Przybylski Jacek Idzi
Tłumacz, filolog, bibliotekarz, poeta, wykładowca, polemista w kwestiach literatury, języka i krytyki literackiej. Pseudonimy i kryptonimy: H.P.; J.P.; J.P. akademik krakowski; J.P. jeden z akademików krakowskich; Przełożyciel Śpiewów Homera i Kwinta.
Informacje biograficzne. Urodził się 1 IX 1756 w Krakowie. Wywodził się z rodziny mieszczańskiej, a kształcił w Akademii Krakowskiej, gdzie w 1774 r. uzyskał tytuł bakałarza. Nauczał w związanych z Akademią szkołach w Tarnowie, Chełmnie, Krakowie, Lublinie, Warszawie. W 1775 r. przyjął niższe święcenia kapłańskie (ze stanu duchownego zrezygnował kilka lat później) oraz otrzymał stopień doktora filozofii. Popularność przyniosła mu mowa napisana z okazji 100. rocznicy odsieczy wiedeńskiej. W 1784 r. dzięki poparciu Hugona Kołłątaja został bibliotekarzem w Szkole Głównej Koronnej, otrzymał także patent na stanowisko profesora starożytności. Potem wyjechał do Wiednia i Rzymu, ale w 1786 r. był znowu w Krakowie i objął dawne stanowisko. Oprócz kierowania biblioteką zajmował się pracą literacką i naukową. W 1788 r. opublikował Dysertację o kunszcie pisania u starożytnych, która stała się przedmiotem krytycznych uwag w Zakusie nad zaciekami Wszechnicy Krakowskiej (1789) wydanym anonimowo w Warszawie (wśród autorów był F.K. Dmochowski). Przybylski, któremu zarzucono głównie niepoprawne używanie języka (przede wszystkim w dziedzinie słowotwórstwa), zareagował napisaniem wzorowanego na Duncjadzie Alexandra Pope’a satyrycznego poematu heroikomicznego Heautoumastix, czyli Bicz na siebie samego, gdzie starał się skompromitować i wyśmiać swoich oponentów warszawskich. Wywołał tym dowcipną odpowiedź Dmochowskiego w postaci poematu Urywek Bicza kręconego w Krakowie. W 1791 r. objął Katedrę Języka i Literatury Greckiej. Po germanizacji uczelni Przybylski zrezygnował z pracy, ale powrócił w 1809 r., w roku następnym został zaś dziekanem Wydziału Filozoficznego. W 1813 r. przeszedł na emeryturę, ale kontynuował pracę pisarską i aktywność społeczną. W 1816 r. został członkiem Towarzystwa Naukowego Krakowskiego oraz Towarzystwa Dobroczynności. Spuścizna pisarska po Przybylskim jest bogata. Był autorem mów, pisał wiersze, a głównie tłumaczył, przede wszystkim Homera (obydwa eposy), Kwintusa ze Smyrny, Wergiliusza, Horacego, Owidiusza, ale też autorów nowożytnych: Luisa Vaz de Camõesa, Johna Miltona, Pope’a, Voltaire’a. Przełożył niektóre teksty biblijne (Siedm psalmów pokutnych, Treny Jeremijasza). Zmarł 11 IX 1819 w Krakowie.
Wypowiedzi krytycznoliterackie. Przybylski, jakkolwiek nie pozostawił oddzielnych prac poświęconych wyłącznie zagadnieniom teoretycznoczy krytycznoliterackim, wielokrotnie jednak wypowiadał się na temat literatury i języka przy okazji omawiania innych zagadnień, także w utworach okolicznościowych oraz dotyczących jego samego jako autora. Był wyczulony na wypowiedzi krytyczne pod swym adresem, które odbierał jako niesprawiedliwe, i starał się – jak w przypadku Heautoumastix – odpierać zarzuty i tłumaczyć w obszernych przypisach swoje pomysły słowotwórcze. Opinie dotyczące kwestii literackich czy językowych Przybylski formułował we wstępach i w komentarzach do dzieł translatorskich, zwłaszcza eposów antycznych. Dość szczegółowe uwagi zamieścił w Przystępie do śpiewów Homera i Kwinta w języku polskim, stwierdzenia dotyczące krytyki sformułował zaś we wstępnym Zastanowieniu poprzedzającym drugi tom tłumaczenia Eneidy. Najobszerniejsze jego refleksje na temat języka, krytyki i literatury znajdują się w zawierającym ponadto bogate informacje na temat starożytności Kluczu staroświatniczym, najpierw w odniesieniu do Homera, a potem w ramach pomieszczonego tam długiego artykułu Język polski. O zainteresowaniu Przybylskiego teoretyczną refleksją nad poezją świadczy też jego tłumaczenie Listu do Pizonów Horacego oraz Wiersza o krytyce Pope’a, „jednego z najdowcipniejszych poetów i krytyków angielskich” (Przystęp do śpiewów Homera i Kwinta w języku polskim).
O poezji, języku i tłumaczeniu. Przybylski szczególnie wysoko cenił twórców antycznych, przede wszystkim epickich, na których przyswojeniu językowi polskiemu bardzo mu zależało. Na czoło wysuwa się tutaj wielokrotnie przezeń chwalony Homer, „mąż nadzwyczajny, jakiemu podobni rzadko się zjawiają w towarzystwie, wynalezca najkunsztowniejszej pracy ludzkiego rozumu: epopei, i najdowcipniejszy uwiekopomniciel bohatyrów grajsko-troskich” (Klucz staroświatniczy, cz. 1, 1816). Podnosił jego literackie zasługi, akcentując jego skromność i nienaganne obyczaje, wielkość i wszechstronność. Autorytetem w zakresie zarówno twórczości, jak i poglądów teoretycznych był dla Przybylskiego Horacy. Tłumaczenie Listu do Pizonów starannie podzielił na rozdziały i opatrzył tytułami. Tam właśnie, jego zdaniem, „się najjaśni wykazują niezaprzeczenie słuszne prawidła, podług których należy sądzić o pismach, zwłaszcza o poezji” (tamże). Przepisy Horacego dotyczące poezji uważał za ważne i uniwersalne, przekonany, że jego „przestrogi i dla pisarzów, i dla pismosądców […] są na każdym punkcie zamieszkanej ziemi i w każdym wieku najużyteczniejszym światłem” (tamże). Poglądy estetycznoliterackie Przybylskiego mieszczą się w ramach estetyki klasycyzmu, a jeśliby odnieść je do sporu starożytników z nowożytnikami, sytuowałyby się wyraźnie po stronie tych pierwszych. W tym kontekście zrozumiałe jest jego przekonanie o potrzebie zachowania porządku wypowiedzi, w czym przyznaje rację nawet autorowi Zakusu: „[…] porządek miły mi zawsze będzie i w prozie, i w wierszu” (Heautoumastix, czyli Bicz na siebie samego, 1789). Sporo uwagi Przybylski poświęcał zagadnieniom tłumaczenia dzieł obcych, przede wszystkim antycznych epopei, odnosząc się z reguły do własnej praktyki w tym zakresie, którą traktował jako powinność wobec społeczeństwa i do której także zachęcał innych. Pięć niezbędnych umiejętności tłumacza to według niego: „[…] gruntowna znajomość języka, z którego przekłada, równa języka, na który przekłada, biegłość w historii starego świata, mistrzowski talent tłumacza i gorejący duch poety” (Przystęp). Wyrażał nadzieję, że i w Polsce pojawią się twórcy, którzy znajdą inspirację we wzorowych dziełach antycznych będących „tak rzetelną biblią dla poetów, jak są pewniki Auklidesa dla matematyków lub aforyzmy Hipokrata dla medyków” (Klucz staroświatniczy, cz. 1). Krytycznie odnosił się do nierespektowania w innych przekładach Iliady realiów homeryckiego świata, piętnując np. wprowadzenie elementów czy nazywających je słów właściwych późniejszym wiekom. Postulował wierne tłumaczenie, oddające w całości i rzetelnie treść, a także nacechowanie stylistyczne i wymowę dzieła przekładanego, bo „nie wolno tłumaczowi poprawiać i przeinaczać autora”, co nie oznacza, że poszczególne wersy przekładu mają dokładnie odpowiadać poszczególnym wersom oryginału. Dążąc do zadośćuczynienia wymogom dobrego smaku, uważał, że „nie godzi się hołdować samym charytom kosztem prawdy, ani też prawdzie służyć kosztem wdzięków” (Przystęp).
Na Horacego powołuje się, gdy akcentuje „przywilej szczepienia słów nowych w jakimkolwiek języku każdemu pisarzowi przyznany” (Klucz staroświatniczy, cz. 1). Z tegoż przywileju Przybylski ochoczo korzysta, tworząc wiele neologizmów, które miały zastąpić słowa obce, a przy tym trafnie oddać tok myśli przez czytelną strukturę słowotwórczą zakorzenioną w systemie języka polskiego. Koncepcja nie była oryginalna, gdyż takie tendencje, wynikające ze świadomości potrzeby ciągłej pracy nad doskonaleniem rodzimego języka, wówczas istniały, jednak postulowano dużą ostrożność w tym zakresie, wiążąc to z reguły z przekonaniem, że sprawą wzbogacania słownika winna zająć się celowo do tego powołana instytucja. Przybylski podszedł do tej kwestii „samowolnie”, z przesadną – jak powszechnie uznano – skrupulatnością, co sprawiło, że jego teksty, także dotyczące zagadnień językowych i literackich, szczególnie te z początku XIX w., stały się nieraz trudno zrozumiałe z powodu nadmiaru zaskakujących swym kształtem neologizmów. Jak wyjaśnia, był „przywykły wadzić i wartocić każdy wyraz nie na czubie kozosmoczej chimery, lecz na szalkach jednotwarzej zgodośledni, wskazującej jasne i niezawodne stosunki wyrazów do pierwiastkowego ducha znanych [mu] języków” (Przystęp). Pisząc np. w rozprawie o języku polskim na temat wersyfikacji, używa takich słów, jak „złogi” (sylaby) czy „rozpołowki” (średniówki). Wcześniej gdzie indziej na określenie sonetu wprowadził słowo „wydźwięk” (Na imieniny Jaśnie Wielmożnego Imci pana Feliksa z Przybysławic Oraczewskiego […], 1788).
Przybylski przywiązuje dużą wagę do prozodii i wersyfikacji, zwłaszcza w najważniejszej dlań poezji epickiej, wciąż przy tym odwołując się do wzorów starożytnych, ale ze świadomością, że antyczne wiersze oparte na układzie stóp rytmicznych winny zostać w polskiej poezji zastąpione przez wiersze rymowe, a każdy dystych powinien stanowić odrębną całość, zawierać „myśl pełną, na kształt dewizy ukończoną” (Zastanowienie nad niniejszym przekładaniem „Eneidy” Wirgilowskiej). Postuluje zatem zachowanie jednakowej liczy sylab w wersie, wprowadzenie średniówki przy dłuższych wersach, rymy parzyste półtorazgłoskowe. Dużo uwagi poświęca właśnie rymom, podkreślając, że są one istotne przede wszystkim „w epopei lub w dramaturgii” (Klucz staroświatniczy, cz. 2), nieco mniejsze znaczenie mają w krótkich utworach lirycznych. Dodaje jednak, że o akustycznej stronie polskiego wiersza decyduje nie tylko rym, lecz także „ścisły szyk wyrazów rytmowy, gładka rozpołowka i myśl dowcipna, jak najodkrojni wydana” (tamże). Przybylski niechętnie odnosi się do wierszy białych, traktując je jako „gatunek mówienia i pisania” pośredni „między prozą a rytmem” (tamże), jakkolwiek projekt „dowcipnego męża”, Tadeusza Nowaczyńskiego, w tym względzie uważa za „użyteczny”. W odniesieniu do wszystkich piszących wierszem wprowadza również pojęcia wskazujące na ich rolę „rymowników” i poetów, twierdząc, że można być wyłącznie rymownikiem lub wyłącznie poetą. Docenia jednak twórców, „którym samo niebo dało wieszczowskiego ducha i których napuszenia żadna sztuka między ludźmi nie poskromi” (tamże).
O krytyce i krytykach. Wypowiadając się na temat krytyki, Przybylski przywołał własne, negatywne doświadczenia w tym zakresie. Reagując na zawarte w Zakusie uwagi krytyczne, przedstawił w Heautoumastix owych krytyków pod postaciami „geniuszków”, łącząc próby ich ośmieszenia z wyznaniem osobistego żalu pod ich adresem jako kierujących się złą wolą, złośliwością, chęcią wyrządzenia szkody bez rzetelnej oceny przedmiotu wypowiedzi, a przy tym – co akcentuje jako bardzo naganne – występujących anonimowo. Nie neguje jednak potrzeby krytyki, będąc przekonanym, że żadne z dokonań ludzkich nie jest doskonałe: „[…] najlepszyzna jest dziełem samych nieśmiertelnych, a nie kruchych synów Adama i Ewy” (Przystęp).
Do tej kwestii wrócił ponad dwie dekady później w wypowiedziach towarzyszących edycjom jego przekładów epopei antycznych. Uogólniając swe przekonania, dowodził, że krytyka, zwana przezeń „pismosądnią”, może być zarówno bardzo pożyteczna, jak i szkodliwa. Pożyteczna wówczas, gdy jej sądy są formułowane uczciwie i w dobrej wierze, z szacunkiem dla autora ocenianego dzieła, wtedy staje się „siostrą nieśmiertelnej prawdy […], nigdy się nie odzywa językiem potwarczym” (Klucz staroświatniczy, cz. 2). Jest jednak szkodliwa, kiedy zajmą się nią ludzie nieodpowiedzialni, niekompetentni i nieuczciwi. Podobne poglądy odnośnie do krytyki, wskazujące rolę czynnika etycznego, formułowano wówczas nierzadko. Wypowiedzi Przybylskiego na ten temat wyróżniają się, oprócz zaznaczanego jego własnego poczucia krzywdy w tym względzie, językiem mocno nacechowanym emocjonalnie, a przy tym sporą pomysłowością w zakresie nagromadzenia negatywnych określeń i fraz odniesionych do aktywności owych nieuczciwych krytyków prowadzonej przeważnie anonimowo lub pod zmyślonymi nazwiskami. Konstatuje, że „ich wyjawione imiona mogłyby wyręczyć wzgardzonego po wszystkie wieki Zoila” (tamże). Dystansuje się wobec tych nieświadomych czytelników, którzy „całą rodzinę szmieszków, szczypaczów i wybrydników raczą nazwiskiem krytyków”, bo tak owi „ciemni świadkowie literackich wojen” upowszechniają – jego zdaniem – błędną w odniesieniu do krytyki w ogóle opinię, wedle której czasownik „krytykować” oznacza to samo co „szkalować” (tamże). O właściwie rozumianej krytyce Przybylski pisze, przywołując kategorie rywalizacji rycerskiej, nieraz nawet ostrej, lecz prowadzonej przy poszanowaniu szlachetnych zasad. „Takie walki są chwalebne i użyteczne ojczyźnie, a służą za doświadczenie i wprawę samym walecznikom” (tamże). Akceptuje, jak twierdzi, poglądy innych, ale deklaruje także obronę własnych przekonań i gotowość odpowiedzi każdemu, kto będzie formułował swoje oceny w dobrej wierze i „jawnoimiennie”.
Opinie o innych autorach. W wypowiedziach na temat konkretnych polskich autorów czy ich dzieł Przybylski ogranicza się do krótkich komentarzy i ocen, z reguły nawiązujących do jego ogólnych przekonań. W ramach omawiania własnego tłumaczenia Iliady krytycznie odnosi się do niektórych wcześniejszych przekładów epopei Homera, akceptując odmienność rozwiązań w tym zakresie, ale piętnując m.in. różne absurdy – jak to określa – „lisogąski” (Przystęp). Dla ilustracji cytuje wiele przykładów z tłumaczenia Dmochowskiego (choć bez podawania jego nazwiska). Pochlebnie, jakkolwiek bardzo ogólnie, wypowiada się o głównych poetach naszego oświecenia. Na wysoką ocenę zasługują jego zdaniem „trzej znakomici zaszczyciciele poezji ojczystej w wieku Stanisława Augusta: Stanisław Trembecki – poeta malarz, Ignacy Krasicki – poeta-snycerz i Adam Naruszewicz – poeta-muzyk” (tamże). Wspominając o Batrachomyomachii, traktowanej jako dzieło Homera, dodaje: „Naśladowanie takiej poezji przedziwnie oddał polski Myszeidos” (Wieki uczone starożytnych Greków i Rzymian, 1789). Pochwałę Naruszewicza zawiera wiersz dedykacyjny dołączony do przekładu Luzjad. Przybylski podkreśla w nim zasługi tego poety jako „Horacego w słowiańskim Rzymie”, w tworzeniu ód, sielanek, także dzieła historycznego, wobec którego konstatuje: „O, ile nasion na epopeję!” (Do Jaśnie Wielmożnego Imci P. Adama Stanisława Naruszewicza). Pochlebnie wypowiada się na temat zasług Józefa Szymanowskiego oraz Franciszka Karpińskiego, „szanownego poety”, którego wiersze określa jako „piękne, melodyjne i pełne namaszczenia” (Klucz staroświatniczy, cz. 2).
Szczególnie istotnym kryterium oceny autorów czy ich dzieł jest dla Przybylskiego wkład w doskonalenie języka polskiego i stylu. Za to właśnie chwali tłumaczenie Przygód Telemecha François Fénelona dokonane przez Abrahama Trotza, wysoko ocenia świeżo wydaną Malwinę Marii Wirtemberskiej, która „przekonywa, jak nasz język jest pełnowyrazisty i niezmiernie bogaty” (tamże), a przy tym pokazuje, że w „stylu uroczystym” można obejść się bez makaronizmów. Podkreśla także rolę Adama Kazimierza Czartoryskiego zarówno jako mecenasa „wielu uczonych rodaków”, jak i autora, który „zasłużył się ojczyźnie i rozszerzeniem świateł, i zbogaceniem języka, tak w radach stanowych, jak w pismach krytycznych” (tamże). Wspomina o zasługach polskiego teatru, który przyczynił się do „oczyszczenia mowy macierzystej przez dowcipne wyśmianie wszelkiego rodzaju nie swojszczyzny” (tamże). Jako wzór wierszowania przywołuje przekład Ogrodów i Ziemiaństwa Jacques’a Delille’a dokonany przez Alojzego Felińskiego, który „szczęśliwie przodkuje od czasu wygórowania sztuki wierszopiskiej w Polszcze” (tamże).
Przybylski pozostał w historii piśmiennictwa jako erudyta, przede wszystkim świetny znawca i obrońca tradycji starożytnej, spośród gatunków poetyckich szczególnie ceniący epopeję. Wciąż mogą być inspirujące jego refleksje dotyczące zasad przekładu literackiego. Nie wniósł w zasadzie oryginalnych treści w sferze myśli krytycznej; wyróżnił się głównie zaangażowaniem w piętnowanie niesprawiedliwych i nieuczciwych praktyk w tym zakresie, co zaszkodziło rzeczowej recepcji merytorycznej zawartości jego wypowiedzi na ten temat. Podobny efekt przyniosła jego przesadnie konsekwentna praktyka w zakresie tworzenia zastępujących słowa obce neologizmów, oparta na zrozumiałych i godnych uwagi zasadach, ale dająca efekty przeważnie odbierane jako niefortunne (choć kilka jego propozycji, jak „wszechnica” czy „pomnik”, przyjęło się w polszczyźnie na trwałe).
Bibliografia
NK, t. 4; PSB, t. 29
Źródła:
Dziennik [powst. 1787], rkps BJ, sygn. 3008;
Wspominki krakowskie z r. 1787, rkps BJ, sygn. 2686;
Dysertacja o kunszcie pisania u starożytnych, na posiedzeniu publicznym Szkoły Głównej Koronnej z okoliczności imienin Jaśnie Oświeconego Xcia JMCI Michała Jerzego Ciołek Poniatowskiego […], Kraków 1788;
Na imieniny Jaśnie Wielmożnego Imci pana Feliksa z Przybysławic Oraczewskiego, kawalera Orderu S. Stanisława, komisarza Edukacji Narodowej, wizytatora Szkoły Królestwa Głównej, tejże i całego stanu nauczycielskiego w Koronie Jeneralnego Rektora, 1788;
Heautoumastix, czyli Bicz na siebie samego, Kraków 1789, przedr. fragm. w: Bicz na akademików krakowskich. Antologia, oprac. R. Dąbrowski, Kraków 2003;
Wieki uczone starożytnych Greków i Rzymian w celniejszych zabytkach ich pism w całości lub w ułamkach potomnym wiekom dochowanych, tudzież w sławie straconych, uważane przez…, Kraków 1789;
Do Jaśnie Wielmożnego Imci P. Adama Stanisława Naruszewicza, biskupa łuckiego, orderów polskich kawalera, towarzysza Szkoły Głównej Kor[onnej] etc. etc., w: Luzjada Kamoensa, czyli Odkrycie Indii Wschodnich. Poema w pieśniach dziesięciu przekładania Jacka Przybylskiego, Kraków 1790;
Horacy, List do Pizonów o kunszcie poetyckim, przeł. J.I. Przybylski, Kraków 1803 [następna edycja, poprawiona w: J.I. Przybylski, Pamiątka dziejów bohatyrskich…, t. 7;
Klucz staroświatniczy do sześciudziesiąt dwu śpiewów Homera i Kwinta w rubrykach całego abecadła […]. Druga część klucza J–Z. Homer i Kwint w Polszcze, Kraków 1816];
Zastanowienie nad niniejszym przekładaniem „Eneidy” Wirgilowskiej, w: Wirgilego Marona Eneida, czyli wiersz bohatyrski ku czci Eneasza z Troi, Kraków 1811;
Przystęp do śpiewów Homera i Kwinta w języku polskim, w: Pamiątka dziejów bohatyrskich…, t. 1;
Pamiątka dziejów bohatyrskich z wieku grajskotroskiego w śpiewach Homera i Kwinta według pierwotworów greckich Słowianom dochowana, t. 6: Klucz staroświatniczy do sześciudziesiąt dwu śpiewów Homera i Kwinta w rubrykach całego abecadła […]. Pierwsza cześć klucza A–I. Homer w ubostwinach, Kraków 1816;
Pamiątka dziejów bohatyrskich z wieku grajskotroskiego w śpiewach Homera i Kwinta według pierwotworów greckich Słowianom dochowana, t. 7: Klucz staroświatniczy do sześciudziesiąt dwu śpiewów Homera i Kwinta w rubrykach całego abecadła […]. Druga część klucza J–Z. Homer i Kwint w Polszcze, Kraków 1816.
Opracowania:
T. Grabowski, Krytyka literacka w Polsce w epoce pseudoklasycyzmu, Kraków 1918;
Ludzie Oświecenia o języku i stylu, t. 1, oprac. Z. Florczak, L. Pszczołowska, red. M.R. Mayenowa, Warszawa 1958;
M. Chamcówna, K. Mrozowska, Dzieje Uniwersytetu Jagiellońskiego w latach 1765–1850, t. 2, cz. 1, Kraków 1965;
J.T. Pokrzywniak, Cień Zoila nad wiekiem oświeconym. Wokół „Zakusu nad zaciekami Wszechnicy Krakowskiej”, „Pamiętnik Literacki” 1980, z. 3;
J. Snopek, Prowincja oświecona. Kultura literacka Ziemi Krakowskiej w dobie Oświecenia 1750–1815, Warszawa 1992;
J. Snopek, Jacek Idzi Przybylski (1756–1819), w: Pisarze polskiego Oświecenia, t. 2, red. T. Kostkiewiczowa, Z. Goliński, Warszawa 1994;
R. Dąbrowski, Poemat heroikomiczny w literaturze polskiego oświecenia, Kraków 2004;
M. Mirek, Wstęp, w: Księgozbiór prywatny Jacka Idziego Przybylskiego w zbiorach Biblioteki Jagiellońskiej w Krakowie, oprac. M. Mirek, Kraków 2010;
J. Wójcicki, „Jest co widzieć w oborach, w gajach i na polach”, w: J.I. Przybylski, Jeorgiki Wirgilowskie do Mecenasa. Wiersz dydaktyczny o ziemiaństwie, czyli o gospodarstwie wiejskim księgi cztery, oprac. J. Wójcicki, Kraków 2011;
T. Kostkiewiczowa, Przekłady dzieł pisarzy antycznych w czasach polskiego oświecenia, w: Antyk oświeconych. Studia i rozprawy o miejscu starożytności w kulturze polskiej XVIII wieku, red. T. Chachulski, Warszawa 2012;
R. Przybylska, O niektórych „dzikich i niesłychanych słowach” Jacka Idziego Przybylskiego, w: Przybylski i inni. O znaczeniu Krakowa i regionu w kulturze oświecenia, red. R. Dąbrowski, Kraków 2019;
A. Timofiejew, Przybylski, czyli Pope. W kręgu krytycznoliterackich inspiracji tłumacza „Iliady” z 1814 roku, w: tamże;
M. Pliszka, Wykład o języku polskim Jacka Idziego Przybylskiego w „Kluczu staroświatniczym do sześciudziesiat dwu śpiewów Homera o Kwinta”, „Poradnik Językowy” 2020, nr 2;
A. Timofiejew, Jacek Idzi Przybylski i „młódź” poetycka w „Nowym Parnasie” Franciszka Morawskiego, „Annales Universitatis Mariae Curie-Skłodowska, sectio N” 2022, vol. 7.