
13. Paradoksy ironii
W drugiej połowie XIX wieku wiara w postęp była mieszanką romantycznych schematów ideowych i „felietonowego” odbioru pozytywistycznego przywiązania do wiedzy „eksperymentalnej” nie tylko w przyrodoznawstwie, lecz także w rodzącej się socjologii. U Comte’a i jego uczniów nieuświadomione schematy teleologiczne szły często w parze z odrzucaniem wszystkiego, czego nie można zobaczyć i zmierzyć. Norwid czasem ma skłonność do upraszczania pozytywistycznej epistemologii, której zresztą zawdzięcza więcej niż sam przyznaje. Światopoglądowe roszczenia tego splotu zeświecczonego sacrum z wyłącznością wiedzy dostarczanej przez zmysły Norwid poddaje krytyce w swojej prozie dyskursywnej, w szczególności zaś w obszernych poematach, które zaczęły powstawać bezpośrednio po Wiośnie Ludów, a których zwieńczeniem była Rzecz o wolności słowa (Paryż 1869). W tych tekstach – pod względem gatunkowym hybrydycznych – poeta łączy romantyczną wizyjność (por. kończący Rzecz o wolności słowa epizod na syryjskiej pustyni, wśród ruin Palmiry; III, 615–617) z niemal oświeceniową dydaktycznością. Argumentacja poety, nawet gdy powołuje się na sferę sacrum i cudowności, jest zawsze racjonalna. Problem polega jednak na tym, że w trakcie opisu i analizy ducha epoki jego intelektualne narzędzia i pojęcia ulegają nieustannej modyfikacji, a czasem wręcz rekonstrukcji. Nie sposób ich z góry zdefiniować, ponieważ ich głębokie znaczenie dookreśla się w trakcie prób opisu i interpretacji konkretnych zjawisk światopoglądowych. Poezja Norwida jest z istoty hermeneutyczna. Poszczególne utwory nie nadają się do immanentnej analizy. Wszystko w jego twórczości jest wzajemnie powiązane.