
Tylko jednemu myślicielowi poświęcił poeta szkic, utrwalając nazwisko filozofa w tytule. Esej Z rozmyślań o Bergsonie nie jest jedynie przedstawieniem poglądów autora koncepcji pędu życiowego (élan vital) jako siły twórczej przenikającej istnienie i warunkującej jego ewolucję. W istocie przedstawił Leśmian interpretację idei Francuza, przekładając ją na własne metafory. Takie postępowanie wynikało wprost ze światopoglądu Leśmiana, uczulonego na język dyskursywny, pełen „utartych, bezbarwnych, bezdźwięcznych” pojęć. W zamian, aby mówić o swoich filozoficznych przeczuciach, posługiwał się poeta w esejach własnymi pojęciami i terminami, układającymi się w osobisty słownik autora.
Słownik filozoficzny Leśmiana
Abstrakcja to przeciwieństwo żywiołu, „sprawdzone rozumowanie, wniosek abstrakcyjny, któremu się udało zabłąkać pomiędzy rzeczy i jedną z nich zagrabić na własność na mocy prawa dotyku”; abstrakcje należą do sfery naturae naturatae (tego, co już stworzone) i dążą do tego, aby człowiek istniał dla nich, „nie zaś one dla niego”; „nie instytucja dla człowieka – ale człowiek dla instytucji; nie prawo dla jednostki – ale jednostka dla prawa”; „zbytnie nagromadzenie się w danej epoce abstrakcji pośredniczących pomiędzy nami a życiem, zbytnie rozpanoszenie się owych kapłanów-pośredników, zdobywających większe od samych bogów znaczenie, musi nareszcie doprowadzić ów gmach abstrakcyjny do rozchwiania się, do ruiny”.
Baśń „gra poważną rolę w naszym myśleniu: rolę tęczowego mostu, który nas łączy z dziedziną nielogiczną myślenia”; „jest zawsze wytworem intuicji, instynktu”; „widzi to, co logicznie rozumiejąc powinno być niewidzialne”; bez „rozkazodawczej baśni” byłoby niemożliwe „powstanie prawd na użytek codzienny myślenia ludzkiego”; baśń jest tym, co „niedowiedzone”, „rdzeniem, główną zasadą” każdego systemu filozoficznego, którego „dowiedziona reszta jest tylko logicznym rozgałęzieniem tego pierwszego założenia”; „baśń po pewnym czasie zginąć musi” odrzucona przez „niewdzięczny umysł (…) jako zbyteczny, szkodliwy i fantastyczny zagrzewek”.
Bezludzie to „miejsce wolne od wszelkich praw ludzkich (…), gdzie wszystko dotąd jeszcze istnieje, jako res nullius [rzecz niczyja], i gdzie domysł ma większe prawa i moc większą aniżeli namacalność”; gdzie człowieka „czeka cierpliwa i bezimienna rzeczywistość poza nim, rzeczywistość niepodobna do niego samego i kusząca go właśnie tym niepodobieństwem”.
Człowiek pierwotny, a przynajmniej „od nas pierwotniejszy posiadał umysł wyłącznie niemal i przede wszystkim metafizyczny”; odznaczał się „większym stopniem uduchowienia”; prowadził życie „bezpośredniej związane, pokrewniejsze żywiołom, uważniej i nieustanniej wsłuchane w poszepty naturae naturantis [„tego, co się dopiero tworzy”]”; „dążył do tego, ażeby obrazy, które widział, stały się myślami (my zaś przeciwnie – staramy się o to, ażeby nasze myśli stały się obrazami)”.
Człowiek pojęty jako pieśń bez słów „unika naszych określeń. Wie on jednakże, iż aby stać się realnym, musi wydobyć swój ton, musi natężyć swoją pieśń bez słów. Jest ona jego jedyną i najwierniejszą rzeczywistością. Rzeczywistością zaledwo w przecięciu lub w skróceniu podobną do tych słów, którymi kiedyś ma się wypełnić, ażeby swą istotę przetłumaczyć na język ogólny, międzyludzki. Będzie to zawsze tylko przekład, tłumaczenie, nigdy – oryginał, nigdy – pierwowzór”.
Człowiek przeciętny „w życiu zbiorowym z wielkim powodzeniem zastępuje (…) jednostkę”; to „zmora wszechmocna, wizja statystyczna”, obejmująca „na nowo swe rządy”, mimo „chwil, które zjawiają się pod nazwą powrotu do natury, do człowieka wyzwolonego, do życia bezpośredniego”; „trudno (…) podejść do życia, ażeby nie natrafić na jego opór lub interwencję”, wypełnia bowiem „trudne i żmudne zadanie (…): nieustanne usuwanie kontaktu bezpośredniego z życiem”.
Fakt życiowy „jest bezpowrotny i niepowtarzalny i na tym polega jego tragizm, (…) rytm jest powrotny i powtarzalny i na tym polega jego weselność”.
Jaźń – „wiara w jaźń (…) uszczupliła teren widzialnej rzeczywistości, skupiając ja w uczuciach bezprzestrzennych”.
Jednostka twórcza to „nieustająca nigdy funkcja biologiczna, [która] może i musi przebywać w dziedzinie naturae naturantis, żyjąc tym, co dopiero się tworzy, to znaczy sobą, wiecznie siebie nowego głodnym, jak żuraw z szyją w przyszłość wyciągniętą”; dla „»wtórej rzeczywistości« wartość osobista jednostki ma znaczenie drugo- albo trzeciorzędne”, natomiast jednostka twórcza nie może „nigdy wejść do »życia realnego«, zjawić się, narodzić się powtórnie na ziemi jako na wtórej rzeczywistości, zająć tam tak zwane stanowisko, włączyć się do ogólnego łańcucha w postaci skutku lub przyczyny”.
Język „jest nieustannie żywym i olbrzymiejącym skarbem, w którym literatura narodu przechowuje każdy nowy nabytek intelektualny, każde nowo uzyskane uczucie, każde nagle pochwycone pojęcie”, „w okresie niewoli słowo naszych poetów stało się zwycięskim spoidłem narodu, jego bytem wewnętrznym i niepokonanym talizmanem, chroniącym od niebezpieczeństw dookolnych – niematerialną podstawą jego nieśmiertelności”.
Natura naturans – „to, co się dopiero tworzy”.
Natura naturata – „to, co już stworzone”, „wtóra rzeczywistość”.
Nielogiczność – „psychika naszego myślenia nie jest zupełnie podobna do jego praw logicznych”; „najpierw się coś rozumie, a dopiero potem szuka się dowodów na potwierdzenie tego, co się zrozumiało”; „to, co się zdaje skutkiem, bywa często przyczyną”; „świat, badany myślą rozśpiewaną i upojoną, bliższy jest może prawdy niż ów drugi, postrzeżony myślą suchą, ubiegającą się o zaszczytne miano ścisłej. Umysł bogów jest mniej ścisły i suchy niźli porachunki logiki ludzkiej”.
Określenie to „krepa żałobna, którą przywdziewamy po rzeczach umarłych i minionych raz na zawsze. Określenie to przejrzysta, szklana trumna, w której spoczęły święte, olejem namaszczone zwłoki”.
Otchłań „pomiędzy nami a życiem, otchłań nieprzeskoczoną, próżnię bezdenną” tworzy „nieuniknione pośrednictwo pieniędzy”, „nie można [jej] zapełnić żadnymi symbolami, (…) jedynie skargi i jęki nędzarzy, (…) jedynie te bezpośrednio z życiem związane krwawe głosy i męczarnie (…) godne są i zdolne zapełnić ową próżnię, ożywić jej martwotę”.
Otchłań wszechświata to wszystko, co znajduje się poza „obrębem dostępnego nam ludzkiego kształtu, który jako niewód zarzucony w nieskończoność, wyławia z niej to tylko, co jest nam najbliższe, najbezpośredniej nas dotyczy”.
Pieniądz to „najruchliwszy i najsamorzutniejszy pośrednik” przewyższający w pośrednictwie człowieka przeciętnego „ogólnikowością i łatwością wszelkich działań liczbowych, wyzwolonych całkowicie z przypadkowego i nieprzewidywalnego wpływu różnic indywidualnych”; „oderwany od swego źródła konkretnego, a mianowicie od pracy twórczej, pieniądz staje się wartością samodzielną, dąży do wyłączności i zachowania swego gatunku, pieniądz rodzi pieniądz… Niechętnie wraca do źródeł, którym zawdzięcza istnienie. Rzadko możemy trafić na taki okres historyczny, kiedy kapitał popiera czy to pracę fizyczną, czy też twórczość duchową, jak sztuka, literatura, filozofia, nauka”.
Pieśń bez słów – „poza jaźnią istnieje w duszy jakiś ton; jakaś pierwotna pieśń bez słów, która czeka na przyjście w godzinie twórczej słów niezbędnych, ale dla której te słowa są zawsze czymś innym od niej samej”; „owa pieśń bez słów pochodzi nie z dziedziny logiki, skąd każde słowo pochodzi, lecz z innych, nielogicznych dziedzin, gdzie może istnieć bez słów i gdzie pojęcie istnienia, wyzwolone z więzów gramatyki i składni, przestaje być logicznym zdaniem”.
Pośrednictwo dotyczy zjawisk ustanawiających „rzeczywistość wtórą”, np. „ideę uznaną, a projekcjonowaną (…) na ekranie życia zbiorowego, [która] rozradza się w tysiącznych kształtach przetwórczych, w tysiącznych analogiach faktycznych, coraz bardziej uniemożliwiając bezpośrednie wyczucie życia”.
Pragmatyzm to przeciwieństwo baśniowości; dla pragmatyka „wszelka hipoteza, baśń nagła i niespodziewana są tylko narzędziem technicznym myślenia, czynu”.
Praca twórcza „jest przede wszystkim pracą rytmiczną”.
Prawo to cecha „zjawiska powstrzymanego w czasie i przestrzeni”
Przemiany rzeczywistości – „rzeczywistość podlega takim samym przemianom ewolucyjnym jak życie samo, jak duch ludzki tym życiem porwany”.
Przyczyna „immanentnie i przynajmniej częściowo przebywa w swym skutku (…), mówiąc inaczej, przyczyna nakłada pewne pęta na twórczość, której źródła mogą się poza wszelką przyczynowością ukrywać, oraz nie dopuszcza do tego, ażeby skutek był zupełną dla naszego myślenia niespodzianką”, a zatem „jest tylko zezwoleniem i kontrolą, nie zaś aktem twórczym, dzięki któremu idea powstaje”.
Rytm „oszałamiając myślenie (…), uczy nas zaufania i wiary w (…) poza nami bytujące potęgi, których ująć w ścisłe i ciasne karby logiki nie potrafimy, lecz którymi możemy się zawczasu upoić i rozśpiewać”; „duch, oszołomiony rytmem, ślepnąc nagle na cały szereg zróżniczkowanych pojęciowo i od wszechświata oderwanych przedmiotów, zdolnym się staje do śpiewnych dociekań, niespodziewanych ogarnięć i uprzytomnień całości, mniej pochwytnej niż drogą logiki wyszczególnione z niej i sztucznie określone rzeczy”.
Rzeczywiste „w danym okresie jest nie to, co można stwierdzić, lecz to, czego stwierdzać nie trzeba”; to, co uszczuplone „do bezprzestrzennego tonu [po to], aby jej [tj. rzeczywistości] nie narażać na niebezpieczeństwa, grożące ze strony znikomej materii, i aby móc w nią wierzyć swą wiarą (…) nie znoszącą bogów o zbyt dokładnych liniach i zbyt szerokich płaszczyznach”; rzeczywistość mierzy się „krwawym trudem naszego ducha, stopniem natężenia naszych potęg twórczych”.
Sybarytyzm duchowy to postawa burżuja, którego dewizą jest „Dobre jest to, co mi służy”.
Tajemnica to „wiedza żadnym dowodem logicznym ani namacalnym nie poparta”, z którą „myśl się coraz bardziej oswaja, poznając logiczne, z tych tajemnic wysnute wnioski”; „każdy systemat metafizyczny jest (…) przeżyciem tej czy innej tajemnicy, która szuka dla siebie potwierdzenia”.
Taniec to przeciwieństwo „trzeźwości, rozsądku, twardej logiki codziennej walki o byt”, to „pląs zbuntowany przeciwko prozie życia”; tych, którzy „wstydzą się tańca (…), trawi (…) nagła, zapalczywie powszechna niewiara w twórczą wartość jednostki – w jej wyłączne prawo do rytmicznie pogłębionej komunii ze wszechświatem”.
Twórczość językowa jest „doniosłym zjawiskiem nie tylko literackim, lecz biologicznym. Jest triumfem człowieka nad sobą samym, jest przedłużeniem jego istoty w światy pozazwierzęce”, to „najżywotniejsze źródło narodowości, (…) nieomylny znak jej rozwoju i rozkwitu”.
Typ – „człowiek pojęty jako typ, to znaczy jako najczęstotliwszy wytwór obyczajów i nawyknień codziennego i liczbowo najszerszego życia”, „być wobec wszechświata tylko typem – to dość ryzykowne!…”
Wiedza jest zawsze „warunkowa i porównawcza”; „wiedzieć – to znaczy przypomnieć sobie coś podobnego, a już dawniej stworzonego, czyli uczynić z nowego konkretu skutek pewnej przyczyny”.
Wtóra rzeczywistość „praw stałych i niezmiennych” to wytwór „życia zbiorowego, które zwalniając lub powstrzymując czas (…) znajduje się w stosunku wrogim, krytycznym i przeciwdziałającym do wiecznie zmiennej naturae naturantis”; to terytorium człowieka przeciętnego, który „tworzy (…) na nim swoje prawa, swoje obyczaje, cnoty, prawdy”.
Życie zbiorowe „musi się utwierdzać na zasadach maksymalnie stałych, niezmiennych oraz sprawdzonych, wypróbowanych to znaczy – już stworzonych”, dlatego należy do „dziedziny zwolnionego lub powstrzymanego czasu” i realizuje się jako „gromadna funkcja pamięciowa, utrwalony w czasie i przestrzeni przybytek wiedzy ludzkiej, olbrzymi gmach muzealny”, który jednak powinien „się wzbogacać i uzupełniać coraz to nowymi zdobyczami”, a tymczasem „ułatwia (…) sobie obrachunek ze światem, wykreślając z pamięci jednostkę i znicestwiając ją w zero społeczne”.