Ropelewski Stanisław
Jacek Lyszczyna

Ropelewski Stanisław
Jacek Lyszczyna

Krytyk, leksykograf, poeta, żołnierz. Pseudonimy i kryptonimy: Z.K.; Janusz W.; Nałęcz.

Informacje biograficzne. Urodził się 15 I 1814 w Sulejowie k. Sandomierza jako syn Franciszka Ropelewskiego h. Suchekomnaty (zm. 1829) i Karoliny Andrzejowskiej (zm. 1829); miał brata Konstantego (1810–1896) i trzy siostry: Pelagię (1811–1813), Izabelę (ur. 1812) i Juliannę (1823–1856). W l. 1825–1829 uczęszczał do szkół w Kielcach, później prawdopodobnie podjął studia na Uniwersytecie Warszawskim. Mając 17 lat, walczył w powstaniu listopadowym, a następnie znalazł się na emigracji we Francji. W 1832 r. krótko był członkiem Towarzystwa Demokratycznego Polskiego, a w 1833 r. wyruszył ponownie do kraju, uczestnicząc w straceńczej wyprawie porucznika Józefa Zaliwskiego. Następne lata spędził w Paryżu, zajmując się pracą literacką. Był współzałożycielem powstałego w 1834 r. Towarzystwa Słowiańskiego. Wydał tomik poezji zatytułowany Wiersze Nałęcza (1836), które jednak nie wzbudziły zainteresowania emigracyjnej publiczności. Od 1838 r. związał się z czasopismem „Młoda Polska. Wiadomości historyczne i literackie”, zajmując się na jego łamach krytyką literacką. Większość recenzji publikował anonimowo (stąd problemy z ustaleniem autorstwa), używał inicjału Z.K. Był współautorem słownika polsko-francuskiego (Dictionnaire français-polonais, 1839), opublikował też dwie większe rozprawy krytycznoliterackie poświęcone literaturze emigracyjnej (Wspomnienie o piśmiennictwie polskim w emigracji, „Kalendarz Pielgrzymstwa Polskiego na rok 1840”) oraz obszerną przedmowę do wydania drugiego Pamiątek Soplicy Henryka Rzewuskiego (1841). Od 1841 r. należał do Towarzystwa Historyczno-Literackiego. W l. 1844–1845 wykładał historię w Szkole Polskiej w Batignolles w zastępstwie Ludwika Mierosławskiego. W 1848 r. porzucił działalność krytyczną i osiadł w Wielkopolsce. Zmarł 17 VII 1865 w Górce pod Śremem.

Antagonista Słowackiego. Ropelewski był jednym z najwybitniejszych krytyków literackich Wielkiej Emigracji, choć jego dorobek został wnet zapomniany, a krytyk był postrzegany jedynie jako autor niesprawiedliwej recenzji Balladyny i niedoszły przeciwnik Juliusza Słowackiego, którego wyzwał na pojedynek. Do wyjątków należą sądy m.in. Marii Straszewskiej i Mirosława Strzyżewskiego uznające jego działalność krytyczną za ważne zjawisko w emigracyjnych dyskusjach i sporach literackich i przypisujące mu znakomity warsztat erudycyjny oraz rzeczowość i trafność w ocenie literatury emigracyjnej. Należy zrewidować dotychczasowe powierzchowne sądy przypisujące Ropelewskiemu bezinteresowną złośliwość wobec Słowackiego czy też – odwrotnie – bycie jedynie posłusznym narzędziem w ręku wrogiej poecie koterii. Sprawa konfliktu między Ropelewskim i Słowackim została bowiem dalece uproszczona i zmistyfikowana, wpisana w schemat nękanego złośliwymi napaściami genialnego poety i pozbawionego talentu tchórzliwego krytyka. Tymczasem krytyczny stosunek do Balladyny i innych utworów Słowackiego nie był wynikiem prywatnej niechęci krytyka do poety, lecz naturalną konsekwencją wyznawanych przez niego poglądów literackich. Niewątpliwie jego oceny utworów Słowackiego mogą być przykładem krytyki nie tylko wyjątkowo ostrej, ale nawet złośliwej. Wystarczy przytoczyć fragment artykułu o Balladynie („Młoda Polska” 1839, nr 29), w której taką tendencyjną bronią krytyka okazuje się metoda streszczania utworu, wyliczająca po prostu kolejne, krwawe zdarzenia fabularne i pomijająca jednocześnie ich sens w planie całości dramatu. Nie wydaje się jednak, aby przyjęta przez Ropelewskiego metoda krytyczna wynikała z niezrozumienia dramatu czy była dowodem niekompetencji i naiwności krytyka. Ropelewski postępował swoiście pragmatycznie, wiedząc, że tego typu ośmieszenie utworu będzie skuteczne i zniechęci potencjalnych czytelników.

Również sprawa niedoszłego pojedynku Ropelewskiego ze Słowackim, do którego miało dojść 13 VI 1841, wydaje się niezgodna z przyjętą interpretacją tego zajścia. Jak wiadomo, wyzwał on Słowackiego na pojedynek w reakcji na słowa z III pieśni Beniowskiego, będące atakiem na środowisko przyjaciół Adama Mickiewicza, wraz z Eustachym Januszkiewiczem i wskazanym z nazwiska Ropelewskim, na pojedynek jednak się nie stawił. Jeśli odrzucimy podejrzenie o zwykłe tchórzostwo – a biografia krytyka nie daje podstaw do takich posądzeń, młodszy od poety i mający za sobą żołnierską przeszłość Ropelewski miałby w tym pojedynku niewątpliwą przewagę – pozostaje tylko przypuszczenie, że tego pojedynku po prostu miało nie być. Autorzy owej intrygi liczyli, że Słowacki się zlęknie i podpisze kompromitujące go oświadczenie, które utwierdzi na emigracji przekonanie o tchórzliwości poety. Można więc przyjąć, że krytyk nie stawił się na pojedynek nie z powodu obawy o własne życie, lecz przeciwnie – zdał sobie sprawę, że lekkomyślnie wdał się w awanturę, w wyniku której mógł ucierpieć porywczy poeta, zatem poświęcając własny honor, wycofał się.

Styl. Ostry temperament krytyczny Ropelewskiego i bezkompromisowość jego sądów w nie mniejszym stopniu dotykały innych autorów, których utwory omawiał w zamieszczanych na łamach „Młodej Polski” recenzjach. Styl krytycznych not i rozpraw Ropelewskiego był bowiem zawsze pełen bezkompromisowych ataków, ironii, kpiących uwag i zwyczajnych złośliwości. I tak np. o poezjach i dramatach Ludwika Mierosławskiego pisał, że „wyrażają anarchiczną dążność owej bękarciej szkoły, która już nie jest romantyzmem, a jeszcze nie jest szaleństwem” („Młoda Polska” 1838, nr 12), podsumowując swe wywody stwierdzeniem, że „rozwiązanie całego dramatu [Żelazna Maryna] serio każe nam się pytać, czy pan Mierosławski po trzeźwemu pisze swoje poezje” (tamże). Podobnie ocenił Trzy struny Seweryna Goszczyńskiego jako „obrzydliwe strofy, kończone szalonym hasłem do mordu […]. Tak zupełne chybienie ideału dowodzi, że Goszczyński nie jest lirykiem” (Wspomnienie o piśmiennictwie polskim). Jednocześnie o stopniu niezależności Ropelewskiego jako krytyka i niekoniunkturalności jego sądów mogą świadczyć oceny twórczości Mickiewicza, którego bezwzględnie uważał za największego spośród współczesnych poetów, broniąc jednak prawa do nieskrępowanej oceny jego dzieł. I tak np. o Dziadów cz. III pisał krytycznie, że „na rzeczywisty dramat brak mu poważnych pierwiastków przedmiotowości […]. Ci spiskowi są to tylko studenci, ów Tyberiusz jest to tylko bankrut, opilec i szuler. Tamtych zbrodniami zakazane piosenki, tego tyrania obrzydliwa, niegodna” (tamże).

W krytycznej ocenie twórczości Słowackiego przez Ropelewskiego chodziło więc niewątpliwie o bezkompromisowe zwalczanie niektórych jej cech, które krytyk uznawał za sprzeczne ze swoją wizją literatury. Pojawiających się w pismach Ropelewskiego pozytywnych ocen powieści poetyckich Słowackiego, przeciwstawianych późniejszym jego utworom, nie można więc traktować jako ironii, tym bardziej że np. w przedmowie do Pamiątek Soplicy Rzewuskiego sugeruje, że to właśnie Słowacki powinien zmierzyć się z tematem konfederacji barskiej, ma bowiem niezaprzeczony talent epicki, czego dowodem jest według Ropelewskiego Beniowski – jego podziw budzi epickość poematu, choć odrzuca on wszystko, co poza ową epickość wykracza, a więc całą jego warstwę dygresyjną.

Pojmowanie literatury. Krytyka Balladyny wyrastała z konkretnej wizji literatury, którą Ropelewski zawarł we Wspomnieniu o piśmiennictwie polskim w emigracji: „Poza przedmiotowością nie upatrujemy poezji” (tamże). Nie chodziło tu bynajmniej o klasycystyczne postulaty „naśladowania natury” czy zasadę prawdopodobieństwa fabuły. Formuła ta w istocie wyrażała metafizyczną koncepcję poezji jako „wcielonego ideału”. Ropelewski uważał, że „twórczość jest bierną pośredniczką dwóch światów, duchowego i realnego: […]. Tworzyć w sztuce znaczy widniejszym zrobić, co już ma istność swoją bądź w świecie fizycznym, bądź w powszechnym sumieniu ludzi. Utwór poezji jest to wcielony ideał, którego poślednie, lecz wierne podobieństwa napotykamy co krok w rzeczywistości. Poeta widzieć powinien lepiej, ale nie inne rzeczy, jak drudzy” (tamże).

Ropelewski opowiadał się przeciwko wczesnoromantycznej koncepcji poezji jako kreacji „nowych światów”, gry wyobraźni, pełnej fantazji i subiektywizmu oraz potępiał takie tendencje w poezji, widząc w nich zagrożenie dla rozwoju literatury, która zdążyła się otrząsnąć z klasycznych więzów naśladownictwa, lecz stanęła przed nowym niebezpieczeństwem niczym nieograniczonej swobody kreacji: „[…] dziś myślim, że mamy różdżkę czarnoksięską, którą nam dość uderzyć, aby stanęły wnet światy po naszym kaprysie budowane. Stąd w liryzmie ta dążność ekscentryczna, duchowidna, zrywająca rozumowy stosunek poety ze światem. Stąd fantastyczność brana jako element poezji, tak dziś podobna do szczerej niedorzeczności” (tamże). Jako przykład negatywny Ropelewski przywoływał dramatopisarstwo historyczne, nie wymieniając konkretnie nazwisk ani utworów, ale gdy stwierdzał: „Ktoś pisze tragedie, to odsyła ich scenę w czasy, które nie zostawiły po sobie żadnego wzoru dla artysty, żadnego znaku dla potomnych, po czym by się rozeznać na tym obszarze; niżeli rysować osoby i sceny, o których podobieństwie świat mógłby sądzić umiejętnie, […] woli mocą fantazji zaludniać historyczne pustkowie i jakby z nudy kreślić figury dowolne” (tamże), ten opis idealnie pasował do Balladyny.

Bo też istotnie Słowacki – o czym rzadko się pamięta – pisząc Balladynę, drastycznie łamał reguły romantycznego historyzmu, który nakazywał odtwarzać koloryt historyczny, ujawniać rządzące historią prawa i mechanizmy, ale i „wczuwać się” w niepowtarzalny klimat minionych czasów. Słowacki szukał inspiracji w swej własnej wyobraźni wspartej lekturą Williama Shakespeare’a, zamiast odtwarzać ową przeszłość kreował jej całkowicie baśniową, fantastyczną wizję. Czytając krytyczne uwagi Ropelewskiego na temat Balladyny, trzeba sięgnąć jednocześnie po jego uwagi o dramatach Zygmunta Krasińskiego, zwłaszcza Irydionie, w którym krytyk znajdował wszystko, czego mógł oczekiwać po romantycznym dramacie historycznym. Odrzucając wczesnoromantyczne tendencje fantastycznego kreacjonizmu, wiodącego jego zdaniem na manowce, Ropelewski opowiadał się za powszechnie podzielanymi na emigracji poglądami na dramat historyczny jako utwór mający odsłaniać mechanizmy dziejów, a nie tylko bawić czytelnika wirtuozerią formy.

Koncepcja krytyki. Ropelewski miał konsekwentny program literacki oraz skrystalizowane poglądy na rolę i zadania krytyki. Za swego mistrza uważał Maurycego Mochnackiego, uznanego za najwybitniejszego krytyka polskiego. Jego dorobkowi poświęcił osobny szkic („Młoda Polska” 1840, nr 1), włączony później w obręb Wspomnienia o piśmiennictwie polskim, będący wyrazem swoistego wyznania wiary Ropelewskiego-krytyka. Pojmował on krytykę literacką jako sztukę samą w sobie, ale jednocześnie opartą na konkretnych kryteriach eliminujących dowolność sądów. Formułował też opinie dotyczące roli i zadań krytyki, które przynoszą uzasadnienie jego metod. I tak np. w notce, którą poprzedził zamieszczoną w „Trzecim Maju” odpowiedź Słowackiego na krytykę Balladyny, stwierdzał, że „krytyka nawet niesprawiedliwa lepsza jest dla poety od zimnego milczenia obojętności” („Młoda Polska” 1839, dod. do nr. 9).

A dowodząc, że największymi wrogami pisarza są jego naśladowcy, których utwory rzucają cień na ich pierwowzór, bronił krytyki przed zarzutem wrogości, „bo nawet zawistna i bezsumienna, cóż robi? wytykając wady zamilcza o zaletach, które głos powszechny podejmuje się za nią obwieścić” (Wspomnienie o piśmiennictwie polskim). Krytyk nie jest więc nieprzyjacielem autora ani jego dzieła, nie ma też monopolu na swoje sądy – założeniem jego działalności jest bowiem uczestnictwo w swoistym wielogłosie, z którego powinna się wyłonić w miarę obiektywna ocena dzieła. Krytyka negatywna czy nawet złośliwa nie jest wyrokiem skazującym dzieło na niebyt – to tylko jeden głos z całej palety zróżnicowanych głosów.

Narodowość literatury. Ropelewski nie był oryginalny w swych poglądach na rozwój literatury powszechnej, powtarzając za Mickiewiczem i Mochnackim schemat przeplatających się epok literatury oryginalnej i naśladowczej począwszy od starożytnej Grecji i Rzymu. Z dorobku literatury współczesnej najbardziej cenił twórczość Mickiewicza i dramaty Krasińskiego oraz Wacława dzieje Stefana Garczyńskiego. Ciekawy jest natomiast pogląd Ropelewskiego na jedno z najważniejszych romantycznych kryteriów oceny literatury, mianowicie jej narodowość. Wyraźnie modyfikuje on to pojęcie w porównaniu np. z poglądami Kazimierza Brodzińskiego czy Maurycego Mochnackiego. Wyróżnia dwa rodzaje odniesień dzieła literackiego funkcjonujących niezależnie od siebie i wyznaczających odpowiednio odmienne wartościowanie dzieła. Inaczej zostaje ocenione dzieło, jeśli rozpatruje się jego znaczenie w kontekście literatury własnego narodu – miarą wartości staje się wówczas jego rola i wpływ na ową literaturę narodową, nawet jeśli w kontekście literatury powszechnej byłoby ono wtórne i mało oryginalne. Inne jednak kryteria trzeba stosować, gdy rozpatrujemy wartość dzieła w odniesieniu do kryteriów literatury powszechnej, gdyż aby osiągnąć sławę na miarę ponadnarodową, „potrzeba mieć co dorzucić do ogólnej pracy ludzkości […], aby szczyt europejskiej myśli czemsiś nowym uwieńczyć, trzeba umieć pożyczyć, jak geniusz pożycza – u Boga” (tamże). Wydaje się, że to rozróżnienie, rzadko uświadamiane przez polskich romantyków, a zawsze rozstrzygane na rzecz owego pierwszego, narodowego kontekstu, miało znaczący wpływ na praktykę krytyczną Ropelewskiego. Widoczne jest to chociażby w ocenach dramatów Krasińskiego i poematu Wacława dzieje Garczyńskiego, a także rozłożeniu akcentów w krytyce twórczości Mickiewicza (tamże).

Opinie o literaturze emigracyjnej. Przenikliwym krytykiem Ropelewski okazywał się również wtedy, gdy snuł refleksje nad rolą emigracji. Jego poglądy świadczą o umiejętności uchwycenia istoty dokonujących się w kulturze emigracyjnej przemian. Stawia on tezę, że emigracja była nie tylko szukaniem ocalenia przed represjami, ale jednocześnie stała się formą ocalenia życia narodowego i narodowej kultury. Jednocześnie obserwuje paradoksalne zjawisko ujawnienia się w warunkach politycznej i literackiej swobody tego wszystkiego, co było tłumione przez dziesięciolecia w warunkach niewoli. W ten sposób według krytyka pojawiły się na emigracji anachroniczne już poglądy i podziały, negatywne zjawiska społeczne, które – wydawałoby się – odeszły w przeszłość wraz z przedrozbiorową Rzeczpospolitą.

Ciekawe spostrzeżenia – potwierdzone przecież przez późniejszych historyków literatury – Ropelewski poczynił także w odniesieniu do kwestii ciągłości między literaturą przedpowstaniową i emigracyjną. Zwracając uwagę, że „na pozór można by mniemać, że piśmiennictwo emigracji nie przedstawia wcale nowych charakterów”, gdyż „mało nazwisk przybyło na liście pisarzy narodowych”, krytyk uważał, że naprawdę nie ma tu wcale relacji ciągłości, gdyż „piśmiennictwo emigracyjne znalazło się w logicznej zależności nie od piśmiennictwa poprzedzającej epoki, nie od normalnego rozwinięcia indywidualności uświetniających oba okresy, ale od galwanizującego wszystkie umysły politycznego wydarzenia” (tamże), jakim były powstanie listopadowe i Wielka Emigracja. Sądził, że od nich zależały nie tylko dalsze losy pokolenia romantyków, ale także kształt literatury emigracyjnej, zdeterminowanej bezwzględnie poczuciem klęski.

Ambiwalentny był również stosunek krytyka do obserwowanej przez niego zależności literatury od uwarunkowań politycznych. Nie będąc zwolennikiem sojuszu literatury i polityki, zauważał jednak jego nieuchronność w sytuacji, w jakiej znalazła się emigracja, i miał nadzieję, że „nas usprawiedliwią następne pokolenia, że robiąc broń ze wszystkiego dla wywalczenia im wolności, nabijaliśmy kusze blokami marmuru, zamiast z nich ciosać posągi; a dłuto przeznaczone wydobywać piękność z opoki zmieniliśmy na sztylet, aby nim sięgać serc wrogów” (tamże). Mimo nieuchronności owego zjawiska krytyk przestrzega przed jego negatywnymi skutkami zarówno dla literatury, jak i polityki, rozgraniczając odmienność roli obu dziedzin. Wskazując przykład Ksiąg narodu i pielgrzymstwa polskiego Mickiewicza, dowodzi nieskuteczności posługiwania się literaturą jako orężem politycznym, przekonując, że „zapał, z jakim przyjęto książkę, nie był przecież triumfem myśli politycznej Mickiewicza” (tamże). Jednak zdaniem Ropelewskiego zaangażowanie polityczne osłabia także walory literackie dzieła. I znów sięgnął po przykład z twórczości Mickiewicza, tym razem Pana Tadeusza, w którym dopatrywał się zbytniego skażenia namiętnościami politycznymi epoki, zarzucając poecie, „że swój obraz z przeszłości kreślił ze zbytecznym oglądaniem się na dzisiaj i na jutro” (tamże).

Spostrzeżenia te prowadzą do sformułowanego przez Ropelewskiego pozytywnego programu literackiego, w którym wyraźne są echa poglądów Mochnackiego, zwłaszcza jego koncepcji literatury jako „uznania się narodu w jestestwie swoim”. Tworząc dzieło, autor powinien więc mieć rozległą perspektywą czasową przeszłości i przyszłości narodu, wyzwalając się z ograniczeń miejsca i czasu. Tutaj łączą się ze sobą rozróżniane przez Ropelewskiego kryteria oceny dzieła literackiego w aspekcie narodowym i literatury powszechnej. O ile zgodnie ze wskazaniami Mochnackiego dzieło powinno według niego być owym „węzłem pomiędzy wczorajszą dobą a jutrem ojczystej myśli” (tamże), to równocześnie pisarz nie powinien porzucać perspektywy ogólnoludzkiej, która jest dopiero właściwą miarą dzieła.

Bibliografia

NK, t. 9; PSB, t. 32

Źródła:

[rec.] L. Mierosławski, „Dramata”, „Młoda Polska” 1838, nr 12;

[rec.] „Trzy poemata Juliusza Słowackiego”, „Bajki” i „Poezje” Antoniego Goreckiego, „Poemat o piekle Dantyszka”, „Młoda Polska” 1839, dod. do nr. 9 (30 III 1839);

[rec.] „Balladyna”, „Młoda Polska” 1839, nr 29;

Wspomnienie o piśmiennictwie polskim w emigracji. Maurycy Mochnacki, „Młoda Polska” 1840, nr 1;

Przedmowa do wydania drugiego, w: [H. Rzewuski], Pamiątki JPana Seweryna Soplicy, cześnika parnawskiego, t. 1, Paryż 1841;

Wspomnienie o piśmiennictwie polskim w emigracji, „Kalendarz Pielgrzymstwa Polskiego na Rok 1840”, Paryż 1841;

Pisma krytyczne, wstęp i oprac. J. Lyszczyna, Katowice 2014.

Opracowania:

M. Straszewska, Życie literackie Wielkiej Emigracji we Francji 1831–1840, Warszawa 1970;

M. Strzyżewski, Juliusza Słowackiego pojedynek z krytyką, w: Mickiewicz wśród krytyków. Studia o przemianach i formach romantycznej krytyki w Polsce, Toruń 2001;

J. Lyszczyna, Dramat romantyczny w refleksji krytycznej Stanisława Ropelewskiego, w: Problemy tragedii i tragizmu. Studia i szkice, red. H. Krukowska, J. Ławski, Białystok 2005;

J. Lyszczyna, Zoil Wielkiej Emigracji, czyli o działalności krytycznoliterackiej Stanisława Ropelewskiego, w: Polska krytyka literacka w XIX wieku, red. M. Strzyżewski, Toruń 2005;

J. Lyszczyna, Krytyk zapomniany?, w: S. Ropelewski, Pisma krytyczne, wstęp i oprac. J. Lyszczyna, Katowice 2014.